Wykłady o kulturze. Tom 1. Tom 2 - Rafał Augustyn - ebook

Wykłady o kulturze. Tom 1. Tom 2 ebook

Rafał Augustyn

0,0

Opis

To nie jest książka o kulturoznawstwie, lecz o kulturze. Zawiera wprawdzie obszerną prezentację metod i osiągnięć badawczych, ale jej głównym przedmiotem jest sama kultura (czy kultury) w rozmaitych przejawach; strukturach społecznych, operowaniu czasem i przestrzenią, rolach i koncepcjach jednostki, systemach wartości, symbolach i ich funkcjonowaniu. Oparta na rzeczywistych wykładach dla studentów polonistyki, została przez autora znacznie rozbudowana, wzbogacona i – na ile było to możliwe – uaktualniona. Jest tu wiele prób diagnozy, ale jeszcze więcej pytań, pozornie naiwnych, lecz fundamentalnych, i paradoksów, niekiedy niedostrzeganych – także przez naukę. Są propozycje systematyki i anegdotyczne „ekskursy”, przykłady z kultur odległych i z życia codziennego, wycieczki na tereny nauk przyrodniczych i obserwacje zebrane przez autora.
Z opisu książki

W „kultowej” książce mego dzieciństwa, marynistycznych wspomnieniach kapitana Borchardta, który w młodości studiował prawo, jest scena egzaminu na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Jeden z ekscentrycznych profesorów pyta studenta o to, co można, rozejrzawszy się wkoło z wieży wileńskiego kościoła św. Janów, ujrzeć w dole oczyma prawnika. Właściwa odpowiedź brzmi: „Przedmioty i podmioty stosunków prawnych”. (Anegdota ta znana jest też przynajmniej w wersji krakowskiej).
Marzeniem autora tej książki jest, by Czytelnikowi spoglądającemu – bezpośrednio, poprzez lektury, media czy rozmowy – na bogactwo otaczającej kultury, własnej i cudzej, dawnej i dzisiejszej, pomogła ona dostrzec fakty i tendencje, wielość odniesień, funkcji i sensów, obfitość poznawczych perspektyw i nieuchronnie towarzyszących im kłopotów. A zarazem, by poprzez przedmioty zobaczył na owej metaforycznej wieży świętojańskiej siebie samego jako podmiot kultury – poznający, przeżywający, opisujący i tworzący. Zachęcam zatem do uważnej, spokojnej, i co istotne – niezbyt pośpiesznej lektury.

Autor przygotował nam dzieło o rozmiarach Wykładów o filozofii dziejów G.F.W. Hegla, z tą różnicą, że Hegel wykładał w nich swoją doktrynę historiozoficzną, zaś Augustyn przywołuje kilkadziesiąt doktryn sformułowanych w kilkunastu dyscyplinach i czyni to w sposób klarowny, zajmujący, potoczystym, bogatym i barwnym językiem, nie unikając swojego stanowiska.

prof. Stefan Bednarek, Uniwersytet Wrocławski

Wykłady Rafała Augustyna prezentują imponujące bogactwo przejawów świata kultury, które czerpie on ze swojej rozległej wiedzy o tym świecie – zarówno z prac badaczy, jak i z własnych obserwacji, doświadczeń, a nawet biografii. Sam czytałem ten obszerny tekst z niesłabnącym zainteresowaniem – jestem przekonany, że tak samo będzie z innymi czytelnikami.

