Szczęśliwe winy teolingwizmu. Polska poezja po roku 1968 w perspektywie postsekularnej - Piotr Bogalecki - ebook

Szczęśliwe winy teolingwizmu. Polska poezja po roku 1968 w perspektywie postsekularnej ebook

Bogalecki Piotr

0,0

Opis

Czy w polskiej poezji ostatniego półwiecza mamy do czynienia ze zjawiskami, przy opisie których należałoby zwrócić się ku współczesnej myśli postsekularnej? Może wydawać się, że niekoniecznie, a pole duchowych poszukiwań w stosunkowo zgodny sposób podzieliły w niej legitymująca się długą tradycją poezja religijna oraz nowoczesny wariant literackich poszukiwań sacrum, jakim pozostaje szeroko rozumiana poetyka epifanii. Z jednej strony zatem – Twardowski, Kamieńska, Wojtyła czy Wencel; z drugiej – Miłosz, Zagajewski, Krynicki czy Hartwig. Jeżeli istniała jakaś „trzecia droga”, na której duchowe eksploracje prowadzono w odmienny sposób, wychodząc od żywej mowy i pozostając wiernymi przekonaniu, że w poezji „trzeba badać język. Język wszystko powie”, to wyznaczają ją praktyki twórcze takich autorów, jak Witold Wirpsza, Tymoteusz Karpowicz, Krystyna Miłobędzka czy Stanisław Barańczak. Funkcjonując w specyficznym polityczno-społecznym klimacie PRL-u, w którym religia pełniła nader istotną polityczną rolę, wymienieni, niejako z założenia „nieufni”, poeci-lingwiści nie mogli nie nadstawić uszu ku językowi religijnemu. Zaowocowało to pojawieniem się unikalnej formuły poetyckich poszukiwań duchowych, która z dzisiejszego punktu widzenia jawi się jako postsekularna avant la lettre, a której niezbywalną, formotwórczą energią okazała się stała dyspozycja lingwistyczna. Przedwieczny Logos zanurza ona w bystrej rzece ruchliwych logoi, ostateczność dogmatu – w gwarnej mowie wszystkich naszych świeckich spraw, Odpowiedź Teologii – w pytaniach teolingwizmu.


Piotr Bogalecki – literaturoznawca, adiunkt w Katedrze Literatury Porównawczej Uniwersytetu Śląskiego. Jego monografia „Niedorozmowy”. Kategoria niezrozumiałości w poezji Krystyny Miłobędzkiej (Warszawa 2011) otrzymała nagrodę Narodowego Centrum Kultury za najlepszą pracę doktorską z zakresu nauk o kulturze. Współredagował m.in. antologię Drzewo Poznania. Postsekularyzm w przekładach i komentarzach (Katowice 2012) oraz książkę zbiorową Więzi wspólnoty. Literatura – religia – komparatystyka / The Ties of Community. Literature, Religion, Comparative Studies (Katowice 2013).

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 673

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Strony redakcyjne i informacje o serii

Marysi i Ali

(bez której ta książka powstałaby pewnie szybciej, ale nie miałaby większego sensu)

Społeczeństwo gdzie żyję nie Ma chętki na patos; już Aż tak zmęczone i jeszcze Nie zmęczone ostatecznie i dostatecznie. Z mieszkań gdzie żyłem nie dobywa Się ogień; tam zalega dym bez ognia I nie widać, aby go wiatry przepędzały: Nie dławi, można nim z nawyku Oddychać. Może to dym ożywczy.

Witold Wirpsza [CP, 17]

Jeśli Bóg był imieniem języka, zdanie „Bóg umarł” może oznaczać tylko jedno: dla języka nie ma już imienia. Objawieniem, jakiego dokonuje język, jest mowa całkowicie opuszczona przez Boga. Człowiek zaś został wrzucony w język, nie mając głosu ani boskiego słowa, które gwarantowałoby mu możliwość ucieczki od nieskończonej gry znaczących zdań. Toteż znajdujemy się wreszcie sam na sam z naszymi słowami, po raz pierwszy sam na sam z językiem, porzuceni przez jakiekolwiek fundamenty. Na tym polega kopernikański przewrót, który współczesna myśl dziedziczy po nihilizmie. Jesteśmy pierwszymi ludźmi, którzy są całkowicie świadomi języka.

Giorgio Agamben1

Któż mógłby zaprzeczyć, że w społeczeństwie bez Boga literatura pozostaje religijną pozostałością, łącznikiem i przekaźnikiem tego, co święte (sacro-saint)?

Jacques Derrida2

więc zacząłem krzątać się wokół zmartwychwstania i to się stało jestem teraz człowiekiem bez przeznaczenia puszką na konserwę po Bogu która przewędrowała drogę dłuższą niż On

Tymoteusz Karpowicz [DZ3, 83]

1 Giorgio Agamben, Idea języka, tłum. Anna Wasilewska, „Literatura na Świecie” 2011, nr 5–6, s. 375.

2 Jacques Derrida, The Gift of Death & Literature in Secret, transl. by David Wills, University of Chicago Press, Chicago 2008, s. 157.

Wykaz skrótów używanych w publikacji

Witold Wirpsza

CPCząstkowa próba o człowieku i inne wiersze, Mikołów 2005.

DJDon Juan, Warszawa 1960.

FFaeton, Mikołów 2006.

F2Faeton 2, Mikołów 2007.

GZP Gra znaczeń. Przerób, Mikołów 2008.

LLiturgia, Mikołów 2006.

NPNowy podręcznik wydajnego zażywania narkotyków, Poznań 1995.

PIP Polemiki i pieśni, Kraków 1951.

PKJPolaku, kim jesteś?, Mikołów 2009.

SLSpis ludności, Mikołów 2005.

TSTraktat skłamany, Mikołów 2010.

UOUtwory ostatnie, Mikołów 2007.

WWagary, Poznań 1970.

Tymoteusz Karpowicz

DZ1Dzieła zebrane, tom 1. [Wiersze z tomów opublikowanych w latach 1948–1964], Wrocław 2011.

DZ2Dzieła zebrane, tom 2. [Odwrócone światło], Wrocław 2012.

DZ3Dzieła zebrane, tom 3. [Słoje zadrzewne], Wrocław 2013.

DZ4Dzieła zebrane, tom 4. [Wiersze z archiwum i czasopism 1941–2005], Wrocław 2013.

MK M. Spychalski, J. Szoda, Mówi Karpowicz, Wrocław 2005.

Krystyna Miłobędzka

GGubione, Wrocław 2008.

ZBZbierane. 1960–2005, Wrocław 2006.

ZJZnikam jestem. Cztery wieczory autorskie, Wrocław 2010.

Stanisław Barańczak

WZBWiersze zebrane, Kraków 2007.

Tadeusz Różewicz

KKKup kota w worku (work in progress), Wrocław 2008.

MOMatka odchodzi, Wrocław 2004.

P2Poezja, tom 2, Wrocław 2006.

P3Poezja, tom 3, Wrocław 2006.

P4Poezja, tom 4, Wrocław 2006.

PR3Proza, tom 3, Wrocław 2004.

TIOTo i owo, Wrocław 2012.

Bohdan Zadura

KKropka nad i, Wrocław 2014.

KNLKlasyk na luzie. Rozmowy z Bohdanem Zadurą, Wrocław 2011.

NŻ Nocne życie, Wrocław 2010.

SRF1Szkice, recenzje, felietony, tom 1, Wrocław 2007.

SRF2Szkice, recenzje, felietony, tom 2, Wrocław 2007.

WSZWszystko, Wrocław 2008.

WZ1Wiersze zebrane, tom 1, Wrocław 2005.

WZ2Wiersze zebrane, tom 2, Wrocław 2005.

WZ3Wiersze zebrane, tom 3, Wrocław 2006.

ZPZmartwychwstanie ptaszka (wiersze i sny), Wrocław 2012.

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki

IIZImię i znamię, Wrocław 2011.

OWOddam wiersze w dobre ręce (1988–2010), Wrocław 2010.

Justyna Bargielska

BBach for my baby, Wrocław 2013.

CSChina Shipping, Kielce 2005.

DFDwa fiaty, Poznań 2009.

DSDating sessions, Kraków 2003.

NNudelman, Wrocław 2014.

OObsoletki, Wołowiec 2010.

Joanna Mueller

ITIntima thule, Wrocław 2015.

PR Powlekać rosnące (apokryfy prenatalne), Wrocław 2013.

SF Somnambóle fantomowe, Kraków 2003.

WYLWylinki, Wrocław 2010.

ZGZagniazdowniki / Gniazdowniki, Kraków 2007.

Stanisław Brzozowski

GWNGłosy wśród nocy. Studia nad przesileniem romantycznym kultury europejskiej, Warszawa 2007.

IIdee. Wstęp do filozofii dojrzałości dziejowej, Kraków 1990.

JHNJohn Henry Newman, „Kronos” 2009, nr 3.

KIŻKultura i życie. Zagadnienia sztuki i twórczości. W walce o światopogląd, Warszawa 1973.

L1Listy, tom 1, Kraków 1970.

L2Listy, tom 2, Kraków 1970.

LMPLegenda Młodej Polski. Studia o strukturze duszy kulturalnej, Kraków 1983 (reprint drugiego wydania z 1910 r.).

PAPamiętnik, Wrocław 2007.

Wprowadzenie. Mniejsze sensy. Teologie lingwistów

One są. Nie byłoby tej książki, gdyby nie one – wiersze nie tyle nawet piękne, co pięknie przenikliwe, przejmująco zadziwione, zadziwiająco skupione. Zawsze, kiedy je czytam, z uwagą wsłuchując się w bogatą polifonię ich znaków, rezonującą długim pogłosem przemyśleń i idei, nie mogę uwolnić się od przekonania, że owe frapujące, dające do myślenia teksty nie doczekały się jeszcze takiego języka interpretacyjnego, który byłby w stanie oddać im sprawiedliwość. Zniechęcając jednych swą wyznaniową nieprawomyślnością i osobnością, nużyły drugich upartym eksponowaniem erudycyjnych odniesień do teologii, religii, Biblii. Zanadto nieprzejrzyste dla poszukiwaczy światła, kłuły w oczy afirmujących hermetyczną autoteliczność. Zbyt zróżnicowane i niejednorodne, by poddawać się ujednolicającym procedurom opisowym, zwracały uwagę swoją odrębnością od zastanych konwencji i dyskursów badawczych. Nie mogłem nie podążyć drogą, do jakiej zapraszały – ta zaś okazała się znacznie dłuższa i ciekawsza, niż sądziłem, dopro­wadzając w końcu do powstania niniejszej książki. Próbuję opowiedzieć w niej o sposobach, w jakie twórczość polskich poetów lingwistycznych oraz autorów na różne sposoby kontynuujących ich poetyckie projekty wchodzi w dialog z tradycją teologiczno-religijną. Jak każda dobra poezja (a w książce tej nie ma, jak wierzę, miejsca na inną), interesujące mnie wiersze zawsze zostawiają miejsce dla jednostkowego doświadczenia – z takiego wyrastają i do wywołania takiego dążą. Jednocześnie jednak dzięki swej unikalnej, różnojęzycznej poetyce pomagają one rozumieć rzeczywistości, w jakich żyjemy, zwłaszcza zaś te ich aspekty, na które zwracają dziś uwagę myśliciele i badacze związani z tak zwaną myślą postsekularną. Z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać można, że żadnemu z interpretowanych przeze mnie autorów ten ostatni przymiotnik nie przypadłby do gustu – mają oni wszak własne, pierwsze, poetyckie formuły, które także mnie z wielu względów wydają się i trafniejsze, i pojemniejsze. Postsekularyzm znalazł się już jednak w grze i jeżeli, choćby do pewnego stopnia, pomaga nam rozu­mieć wiersze, które tak sumiennie pomagają nam rozumieć nasz świat, nie ma powodu unikać tego terminu. Słowa poezji zawsze domagają się odpowiedzi. Że Słowo niedomaga i właśnie dlatego nie możemy zaprzestać pisania – dopowiada postsekularyzm. I on jest.

Duch w literze. Postsekularyzm a literatura

Myśl postsekularną rozumieć można jako zwracającą się ku problematyce etycznej i wspólnotowej, czerpiącą z dekonstrukcji, a wyrosłą na glebie późnej nowoczesności próbę reinterpretacji zagadnień teologicznych, wiodących we współczesnych, zeświecczonych społeczeństwach nieoczywisty, widmowy żywot1. Badacze łączeni z postsekularyzmem podejmują namysł nad funkcjonowaniem religii i obecnością pojęć proweniencji teologicznej w społeczeństwach, w których „w otoczeniu wciąż podlegającym sekularyzacji nadal istnieją wspólnoty religijne”, a które w głośnym wykładzie Wierzyć i wiedzieć, wygłoszonym miesiąc po ataku na World Trade Center, wyodrębnione zostały przez Jürgena Habermasa jako „społeczeństwa post­sekularne”2. W późniejszym o trzy lata artykule – stanowiącym wprowadzenie do szeroko komentowanej debaty z Josephem Ratzingerem, ówczesnym prefektem Kongregacji Nauki Wiary – dopowiadał niemiecki filozof, że:

wyrażenie postsekularny nie tylko przydaje wspólnotom religijnym publicznego uznania dla funkcjonalnego wkładu w reprodukcję pożądanych motywacji i postaw. W publicznej świadomości społeczeństwa postsekularnego znajduje raczej odzwierciedlenie normatywne rozpoznanie brzemienne w konsekwencje dla politycznej interakcji między niewierzącymi a wierzącymi. W społeczeństwie postsekularnym rozpowszechnia się świadomość faktu, że „modernizacja publicznej świadomości” obejmuje i jakby na zmianę modyfikuje religijne oraz świeckie formy mentalności. Jeśli obie strony określą sekularyzację społeczeństwa jako komplementarny proces uczenia, będą mogły wziąć na poważnie swój wkład w kontrowersyjne tematy obecne w sferze publicznej, i to również z powodów poznawczych3.

