Paradygmat polskiego romantyzmu w uniwersum filmowym - Krzysztof Kopczyński - ebook + książka

Paradygmat polskiego romantyzmu w uniwersum filmowym ebook

Kopczyński Krzysztof

5,0

Opis

Tematem książki jest relacja film – filozofia – paradygmat polskiego romantyzmu. Autor uwzględnia uwarunkowania historyczne, a także współzależność filozofii i filmu oraz myśli i filmu. Konfrontuje triadę romantycznego myślenia o egzystencji: melancholia – tragizm – ironia romantyczna z rozwiązaniami wykorzystanymi przez polskich filmowców. W książce znajdują się interpretacje scen i sekwencji z filmów Kuby Czekaja, Macieja Drygasa, Andrzeja Jakimowskiego, Jana Komasy, Marka Koterskiego, Pawła Pawlikowskiego, Wojciecha Smarzowskiego, Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Zanussiego, Edwarda Żebrowskiego i Andrzeja Żuławskiego. Dominującym przedmiotem tych interpretacji jest śmierć, zwłaszcza samobójcza, traktowana jako skrajny przykład zastosowania paradygmatu romantycznego.
Książka wykorzystuje prace Marii Janion i polskich filmoznawców: Alicji Helman, Marcina Marona, Andrzeja Zalewskiego. Ważne są w niej odwołania do prac filozofów i filmoznawców aktywnych w obszarze międzynarodowym: Roberta Sinnerbrinka z jego romantyczną „film-filozofią”, Richarda Allena, Stanleya Cavella, Paula Coatesa, Gillesa Deleuze’a, Daniela Framptona, Bernda Herzogenratha, Johna Mullarkeya, Davida N. Rodowicka, Richarda Rorty’ego.
Autor spogląda na paradygmat romantyczny także jako na zjawisko z dziedziny epistemologii. Ważne są dla niego praca wyobraźni, subiektywizm będący kontynuacją romantycznego indywidualizmu i osiągany dzięki ironii romantycznej dystans, który może służyć poznaniu, ale także zakwestionowaniu jego sensu. Daje nową odpowiedź na pytanie, czy paradygmat polskiego romantyzmu może ożywić film polski i wspomóc badania nad nim. A także – jak film może zmienić rozumienie paradygmatu i jego roli w kulturze.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 368

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




...a ja spojrzałem! Przez świata szczeliny

Tam widziałem – com widział, opowiém – po śmierci,

Bo wżyjących języku nie ma na to głosu.

Pielgrzym zsonetu Adama Mickiewicza Droga nad przepaścią wCzufut-Kale

Podziękowania

Serdecznie dziękuję prof. Tadeuszowi Lubelskiemu, prof. Małgorzacie Radkiewicz idr. Pawłowi Jaskulskiemu za cenne uwagi do tekstu.

Marzenie Franke iAdamowi Wyżyńskiemu jestem wdzięczny za życzliwą pomoc biblioteczną.

Książka nie ukazałaby się, gdybym nie otrzymał rocznego urlopu naukowego idofinansowania publikacji. Podziękowania za pomoc wtych sprawach zechcą przyjąć: prof. Grzegorz Bąbiak, prof. Agnieszka Budzyńska-Daca, prof. Sławomir Buryła, Natalia Cywińska, prof. Zbigniew Greń, prof. Michał Staszczak, prof. Andrzej Tarlecki i– szczególnie serdeczne – prof. Piotr Mikucki.

Prof. Ewie, Jadzi iMisi dziękuję za codzienne wsparcie.

23 sierpnia 2020 roku zmarła wwieku 94 lat prof. Maria Janion. Gdy nie miała już siły czytać, dotykała książki. Chciałbym, żeby moja praca choć wsymbolicznym stopniu przyczyniła się do zrozumienia jej niepowtarzalnego dzieła.