prof. Grzegorz Godlewski, Uniwersytet Warszawski


Rafał Augustyn (ur. 1951) jest polonistą, krytykiem muzycznym i teatralnym, kompozytorem i organizatorem życia artystycznego. Absolwent i pracownik Uniwersytetu Wrocławskiego, wykładał i wykłada tam „wiedzę o kulturze”, a także przedmioty z pogranicza literatury, teatru i muzyki. Ukończył też Akademię Muzyczną w Katowicach w klasie H.M. Góreckiego. Stypendysta m.in. Salzburg Seminar, Centre Acanthes we Francji i MacDowell Colony w USA. Autor programów w radiowej Dwójce, Trójce i TVP, współpracownik miesięcznika „Odra”. Laureat Jazzu nad Odrą, zdobywca trzech nominacji do Fryderyka, Nagrody Muzycznej Wrocławia oraz brązowego i srebrnego medalu „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis”. Członek Związku Kompozytorów Polskich i polskiego PEN Clubu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 2172

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Szanowni Słuchacze! – rzekł prof. Mmaa i świat wydał mu się nagle prosty i nieskomplikowany.

– Świat wydał mi się nagle prosty i nieskomplikowany – powiedział prof. Mmaa. – Zapewniam jednak Państwa, że to, czy wydało mi się nagle tak, czy inaczej, nie będzie miało wpływu ani na treść, anina formę mego wykładu, którego przedmiot jest skomplikowany i zagmatwany.

Stefan Themerson, Wykład profesora Mmaa1

Źródła i cele niniejszej książki są, rzecz jasna, dydaktycznej natury. Składa się na nią poszerzony materiał wykładów, jakie począwszy od roku 1976 wygłaszałem dla studentów wrocławskiej polonistyki pod cokolwiek szumnym tytułem „Teoria kultury” lub „Wiedza o kulturze”, a także doświadczenia ponad trzydziestu lat ćwiczeń, jakie wraz z kolegami prowadziliśmy z pokrewnego przedmiotu, noszącego rozmaite nazwy (także „Kultura współczesna”, „Wprowadzenie do wiedzy o kulturze”), ale mającego w gruncie rzeczy kształt dość ustalony. Wykład ten pomyślany był systematycznie i kompleksowo. Książka niniejsza jest zatem quasi-podręcznikiem dla studentów kierunków humanistycznych, przede wszystkim filologicznych. Autor żywi jednak nadzieję, że przyda się także adeptom innych nauk społecznych.

Książka różni się od większości istniejących w polskiej literaturze kompendiów i przekrojów2, co wynika nie tylko z zapotrzebowań potencjalnego adresata, ale także z biografii jej autora. Pisana przez filologa o ambicjach kulturoznawczych, a zarazem praktykującego muzyka-kompozytora i krytyka, jestw mniejszym stopniu przesiąknięta myśleniem antropologicznym, przynajmniej tym rozumianym ściśle. (Oczywiście jeśli uznamy, zgodnie z dość rozpowszechnioną tendencją, że możliwa jest „antropologia wszystkiego” i uprawianie jej z rozmaitych punktów widzenia jest uprawnione, wówczas będą nią także Wykłady o kulturze). To książka eklektyczna: splatają się tu antropologia, socjologia, trochę filozofii i psychologii, garść semiotykii lingwistyki oraz duża dawka historii; zdarza się autorowi sięgać po inne dyscypliny nauk społecznych, wkraczać na terytorium sztuki, a niekiedy przedsiębrać wycieczki na teren przyrodoznawstwa – nie tylko w poszukiwaniu paradygmatu, lecz także danych szczegółowych. Nic dziwnego zatem, że przywoływane są tu doktryny, których przedstawiciele nie byliby zapewne zachwyceni wzajemnym sąsiedztwem; orientacje, które przez oponentów bywają traktowane nie tylko jako błędne (co w nauce częste), ale w ogóle nienaukowe (jak psychoanaliza dla przedstawicieli nauk biologicznych, a w skrajnym przypadku – całość nauk humanistycznych i społecznych dla przedstawicieli wiedzy ścisłej). Trudno jednak zaprzeczyć, że kontrapunktujące się osiągnięcia różnych dziedzin wiedzy dostarczają interesującego i płodnego materiału poznawczego, twórczo komplikując zagadnienia;a poza tym same doktryny – w wypadku psychoanalizy, strukturalizmu, marksizmu, dekonstrukcjonizmu czy socjobiologii jest to oczywiste – stały się same istotnymi faktami kulturowymi, wartymi odrębnego zbadania.