Postsekularyzmu Habermasa nie sposób sprowadzić zatem do rangi rozpoznania quasi-socjologicznego; w proponowanym przez niego ujęciu zaobserwowane przemiany stanowić mają „wyzwanie poznawcze”4 dla „myśli postmetafizycznej”, która – jak dopowiada on w innym miejscu – „nie może zrozumieć samej siebie, jeśli nie wpisuje tradycji religijnych we własną genealogię, podobnie jak metafizyki”5. Przekonanie autora Filozoficznego dyskursu nowoczesności, jakoby „nierozumne byłoby odsuwanie na boczny tor tych silnych tradycji jako czegoś w rodzaju archaicznej »pozostałości«, zamiast odkrywać wewnętrzny kontekst, który wiąże się z nowoczesnymi formami myślenia”6, podzielają wszyscy myśliciele związani z interesującym mnie nurtem – niezależnie od tego, że wywodzą się oni z bardzo różnych środowisk i tradycji badawczych, a swoje interdyscyplinarne ekspedycje, zapoczątkowywane na terytoriach własnych dyscyplin macierzystych, prowadzą oni w wielu kierunkach. Dotyczy to reprezentantów bodaj wszystkich postsekularnych stanowisk, a zatem (według podziału Gregora McLennana, zawartego w jego ważnym artykule The Postsecular Turn): epistemicznego dialogizmu spod znaku Habermasa, duchowego progresywizmu Roberto Ungera, licznie reprezentowanego poststrukturalistycznego witalizmu (omówionego na przykładzie książki Why I am Not a Secularist Williama Connolly’ego), nowej polityki feministycznej (Rosi Braidotti z jej diagnozą „zwrotu post­sekularnego” w feminizmie7), a w końcu także i propozycji Charlesa Taylora (immanentny transcen­dentalizm8) oraz Ernesta Gellnera (modernizm ironiczny), które mimo zastrzeżeń postrzega McLennan „raczej jako włączone w spektrum postsekularyzmu niż jako z wrogością stające poza nim”9. Aż tak rozległe zakreślenie owego spektrum umożliwił sobie badacz, przyjmując opisową, szeroką definicję postsekularyzmu – oto, w odróżnieniu od „całkowicie bezkompromisowych stanowisk za lub przeciw sekularyzmowi/świeckości”, pojęcie to wskazywać ma na istnienie stanowisk przynajmniej „minimalnie refleksywnych (reflexive) i zdystansowanych”10. I jeżeli w istocie zadanie rzetelnego przemyślenia schedy po sekularyzmie, jak i towarzyszącą mu próbę reinterpretacji tradycji teologiczno-religijnej uznać można za najbardziej ogólne wyznaczniki postsekularyzmu, to przy założeniu, że każdorazowo towarzyszyć im będą inne elementy charakterystyczne dla tego, ciągle kształtującego się, nurtu współczesnej humanistyki. Należą do nich: obecność minimalnej, jak ujmuje to Hent de Vries, dawki teologii, słyszanej co najwyżej pianissimo, ale jednak wyróżniającej perspektywę postsekularną spośród innych11; permanentna refleksja dotycząca fenomenu wiary (w postsekularnym ujęciu postrzeganej najczęściej w specyficznej, osłabionej postaci „wiary w wiarę”12); silne wyczulenie na problematykę etyczną, znajdujące wyraz w afirmatywnym namyśle nad takimi kategoriami, jak sprawiedliwość, pokój czy miłość (agape); „przyszłościowe” wychylenie, związane z Derridiańską interpretacją tradycji mesjańskiej, przyjmującej w Spectres de Marx fantomową postać tego, co mesjaniczne (zdaniem Eleanor Kaufman to właśnie ta książka „zainaugurowała cały zwrot ku problematyce polityczno-teologicznej, jaki mogliśmy zaobserwować w ostatniej dekadzie”13); w końcu zaś głębokie zanurzenie w kontekstach wspólnotowo-etycznych czy polityczno-społecznych, pociągające za sobą zarówno zainteresowanie teologią polityczną14, jak i traktowanie tradycji religijnej jako potencjalnego sojusznika w aktualnych politycznych sporach. Uwagę zwraca tu zwłaszcza, od początku szeroko komentowany, postsekularyzm czołowych przedstawicieli intelektualnej lewicy, który przyniósł głośne książki Giorgia Agambena, Alaina Badiou, Terry’ego Eagletona czy Slavoja Žižka15. Założenie owego „zwrotu postsekularnego na lewicy” (który okazał się raczej jedną z jej tendencji rozwojowych), z właściwą sobie subtelnością najdosadniej wyartykułował ten ostatni, argumentując, że skoro „można wyprowadzić bezpośredni rodowód marksizmu z chrześcijaństwa”, to „chrześcijaństwo i marksizm powinny walczyć po tej samej stronie barykady przeciwko wybuchowi nowych spirytualizmów – autentyczne chrześcijańskie dziedzictwo jest bowiem zbyt cenne, by pozostawiać je fundamentalistycznym dziwakom”16.

Niezależnie od militarnej metaforyki słoweńskiego filozofa, słyszalny w jego wypowiedzi wyraźny dystans wobec tak zwanej „nowej ducho­wości”17 pozostaje jedną z ważniejszych składowych myśli postsekularnej. W monografii Partial Faiths. Postsecular Fiction in the Age of Pynchon and Morrison – najważniejszej pracy poświęconej związkom postsekularyzmu i literaturoznawstwa – wielokrotnie podkreślał to John A. McClure, zdaniem którego refleksja postsekularna powinna charakteryzować się „duchową trzeźwością”, niepozwalającą „poddać się ponownie zaczarowaniu – odnaleźć w powrocie cudowności proste i w pełni zadowalające wyzwolenie od resentymentu i odpowiedzialności, stanowiących konieczność w zsekularyzowanym świecie”18. „Trzeźwość” ta odróżnia postsekularyzm od „zaczarowującej” odpowiedzi New Age i „nowej duchowości”, dostarczających – jak powtórzy McClure za Jane Bennett – „poczucia afirmatywnego kontaktu z egzystencją, bycia pod wpływem nagłego wrażenia, że naturalne i kulturowe światy udzielają darów”19. Podczas gdy nieuchronnym następstwem „ponownego zaczarowania” (re-enchantment) jest zdaniem amerykańskiego literaturoznawcy „pozorne poczucie oczywistości poznawczej”, skutkujące „zanikiem wszelkich epistemologicznych niejasności i komplikacji”20, to stawką postsekularyzmu pozostaje wypracowywanie „takich form życia duchowego i języka, które nie pozbawiają człowieka możliwości intelektualnych poszukiwań i nie rodzą prze­mocy”21. Znajduje to odzwierciedlenie w konstrukcji wyodrębnionych przez McClure’a powieści postsekularnych, charakteryzujących się „fragmentarycznością wizji, podważalnością własnych tekstowych konstrukcji, nieuchronnie ograniczoną naturą przedstawionych duchowych darów i przekonaniem o konieczności podjęcia trudu rozróżniania”22. Jak napisze badacz we wstępie swojej książki, analizowane przez niego powieści takich autorów, jak Thomas Pynchon, Don DeLillo, Toni Morrison czy Michael Ondaatje, uznać można za postsekularne, ponieważ w opowiadanych przez nie historiach

bohaterowie myślący na sposób świecki powracają do tego, co religijne; ponieważ wyznacznikiem ontologicznym (ontological signature) owych powieści jest zakłócenie świeckich konstrukcji rzeczywistości, mające charakter religijny; w końcu zaś ponieważ ich wyznacznikiem ideologicznym (ideological signature) jest przeformułowanie dramatycznie „osłabionej” religijności za pomocą świeckich, postępowych wartości i koncepcji23.

Rozpoznania McClure’a stanęły u podstaw wielu literaturoznawczych opracowań, których autorzy tropią ślady postsekularnych „połowicznych nawróceń”24 w twórczości tak różnych autorów, jak John Maxwell Coetzee, Edgar Laurence Doctorow, Orhan Pamuk, Salman Rushdie czy Zadie Smith, ale także – zgodnie z propozycją Lee Morrisseya, zachęcającego do „ponownego odczytania” tradycji z perspektywy postsekularnej25 – James Joyce, Gustave Flaubert, Charlotte Brontë czy nawet John Milton26. Co ciekawe, z perspektywy wyznaczanej przez anglosaski postsekularyzm znacznie rzadziej interpretowane są teksty poetyckie. Michael Symmons Roberts zachęcał co prawda, by dostrzec w postsekularyzmie „sposobność do wynalezienia nowych określeń i metafor”, pozwalających poetom „badać wiarę i doświadczenie religijne w zeświecczonym języku”27 (szczególnie interesujące wydały mu się tu pola nauki, genetyki i bioetyki) – jednak w badaniach literackich perspektywa ta nie znalazła póki co znaczącej reprezentacji.

Przeistoczenia. Postsekularyzm a sprawa polska

Od pewnego czasu obserwować można, że także dla badaczy polskojęzycznych myśl postsekularna staje się inspiracją i tematem opracowań filozoficznych28, teologicznych29, socjologicznych30, analiz z dziedziny historii idei31 i współczesnych nauk politycznych32, a w końcu, interesujących nas najbardziej, literaturoznawczych33. Każe to postawić pytanie o zasadność używania tego terminu w odniesieniu do polskiego społeczeństwa i jego kontekstów kulturowych. Można przyjąć, że kwestia ta w dużej mierze rozbija się o znaczenie tworzącego termin prefiksu. Z pewnością wyda się ona zdecydowanie prostsza, gdy tylko za Jeanem-Françoise Lyotardem (i wieloma innymi badaczami reprezentującymi te nurty humanistyki współczesnej, których nazwy rozpoczynają się od post-) uznamy, że przedrostek ten akcentuje nie tyle następstwo czasowe, co „proces o charakterze »ana-«, proces analizy, anamnezy, analogii i anamorfozy”34. Podobnie zatem jak postmodernizm pomyślany został jako zadanie zdiagnozowania, dekonstrukcji i dyskontynuacji nowoczesności, tak stawką postseku­laryzmu byłaby próba ponownego, krytycznego przemyślenia fundującej go „wielkiej narracji” – czyli tezy sekularyzacyjnej i ideologicznych następstw wynikających z jej przyjęcia35. Z takim rozumieniem prefiksu zgadza się większość teoretyków postsekularyzmu, co nie zmienia faktu, że objaśniają oni jego charakter za pomocą różniących się od siebie formuł; na przykład McLennan, zaznaczywszy, że za sprawą myśli postsekularnej „sekularyzm – sam stanowiący pojęcie bardzo niedokładne – nie zostaje jako taki obalony, lecz raczej staje się przedmiotem analizy (scrutiny) i możliwej rekonfiguracji”, proponuje rozumieć prefiks post- w znaczeniu infra-, „w odróżnieniu od prostych anty- lub po-”36. Zważywszy na stan wiedzy humanistycznej w momencie, w którym zaczęto używać interesującego nas terminu, przedstawione tu jego rozumienie wydaje się nie tyle nawet całkowicie czytelne, co wręcz narzucające się i uprzywilejowane.