Wprowadzenie. Cel książki, struktura i ograniczenia

Wksiążce podejmuję odwieczny temat relacji między przeszłością iprzyszłością, wtym wypadku wymagający odpowiedzi na pytanie, czy – ajeśli tak, to wjaki sposób – można wykorzystać paradygmat polskiego romantyzmu wrefleksji nad stanem obecnym idniem jutrzejszym polskiego uniwersum filmowego. Zarówno paradygmatowi, jak ifilmowi przypisuję status podmiotowy, aich pożądany związek postrzegam nie jako dominację któregoś znich, lecz dialog. Paradygmat, który podporządkowuje sobie nadal część polskiej rzeczywistości, powinien zrozumieć, że czasy uprawianego przezeń bezkarnie terroru miną wkrótce bezpowrotnie. Przyczyni się do tego film, który odsłoni skrywaną część jego potencjału, pokazując jednocześnie, że warto odrzucić stare formy. Odwoływanie się do nich jest bowiem artystycznie imyślowo bezproduktywne, aco więcej, bywa, że służy realizacji zamiarów niezgodnych zhierarchią wartości, na której opierał się romantyzm. Ujej szczytu znajdowało się wszak poszanowanie praw ludzi iduchów do niezawisłego, subiektywnego decydowania okształcie własnej egzystencji. Paradygmat musi pojąć, iż oczywista od dawna, choć utajona świadomość tego, że jeśli zdarzało mu się występować przeciwko temu nakazowi, odrywał się od korzeni, nabiera obecnie mocy.

Do zasygnalizowanych wyżej kwestii chciałbym dodać próbę przekonania czytelników, że spojrzenie zperspektywy paradygmatu pomaga wniknąć wprzesłanie niektórych filmów. Wzbogaca zestaw narzędzi do analizy, zwłaszcza pomyślanej jako porównanie filmowych rozwiązań artystycznych idziedzictwa romantyzmu. Otwiera drogę do obszaru wspólnego filmowi imyśli. Jest istotne dla oceny kreacji bohatera isiły ukazanej historii. Pozwala ująć film wkontekście zjawisk społecznych izwiązanych znimi stylów odbioru.

Zdaję sobie sprawę, że nastawienie do paradygmatu bywa przytłoczone polityką. Aby uniknąć jednostronności, wprowadzam wyraźne rozróżnienie na trzy jego postaci: zredukowaną do pakietu modelowych sposobów wykorzystania tak zwanego „romantyzmu naiwnego” wkulturze masowej, ograniczoną inaczej, będącą podstawą tworzenia języka, także filmowego, wzmacniającego komunikację zpatriotyczno-martyrologicznie nastawioną publicznością inajbardziej mnie interesującą, której celem jest przywrócenie myśli współczesnej, także filmowej, obecnych wparadygmacie kwestii związanych szczególnie zfilozofią egzystencji, epistemologią ihistoriozofią.

Moje rozważania mają dwa główne źródła. Pierwsze – wPolsce oczywiste – to dorobek Marii Janion idyskusje, jakie toczyły się wokół jej wizji paradygmatu. Drugie obejmuje sądy osensowności wykorzystania spuścizny romantyków we współczesnych poszukiwaniach związków filozofii zfilmem. Odwołuję się wtej mierze przede wszystkim do „filozoficznego romantyzmu” Stanleya Cavella iprac Roberta Sinnerbrinka, który myśl Cavella zastosował do stworzenia autorskiej koncepcji romantycznej „film-filozofii”. Połączenie obu tych stanowisk badawczych wydaje mi się na tyle inspirujące, że staram się to robić mimo ryzyka wynikającego zodmienności perspektyw itradycji, które są im bliskie.

Książka składa się ztrzech części iepilogu.

Wczęści I, której tytuł – Paradygmat romantyczny, czyli „niewyczerpywalne bogactwo znaczeń” – jest zaczerpnięty znajwcześniejszego tekstu Marii Janion oparadygmacie, omawiam najpierw historię ujęcia tematu przez autorkę Gorączki romantycznej wlatach 1974–2018. Następnie przedstawiam uwagi odnoszące się do poznania, wyobraźni, ironii romantycznej ifenomenologii – obszarów, które wydają mi się szczególnie ważne dla rozważań oparadygmacie wychodzących poza sferę mitologii patriotycznej. Odwołuję się do głównych nurtów krytyki paradygmatu. Na prawach dygresji zamieszczam krótką interpretację spojrzenia Pielgrzyma zfragmentuSonetu krymskiego stanowiącego motto do książki.