Historia wiedzy o kulturze znajduje się przy końcu, a nie na początku wykładu, który tylkow niewielkim stopniu uwzględnia następstwo i wzajemne usytuowanie perspektyw metodologicznych i „szkół”. Książka ta przeznaczona jest raczej dla adeptów innych nauk niż antropologia, zatem przedstawienie metod i historii dyscypliny, choć to rzeczy istotne i często nieodłączne od przedmiotu, nie jest naszym głównym celem.

Trzydzieści rozdziałów odpowiada trzydziestu wykładom rocznego kursu. Zgrupowane są w dwanaście wyraźnych sekwencji, oznaczonych literami od Ado L, przy czym można wśród nich wyodrębnić siedem osobnych wątków. Części A i K traktują o badaniu kultury, najpierw w ujęciu systematycznym, później – historycznym. Części Bi C,a później J, mają najwyraźniejsze w całej książce nachylenie socjologiczne. Di E poświęcone zostały dwóm podstawowym sposobom postrzegania i porządkowania świata przez kulturę, czyli czasowi i przestrzeni. F ma charakter głównie psychologiczny, G biologiczny, zaś Hi I, pozornie odrębne, łączy refleksja nad kształtami i funkcjami symboli oraz wyrażanymi (także) przez nie wartościami. Końcowy rozdział L, jako jedyny traktujący o konkretnej epoce, jest próbą refleksji nad procesami zachodzącymi w kulturze naszych czasów.

Jest tu także sporo nawiązań do literatury i sztuki, a patrząc pod nieco innym kątem – sporo odwołań do tekstów kultury. Można rzec, że więcej tu mówi się o tekstach niż o strukturachi o faktach niż doktrynach – bo taka jest natura studiów filologicznych i takie jest otoczenie wielu innych dyscyplin humanistycznych. Nie jest to jednak historia kultury – bo brak diachronicznej ciągłości – lecz raczej zbiór przekrojów przez najistotniejsze, zdaniem autora, tematy kultury. Przykłady z literatury pięknej natomiast zazwyczaj służą ilustracji problemu, który pisarzowi-beletryście udaje się niekiedy sformułować – intuicyjnie i skrótowo, ale bardzo trafnie, może nawet trafniej niż badaczowi skrępowanemu rygorami dowodu. Znajdziemy tu także przykłady z kultury popularnej, ilustrujące – i niekiedy diagnozujące – omawiane problemy. Ufam jednak, że Czytelnik będzie miał chęć i możliwość odróżnienia, w jakim celu i dla jakich wiadomości owe źródła są przytaczane i nie potraktuje ich na tych samych prawach, co źródeł o ambicjach naukowych.

Autor świadom jest kilku podstawowych trudności i niebezpieczeństw czyhających na każdego, kto podejmuje się syntezy tak rozległego materiału.

Pierwszą trudnością jest owa rozległość zagadnienia, już na wstępie powiększona wielorakim rozumieniem samego terminu „kultura”.

Rodowód drugiej trudności jest praktyczny. Nasz przedmiot wędrował pomiędzy różnymi latami studiów, ale zawsze mniej więcej w środku pięcioletniego cyklu; ostatecznie został ulokowany na przełomie IIi III roku, na czwartymi piątym semestrze, a w skróconej postaci – wyłącznie na semestrze czwartym. W każdym przypadku mamy zatem do czynienia ze studentami już obytymi z akademickim wykładem, jeszcze pamiętającymi resztki wiedzy licealnej, zarazem uczestniczącymi w medialnej kulturze globalnej, ale mającymi podstawowe niedostatki wiedzy historycznej, filozoficznej, psychologicznej czy socjologicznej. Trzeba więc nieustannie podawać i porządkować fakty, od razu je interpretując; nie zawsze można było polegać na wiedzy zastanej. Stąd tyle w niniejszej książce informacji o faktach kultury, nieledwie encyklopedycznych. Starałem się jednak na tyle je dozować, by nie zamienić wykładu w podręczny almanach.