Niezależnie od ambiwalencji i aporii, jakie niesie z sobą teza sekularyzacyjna, zawsze wskazywać można na rzeczywiste procesy i tendencje społeczne, których obserwacje dały jej początek; te zaś zachodzą przecież nie tylko w społeczeństwach zachodnioeuropejskich, ale także i w społeczeństwie polskim – jak i w każdym, które porzuciło lub porzucić próbuje religijnie motywowane modele funkcjonowania wspólnoty. Przemiany te, silnie zróżnicowane kulturowo, poddawane są dziś analizie i refleksji z wyraźnym wyczuleniem na ograniczenia, jakie niosą ze sobą uniwersalizujące artykulacje opowieści nowoczesnego sekularyzmu. Nie bez powodu refleksja o charakterze postsekularnym (czy raczej, jak proponują, Douglas i Rhonda Jacobsen, „postsekularystycznym”37) odgrywa istotną rolę w analizach społeczeństw nieeuropejskich, zmagających się z problematycznością narzucanych im „świeckich, liberalnych zasad wolności religii i słowa”, które nie są przecież – jak w artykule dotyczącym głośnej sprawy karykatur Mahometa argumentuje Saba Mahmood – „neutralnymi mechanizmami negocjowania różnicy religijnej i pozostają całkiem stronnicze względem pewnych normatywnych koncepcji religii, podmiotu, języka i krzywdy”38. W tej perspektywie sama opozycja „świeckości” i „religijności”, wraz z zestawem własności przypisywanym każdemu z jej członów, jawi się jako nad wyraz problematyczna i wymagająca rewizji – podobnie zresztą jak dominująca autoprezentacja sekularyzmu (jako prostego rozdziału kościoła i państwa), który w istocie, nie tylko zdaniem Mahmood, „spowodował regulację i re-formację religijnych przekonań, doktryn i praktyk, tworząc szczególną, normatywną koncepcję religii (która ma głównie cechy protestanckie)”39. Aby w nieredukcjonistyczny sposób uchwycić te i inne aporie „świeckości”, myśl postsekularna obficie czerpie ze zdobyczy postkolonializmu, silnie inspirując przy tym przedstawicieli tego nurtu refleksji humanistycznej – i sama wnosząc cenne analizy, zmuszające do ponownego, a często i łącznego, przemyślenia obu wielkich opowieści nowożytnej Europy: sekularnej i kolonialnej40.

W zdecydowanie najczęściej cytowanym ujęciu Habermasa obecna jest jednak perspektywa linearna, skądinąd gruntownie krytykowana z uwagi na jej europocentryzm41. Autor Filozoficznych dyskursów nowoczesności zakłada bowiem – czemu dał wyraz choćby w wykładzie wygłoszonym w marcu 2007 w Nexus Institute Uniwersytetu w Tilburgu – że „społeczeństwo »post-sekularne« musiało w pewnym momencie znajdować się w stanie »świeckim«”, co sprawia, że w jego ujęciu termin ów „aplikowany być może jedynie do zamożnych społeczeństw europejskich oraz takich krajów, jak Kanada, Australia czy Nowa Zelandia, w których łączące ludzi więzi religijne stopniowo lub wręcz zupełnie dramatycznie zerwane zostały w okresie powojennym”42. Niezależnie od krytyki, z jaką spotkało się Habermasowskie „liniowe” pojmowanie postsekularyzmu, jego ujęcie nie może nie stawiać pytania o zasadność używania interesującego nas terminu w kontekście polskim – zwłaszcza że w innym miejscu zaznaczy filozof wprost, że po drugiej wojnie światowej „fala sekularyzacji” ogarnęła „wszystkie europejskie kraje, oprócz Irlandii i Polski”43. Istotnie, z uwagi na znacznie większą niż w tym samym czasie na Zachodzie czy w innych państwach „bloku wschodniego” polityczną rolę Kościoła katolickiego, Polska stała dla socjologów religii nader obiecującym polem badawczym, interesująco eksplorowanym między innymi w pracach Edwarda A. Tiryakiana czy, przede wszystkim, José Casanovy44. Badacze ci nie zapominają wszakże, że Polska Rzeczpospolita Ludowa, podobnie jak inne kraje bloku wschodniego, formalnie stanowiła państwo świeckie, w którym istniejące „więzi religijne” miały być (i były) zrywane wręcz programowo. Co prawda, owa odgórnie narzucona sekularyzacja okazała się stosunkowo mało skuteczna, a nawet w dużym stopniu wzmacniała i legitymizowała polityczną pozycję Kościoła katolickiego, ale zasadniczy formalny warunek zaistnienia społeczeństwa postsekularnego wyodrębniony przez Habermasa – świecki stan państwa – byłby tu mimo wszystko spełniony. Nie chcąc ignorować, ale i przeceniać, istotnych różnic pomiędzy modelem „zachodnim” a „polskim”, powiedzieć by można, że o ile w wypadku tego pierwszego w dobie postsekularnej religia faktycznie powraca do debaty publicznej, to w tym drugim toczony przez lata spór pomiędzy silnie zantagonizowanymi, religijnymi („rdzennymi”, „narodowymi”, „patriotycznymi”) a świeckimi („zachodnimi”, „europejskimi”, „kosmopolitycznymi”, a wręcz „antypolskimi”) wizjami świata stopniowo przeistacza się w dyskusję znacznie bardziej zniuansowaną i złożoną. Zachodniej dynamice powrotu religii, usuniętej niegdyś z przestrzeni publicznej i istniejącej w specyficznej, „niewidzialnej”45 postaci, przeciwstawiona zostaje tu logika przeistoczenia, wzywająca do sproblematyzowania tego, co nie tylko uparcie nie zanika, ale w odmienionej postaci wciąż wywiera istotny wpływ na życie polityczno-społeczne. Zaryzykowałbym tezę, że dzięki temu analiza wątków postsekularnych w polskojęzycznej refleksji humanistycznej ma szansę stać się pod wieloma względami ciekawsza niż na Zachodzie46. Jeśli powiedzieć można, że w krajach Zachodu to, co uprzednio z życia publicznego wyegzor­cyzmowane, powraca do niego w postaci monstrualnej47, w związku z czym zadania refleksji postsekularnej postrzegać można w kategoriach terapeutycznych – to w wypadku Polski Freudowski model wyparcia i powrotu na niewiele się zdaje. Religia wyraźniej niż gdzie indziej wydaje się tu uwikłana w autoimmunologiczne dylematy48, większość uczestników sporu sprawia wrażenie zagubionych, nieświadomych założeń i konsekwencji reprezentowanych przez siebie stanowisk i przekonań, zaś niepewność tę tylko podkreśla dojmujący brak rzetelnych badań jakościowych poświęconych religijności polskiego społeczeństwa. Oświeceniowe egzorcyzmy przerwane zostały zanim na dobre się zaczęły, zaś nie zawsze udatnie podejmowane próby ich kontynuacji uświadamiają przede wszystkim ich dojmującą niewczesność. Zjawę politycznej teologii, w okresie trwania PRL-u skutecznie wywoływaną przez antykomunistyczną opozycję, wywołuje się wszak i dziś – tyle że znacznie bardziej cynicznie. W efekcie, współcześnie funkcjonowanie religii w polskim życiu publicznym przypiera postać nie tyle monstrualną, co fantomową, zarażając widmowością całe spektrum debaty. Chociaż na politycznej mapie Europy sytuacja polska faktycznie może przedstawiać się jako nietypowa, trudno utrzymywać, że miałoby to być zasługą rzekomego utrzymania porządku przednowoczesnego, opartego na czytelnym oddzieleniu tego, co świeckie, od tego, co religijne. Skoro zaś na naszych oczach to, co stare – skądinąd z uporem godnym lepszej sprawy reanimowane i utrzymywane przy życiu (np. w kolejnych odsłonach sporu pomiędzy rozumem a wiarą, nauką a religią itd.) – mimo wszystko zaczyna rozpływać się w powietrzu, refleksja postsekularna może dawać nadzieję, że z płodnego chaosu nowych stanowisk któregoś dnia wyłoni się takie, które będzie w stanie zjednać i przekonać do siebie zwolenników poróżnienia.

„Język wszystko powie”. Od teologii do teolingwizmu

Czy w poezji polskiej jest miejsce na postsekularne eksploracje? Może wydawać się, że niekoniecznie: pole literackich reprezentacji duchowych poszukiwań w stosunkowo zgodny sposób dzielą tradycyjnie rozumiana i legitymująca się długą tradycją poezja religijna oraz nowoczesny wariant literackich poszukiwań sacrum, jakim pozostaje szeroko rozumiana poetyka epifanii. Z jednej strony zatem – Kamieńska, Wojtyła, Twardowski czy Wencel; z drugiej – Miłosz, Zagajewski, Krynicki czy Hartwig. Jeżeli istnieje jakaś „trzecia droga”, na której poszukiwania prowadzi się w inny sposób, wychodząc od żywej mowy i pozostając wiernym przekonaniu, że w poezji „trzeba badać język. Język wszystko powie”49, to wyznaczają ją praktyki twórcze takich autorów, jak Witold Wirpsza, Tymoteusz Karpowicz, Krystyna Miłobędzka czy Stanisław Barańczak – czyli pisarzy łączonych z poezją lingwistyczną. Chociaż ta ostatnia traktowana bywa w kategoriach zamkniętej formacji historycznoliterackiej (jak w pracach nawiązujących do klasycznych rozpoznań Janusza Sławińskiego i Edwarda Balcerzana, a także zgodnie z tytułową sugestią ważnego artykułu Dariusza Pawelca Oblicza końca poezji lingwistycznej 50), to jednak od pewnego czasu poddawana jest ona poststrukturalistycznemu „liftingowi”, dzięki któremu przekształciła się w odmłodzony i na powrót atrakcyjny lingwizm. Jak słusznie zauważa Agnieszka Kluba, ten ostatni stanowi w istocie „skomplikowany splot rozmaitych tradycji i myląco upodobniających się do siebie dyskursów, terminologii i punktów widzenia”51, posiadający zróżnicowanych prekursorów (vide: problem „słowiarstwa”, którego pierwszą generację można, za Klubą, postrzegać jako formę „prelingwizmu”, drugą zaś – jako lingwizm właściwy52) oraz zróżnicowane kontynuacje (lingwizm nowofalowy, warszawski neolingwizm itd.53). I chociaż wysunięty przez badaczkę postulat „rozwikłania narosłych wokół tych pojęć i narracji nieporozumień”54 jest niewątpliwie słuszny, nie jego realizacji poświęcona jest niniejsza książka. Zamiast tego, zachowując szerokie rozumienie lingwizmu (przy dostrzeżeniu poznawczych i operacyjnych korzyści, jakie to daje55), chciałbym spojrzeć na niego z perspektywy wyznaczanej przez najważniejszych myślicieli postsekularnych, zwłaszcza zaś ich rozważań na temat języka i literatury. Spojrzenie takie pozwala zwrócić uwagę na frapującą obecność momentu religijno-teologicznego u większości lingwistów, opisać go, sproblematyzować i ocenić jego znaczenie, a następnie poddać analizie i interpretacji jego najciekawsze realizacje. Oczywistym jest, że pojawienie się owego „momentu” wiązało się z politycznym gestem etycznego sprzeciwu wobec totalitaryzmu, nader często skutkującym zresztą decyzją o podjęciu emigracji: tej fizycznej (Berlin Zachodni Wirpszy, Chicago Karpowicza, Harvard Barańczaka) lub tej wewnętrznej („domowość” Miłobędzkiej). Jeśli przyjąć perspektywę zakreśloną przez Andrzeja Skrendę w artykule Poezja lingwistyczna jako projekt epistemologiczny, zwrot ów uznać będzie można również za wyraz strukturalnej konieczności: przypomina wszak badacz, że „poeci nowofalowi” – a rozpoznanie to uzupełnić można o wymienionych wyżej autorów – „najpierw szukali punktu zewnętrznego w rzeczywistości społeczno-politycznej, a potem metafizyczno-egzystencjalnej. Ale bez wizji zewnętrza nie mogli się obyć”56. Funkcjonując zatem w specyficznym polityczno-społecznym klimacie PRL-u, w którym religia pełniła nader istotną polityczną rolę, wymienieni wyżej, niejako z założenia „nieufni” poeci nie mogli nie nadstawić uszu ku językowi teologiczno-religijnemu. Zaowocowało to pojawieniem się unikalnej poetyckiej formuły poszukiwań duchowych, która z dzisiejszego punktu widzenia jawi się jako postsekularna avant la lettre, a której niezbywalną, formotwórczą energią okazała się stała dyspozycja lingwistyczna. W Liturgii, która podobnie jak Wykorzenienie i Traktat skłamany stanowić może modelowy przykład interesującej mnie twórczości, pisze Witold Wirpsza: „Słowo nie wchodzi w grę; nie przystoi grzesznemu. Język zaś/ Zbyt jest precyzyjny. Mowa jest niedokładna, więc o niej/ Powiem” [L, 93]. Najkrócej mówiąc, poezję, której poświęcona jest niniejsza książka, zdefiniować można właśnie jako eksplorującą wątki teologiczno-religijne na poziomie mowy, w perspektywie wyznaczanej przez przyrodzoną jej „niedokładność”, nie zaś przez stabilizujący porządek Logosu. W efekcie takiej dyspozycji twórczość tę – nie tylko Wirpszy, ale i Karpowicza, Barańczaka oraz Miłobędzkiej, a zatem tych lingwistów, którzy, jak określała to Agnieszka Kluba, podejmują próby „eksplorowania systemowości języka”57 – defi­niuje stałe, ożywcze napięcie pomiędzy przynajmniej pięcioma elementami. Są nimi:

Rozpoznawalna i kojarzona z lingwizmem poetycka praxis, generująca – jak za Josephem Hillisem Millerem powtarza Tomasz Cieślak-Sokołowski – momenty lingwistyczne. Zgodnie z ujęciem amerykańskiego badacza są nimi „momenty zawieszenia, (…) w których wiersze poddają refleksji lub omawiają własne medium”, zrywając w ten sposób „iluzję, że język jest przezroczystym medium znaczenia”58. Rzecz jasna, decydująca o pojawieniu się tak rozumianych efektów lekturowych nie jest określona konfiguracja takich czy innych „lingwistycznych” środków poetyckich; wyliczywszy te ostatnie, udowodnia wszak Pawelec, że mniej więcej w połowie lat osiemdziesiątych osiągnęły one „etap sforma­lizowania” i postrzegane być zaczęły jako składniki „uniwersalnego języka” poezji59. Idzie raczej, jak ujmuje to Skrendo, o możliwą do uzyskania na przeróżne sposoby „podwyższoną świadomość językową” tekstu, skłaniającą, a wręcz zmuszającą czytelnika do „lingwistycznej” lektury, „wydobywającej na jaw to, co wiersze implikują na temat języka”60.Obecność na planie treści mniej lub bardziej przetworzonych zagadnień teologicznych oraz odwołań do duchowości i tematyki religijnej, w tym biblijnej. Nasilenie – lub wręcz pojawienie się – odniesień tego typu u wymienionych poetów wydaje się tyleż charakterystyczne, co niedostatecznie rozpoznane. Nie sposób bowiem utożsamiać go z przemianami twórczości Adama Zagajewskiego, Ryszarda Krynickiego czy Juliana Kornhausera, u których dochodzi do mniej lub bardziej wyraźnego zerwania i zwrotu ku problematyce metafizycznej, przy dostrzegalnym „udyskretnieniu” i „rozpro­szeniu”61 poetyki lingwistycznej. U Wirpszy czy Karpowicza zjawiska takie nie występują, a problematykę teologiczną i „okołoteologiczną” podejmują oni, pozostając nade wszystko lingwistami62. Podobnie będzie u Barańczaka i Miłobędzkiej, w twórczości których jednak nieco wyraźniej do głosu dochodzą nowe duchowe i lite­rackie wpływy (angielskiej poezji metafizycznej na Barańczaka63 czy, w znacznie mniejszym stopniu, myśli Dalekiego Wschodu na Miłobędzką64).Wykorzystywanie efektów profanacji i blasfemii, osiąganych głównie dzięki pastiszowaniu, parodiowaniu, infantylizacji czy ironicznemu zawieszaniu przejętych „prawd wiary”, a także konwencji liryki religijnej. Co istotne, z uwagi na uprzywilejowany status momentów lingwistycznych w omawianej poezji techniki te bardzo rzadko znajdować będą tradycyjne, przewidywalne realizacje; znacznie częściej ich celem stawać się będzie, postsekularna z ducha, twórcza komplikacja utrwalonych opozycji i rozróżnień. Lwia część omawianych w książce niniejszej utworów daje się interpretować zgodnie z Agambenowską wykładnią profanacji, która – przeciwstawiona sekularyzacji, a mająca wiele wspólnego z zabawą – umożliwia „przejście od religio postrzeganej jako fałszywa i opresyjna do niedbałości pojmowanej jako vera religio”, umożliwiającej „nowe zastosowania” oraz mającej moc „dezaktywować mechanizmy władzy i przywracać wspólnemu użytkowaniu zawłaszczone dotychczas przestrzenie”65. Wiele z interesujących mnie tekstów balansuje też na granicy bluźnierstwa, pojmowanego już nie jednak (jak w omawianych przez Sewerynę Wysłouch przykładach „literatury antyreligijnej”66) w kategoriach buntu, negacji czy odrzucenia, lecz eksplorowanego w znacznie bardziej złożonej perspektywie, w którą dobrze wprowadza zaproponowane przez Pierre’a Klossowskiego przewrotne rozumienie ateisty – jako tego, kto „znieważając Boga, powołuje go do istnienia, a zarazem wierzy weń, co świadczy, że potajemnie darzy go miłością!”67.Językowo-tematyczne zakorzenienie wypowiedzi poetyckiej w kontekstach właściwych dla społeczeństw współczesnych, wobec których stale pozostaje ona „nieufna” i „podejrzliwa”. Niewątpliwie, to charakterystyczne dla Nowej Fali wyczulenie na problematykę polityczno-społeczną – na zasadzie swoistego „sprzężenia zwrotnego” oddziaływające także na Wirpszę czy Karpowicza – nie tylko wpłynęło na zainteresowanie lingwistów fenomenem religii w PRL-u, ale i zdecydowało o zakorzenionym w społecznym konkrecie życia charakterze ich poezji68. Jak się wydaje, po okresie krytycznego zainteresowania językiem polityki i dyskursami sprawowania władzy, z tym samym wyczuleniem na uwidocznione dzięki krytyce manipulacji językowej „niewyczerpane pokłady sensów, półsensów i międzysensów”69, prześwietlić próbowano język religii. Nie mogło nie znaleźć to wyrazu w zdystansowanym podejściu do dyskursu polskiego Kościoła katolickiego, zmuszonego do zaangażowania nie tylko w walkę o dusze swoich wyznawców, ale również w realną walkę polityczną. Powstała w efekcie tej dwoistości specyficzna mieszanka kerygmatu i komunału, dogmatu i anarchii, archaizmu i nowomowy musiała wydawać się lingwistom interesująca i poetycko produktywna. Jako podobnie intrygujący, choć już na innym poziomie, mógł jawić się im sam przebieg procesów sekularyzacyjnych; dla Wirpszy, Karpowicza i Barańczaka tak samo ważne stały się przeprowadzane pod tym kątem analizy społeczeństwa PRL-u, jak i społeczeństw zachodnich, do których przyszło im wyjechać. Dopowiedzieć należy, że i w krajowym, i w emigracyjnym wydaniu w interesujących mnie projektach poetyckich uwagę zwracać musi ich wymiar performatywny: stwarzając i praktykując możliwość innego mówienia o Bogu, a tym samym otwierając literackie pola dyskursywne, na których staje się ono możliwe – w istocie powołują ją one do życia.Konstytutywna dla lingwizmu metarefleksja, odnosząca się do języka jako takiego i pozwalająca postrzegać twórczość poetycką jako rodzaj artystycznego ekwiwalentu dwudziestowiecznej filozofii języka. Z pewnej perspektywy poświęcony językowi namysł polskich poetów lingwistycznych jawi się jako z ducha poststrukturalistyczny, a w ich pisarstwie nie tylko demonstrowany jest on na sposób poetycki, ale i rozważany bywa explicite. Dzieje się nie tylko w tekstach dyskursywnych ich autorstwa (w Grze znaczeń i innych esejach Wirpszy, we fragmentach Poezji niemożliwej i w innych tekstach Karpowicza, w esejach Miłobędzkiej o kosmogonii i teatrze dla dzieci, w końcu zaś – w licznych histo­ryczno- i krytyczno­literackich tekstach Barańczaka), ale również w ich twórczości poetyckiej, szczególnie z uwagi na tę jej cechę, którą określaliśmy już jako „eksplorowanie systemowości” języka. W takiej, wyznaczanej przez filozofię języka perspektywie problem kontaktu z „Bogiem”, pojmowanym jako symbol tego, co nie-ludzkie i niepoznawalne, jawi się jako graniczny, a zatem pod wieloma względami kluczowy. Nie przypadkiem w projekcie poezji lingwistycznej diagnozował Skrendo „ciągłą tęsknotę za czymś pozajęzykowym, czego nie możemy uchwycić i czego nie uchwycimy” i dopowiadał: „Ta tęsknota za nie-językiem, za brakiem mediacji, za jednością wciąż nawiedza język i go konstytuuje, albowiem jest nie tylko naszą tęsknotą, lecz także tęsknotą naszego języka”70. Istotne wydaje się to, że „nawiedzanie” owo nie skłania lingwistów do spodziewanej ucieczki pod obronę jakiegoś uprzywilejowanego znaczącego, ale każe im trwać w specyficznie osłabionej, pozornie przegranej pozycji („wygląda to tak, jakby język kopał sam siebie i tylko podnajmował wykonawcę – nas”71), która w istocie okazuje się sprzyjać poszukiwaniom nowych zabiegów i poetyk. Cenne wydaje się tu spostrzeżenie Jacka Gutorowa, zdaniem którego udziałem Barańczaka i innych poetów Nowej Fali (znów dodać możemy do nich Wirpszę i Karpowicza) stało się odkrycie, że „retoryczność obecna w każdym dyskursie nie jest wcale jego przekleństwem, lecz ratunkiem – gdyby słowa były zawsze absolutnie jednoznaczne, wówczas dyskurs ideologiczny (…) byłby ideologiczny do końca, we wszystkich odcieniach semantycznych, w każdym możliwym znaczeniu, w dowolnej kombinacji frazeologicznej czy wyrażeniu idiomatycznym”72. Oto – jak dopowiedzieć można – błogosławiona wina poezji, która dzięki nadmiernej, jak się nieraz wydaje, komplikacji formalnej, uniezwykleniu i utrudnieniu przekazu pozwala wytyczyć inne drogi w gąszczu odziedziczonych tradycji i przekształcanych prawd i zawierzeń.

Za sprawą nieusuwalnego twórczego napięcia pomiędzy wymienionymi pięcioma elementami prowadzone przez lingwistów poszukiwania duchowe mogą jawić się jako najmniej redukcjonistyczne i najciekawsze w poezji polskiej powojennej. Tematyka religijno-teologiczna zawsze artykułowana jest w nich w sposób uwzględniający zarówno zdobycze dwudziestowiecznej filozofii języka, jak i społeczne warunki kształtowania się dyskursu. Stale obecna językowa podejrzliwość i związana z nią poetyka oraz towarzysząca im, stroniąca od konfesyjności, refleksja krytyczna nie pozwalają zaliczać interesujących mnie tekstów ani do tradycyjnej poezji religijnej, dewocyjnej, medytacyjnej, mistycznej, metafizycznej czy epifanijnej, ani do grona tekstów wobec religii polemicznych, wojujących z nią i jej niechętnych, ani też w końcu – do tekstów wobec religii po prostu obojętnych73. Nie są to też, jak można sądzić, teksty interesujące dla adeptów – by odwołać się tu do rozróżnień Jerzego Szymika74 – teologii literatury (ze Stefanem Sawickim na czele), teologii literackiej (czyli „teologii w literaturze”), a przede wszystkim „teologii słowa literackiego”: „najbardziej odległej od pulsującego życiem (…) tekstu”, a jednak mającej, zdaniem kapłana, „metodologiczne i merytoryczne pierwszeństwo przed jakimikolwiek badaniami na poziomie horyzontalnym”75. Na niewiele zdałoby się też uprawiane przede wszystkim przez Zofię Zarębiankę (a przez Szymika uznawane zaledwie za oczyszczanie „przedpola badań teologii »literackiej«”76) tropienie w wierszach tych „śladów sacrum” i  poszukiwanie w nich „wymiaru sanctum”77, a w końcu poddawanie ich odczytaniom kerygmatycznym w rozumieniu Mariana Maciejewskiego78. Pod wymienionymi kątami twórczości interesujących mnie w książce niniej­szej poetów albo nie bada się zresztą w ogóle, albo robi się to w sposób upraszczający i niemogący oddać im sprawiedliwości. By ograniczyć się w tym miejscu tylko do badań Zarębianki, wymowny jest nie tylko kierunek jej interpretacji duchowych poszukiwań poetów kojarzonych z „BruLionem” (których teksty są dla niej nade wszystko „dokumentem istotnych i z aksjologicznego punktu widzenia niepokojących trendów kulturowych” oraz świadectwem „wykrzywionego obrazu rzeczywistości sakralnych i zafałszowanej świadomości religijnej”79), ale i zastanawiająca analiza porównawcza Widokówki z tego świata Barańczaka i Pragnienia Zagajewskiego. Pisze w niej badaczka:

Mówiąc obrazowo, różnicę między obydwoma tomami widziałabym w odmiennym ukierunkowaniu wektorów metafizyczności. Wektor w tomie Zagajewskiego zdaje się przyjmować ustawienie wertykalne – od tego świata ku nieznanemu, lecz pożądanemu. (…) U Barańczaka wektor pozostaje w pozycji horyzontalnej, mimo pojawienia się w polu świadomości bohatera ważnych pytań natury metafizyczno-egzystencjalnej80.

W obu przypadkach z powodzeniem argumentować można za odmiennymi sądami, jak i dokonywać odmiennych wartościowań. Niezależnie od tego, że w świetle artykułowanych tu i ówdzie założeń światopoglądowych badaczki jej niechęć wobec Świetlickiego oraz autorów nawiązujących do poezji lingwistycznej (Barańczak, Podsiadło) jest zrozumiała, nie powinno wykluczać to poszukiwań innych możliwości interpretacyjnych, które pozwoliłyby potraktować odrzucone przez nią wiersze jako „kamienie węgielne” innych, bardziej złożonych poetyk.