Punktem dojścia jest opisana wrozdziale 3 moja wizja paradygmatu romantycznego jako „paradygmatu niedokończonego” (termin Agaty Bielik-Robson) – zjawiska zdziedziny recepcji romantyzmu na przełomie drugiej itrzeciej dekady XXI wieku.

Część II – Paradygmat polskiego romantyzmu afilm – studium koncepcyjne – zaczyna się od przypomnienia uwag Schlegla dotyczących zjednoczenia się sztuki, nauki, poezji ifilozofii. Następnie przechodzę do omówienia wybranych, uporządkowanych chronologicznie, prac na temat związków filozofii ifilmu. Interesuje mnie zwłaszcza wykorzystanie wfilmoznawstwie fenomenologii iromantycznej teorii ironii artystycznej. Przywołuję sądy Marii Janion ofilmie oraz najważniejszą dla mnie część ustaleń Marcina Marona – autora książki Romantyzm ikino. Idee iwyobrażenia romantyczne wfilmach polskich reżyserów zlat 1947–1990. Przedstawiam opartą na idei romantyzmu filozoficznego koncepcję romantycznej „film-filozofii” Roberta Sinnerbrinka. Zajmuję się zastosowaniem paradygmatów wfilmie ifilmoznawstwie oraz użytecznością pojęć „język filmu” i„sztuka filmowa”.

Rozważania te mają stworzyć podstawę do spojrzenia (rozdział 6.2) na najważniejszy temat książki, którym jest współczesna relacja paradygmatu polskiego romantyzmu – rozumianego tak jak wrozdziale 3– ifilmu.

Część III – Szkice ze śmiercią wtle – została zainspirowana sądem Heideggera, że szczególne pożytki poznawcze przynosi badanie skrajności (Michalski 1978: 214). Jej bohaterką jest śmierć – przede wszystkim samobójcza – którą oglądam zperspektywy zaproponowanej przez Marię Janion jako kanwa romantycznej myśli oegzystencji triady melancholia – tragizm – ironia romantyczna. Ważnym wątkiem tej części jest wdalszym ciągu poznanie. Wrozdziale 7 proponuję uwzględniające zarysowany wtaki sposób kontekst interpretacje fragmentów Dnia świra i7 uczuć Marka Koterskiego, Sali samobójców orazSali samobójców. Hejtera Jana Komasy, Królewicza OlchKuby Czekaja – filmów wróżny sposób odnoszących się do melancholijnego paradygmatu romantycznego samobójstwa. Dalsze partie rozważań poświęcam sytuacjom tragicznym spowodowanym działaniem sił historii. Przywołuję Trzecią część nocy Andrzeja Żuławskiego, Szpital Przemienienia Edwarda Żebrowskiego, Idę Pawła Pawlikowskiego, Popioły Andrzeja Wajdy, Usłyszcie mój krzyk Macieja Drygasa iKler Wojciecha Smarzowskiego.

Rozdział 8 zawiera próby wykorzystania kategorii ironii romantycznej do interpretacji. Pojawia się wnim ponownie Trzecia część nocy, atakże Iluminacja,SuplementiŻycie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową Krzysztofa Zanussiego, Imagine Andrzeja Jakimowskiego oraz dokument Byłem żołnierzem Krzysztofa Kieślowskiego iAndrzeja Titkowa. Poznanie iwyobraźnia są tu ważniejsze niż śmierć imelancholia. Od tych ostatnich nie udaje mi się jednak całkiem uciec.