Trzecia różnica to znacznie szersze niż w wypadku tradycyjnych syntez antropologicznych oparcie się na historii kultury europejskiej, w tym polskiej, oraz klasycznych kultur Śródziemnomorza, kosztem kultur „egzotycznych”. Zresztą i tam chętniej autor sięga do kultur o wielkim trwaniu, jak chińska, indyjska i kultury prekolumbijskie, niż do kultur plemiennych. Nie znaczy to, że fascynujące bogactwoi zróżnicowanie plemiennych kultur wszystkich kontynentów, opisane przez badaczy, nie może dostarczyć materiału nie tylko o ilustracyjnym charakterze. Jednakże dobrze udokumentowane i wewnętrznie skomplikowane kultury klasyczne mają do zaoferowania mnóstwo wymownych przykładów i zróżnicowanych modeli, a poza tym są wielorako splecione z naszą własną kulturą.

Ponadto – jest to powszechne przekonanie niemal wszystkich autorów, także niżej podpisanego – wiedza o kulturze wywiedziona jest od samego początku od spotkania ze społeczną Innością. Tymczasem dla dzisiejszego studenta dzieje naszej własnej kultury (zarówno polskiej, jak i europejskiej) są w równym stopniu przykładami Inności, co klasyczne „obce” kultury wielkich historyków i sui generis antropologów: Egipcjanie Herodota, Germanowie Tacyta, Chińczycy Wilhelma z Rubruku, Indianie de las Casasa, a także – bliżej nas – Kwakiutle Boasa czy Melanezyjczycy Malinowskiego. W jakimś stopniu odwróciła się perspektywa ojca Lafitau, szukającego w XVIII wieku u egzotycznych ludów kształtów własnej przeszłości: nasz własny przodek zajmuje w zdehistoryzowanej świadomości współczesnej miejsce „dzikiego”. Nieprzypadkowo też sporo miejsca wśród przykładów zajmuje Polska, a szczególnie Wrocław ze swą bogatą i złożoną historią i współczesnością.

Kolejna, bynajmniej nie ostatnia, trudność wynika z postępu nauk szczegółowych, tak humanistycznych, jak i przyrodniczych. Najwyraźniej widać tow naukach biologicznych: podana wiedza, w wersji dostępnej dla laika, może być – jak świeżo zakupiony komputer w znanym powiedzeniu – przestarzała już w momencie nabycia. Z pokorą muszę przyznać, że mimo starań o aktualność informacji, jest wysoce prawdopodobne, że wielez nich (zwłaszcza w burzliwie rozwijającej się genetyce czy paleontologii, a także informatyce) zostało już zakwestionowanych przez specjalistów lub zostanie podważonych czy uzupełnionych w najbliższej przyszłości. Celem wykładu jest raczej prezentacja problemów w ich złożoności aniżeli podawanie recept. Proszę zatem traktować owe informacje z pewną dozą ostrożności i w miarę możliwości konfrontować jez bieżącymi doniesieniami: szczęśliwie, nauki o człowieku są modnei najbardziej spektakularne odkrycia stosunkowo szybko przebijają się do prasy popularnonaukowej, a nawet trafiają na poświęcone nauce strony tygodników i gazet, z których także korzystam. Oczywiście, najlepiej byłoby doniesienia prasowe potraktować jako zachętę do sięgnięcia po właściwe, naukowe źródło informacji.