Najwłaściwszym wydaje mi się zatem podjęcie prób rozpatrzenia interesujących mnie tekstów poetyckich jako przejawów nurtu osobnego, który pozwalam sobie – prowizorycznie i z właściwym dla reprezentujących go poetów ironicznym dystansem – określić mianem teolingwizmu: z jednej strony w kontrze do uprzywilejowanego, uświęconego Słowa Teologii, z drugiej – w luźnym odniesieniu do określanego tym mianem nurtu językoznawstwa, zajmującego się, jak wyjaśnia David Crystal, badaniem „języka używanego przez biblistów, teologów i innych badaczy teorii religii oraz języka wyznawców religijnych wierzeń”81. Od wyliczonych wyżej, utrwalonych w tradycji klasyfikacji i kategorii badawczych, teolingwizm różniłby się nade wszystko odmiennym rozłożeniem akcentów. Bardziej niż teologią i jej wymiarem eschatologicznym interesuje się on religią i złożonością relacji, jakie zawiązujemy pomiędzy sobą i światem. Bardziej niż spekulatywny wgląd w tajemnice Boskiej transcendencji zajmuje go eksploracja immanetnych językowych ram naszych duchowych poszukiwań. Więcej niż metafizyczny namysł nad Słowem, dający początek metafizycznej koncepcji litera­tury – lingwistyczne zainteresowanie żywą mową, kształtującą się w zróżnicowanych relacjach polityczno-społecznych. Bardziej niż ujednolicająca pojedynczość Objawienia, któremu koniec końców należałoby przytaknąć lub zaprzeczyć82 – wielość zawierzeń, poetyk i dyskursów, otwierających rozległe pola praktyk o sprawczym, performatywnym charakterze. Wierzę, że moje zainteresowanie tak postrzeganym teolingwizmem nie stanowi wyłącznie następstwa importu mniej lub bardziej modnego zachodniego nurtu badawczego, ale wypływa ze specyfiki interesującego mnie fragmentu literatury polskiej, na którą w moim przekonaniu złożyły się przede wszystkim: odgórna sekularyzacja, duża rola politycznie zaangażowanego Kościoła katolickiego, kompro­mitacja języków władzy, postępująca modernizacja życia społecznego oraz, już na płaszczyźnie literackiej, ważna rola poetyki lingwistyczno-nowofalowej z jej „podejrzliwością” i „nieufnością”, a w końcu zainteresowanie interesujących mnie poetów życiem kulturalnym i przemianami społeczeństw zachodnich (emigracja, wyjazdy, korespondencja, tłumaczenia itd.). Jeżeli przyjęcie optyki postsekularnej pozwoli zobaczyć ten niewątpliwie zasługujący na uwagę wycinek polskiego modernizmu poetyckiego w nieco innym świetle niż zwykliśmy postrzegać go do tej pory, cel postawiony przed publikacją niniejszą zostanie spełniony.

„Chmara niedopilnowanych duchów”. Między teologią a poezją

Opisane w książce niniejszej indywidualne zmagania lingwistów z podlegającą zeświecczeniu tradycją teologiczną są w moim przekonaniu częścią znacznie większej opowieści. Jest to opowieść o nowoczesnych, niełatwych i niebezpiecznych związkach teologii i literatury, których szczęśliwe spełnienie uniemożliwia bardzo konkretna teoria języka, niedająca uzgodnić się z ontoteologią i wprowadzająca poróżnienie pomiędzy wielką literą w teologicznym Logosie a małą literą w literackich logoi. Niezależnie bowiem od wyartykułowanego jakiś czas temu przez Zbigniewa Kadłubka przekonania, zgodnie z którym „poeta nolens volens jest teologiem. MUSI nim być. Nawet wtedy gdy tego nie chce”83, w obejmującej nowoczesność perspektywie teologa i poetę różnić musi nie tylko charakter wykonywanej w języku pracy, ale przede wszystkim samo tego języka pojmowanie. Znamienne jest, że formułując swoją tezę, powołuje się Kadłubek na aforyzm Novalisa, zgodnie z którym „poeta i kapłan tworzyli początkowo jedność i dopiero późniejsze czasy ich rozdzieliły. Jednakże prawdziwy poeta zawsze jest kapłanem, tak jak prawdziwy kapłan zawsze pozostaje poetą”84. Tymczasem w dziele romantyków jenajskich – nie tylko przez Michała Pawła Markowskiego uznawanym wszak za początek literatury nowoczesnej85 – wyróżnić można także i inne stanowisko, wynikające z podejmowanej przez nich refleksji metajęzykowej i metaliterackiej. I tak w Monologu pisze Novalis: „mówienie i pisanie to właściwie dziwaczna sprawa; prawdziwa rozmowa to zwykła gra słów. Można tylko podziwiać ten śmieszny błąd, jaki ludzie popełniają, sądząc, że posługują się językiem ze względu na rzeczy”86, podczas gdy „cudowna i płodna tajemnica języka” polega na tym, że „troszczy się on tylko o siebie” i w momencie, w którym chce się „powiedzieć coś określonego, wówczas kapryśny język podsuwa najzabawniejsze i najbardziej przewrotne głupstwa”87. O tej samej przewrotności języka pisze Friedrich Schlegel w eseju o znamiennym tytule O niezrozumiałości, z którego dowiedzieć można się chociażby tego, że „same słowa dadzą się rozumieć lepiej niż ludzie, którzy ich używają”; że „między słowami filozofii” i każdego innego dyskursu „muszą istnieć powiązania jak w tajnym zakonie”, wskutek czego słowa „wszystko mącą jak chmara niedopilnowanych duchów”; a w końcu – że z przyrodzonej językowi ironii „nie sposób (…) wyjść”88. Jeżeli Novalisowski aforyzm o jedności poety i kapłana dobrze reprezentuje obecną u jenajczyków, akcentowaną przez Michała Warchalę w jego postsekularnej reinterpretacji wczesnego romantyzmu89, dążność do syntezy, scalania rozpadającego się na ich oczach ludzkiego doświadczenia, to Monolog i O niezrozumiałości pokazują, że w świecie fragmentów żadna próba właściwej syntezy nie będzie już możliwa, zaś jedyna jej mutacja, która jeszcze może się powieść to (nomen omen) powieść – das Roman, romantyzm, literatura. W zadaniu romantyzacji zaś (czyli, jeśli wolimy, upoetycznienia) ontoteologia pomóc nie może. Do pewnego stopnia sprzyjać może jej co najwyżej, niezwykle zresztą dla estetyki nowoczesnej inspirująca, tradycja teologii apofatycznej: tyle tylko, że tam, gdzie tamta, przekonana, że „wszelkie pojęcia o Bogu to czcza gadanina”90, pada na kolana, by „całkowicie zamilknąć i w pełni zjednoczyć się z niewysłowionym”91 – tam zaczyna się „gadanina” nowoczesnej literatury, raz jeszcze ponawiającej zadanie usensownienia jednostkowego, pokawałkowanego istnienia92. Niekoniecznie musi przyjmować ona formę ponownego zaczarowania świata, jak choćby we francuskim symbolizmie, gdzie na drodze radykalnej estetyzacji zastępować próbowano sacrum teologii nowym, zsekularyzowanym sacrum poetyckim. Nie zawsze też uciekać musi się ona pod obronę wiary w możliwość dotarcia do języka świętego, ufundowanego na przedustawnej tożsamości Logosu i logoi, którego przeczucie, choćby znikome, mimo wszystko daje pewien punkt oparcia – jak choćby w olśniewającej wizji Waltera Benjamina, u którego, zdaniem Adama Lipszyca, pełni ono rolę „retrospektywnej fantazji nadającej sens naszym działaniom mesjańskim, zmierzającym do odzyskania fragmentów czystej mowy z naszego zapośredniczonego przez język doświadczenia”93. Znacznie bardziej „świeckie” ujęcie Schlegla – w którym język co prawda obdarzony jest mocą określaną mianem „boskiej”, ale jest to wyłącznie boska moc ironii, wprawiająca każde uświęcone znaczone w nieskończoną grę znaczących – jawi się w tym kontekście jako bardziej przyziemne i znacznie bardziej pokorne wobec tajemnicy. Ta ostatnia, niepokalana mniemaniem i wzniośle niezrozumiała, porównana jest przez Schlegla do punktu, na którym zawisa „rzecz najcenniejsza, jaką ma człowiek”, ale który to punkt „trwać musi w niejasności, który sam zaś unosi całość i ją podtrzymuje”94.

Jeżeli literatura mimo wszystko zabiera głos, próbując tym samym w jakiś sposób zbliżyć się do owego „punktu”, to ocala ją właśnie negatywna samowiedza o sobie samej, o swoich ambicjach i ograniczeniach. Początek owej wiedzy stanowi rozpoznanie tej cechy języka, którą komentujący słynny list Scholema do Rosenzweiga Jacques Derrida byłby skłonny określić mianem jego zsekularyzowania95, a którą Paul de Man, jeden z najbardziej wnikliwych teoretyków literatury i interpretatorów tradycji romantycznej, nazywał „szaleństwem słów”96. Cechę tę Jonathan Culler definiuje jako samoświadomość nieusuwalnego rozziewu czy wręcz „przepaści między znakiem a znaczeniem, między znaczeniem a intencją, między performatywem a konstatacją czy »poznawczymi« funkcjami językami oraz między retoryką perswazji a retoryką tropu”97. To właśnie taka – jak pisał Agamben – „całkowita świadomość języka”98 sprawia, że pierwszym i najważniejszym pytaniem interesującego mnie (moim zdaniem najciekawszego) nurtu nowoczesnej literatury jest pytanie o język. Zgoda na przyrodzoną jej fikcjonalność, błędność, aberracyjność, tudzież, jak często pisali sami jenajczycy, bajkowość, sprawia, że do jakiejkolwiek tajemnicy literatura ta podchodzić chce zawsze od strony języka. Jeżeli zatem zaświadcza o tym, co jednostkowe, nieuchronnie czyni to ona w sposób nie w pełni zadowalający – przybliżony, błędny, jakby z nieusuwalnym mea culpa na ustach. Zrodzona w błędzie nie tylko nie próbuje się go ona wyrzec, ale – w przeciwieństwie do hołdującej ideałowi spójności i systematyczności ontoteologii – akcentuje go wręcz i twórczo wykorzystuje, czyniąc z niego podstawową modalność swoich quasi-sądów o świecie. To dzięki temu zdarza się jej opowiadać tak przejmująco i celnie, choć przecież nieprecyzyjnie i nieściśle zarazem; przeglądając się w przejmującej nas do żywego literackiej opowieści, ze zdumieniem przypominamy sobie, że to przecież tylko fikcja, błahe bajanie, gra słówek…

Pragnąc poszukiwać związków teologii i tak rozumianej literatury, uznać można by, że sama struktura tej ostatniej – ukonstytuowanej, jak mawiał Derrida, przez nieoczywistą dialektykę idiomu i instytucji – oparta byłaby na teologicznym mechanizmie „szczęśliwej winy”. Z jedną wszakże różnicą: oto „szczęśliwość” ową, inaczej niż w eschatologiczno-soteriologicznej perspektywie teologii, każdorazowo negocjować trzeba tu i teraz, przed majestatem historii, w obliczu własnej egzystencji, w samym sercu wszystkich naszych świeckich spraw. Nieusuwalna świeckość „zadziwiającej instytucji” literatury nieustannie podminowuje jej potencjalną teologiczność, na skutek czego literacka modalność wypowiedzi wydaje się najbardziej zbliżona do jednostkowego doświadczenia duchowego, każdorazowo zawieszonego przecież pomiędzy określonym, wyznaniowym scenariuszem kulturowym a niepowtarzalnością jednostkowego przeżycia. W takiej perspektywie powie­dzieć można zatem, że aby wyartykułować swoją opowieść, postsekularyzm po prostu potrzebuje literatury – znacznie bardziej niż potrzebowała jej ontoteologia. Dobrze pokazuje to niedawna książka Adama Lipszyca poświęcona „teologiom literackim” Paula Celana. Tak jak u autora Tenebrae, tak u teolingwistów99z powodzeniem tropić możemy takie odniesienia do tradycji teologicznej, które okazują się na tyle „zniekształcone”, że nie dają się sprowadzać do rangi „odziedziczonych struktur teologicznych”100, a tym samym nie uzyskują statusu przedmiotu badań w tradycyjnym sensie teologicznych (Szymik) i teologią inspirowanych (Zarębianka). Jak pisze Lipszyc, w interpretacji tekstów tego typu „istotne jest raczej, by dostrzec, jak promień teologii załamuje się w gęstym żywiole literackim, jak rozprasza się na ich powierzchniach”, tworząc w ten sposób jednostkowe, „złożone i paradoksalne, a jednak spójne teologie literackie”101. Podejście takie wynika z przekonania, że „poezja – a szerzej literatura – jest dziś po prostu najwłaściwszym żywiołem trwania tradycji teologicznej”102. Intuicja ta stanęła u podstaw wielu wcześniejszych postsekularnych rozpoznań, których autorzy nader chętnie zwracają się ku literaturze. Według Derridy w „społeczeństwie bez Boga” stanowi literatura „religijną pozostałość, łącznik i przekaźnik tego, co święte (sacro-saint)”103. Zdaniem Jeana-Luca Nancy’ego jest ona „szczeliną, pozwalającą tworzyć znaczenie” i – tylko dlatego, że „należy ono do fikcji” – mogącą przenosić je „w inny porządek, tam, gdzie znaki odsyłają do nieskończoności”104. W końcu w tym duchu sądy teologii i quasi-sądy literatury zbliża do siebie także John D. Caputo, zauważający, że:

Literatura i teologia są miejscami, w których marzymy o tym, co przychodzi; w których modlimy się i błagamy o coś, czego jeszcze oczy nie widziały ani uszy nie słyszały, w których ośmielamy się wkroczyć na teren tego, co nie istnieje, i zastanawiać się, dlaczego nie105.