Epilog – Czekając na „Króla-Ducha” – poza oczywistą próbą zebrania najważniejszych argumentów ipodsumowania wywodu – przypomina osłabościach paradygmatu, nawiązując do niezrealizowanego dotąd, zgłaszanego parokrotnie przez Marię Janion pomysłu adaptacji poematu Juliusza Słowackiego.

Jako że dobrze poznałem podczas długotrwałej pracy nieuchronne ograniczenia ujęć transdyscyplinarnych, przeczuwam, że aprobujących moje hipotezy będzie owiele mniej niż je atakujących. Oczami romantycznego ducha widzę filmoznawców, historyków idei iliteratury, filozofów, atakże filmowców udowadniających niedostatki moich dociekań widzianych zperspektywy ich dyscyplin. Mogą łatwo do nich dołączyć wielbiciele ikrytycy romantyzmu, entuzjaści iwrogowie autorki Zmierzchu paradygmatu oraz zwolennicy iprzeciwnicy polskiego kina.

Jeśli rzeczywiście tak się zdarzy, zostanie zrealizowany mój ukryty zamiar. Napisałem bowiem książkę przede wszystkim dla tych, którzy się znią nie zgodzą. Konwersacja jest dla mnie ważniejsza niż przejrzystość metodologiczna ispójność argumentacji. Zgóry dziękuję wszystkim, którzy zechcą, jak mawiała Maria Janion, porządnie moją pracę przeczytać ipodjąć dyskusję.

Część I Paradygmat romantyczny, czyli „niewyczerpywalne bogactwo znaczeń”

1. Paradygmat romantyczny według Marii Janion – próba podsumowania

1.1. Od narodzin do zmierzchu

Uniwersalny słownik języka polskiego definiuje paradygmat jako „przyjęty sposób widzenia rzeczywistości wdanej dziedzinie, doktrynie itp.; wzorzec, model” iprzytacza określenie paradygmat badawczy (Dubisz 2003, 3: 43). Termin ten był stosowany najpierw wjęzykoznawstwie iwtakim znaczeniu przywoływały go słowniki (Doroszewski 1964: 110–111). Stał się popularny dzięki książce Thomasa S. Kuhna Struktura rewolucji naukowych (1968), skąd zaczerpnęła go Maria Janion.

Badaczka opisała po raz pierwszy paradygmat romantyczny wtekście Romantyzm apoczątek świata nowożytnego, opublikowanym we fragmentach w„Polityce” 15 czerwca 1974 roku, apotem wcałości wksiążce Gorączka romantyczna (1975: 23–47). Wyszedłszy od teorii Kuhna iodwołując się do prac Stefana Amsterdamskiego oraz Marii Żmigrodzkiej, zaproponowała zestawieniekategorii paradygmatu badawczego isystemu literackiego. Autor Struktury rewolucji naukowych pisał oparadygmacie badawczym wkontekście historycznej integralności nauki wdających się wyodrębnić okresach iospoistości historycznych grup naukowych. Pozwoliło mu to sformułować teorię rewolucji naukowych jako gwałtownej zmiany sposobu widzenia świata, anawet metody jego przeobrażenia, stojącą wopozycji do przekonania ociągłości nauki ijej nieustannym linearnym rozwoju. Janion uważała, że można powyższe tezy zastosować wbadaniach historycznoliterackich, gdyż

taka perspektywa historyczno-socjologiczna [...] ujawniałaby właściwy danemu systemowi literackiemu obraz świata ireguły jego budowania, zawarte przede wszystkim wodpowiedniej teorii gatunków literackich. Umożliwiałaby ona również rekonstrukcję walki paradygmatów-systemów jako konfliktów odmiennych punktów widzenia iobrazów świata. Pozwalałaby także – co może najistotniejsze – na sformułowanie teorii kryzysów iprzełomów literackich, które innowacje wcześniej pojawiające się na marginesach starego paradygmatu ujmują wnowy system (26).