Jedna cecha tekstu wymaga szczególnego podkreślenia, gdyż osoby, które męczyłem lekturą poszczególnych rozdziałów, niekiedy natrafiały tu na trudności. Liczne terminy – czy, mówiąc ostrożniej, liczne określenia dotyczące zjawisk i ich zbiorów – traktuję dynamicznie, to znaczy na przykład mówiąc o strukturach, tekstach, procesach, trajektoriach czy modelach, niekoniecznie mam na myśli ich konkretne, ścisłe znaczenia (chyba że jest to specjalnie zaznaczone). Mam nadzieję, że uważny Czytelnik dostrzeże, na jaki stopień swobody autor sobie pozwala, w którym momencie termin rozumie wąsko i specyficznie, a w którym bardziej potocznie czy metaforycznie.

Kilkakrotnie pozwalam sobie na śmiałość i proponuję własne ujęcie tematu – nie tyle w złudnym przekonaniu, że dokonuję odkrycia, ilew poczuciu przydatności pewnego praktycznego, czy wręcz mnemotechnicznego skrótu. Nieraz odwołuję się też (zwłaszcza w wyodrębnionych „ekskursach”) do własnych doświadczeń uczestnika kultury i – niestety nigdy dość pogłębionego – kontaktu z innymi kulturami, czyniąc to przede wszystkim dla wsparcia empirią ustaleń naukowych i zachęcenia słuchacza do samodzielnego, uważnego przyglądania się napotykanym faktom.

Kuszące było poszerzenie materiału o dodatkowe zagadnienia – ale skoro starałem się wszystko wcisnąć w Prokrustowe łoże trzydziestu „jednostek dydaktycznych”, trzeba było z żalem pominąć wiele ważnych problemów, a inne potraktować szkicowo.

Nie ma tu osobnej refleksji na temat fundamentalnych w każdej kulturze zjawisk mitu i religii. Pojawiają się one wprawdzie zarówno w rozdziałach „socjologicznych” (Bi C), oraz przy okazji czasu i – z mniejszą intensywnością – przestrzeni (D i E); da się odczuć ich wagę w refleksjina temat wartości (I), przy okazji antropogenezy (G) i w kilku innych miejscach. Czytelnicy rękopisu odczuwali jednak brak systemowego ujęcia. Może uda się je opracować w przyszłości, jeśli autorowi starczy czasu i energii, a odbiorcom – zainteresowania.

Luk jest więcej. Niemal pominięte zostało zagadnienie tożsamości płci kulturowej (gender), choć wbrew publicystycznym enuncjacjom nie jest to problem sztuczny i ideologiczny, choć – jak wszystko – może zostać w ideologii użyty. Stosunkowo niewiele miejsca zajmuje jeden z ulubionych tematów antropologii, mianowicie struktury pokrewieństwa – choć nie ulega wątpliwości, że rodzina, klani wszelkie inne grupy społeczne oparte na pokrewieństwie i powinowactwie są nie tylko istotne per se, lecz znajdują wielorakie odbicie w myśli, sztuce, obyczajui całej kulturze symbolicznej. Niewiele mówi się o ekonomicznym aspekcie kultury. Przyszło mi także porzucić rozpoczęty, ale niemożliwy do ukończenia w rozsądnym terminie podrozdział dotyczący prawa jako funkcji systemu wartości. W rozdzialeI o wartościach przydałby się też osobnypassuso rodzajachi funkcjach tabu i zakazów. Z osobnego wątku znaczenia techniki w kulturze zostały tylko fragmenty włączone do rozdziału L. Nie ma – co może dziwić, zważywszy drugą profesję autora – osobnego potraktowania kultury artystycznej. Jest to więc, mimo złudnych pokus kompletności, raczej sprawozdanie z podróży po zagadnieniach kultury niż mapa całego terytorium. Starałem się dbać jednakże o to, by podróż była interesująca i by odwiedzić jak najwięcej ważnych miejsc.