Zdaniem twórcy słabej teologii106 specyficzne „nieistnienie” światów powoły­wanych do życia przez literaturę, wymagające od nas „świadomego zawieszenia niedowierzania”, stanowi model pożądanej refleksji teologicznej: oto kłamstwo pozornie oderwanej od konkretu życia literatury okazuje się mieć moc wyprowadzać teologię na „miejsce, w którym energie wydarzenia mogą być podtrzymywane i oswobadzane, jego napięcia kultywowane i afirmowane, budowane i rozładowywane – z dala od ograniczeń tego, co istnieje”107. Już powyższa próbka refleksji Caputa, zainspirowanej Derridiańską filozofią wydarzenia i Deleuzjańską Logiką sensu, pokazuje, jak daleko oddala się ona od kontynentu ontoteologii. Także zdaniem Lipszyca,

przekształcenia i zniekształcenia idei teologicznych, jakie oferuje literatura, są zazwyczaj o wiele bardziej radykalne, niż to mogłoby się przyśnić nawet najbardziej heretyckim teologom, ale właśnie z tego względu szczególnie trafnie pozwalają uchwycić spękane i dziwaczne struktury naszego współczesnego doświadczenia108.

Z pewnością to właśnie złożoność i hermetyczność owych „kalekich” struktur – owszem, zakorzenionych w apofatyzmie, lecz stale poszukujących „znacznie mniej substancjalnych” rozwiązań „niż potężna Nicość teologii negatywnej”109 – wpłynęły na niechęć krytyki do podejmowania „teologizujących” odczytań interesującej mnie poezji. Skoro odniesienia religijne nie zostały opracowane w nich w sposób czytelny i spójny, mogą wydawać się one nieistotne i mniej lub bardziej ornamentacyjne, jawiąc się nade wszystko jako – w gruncie rzeczy wybrany arbitralnie – materiał do kolejnych poetyckich dekonstrukcji. Omawiając wiersz Widzę go jak wciąż sieje pochodzący z Odwróconego światła Tymoteusza Karpowicza, pisał Jacek Gutorow:

Wiersz religijny? Niezupełnie. Karpowiczowskie przemienienie jest niedokończone, jakby ułomne, bez kropki nad „i”. Doszukiwanie się w tym i następny tomie bezpośrednich odniesień do teologii chrześcijańskiej nie ma większego sensu (choć jest możliwe). Karpowicz proponuje nam wizję poetycką – pamię­tajmy też, że jest to poezja „innego widzenia” i „innego porządku”, poezja par excellence heterologiczna, niewiązana w jakiekolwiek przesłanie, biegnąca na wspak110.

Jeżeli Gutorow ma rację, a troską niniejszej książki miałoby być poszukiwanie wyłącznie „mniejszych sensów” – to niech będzie i tak, byle tylko pamiętać, że niejednorodne „wizje poetyckie”, jakie rozpościerają przed nami omawiani w niej poeci, nie są zawieszone w kulturowo-religijnej próżni, zaś ich „ułomne”, zaiste niewielkie narracje ani myślą uciekać od problemów związanych z przemianami duchowości w dzisiejszych, postsekularnych społeczeństwach. Przebiegając przez te ostatnie tam i z powrotem – to wysuwając się na ich czoło, to „biegnąc na wspak” – odcisnęły (i wciąż odciskają) w nich zastanawiające tropy, z których któregoś dnia być może uda się ułożyć mapę polskich późnonowoczesnych poszukiwań nowych formuł duchowości. Póki co, podążając ich śladem, lepiej zapomnieć o większych sensach – i wielkich opowieściach.

Układ i zakres treści

Korpus niniejszej monografii złożony jest z dwóch części, przy czym za przyjętym podziałem stoją kryteria porządkująco-kompozycyjne, nie zaś – by tak rzec – ontologiczno-klasyfikacyjne. Poezję lingwistyczną postrzegać można bowiem jako spektrum, w obrębie którego mieszczą się zarówno „twarde”, założycielskie i programowe realizacje interesującej nas poetyki, jak i „miękkie”, lokalne i przygodne jej użycia, kontynuacje czy przetworzenia. Jeżeli lingwistyczność rozumieć chce się w kategoriach „podwyższonej świadomości językowej”, to za Andrzejem Skrendo uznać należałoby ją też za „cechę stopniowalną, za pewien aspekt wszelkich przedsięwzięć poetyckich”111. I chociaż nie musi to od razu „podważać (…) pomysłu wyodrębniania czegoś takiego jak »poezja lingwistyczna«”, bez wątpienia pozwala zaobserwować istnienie „ciągłego przejścia między różnymi manifestacjami tej świadomości”112. Powie­dzieć można zatem, że podczas gdy na pierwszą część niniejszej książki składają się próby postsekularnych odczytań tych „manifestacji” lingwizmu, które na mocy istniejących rozpoznań postrzega się dziś jako modelowe czy wręcz klasyczne, to w części drugiej interpretować próbuję w tym duchu „manifestacje” mniej oczywiste, a w związku z tym rzadziej pod kątem swej lingwistyczności omawiane. Część pierwsza poświęcona została więc twórczości Witolda Wirpszy, Tymoteusza Karpowicza, Krystyny Miłobędzkiej i Stanisława Barańczaka, których udziałem stała się opisywana do tej pory, tyleż nieoczekiwana, co płodna poznawczo i arty­stycznie, przygoda teolingwizmu. Z kolei w części drugiej pochylam się nad wybranymi teologiczno-religijnymi wątkami twórczości pięciu polskich poetów, którzy w ostatnim ćwierćwieczu na rozmaite sposoby podejmowali wyzwanie lingwizmu, wpisując się w ten sposób w nurt teolingwistycznych poszukiwań polskiej poezji. Autorzy ci różnią się od siebie pod wieloma względami, a zestawieni zostali tu w takiej, a nie innej konfiguracji nie z powodu łączących ich podobieństw, lecz dla uwidocznienia rozległości i niejednorodności omawianego zjawiska. U każdego z nich interesuje mnie jednak znaczenie lingwistycznej świadomości i zastosowanych ling­wistycznych rozwiązań dla przebiegu oraz jakości prowadzonych w ich tekstach teologiczno-religijnych poszukiwań. U Tadeusza Różewicza eksploracje te wydają się przyjmować nową postać w tomach ostatnich, w których we frapujący sposób odnosi się on do poststrukturalistycznego rozumienia języka. W artystycznym przetwarzaniu przez Bohdana Zadurę wnikliwych obserwacji społecznego funkcjonowania religii zwrot ku poetyce lingwistycznej wydaje się tylko sprzyjać, jeśli nie wręcz je umożliwiać. Z kolei właściwie od początku stanowił lingwizm niezbywalny składnik oryginalnych, ciekawie dialogujących z tradycją teologiczno-religijną projektów poetyckich Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego i Justyny Bargielskiej, a także „manierystycznej”113 twórczości Joanny Mueller: identyfikującej się z nim niejako z założenia, obficie inkrustującej swoje wiersze aluzjami i nawiązaniami religijnymi, zaś w swojej eseistyce proponującej rodzaj „teolingwistycznej” reinterpretacji twórczości kolejnych autorek współczesnych.

Tradycyjne podsumowanie zdecydowałem się zastąpić nieco luźniej związanym z tematyką książki aneksem, zawierającym artykuły poświęcone dwójce „patronów” współczesnej refleksji postsekularnej. Pierwszy szkic, testujący możliwość odczytania pod tym kątem późnych intuicji Stanisława Brzozowskiego, stawia pytanie o początek myśli postsekularnej w Polsce114. Drugi z kolei – którego temat stanowią teologiczno-religijne wątki w twórczości Jacques’a Derridy i ich obecność w polskiej „deridologii” – uznać można za eseistyczną próbę diagnozy naszego stanu wiedzy na temat postsekularyzmu i perspektyw jego rozwoju. Odczytywane łącznie, rozdziały te wyznaczają rodzaj historyczno-konceptualnej ramy proponowanych w książce literaturoznawczych zastosowań myśli postsekularnej.

Chociaż występujący w podtytule książki rok 1968 stanowi oczywiste przybliżenie – nieoddające właściwej dynamiki życia literackiego, a pozwalające w jakiś sposób ograniczyć bardzo przecież szerokie pole badawcze – nie został on wprowadzony zupełnie arbitralnie, ani też wyłącznie z uwagi na powszechnie przyjęty podział literatury PRL-u. Przede wszystkim, sygna­lizuje on istotne poszerzenie zasięgu i charakteru poetyki lingwistycznej związane z atmosferą wydarzeń marcowych i wystąpień reprezentantów Nowej Fali (zwłaszcza Barańczaka, konsekwentnie reinterpretującego twórczość swoich starszych kolegów po piórze). Na skutek przełomu symbolizowanego przez rok 1968 w centrum zainteresowania lingwistów znalazła się, jak w Liturgii ujął to Wirpsza, raczej „mowa” niźli „język” lub „słowo”, czy też – by odwołać się z kolei do znanej formuły Krynickiego – raczej język doświadczany jako „dzikie mięso” codzienności, niż język pojmowany jako abstrakcyjny system lub metafizyczny pomost do transcendencji. Rok 1968 to również rok ukazania się Traktatu skłamanego, stanowiącego, zgodnie z opinią Edwarda Balcerzana, „dokument graniczny, rozpięty pomiędzy dwoma poetykami: nowoczesną a ponowoczesną”[TS, okładka 4], a jednocześnie – pierwszy opublikowany tom z ducha teolingwistyczny, w którym skonfrontować próbował się Wirpsza z tematem niebezpiecznych związków teologii, religii, przemocy, władzy i poznania. W tym samym roku ukończył on również, powstający równolegle z Traktatem i wyraźnie zainspirowany pobytem w Berlinie Zachodnim, poemat Wykorzenienie, którego udziałem stało się oryginalne, wykraczające poza dogmat i komunał powiązanie z sobą tematów wiary, języka i wspólnoty. Znaczącą rolę obu tych postsekularnych poematów dla przedstawionej w książce koncepcji teolingwizmu podkreślić pragnę, rozpoczynając ją właśnie od omówienia twórczości Wirpszy – poety sytuowanego zwykle na obrzeżach wyodrębnianych przez krytykę nurtów czy zjawisk, tu zaś, z uwagi na przenikliwy wgląd w złożoność związków władzy i religii, jawiącego się wręcz jako postać pierwszoplanowa.

To, że żaden z omawianych w książce utworów nie został opublikowany przed 1968 rokiem, nie oznacza, że teolingwizm nie ma prekursorów. Pomijając już jego awangardowy rodowód i zadłużenie w takich kierunkach, jak futuryzm czy ekspresjonizm, takich postawach, jak katastrofizm czy agnostycyzm, a w końcu w takich poetykach, jak te autorstwa Leśmiana czy Przybosia, ograniczmy się w tym miejscu jedynie do wskazania bezpośrednich, powojennych inspiratorów115. Nie do przecenienia jest, rzecz jasna, rola Mirona Białoszewskiego, którego pierwsze książki poetyckie nie tylko zapoczątkowały lingwizm w ujęciu historycznoliterackim, ale i tchnęły nowego ducha w poetyckie eksploracje szeroko rozumianego języka religii. Imitowanie, przedrzeźnianie czy profanowanie tego ostatniego, śmiało przekształcanego i wykorzystywanego jako narzędzie uświęcania codzienności, stało się wręcz znakiem rozpoznawczym twórczości Białoszewskiego i jedną z najbardziej oczywistych strategii jej odbioru. Jak się dziś wydaje, składające się na ten ostatni interpretacje poezji autora Oho116 domagają się kontynuacji i uzupełnień, idących nie tyle w kierunku uściślenia genezy i charakteru religijnych odniesień117, ile przeciwnie – włączenia ich w szeroki nurt przemian społecznych i światopoglądowych, odbijających się w dyskursie publicznym i języku codziennej komunikacji. Przypuszczać można też, że zastąpienie bazującego na tradycyjnych dychotomiach języka opisu tej poezji118 bardziej zniuansowanym i mniej agonicznym dyskursem inspirowanym postsekularyzmem mogłoby uwidocznić właściwy charakter przekształceń motywów i struktur religijno-teologicznych dokonywanych przez Białoszewskiego. Niezależnie od cennego wkładu w badania jego twórczości, jaką wniosło zainteresowanie pojęciem epifanii119, sądzić można, że przyjęcie perspektywy postsekularnej mogłoby okazać się równie owocne.