W1974 roku badaczka traktowała pojęcie paradygmatu ostrożnie, odnosząc je jedynie do historii literatury – ito przede wszystkim niepodległościowej – oraz genologii literackiej. Pisała też opodstawowym wymiarze uniwersalności romantyzmu, który tkwił wmówieniu „oróżnych niewolach iujawniał rozmaite postacie niepodległości. Wysiłek «wybicia się na niepodległość» pojmowany prawdziwie romantycznie”, mienił się dla autorki „ciągle niewyczerpanym – imoże niewyczerpywalnym – bogactwem znaczeń”. To właśnie ten uniwersalny romantyzm pozostawił Polakom „spadek niewymierny iniewyczerpany” (1975: 24, 95).

Mimo że kwestia niepodległości pozostała na długo głównym elementem koncepcji, „nieśmiertelny paradygmat romantyczny” bardzo szybko zaczął obejmować kulturę, historię idei, postawy wobec świata – również te charakteryzujące się przekraczaniem wyznaczonych we wcześniejszych epokach granic – ipolitykę. Właściwie więc wszystkie sfery, które miały związek zprocesem historycznym iromantyczną egzystencją. Wynikało to zpodejmowania przez ówczesnych badaczy kolejnych prac dotyczących romantyzmu pojmowanego już nie tylko jako „nurt ideowy iartystyczny, dominujący wliteraturze, sztuce, filozofii europejskiej 1. poł. XIX w.” (Kowalczykowa 1991: 832), ale „wzburzenie nowym światem ipróba stworzenia innej jego wizji”, „praktyka społeczno-polityczna” (Janion 1975: 7, 12), jak również style zachowań społecznych (Janion, Zielińska 1986). Wcentrum zainteresowania znalazły się nie tylko postawy spiskowców, emisariuszy, więźniów, rewolucjonistów iemigrantów, lecz także artystów – awśród nich szczególnie poetów – oraz geniuszy, buntowników, samobójców, melancholików, szaleńców, marzycieli, obcych, innych, odmieńców, dandysów, wierzących wnowego Boga, rozentuzjazmowanych czytelników romantycznej literatury, wreszcie epigonów.

Paradygmat romantyczny czerpał najwięcej zwizji romantyzmu zapisanej wksiążkach Marii Janion iMarii Żmigrodzkiej Romantyzm ihistoria (1978) oraz Romantyzm iegzystencja (2004), jak też badań podejmowanych zwłaszcza od lat siedemdziesiątych przez obie autorki iinnych członków zespołu Pracowni Literatury Romantyzmu Instytutu Badań Literackich PAN, przede wszystkim Alinę Kowalczykową, Martę Piwińską, Ryszarda Przybylskiego, Jarosława Marka Rymkiewicza (odróżniającego się od pozostałych) iAlinę Witkowską. Zaproponowali oni nowe wstosunku do wcześniejszych ujęć – uosabianych przez Juliusza Kleinera iStanisława Pigonia, reprezentujących tradycyjną historię literatury ifilologię – spojrzenie na romantyzm ijego spuściznę. Jego podstawą była historia idei. Miało ono wymiar nie tylko historyczny, ale także antropologiczny. Zperspektywy trzeciej dekady XXI wieku nie można przecenić wpływu tego przewartościowania na polskie życie intelektualne przed sierpniem 1980 roku iwokresie stanu wojennego.

Nowa definicja paradygmatu traktowała go jako wzór kultury, stworzony na podstawie literatury romantycznej, przede wszystkim tej jej części, która wyszła spod piór wieszczów. Kreował on zachowania społeczne ijednocześnie działał wobrębie mitu, który miał charakter historiotwórczy. Wtakim ujęciu romantyczne postępowanie nie musi wiązać się ze znajomością romantyzmu. Często jest intuicyjne. Nieuchronnie też ulega przemocy mitycznej, narzucającej podświadomości przekonanie, że tylko przez śmierć można trafić do historii izyskać wielkość (Janion 2000: 246).