Wykład ma charakter ciągły i zachęcam do lektury wszystkich rozdziałów po kolei; jednakże w wielu przypadkach przydać się może przeskok do informacji zawartej gdzie indziej. Próbując wyobrazić sobie czytelnika, wprowadzam sporo wewnątrztekstowych odnośników [A 1; E 2 itp.]. Staram się także pogodzić decorumpisanego wywodu z próbą zachowania atmosfery wykładu; stąd częste współistnienie odautorskich wypowiedzi w liczbie pojedynczej i mnogiej, w osobie pierwszej, trzeciej i bezosobowo, co jest zabiegiem celowym: swego rodzaju – by jednak użyć terminu muzycznego – konstrukcją polifoniczną.

Bibliografiaw znacznym stopniu ogranicza się do prac opublikowanych w języku polskim. Wyjątki stanowią prace obcojęzyczne, niezbędne dla zilustrowania wywodu. Gdy w przypisie nie ma nazwiska tłumacza, przekładu cytatu dokonałem sam.

Nie jest to ani kompletna, ani nawet reprezentatywna literatura przedmiotu – wątpliwe, czy przy tak szerokich założeniach jest ona możliwa. Nie zawiera też tytułów przytoczonych w głównym tekście czy przypisach, ale mających znaczenie marginalne. Nie jest to nawet „indeks ksiąg przeczytanych” przez autora: brak wielu książek i artykułów, które przeczytałem, ale nie znalazłem tam nic nadającego się wprost do wykorzystania, lub też – przyznaję ze skruchą – o pochodzeniu materiału zwyczajnie zapomniałem. Jest też kilka miejsc, w których odnalezienie źródła okazało się zbyt trudne; stąd też znalazły się tu cytaty z drugiej ręki. I, oczywiście, nie ma nieporównanie większej liczby tekstów, których nie poznałem, a czegoz pewnością powinienem żałować.

Niektórzy czytelnicy rękopisu postulowali wprowadzenie słowniczka użytych terminów; nie zdecydowałem się na to z prostego powodu: cała książka jest próbą ucieczki od jednoznacznych definicji, próbą namówienia Czytelnika do aktywnego, własnego opisu lub świadomego wyboru. „Każda nauka powinna swój przedmiot wykładać, a nie tylko wskazywać” – pisze Dante na wstępie swego traktatu lingwistycznego3. Łatwo powiedzieć! Przy tak obszernej tematyce, mimo autorskiej ambicji „wyłożenia”, wiele rzeczy udało się zaledwie „wskazać”.

*

W „kultowej” książce mego dzieciństwa, marynistycznych wspomnieniach kapitana Borchardta, który w młodości studiował prawo, jest scena egzaminu na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Jedenz ekscentrycznych profesorów pyta studenta o to, co można, rozejrzawszy się wkoło z wieży wileńskiego kościoła św. Janów, ujrzeć w dole oczyma prawnika. Właściwa odpowiedź brzmi: „Przedmioty i podmioty stosunków prawnych”4.

Marzeniem autora tej książki jest, by Czytelnikowi spoglądającemu – bezpośrednio, poprzez lektury, media czy rozmowy – na bogactwo otaczającej kultury, własnej i cudzej, dawneji dzisiejszej, pomogła ona dostrzec fakty i tendencje, wielość odniesień, funkcjii sensów, obfitość poznawczych perspektyw i nieuchronnie towarzyszących im kłopotów. A zarazem, by poprzez przedmiotyzobaczył na owej metaforycznej wieży świętojańskiej siebie samego jako podmiot kultury – poznający, przeżywający, opisujący i tworzący.

Zachęcam zatem do uważnej, spokojnej, i co istotne – niezbyt pośpiesznej lektury.

1Stefan Themerson, Wykład profesora Mmaa, ilustracje Franciszki Themerson, przedmowa Bertranda Russella, Iskry, Warszawa 2003, s. 8.

2 Zob. Nota bibliograficzna.

3 Dante Alighieri, O języku pospolitym,przeł., wstępem i komentarzami opatrzył Włodzimierz Olszaniec, Wyd. Antyk, Kęty 2002, s. 15.