Podobnie ma się rzecz z rzadziej dziś interpretowaną twórczością Zbigniewa Bieńkowskiego, którego Trzy poematy z 1959 roku (zwłaszcza pierwszy z nich, noszący tytuł Nieskończoność) stanowić mogły inspirację dla autorów podejmujących takie poetyckie poszukiwania, w jakich, zgodnie z ujęciem Michała Głowińskiego, „problematyka metafizyczna wiąże się bezpośrednio z problematyką językową, z fascynacją słowem, ze swojego rodzaju immanentną krytyką słowa”120. Analogicznie jak w przypadku Białoszewskiego, eksploracja języka religii (doskonale widoczna zwłaszcza w analizowanej przez Sławińskiego „litanii do wszystkich świętych ety­mologii”121) podejmowana była przez autora Poematu niereligijnego z perspektywy świeckiej, ewokującej agnostycyzm czy nawet ateizm (nie przez przypadek jedyny dotychczasowy monografista Bieńkowskiego, Paweł Sarna, określa jego poetycki światopogląd mianem „ateistycznej metafizyki”122). Niezależnie od faktu, że przedsięwzięcie poetyckiego badania współczesnego funkcjonowania „spirytualiów”123 wywarło na interesującą nas poezję znacznie mniejszy wpływ niż artystyczne zabiegi Białoszewskiego (głównie z uwagi na „wyobraźniowość” i „wodolejstwo”124 autora Trzech poematów), pozostaje ono interesującą i domagającą się dokładniejszej interpretacji próbą postsekularnego z ducha postrzegania twórczości literackiej.Zdaję sobie sprawę, że bez Białoszewskiego i Bieńkowskiego opowiadana w książce niniejszej opowieść o teolingwizmie nie może być kompletna; postsekularne wątki ich twórczości powinny zostać omówione znacznie dokładniej, na co nie pozwalają koncepcja i zasięg niniejszego opracowania125. To ostatnie – stanowiące wynik koniecznego kompromisu – pozostać musi niepełne i w obecnej postaci zachęcać może jedynie do dalszych reinterpretacji i analiz. Dotyczy to nie tylko poetów w ścisły sposób współtworzących nurt poezji lingwistycznej i z niego się wywodzących, ale i wielu innych, na których wywierał on mniej lub bardziej widoczny wpływ. Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte to bowiem w poezji polskiej czas prywatnych i oryginalnych, prowadzonych ze świeckich, często agnostycystycznych perspektyw, duchowych poszukiwań, a także – co dość często szło w parze – poetyckich analiz dostępnych na co dzień, bo używanych w społeczeństwie, języków religii. Prawa rządzące tymi ostatnimi stale uchylane są chociażby w eklektycznej twórczości Stanisława Grochowiaka, która – jak przypomniała jakiś czas temu Beata Mytych-Forajter126 – przynosi przy tym również frapujące propozycje jego rozszerzenia. Dzieje się tak chociażby w Doksologii („Wielbię Boga/ Który ma niewiele Boga/ Tętniącą nadzieję/ Ustałą daremność”127), w powracających przetworzeniach motywu pojedynkowania się z Bogiem (np. Znaki, Walka Jakuba z Aniołem), w wyraziście indywidualnych, blasfemicznych propozycjach mówienia o sacrum (Fryzjer), czy w końcu w Elegii oborskiej oraz innych tekstach (jak Morze – śnieg) przynoszących wątki, jakie interpretować należałoby dziś w perspektywie posthumanizmu czy animal theology. W te ostatnie rejony prowadzi nas także Tadeusz Nowak, którego interesującej liryce religijnej, rozpatrywanej dotąd głównie w kontekstach wyznaczanych przez tzw. nurt chłopski128, postsekularna reinterpretacja mogłaby się tylko przysłużyć. Chodzi mi zwłaszcza, choć nie tylko, o Psalmy: owszem, nawiązujące do świata mitycznego i manifestacyjnie przednowoczesne, ale jednak przynoszące z sobą jakąś formę słabej wiary, stanowiącą odpowiedź na doświadczenia zeświecczenia i laicyzacji. W końcu, w kierunku wyznaczanym przez część współczesnych postsekularnych rozpoznań wydaje się zmierzać – także z uwagi na silny wpływ Karpowicza – poezja Rafała Wojaczka. Obecne w niej motywy teologiczno-religijne służą nie tylko osiągnięciu wyrazistszej ekspresji, ale momentami stają się czymś w rodzaju „matrycy do opisania (…) dziejów świata konkretnego i bardzo precyzyjnie usytuowanego”, czyli powojennego społeczeństwa polskiego129.

Wspomnieć należy w końcu również i o licznych autorach tworzących obecnie, których intrygujące teksty poetyckie – z oczywistych, tyleż koncepcyjnych, co objętościowych, powodów – nie mogły zostać omówione w książce niniejszej. Nie ulega wątpliwości, że spektrum artykułowanych w nich duchowych intuicji, zajmowanych stanowisk, formułowanych (quasi)sądów, a w końcu reprezentowanych strategii poetyckich – jawi się jako niezwykle szerokie. Bardzo różne są też możliwości ich inspirowanej postsekularyzmem analizy, jak i sugerowane w samych tekstach i autokomentarzach związki ich autorów z samym nurtem. Czasami postsekularny styl odbioru wydaje się wręcz założony – jak w przypadku debiutanckiego tomu Hotel Jahwe Szymona Domagały-Jakucia, prowokacyjnie zderzającego z sobą odniesienia biblijno-teologiczne i polityczno-emancypacyjne, aby w ten sposób zaświadczyć o potrzebie „Jahwe/ w czasach końca, w których krzyż, sierp i młot to kolejne loga,/ a system zaadoptuje każdy bunt”130. Częściej bywa tak, że współczesne przemiany duchowości, a pośrednio także ich postsekularne interpretacje, stają się tematem pojedynczych tekstów poetyckich; najczęściej ulubionym środkiem wyrazu pozostaje w nich ironia, jak w wierszu Religia w czasach sekularyzacji, w którym rzekomo „wzrastającą” rolę Kościoła katolickiego przekornie przyrówna Adam Wiedemann do lotu „aeroplanu”, zabierającego swoich pasażerów „w chmury, za które wykracza/ tylko myśl socjologów i zjadaczy ryżu”131. Niewątpliwie bardziej złożony jest przypadek Andrzeja Sosnowskiego: podczas gdy jego poezje poddawane być mogą postsekularnym odczytaniom, odwołującym się przede wszystkim do swoiście reinterpretowanej kategorii zbawienia132, w innych swoich tekstach poetyckich ironicznie dialoguje on z Agatą Bielik-Robson, kontynuując w ten sposób polemikę prowadzoną w wypowiedziach dyskursywnych (głównie na łamach „Literatury na Świecie”). Dzieje się tak na przykład w tomie poems, w którym w jednym tylko wersie odsyła on do dwóch tytułów książek filozofki („na pustyni groźny duchu powierzchni”133) czy w Nadziei z epilogu tomu Sylwetki i cienie, rozpoczynającej się od słów „Kiedy w niebie mówi się o literaturze, de Man rozmawia z Panem” i zawierającej wersy: „Aberracja/ Lubimy podwójne »r«. Cóż powiemy o Errosie?/ Błąd do drugiej potęgi. Lubimy każdą potęgę (…) Zdążamy do Ducha”134. Wydaje się, że jako postsekularne określać można również zapisy indywidualnych, nieortodoksyjnych poszukiwań duchowych wielu innych współczesnych poetów – jak choćby Edwarda Pasewicza, w którego poezji dostrzegalna przez krytykę inspiracja buddyzmem miesza się z przekornym, a jednak zadziwiająco konsekwentnym i nieredukcjonistycznym, przepracowywaniem tradycji chrześcijańskiej. W jednym tylko krótkim liryku, noszącym tytuł Adagio religioso, dostrzegali krytycy zarówno „rodzaj odwrócenia o charakterze bluźnierczym”135, jak i agambenowski z ducha „akt symbolicznej profanacji”, przekornie przekonujący nas, że „trudno sobie wyobrazić lepsze miejsce do rozważań nad relacją religijną niż stacja benzynowa”136. A przecież na dokładniejszą analizę pod tym kątem zasługują i takie teksty autora Stygnących stygmatów, jak eklektyczne Małe liturgie, frapujący Scenariusz z „Jehową (…) przypominającym pływaka żółtobrzeżka”137, afirmatywny No, to masz („Ona zapytała, wtedy, nie teraz, czy jest/ Bóg, no, bo wiesz, pyta się dzieci o takie/ sprawy. Ja mówię, jest, bo jest jabłko,/ bo ja jestem, bo się tak mówi: jest, jest”138), czy w końcu ironiczny O potrzebie ponowoczesnej pieśni religijnej z zadziwiająco „metafizyczną” puentą: „przez zakurzone korytarze nadchodzi/ to przyćmione światło./ I nie wiem, skąd wiem, ale/ wędrowałem przez wieki, żeby to zobaczyć”139. Nieco bardziej jednoznaczne i lepiej umocowane w tradycyjnych formach liryki religijnej (znacznie mniej zatem „teolingwistyczne”), a jednak i z postsekularnego punktu widzenia wciąż interesujące, są niektóre teksty Tadeusza Dąbrowskiego. Chociaż poeta ten wydaje się kontynuować „metafizyczną” linię twórczości Miłosza i Zagajewskiego, nader często wikłając się przy tym w dość jałowe poznawczo przemieszanie religijności z seksualnością140, zdarza się i tak, że spod jego pióra wychodzą tak oryginalne teksty, jak prowokacyjnie metaliteracki i autoiro­niczny, zamykający tom Te Deum, wiersz rozpoczynający się od słów „To jest wers pierwszy. Ten wers nie ma znaczenia”. Rzecz jasna, w tekście tym dostrzegać można inspirację konceptyzmem siedemnastowiecznych poetów metafizycznych; pozwala się on też jednak interpretować chociażby w kontekście Derridiańskich rozważań nad pojęciem szibboletu („Przeżyjesz tylko wówczas, gdy uznasz,/ że wiersz mówił o Bogu. Ostatni wers nadejdzie/ jednak szybciej/ niż”141). Przypadek Dąbrowskiego nie jest wyjątkowy; wydaje się, że wielu współczesnych poetów zgodziłoby się co do tego, że jakaś część ich twórczości kontynuuje poszukiwania właściwe dla poezji religijnej czy metafizycznej142 – pod warunkiem wszakże, że, za Wojciechem Bonowiczem, rozumieć będzie się pod tymi określeniami wiersze, „które jakoś bokiem ustawiają się do tego, co zazwyczaj rozumiemy przez »wiersz religijny«, a zarazem zdają niewątpliwie sprawę z duchowych przygód bohatera i, można tak założyć, z duchowych poszukiwań autora”143. Spoglądając w ten sposób na „nieoczywiste wiersze religijne” Marcina Świetlickiego – w odniesieniu do których zaproponował Bonowicz przytoczoną formułę – zreinterpretował je on jako zapis takiego doświadczenia „wiary (religii, religijności, sacrum)”, jakie za Tomášem Halíkiem rozumieć należałoby w kategoriach „pytania o Boga, szukania Boga, a zarazem szukania samego siebie”144. Czy określenie poszukiwań tych jako postsekularnych byłoby nadużyciem? Chyba niekoniecznie, skoro w swojej ostatniej książce czeski kapłan zanotował zbieżność postsekularyzmu i swoich własnych teologicznych rozważań, inspirowanych przez tak różnych myślicieli, jak „Jung, Tillich, Ricoeur, Teilhard, Lévinas, Nicholas Lash czy Jean-Luc Marion”145. Wspólna byłaby dla nich próba „ominięcia dwóch feralnych skał, Scylli fundamentalizmu i Charybdy ateizmu, a zwłaszcza tego, do czego obie te skrajności niejako w odwrotny sposób się odnoszą, banalnego boga”146. Bliskość ta, podobnie jak zbieżność przekonań autorów związanych z postsekularyzmem z intuicjami polskich krytyków i badaczy literatury, dialogujących z bardzo różnymi tekstami literackimi147 – to już jednak temat na zupełnie inną, niekoniecznie „mniejszą” niż ta opowiedziana w niniejszej książce, opowieść.

1 Więcej o powodach przyjęcia takiego rozumienia postsekularyzmu – innego niż w imponującym projekcie Agaty Bielik-Robson – zob. w: Piotr Bogalecki, Alina Mitek-Dziemba, Drzewo Poznania. Wprowadzenie do myśli postsekularnej, w: Drzewo Poznania. Postsekularyzm w przekładach i komentarzach, red. Piotr Bogalecki, Alina Mitek-Dziemba, Katowice 2012, s. 25–51. Por. Agata Bielik-Robson, Posłowie, w: Drzewo Poznania…, dz. cyt., s. 346–364.

2 Jürgen Habermas, Wierzyć i wiedzieć, tłum. Małgorzata Łukasiewicz., „Znak” 2002, nr 9, s. 11.

3 Tegoż, Przedpolityczne podstawy demokratycznego państwa praworządnego?, w: tegoż, Między naturalizmem a religią. Rozprawy filozoficzne, tłum. Marcin Pańków, Warszawa 2012, s. 99–100. Pełny zapis debaty przynosi książka: Jürgen Habermas, Joseph Ratzinger, The Dialectics of Secularization. On Reason and Religion, Ignatius Press, San Francisco 2006.