Janion mówi wtaki sposób oparadygmacie wczasie nazwanym przez siebie epoką jego końca – czy też zmierzchu, przemian. Jej początek wiąże się zwywiadem Andrzeja Bernata zautorką pojęcia, który pod znamiennym tytułem Pożegnanie zromantyzmem? ukazał się wczerwcowym numerze „Nowych Książek” z1991 roku (Bernat 1991). Jest to dla badaczki okres bardzo intensywnej pracy, której towarzyszą wypowiedzi publicystyczne. Jako że analizuje je wszechstronnie Magdalena Rabizo-Birek (2012: 117–134), przypominam tylko, że Janion dopiero co wydała Pośmiertne życie Konrada Wallenroda (1990), bohatera niebudzącego już wtedy emocji. Była wtrakcie pracy nad tomem Projekt krytyki fantazmatycznej. Szkice oegzystencjach ludzi iduchów (1991), który wprawdzie zawierał przede wszystkim teksty publikowane wcześniej, jednak programowy wstęp Wolny rynek marzeń został napisany specjalnie do książki. Jest on datowany na czerwiec 1991 roku – awięc powstał wtym samym czasie co wywiad izawiera pokrewne mu myśli. Najważniejszy rozdział – zatytułowany tak jak cały tom iprzedstawiający nowe pomysły metodologiczne, odnoszące się zarówno do hermeneutyki literatury, jak ifilmu – ma wprawdzie daty 1984 i1989, ale jest drukowany po raz pierwszy – tak jakby autorka czekała na okoliczności zewnętrzne uzasadniające jej tezy.

Krytyka fantazmatyczna opierała się na przekonaniu, że romantyzm po raz pierwszy wkulturze nowożytnej wyzwolił na wielką skalę wyobraźnię, zdefiniował na nowo mit, występując przeciwko klasycznym konwencjom, ujawnił związki rzeczywistości wewnętrznej zkosmosem, przełożył na język sztuki sposób odczuwania właściwy mistyce ireligii. Zrehabilitował też „kulturę niską”, ludową, prekursorkę kultury popularnej. Przypisał wyjątkowe znaczenie nowemu bohaterowi „marzycielskiej, fantazmatycznej identyfikacji”, który fantazmat – „wytwór fantazji, przewidzenie, urojenie, halucynację” (Dubisz 2003, 1: 880) połączył zmarzeniem oinnym, lepszym miejscu przebywania, znalezieniu się „gdzie indziej”. Wten sposób romantyczna teoria fantazmatów – wywiedziona od Paracelsusa iwzbogacona przez Janion orefleksję nad ujęciem Freuda – stała się kluczem do interpretacji romantycznych ipostromantycznych tekstów kultury, wtym także filmów (1991: 7–29).

Konstruując wlatach siedemdziesiątych iosiemdziesiątych swoją wersję krytyki, Janion była bardzo zainteresowana możliwością „ukazania danej formacji fantazmatycznej iwyobrażeniowej wperspektywie długiego trwania iwkontekście społecznych lub historycznoliterackich uwarunkowań” (Dąbrowski 2007: 565). Ponadto – jak twierdzi Agata Bielik-Robson – autorka Projektu po raz pierwszy wPolsce zbadała możliwość zastosowania wynikających ztego wniosków do tworzenia subiektywnej rzeczywistości alternatywnej (2004: 155).

Wwywiadzie przeprowadzonym przez Bernata nie pada określenie „paradygmat romantyczny”. Janion mówi najpierw opowodach współczesnego (tzn. dotyczącego lat siedemdziesiątych iosiemdziesiątych) zainteresowania romantyzmem. Podczas szesnastu miesięcy iwstanie wojennym zaspokajało ono zapotrzebowanie na kulturę tyrtejską – wnowym, swoistym rozumieniu tego pojęcia. Zdrugiej strony wspomina, jak wreferacie wygłoszonym na Kongresie Kultury 12 grudnia 1981 roku nawoływała do zamiany romantycznych emocji przyswojonych przez „Solidarność” na wartości intelektualne. Wdrukowanej już wpodziemiu wersji referatu ten apel usunięto, uznając prawdopodobnie, że działania intelektualne nie są wstanie wojennym najważniejsze, amoże byłyby wręcz szkodliwe. Łatwiej przecież odwoływać się bezrefleksyjnie iemocjonalnie do romantycznego schematu czynu, bo takie nawiązanie pełni po prostu funkcję wezwania do walki.