4Karol Olgierd Borchardt, Znaczy Kapitan,Wyd. Poznaj Świat, Pelplin 2010, s. 48–49 (i inne wyd.). Anegdota ta jest prawdopodobnie obiegowa, w każdym razie funkcjonuje także w wersji krakowskiej – z kościołem Mariackim.

Podziękowania

Praca o tak rozległej tematyce staje się, siłą rzeczy, dziełem zbiorowym. Lista osób, które przyczyniły się – czasem bezwiednie – do jej powstania, jest ogromna i nie uwzględnię tu wszystkich.

Z całą pewnością trzeba wspomnieć liczne grono moich nauczycieli z Uniwersytetu Wrocławskiego, z którymi w większości miałem szczęście później współpracować, w szczególności Profesorów Czesława Hernasa, Janusza Deglera, Władysława Floryana, Jacka Łukasiewicza, Jacka Kolbuszewskiego i przedwcześnie zmarłego Andrzeja Litwornię. Osobne i ważne miejsce zajmują wykładowcy z innych specjalności, których mogłem słuchać: zwłaszcza hellenista Profesor Jerzy Łanowski i historyk Profesor Władysław Czapliński.

W kolejnych stadiach pisania otrzymałem ogromne wsparcie od Dr hab. Marty Steiner, niegdyś pilnej słuchaczki tych wykładów, która czytała sukcesywnie kolejne wersje rękopisu i poczyniła dziesiątki cennych uwag: szczególny podziw budzi fakt, że dokonała tego podczas wieloletniej rekonwalescencji z poważnej choroby.

Antropolog, Profesor Bogusław Pawłowski, zechciał zapoznać się z rozdziałami G 1 iG 2 (biologicznymi) i wprowadzić cenne poprawki oraz aktualizacje; lingwistki, professoressy Anna Dąbrowska i Agnieszka Libura, uczyniły to samo z częścią Ho symbolach i języku. Lekturę kolejnych rozdziałów mają za sobą także moi koledzy z Zakładu Teorii Kultury i Sztuk Widowiskowych w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego: Sławomir Bobowski, Magdalena Gołaczyńska, Milan Lesiak, Małgorzata Różewicz, Piotr Rudzki i Ewa Serafin. Dziękuję im za poświęcony czas i cenne, zwłaszcza krytyczne, refleksje. Doskonałym sparring partnerem w wieloletnich rozmowach był dla mnie mój vis-à-vis w pokoju nr 134 wrocławskiej polonistyki, Profesor Ryszard Waksmund, a także historycy i teoretycy literatury oraz językoznawcy, przede wszystkim Justyna Bajda, śp. Bogusław Bednarek, Jan Choroszy, Dorota Heck, Jerzy Jastrzębski, Piotr Lewiński, Jolanta Ługowska, Przemysława Matuszewska, Tomasz Piekot, Jacek Sokolski, Wojciech Soliński, Marcin Wodziński, Waldemar Żarski – właściwie powinienem wymienić przeważającą część faculty naszego Instytutu. Niektórych z nich wspominam w kolejnych rozdziałach tej książki.