4 J. Habermas, Przedpolityczne podstawy…, dz. cyt., s. 97.

5 Tegoż, Wprowadzenie, w: tegoż, Między naturalizmem…, dz. cyt., s. 7.

6 Tamże.

7 Zob. Rosi Braidotti, Wbrew czasom. Zwrot postsekularny w feminizmie, tłum. Mo­­nika Glosowitz, w: Drzewo Poznania…, dz. cyt., s. 284–314; tejże, Zwrot postsekularny, w: tejże, Po człowieku, tłum. Joanna Bednarek, Agnieszka Kowalczyk, Warszawa 2014, s. 90–100.

8 Abstrahując już od kwestii ewentualnej „postsekularności” Taylora, przyznać trzeba, że jego monumentalna monografia A Secular Age (The Belknap Press of Harvard University, Cambridge–London 2007) pozostaje bez wątpienia najważniejszym i najczęściej cyto­wanym opracowaniem dotyczącym problematyki zeświecczenia (fragment tej pracy opublikowany został w języku polskim jako: Charles Taylor, Nowoczesne imaginaria społeczne, tłum. Adam Puchejda, Karolina Szymaniak, Kraków 2010).

9 Gregor McLennan, Spaces of Postsecularism, w: Exploring the Postsecular. The Religious, the Political and the Urban, ed. Ariel L. Molendijk, Justin Beaumont, Christoph Jedan, Brill, Leiden–Boston 2010, s. 41. Zob. też: tegoż, The Postsecular Turn, „Theory, Culture & Society” 2010, vol. 27, nr 4. Por. krytyczne wobec terminu „postsekularyzm” ujęcie Jamesa A. Beckforda, którego zdaniem nie jest on jednoznaczny i w odmienny sposób używany jest: 1) przez przeciwników sekularyzacji i krytyków tezy sekularyzacyjnej, 2) przez upatrujących w nim nowego porządku, syntetyzującego korzyści, jakie dają religijność i świeckość, 3) przez diagnozujących z jego pomocą ponowne zaczarowanie kultury współczesnej, 4) przez wskazujących na wzrost politycznego znaczenia religii, 5) przez próbujących określić złożone związki pomiędzy polityką, filozofią i religią na początku XXI wieku, 6) przez krytykujących go jako nurt odpowiadający za szereg negatywnych zjawisk kulturowych i błędnych diagnoz badawczych (James A. Beckford, Public Religions and the Postsecular. Critical Reflections, „Journal for the Scientific Study of Religion” 2012, vol. 51, nr 1). Dopowiedzieć trzeba, że wypowiedzi dystansujące się od pojęcia postsekularyzmu (i jako takie mieszczące się w ostatniej grupie wyróżnionej przez Beckforda) nader często wychodzą z ust myślicieli uznawanych za jego przedstawicieli (takich jak J. Derrida, J.-L. Nancy, G. Vattimo czy S. Žižek). Nie należy zapominać, że z analogiczną, skądinąd w znacznym stopniu zrozumiałą, „terminofobią” mieliśmy już do czynienia kilkukrotnie, gdy tylko popularność zyskiwały wcześniejsze terminy opatrzone przedrostkiem post- (postmodernizm, poststrukturalizm, postkolonializm, postfeminizm itd.).

10 G. McLennan, Spaces of Postsecularism…, dz. cyt., s. 41.

11 Zob. Hent de Vries, Minimal Theologies. Critiques of Secular Reason in Theodor W. Adorno and Emmanuel Levinas, transl. by Geoffrey Hale, Johns Hopkins University Press, Baltimore–London 2005 (w pierwotnej, niemieckojęzycznej wersji książka nosiła tytuł Theologie im pianissimo. Zur Aktualität der Denkfiguren Adornos und Levinas’, Kampen 1989). Wyliczywszy typowe dla postsekularyzmu metafory transcendencji („Benjami­n­owski karzeł, Derridiańskie widmo, Levinasowska prapamięć” itd.), napisze Agata Bielik-Robson: „We wszystkich tych spekulatywnych obrazach ślad po teologii okazuje się zadrą, skazą na immanencji, bolesnym memento, ciążącym Unbehagen – i niczym więcej, ale i niczym mniej. Jego funkcja, choć sprowadzona do minimum, jest nadal funkcją transcendencji: naglącego przypominania o możliwości lepszego, prawdziwie »błogosławionego życia«, która raz, projekcyjnie wyrwana z cyklu immanencji, staje się dla bytów immanentnych punktem podstawowej orientacji: gwiazdą zbawienia na horyzoncie mesjańskiej nadziei” (Agata Bielik-Robson, Deus otiosus: ślad, widmo, karzeł, w: Deus otiosus. Nowoczesność w perspektywie postsekularnej, red. Agata Bielik-Robson, Maciej A. Sosnowski, Warszawa 2013, s. 36–37).

12 Zob. np. Gianni Vattimo, Credere di credere, Milano 1996 (fragment przetłumaczony na język polski jako: tegoż, Wiara w wiarę, tłum. Andrzej Zawadzki, „Znak” 2012, nr 6).

13 Eleanor Kaufman, Szabat czasu mesjanicznego. Agamben i Badiou o apostole Pawle, tłum. Maciej Kropiwnicki, w: Agamben. Przewodnik Krytyki Politycznej, Warszawa 2010, s.127.

14 Najważniejszą pozycją od kilku lat pozostaje tu obszerna, ośmiuset stronicowa monografia zbiorowa: Political Theologies. Public Religions in a Post-Secular World, ed. Hent de Vries, Eugene Lawrence Sullivan, Fordham University Press, New York 2006.

15 Zob. zwłaszcza: Giorgio Agamben, Czas, który zostaje. Komentarz do Listu do Rzymian, tłum. Sławomir Królak, Warszawa 2009; Alain Badiou, Święty Paweł. Ustanowienie uniwersalizmu, tłum. Julian Kutyła, Paweł Mościcki, Kraków 2007; Terry Eagleton, Rozum, wiara i rewolucja. Refleksje nad debatą o Bogu, tłum. Wojciech Usakiewicz, Kraków 2010; Slavoj Žižek, Kukła i karzeł. Perwersyjny rdzeń chrześcijaństwa, tłum. Maciej Kropiwnicki, Bydgoszcz 2006; tegoż, O wierze, tłum. Bogdan Baran, Warszawa 2008.

16 Slavoj Žižek, Kruchy Absolut, czyli dlaczego warto walczyć o chrześcijańskie dziedzictwo, tłum. Maciej Kropiwnicki, Warszawa 2009, s. 11–12.

17 Zob. np. Wouter J. Hanegraaff, New Age Religion and Western Culture. Esotericism in the Mirror of Secular Thought, Brill, Leiden–New York 1996; Adam Zamojski, New Age. Religia, filozofia i paranauka, Kraków 2002; Stanisław A. Wargacki, Duchowość jako współczesny fenomen społeczny i kulturowy, w: Wprowadzenie do socjologii kultury, red. Marian Filipiak, Lublin 2009, s. 294–313; Janusz Mariański, Nowa duchowość jako fenomen ponowoczesności – alternatywa czy dopełnienie religijności?, w: tegoż, Religia w społeczeństwie ponowoczesnym. Studium socjologiczne, Warszawa 2010; Erik Davis, TechGnoza. Mit, magia, mistycyzm w wieku informacji, tłum. Jerzy Kierul, Poznań 2002. W kontekście postsekularyzmu Habermasa trzy tradycje składające się na nową duchowość – „nurty typu New Age, naukowo-technologiczne podejście do sacrum oraz zaobserwowane podczas badań własnych zjawisko duchowości minimalnej” naukowców – omówione zostały w artykule: Maria Rogińska, Sacrum ponowoczesne. Nauka i nowa duchowość w poszukiwaniu całości, „Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis. Studia Sociologica” 2014, nr VI, vol. 1, s. 51–68.

18 John A. McClure, O(d)graniczenie, zaczarowanie i sztuka rozróżniania – o prozie Toni Morrison, tłum. Tomasz Umerle, „Przestrzenie Teorii” 2010, nr 13, s. 317 [tłum. zmodyfikowane]. Ujęcie to nie pozwala włączać w obręb postsekularnych analiz tych literaturoznawczych opracowań, które omawiają szeroko rozumianą tradycję spirytualistyczną i nią się inspirują (zob. np. Anna Sobolewska, Mapy duchowe współczesności. Co nam zostało z Nowej Ery?, Warszawa 2009; Joanna Salamon, Latarka Gombrowicza albo żurawie i kolibry. U źródeł ukrytego nurtu w literaturze polskiej, Wrocław 1991).

19 Jane Bennett, The Enchantment of Modern Life, Princeton University Press, Princeton 2001, s. 156, cyt. za: J.A. McClure, O(d)graniczenie…, dz. cyt., s. 307.

20 J.A. McClure, O(d)graniczenie…, dz. cyt., s. 311.

21 Tamże, s. 297. Warto dodać, że w pierwszym tekście, w którym odsyłał McClure do postsekularyzmu, postrzegał go on w kategoriach „postsekularnego projektu resakralizacji”, który to proces jego zdaniem „zrozumieć można tylko, w jego historycznej specyfice, dzięki pomocy myślicieli świeckich, którzy go ignorowali” (J. McClure, Postmodern/Post-Secular. Contemporary Fiction and Spirituality, „Modern Fiction Studies” 1995, t. 41, nr 1, s. 144). Z interpretacją pewnych właściwości powieści postmodernistycznej jako postsekularnych, a co za tym idzie z rozumieniem postmodernizmu jako bardziej niż modernizm „gościnnego dla myśli i duchowości chrześcijańskiej” nie zgadza się Brian D. Ingraffia, interpretujący powieści Pynchona i DeLillo jako „parodie religijnych poszukiwań” (Brian D. Ingraffia, Is the Postmodern Post-Secular? The Parody of Religious Quests in Thomas Pynchon „The Crying of Lot 49” and Don DeLillo’s „White Noise”, w: Postmodern Philosophy and Christian Thought, ed. Merold Westphal, Indiana University Press, Blooming­ton–Indianapolis 1999, s. 44–45). Z kolei zainteresowany przemianami „postsekularnej wyobraźni” Andrew Tate odczytuje twórczość takich autorów, jak John Updike, John Irving czy Douglas Coupland jako przykłady „prozy ponownie zaczarowanej” (Re-enchanted Fictions), której badaniu poświęcił on swoją, powstającą równolegle z książką McClure’a, monografię (zob. Andrew Tate, Contemporary Fiction and Christianity, Continuum, London–New York 2008).

22 J.A. McClure, O(d)graniczenie…, dz. cyt., s. 319.

23 Tegoż, Partial Faiths. Postsecular Fiction in the Age of Pynchon and Morrison, University of Georgia Press, Athens 2007, s. 3.

24 Tamże, s. 4.

25 Lee Morrissey, Literature and the Postsecular: Paradise Lost?, „Religion and Litera­ture” 2009, vol. 41, nr 3, s. 100.

26 Zob. np. Alyda Faber, The Post-Secular Poetics and Ethics of Exposure in J.M. Coetzee’s „Disgrace”, „Literature and Theology” 2009, vol. 23, nr 3; Erdag Göknar, Orhan Pamuk, Secularism and Blasphemy. The Politics of the Turkish Novel, Routledge, New York 2013; Jean Kane, Conspicuous Bodies. Provincial Belief and the Making of Joyce and Rushdie, Ohio State University Press, Columbus 2014; Kathryn Ludwig, Postsecularism and Literature. Prophetic and Apocalyptic Readings in Don Delillo, E.L. Doctorow and Toni Morrison, Umi Dissertation Publishing, Pro­quest 2011; Magdalena Maczynska, Toward a Postsecular Literary Criticism. Examining Ritual Gestures in Zadie Smith’s „Autograph Man”, „Religion and Literature” 2009, vol. 41, nr 3; Feisal G. Mohamed, Milton and the Post-Secular Present: Ethics, Politics, Terrorism, Stanford University Press, Stanford 2011; Manav Ratti, The Postsecular Imagination. Postcolonialism, Religion and Literature, Routledge, New York 2013; Daniel Wong, Charlotte Brontë’s „Villette” and the Possibilities of a Postsecular Cosmopolitan Critique, „Journal of Victorian Culture” 2013, vol. 18, nr 1; Barbara Vinken, Flaubert Postsecular. Modernity Crossed Out, Stanford University Press, Stanford 2015. Por. Spiritual Identities. Literature and the Post-secular Imagination, ed. Jo Carruthers, Andrew Tate, Peter Lang, Bern 2010. Założenia wybranych postsekularnych interpretacji przedstawione zostały w przeglądowym artykule Kariny Jarzyńskiej: Postsekularyzm – wyzwanie dla teorii i historii literatury (rozpoznania wstępne), „Teksty Drugie” 2012, nr 1–2, s. 294–307.

27 Michael S. Roberts, Poetry in a Post-Secular Age, „Poetry Review” 2008, vol. 98, nr 4, s. 69, 71. Roberts ma świadomość, że możliwość taka nie jest niczym nowym, zauważa jednak, że „dziś, kiedy odwieczne symbole tracą punkt oparcia, pole [potencjalnych poszukiwań] jawi się jako szerokie” (tamże, s. 71).

28 Zob. liczne teksty Agaty Bielik-Robson, zwłaszcza