Z wdzięcznością wspominam dawne rozmowy i porady, których udzielił mi Profesor Carl Schorske z Columbia University, a którego poznałem podczas inspirujących sesji Salzburg Seminar. Pozornie marginalne wobec tematu tej książki, ale niezwykle cenne były i są rozmowy oraz współpraca z Profesor Iwoną Puchalską z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z wdzięcznością wspominam sporadyczne, ale cenne spotkania z Profesorem Leszkiem Kolankiewiczem i gronem polonistów i kulturoznawców warszawskich, których miałem okazję spotykać zwłaszcza w otoczeniu Instytutu im. Jerzego Grotowskiego. Winienem także wspomnieć liczne kontakty z przedstawicielami środowiska literackiego, muzycznego, teatralnego, plastycznego i architektonicznego, często o rozległej wiedzy i perspektywie humanistycznej, z którymi miałem szczęście obcować, niekiedy przez długi czas, czasem krótko – ale z ogromnym pożytkiem dla mnie. Nie wymieniam ich nie z braku wdzięczności, lecz dlatego, że musiałbym tu wstawić obszerny leksykon polskiego życia kulturalnego. Chciałbym tylko wspomnieć inspirujące spotkania z Dorotą Kozińską, latynistką i krytykiem muzycznym, zmarłym Maciejem Kazińskim, muzykiem i sui generis historykiem kultury, Tadeuszem Sawą-Borysławskim, architektem i grafikiem, oraz historykiem sztuki Grzegorzem Piechotą, których rozległe zainteresowania i ciekawość wielu kultur (znanych także z autopsji) były dla mnie nieustającą stymulacją.

Chronologicznie na późnym, ale merytorycznie na czołowym miejscu wspominam z wdzięcznością obu Recenzentów, którzy – zważywszy rozmiary tekstu – dokonali wyczynu nie tylko naukowego, ale wręcz sportowego. Profesor Stefan Bednarek, który zgodził się czytać rękopis partiami w miarę redagowania – przejechał przez wszystkie etapy z wytrzymałością lidera Tour de France. Profesor Grzegorz Godlewski, na odmianę, przebiegł dystans maratoński w olimpijskim czasie (i – w odróżnieniu od swego prekursora – nie przypłacił tego życiem!). Obydwu Panom dziękuję zarówno za uwagi szczegółowe, jak i cenne refleksje nad koncepcją całości. Pozwoliło to uniknąć wielu pomyłek, a zarazem udoskonalić dynamikę odbioru.

Wiele słów wdzięczności pragnę przekazać pracownikom Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu, która w pewnym momencie stała się niemal moim drugim domem.

Osobne miejsce w historii wydania zajmuje Profesor Marcin Cieński, długoletni dziekan Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego, którego energia, rozeznanie i konsekwencja ułatwiły opublikowanie książki przez Universitas, a także skonstruowanie budżetu tej kosztownej produkcji. Pomogły w tym zarówno granty uniwersyteckie, przyznane – oprócz Dziekana – przez Rektora, Profesora Adama Jezierskiego, Dyrektora Instytutu Filologii Polskiej Profesora Pawła Kaczyńskiego, a także przez Stowarzyszenie Autorów ZAiKS, w czym udział mielijego Prezes, Profesor Janusz Fogler, i kierujący Funduszem Popierania Twórczości Jerzy Kornowicz.

Wreszcie, naturalnym biegiem rzeczy, warto podkreślić rolę, jaką przy wydaniu tej książki odegrali pracownicy Wydawnictwa Universitas, zwłaszcza wicedyrektor Dr Jan Sadkiewicz, który nie tylko prowadził wstępne negocjacje, ale także czuwał nad procesem produkcji, oraz opiekująca się tekstem Pani Agnieszka Toczko-Rak. Jej wkład w ostateczny kształt książki jest rozległy i twórczy: nie tylko była pogromczynią cudzysłowów, kursyw i szczegółów bibliograficznych oraz wytrwałą łowczynią autorskich niedopatrzeń, ale stała się wyśmienitą partnerką autora przy podejmowaniu rozmaitych taktycznych i strategicznych decyzji. Ogromną pracę wykonała także Pani Marta Kowalska, składająca całość tekstu, której zdecydowanie nie zazdroszczę przedzierania się przez tysiące skomplikowanych przypisów.

Oczywiście pradawnym zwyczajem autorów, ale szczerze, muszę zastrzec, że sposób, w jaki wykorzystywałem wiedzę i rady wszystkich wymienionych i niewymienionych osób, obciąża wyłącznie moje własne konto.