Można spojrzeć na wywiad jak na tekst programowy, poważnie traktując znak zapytania na końcu tytułu. Skoro skończył się totalitaryzm, następuje – jak to jest dokładnie sformułowane – „kres kultury symboliczno-romantycznej”. Wepoce wolnego rynku ojczyzna będzie zastąpiona państwem, asolidarność – konkurencją. Romantyzm przestanie być dostarczycielem nakazów gwarantujących tożsamość narodową. Może natomiast stać się jedną zkultur alternatywnych wobec „kultury symboliczno-romantycznej”, proponowanych różnym „odłamom społeczeństwa” (Janion konkretnie nazywa tylko jeden znich – klasę średnią). Zwłaszcza jeśli jego reinterpretacja pogłębi wizję epoki wduchu filozofii egzystencji. Taki romantyzm nie będzie tożsamy zmarzeniem oniepodległości, stanie się filozofią życia. Inteligencja polska powinna sobie uświadomić, że kończy się opisany wyżej typ kultury, iż potrzebny jest wysiłek pozwalający przenieść doświadczenie „Solidarności” wsferę intelektualną, wysiłek stworzenia owych „alternatywnych kultur”, wśród których znajdzie się zdefiniowany jeszcze raz romantyzm. „Stoimy przed wyzwaniem nowej sytuacji, przed koniecznością dokonania olbrzymiej pracy – mówi badaczka – ija sobie wymyśliłam tę koncepcję kultur alternatywnych, ale uważam, że powinien być cały repertuar tego rodzaju pomysłów, projektów, poszukiwań iprac, projektów polskiego życia duchowego. Bo moja koncepcja jest pomysłem kogoś, kto związany jest zromantyzmem nie tylko życiem naukowym, ale całym życiem duchowym itwórczym”.

Janion jest zwolenniczką uruchomienia procesu myślenia, który nie odrzucałby dziedzictwa romantycznego, lecz przekształciłby je wtaki sposób, by mogło jak najlepiej służyć współczesności. Jej zdaniem możliwość połączenia „Polski” z„nieszczęściem” wduchu problematyki egzystencjalnej pokazał Józef Czapski (sądzę, że chodzi otom Na nieludzkiej ziemi, ale podobnych myśli szukałbym też wjego publicystyce przedrukowanej wksiążce Tumult iwidma). Zromantyzmu może być także zaczerpnięty pogląd na relację chrześcijaństwa iwolności – wtym wypadku jednak przeszkodą może być zamiłowanie Kościoła do rozstrzygnięć administracyjnych, doktrynalnych, instytucjonalnych, niefilozoficznych iniepozwalających na przypisywanie człowiekowi zbyt wielkich możliwości działania. Mimo tych zastrzeżeń autorka Pośmiertnego życia Konrada Wallenroda wierzy wtrwanie prometeizmu, który objawił się w„Solidarności” podczas szesnastu miesięcy imoże według niej być – wbrew widocznej dominacji myślenia prawicowego – atrakcyjny współcześnie. Oczywiście jej zdaniem wpolskiej części powstającej właśnie historii literatur europejskich najważniejsze miejsce należy się romantyzmowi – jako epoce, wktórej literatura wzadziwiający sposób naprawdę zdobyła władzę nad rzeczywistością.

Bernat nie jest jednak całkiem przekonany. Powątpiewa, czy za pomocą tworzenia kultur alternatywnych da się rozwiązać podstawowe problemy polskiej rzeczywistości. Ma na myśli schyłek idealizmu etyczno-politycznego, który wyraził się wdziałaniu bez przemocy prowadzącym do wyborów 4 czerwca 1989 roku, nową koncepcję wolności jednostki, widzianą również poprzez rolę Kościoła, relację religii katolickiej iliberalizmu, wreszcie losy prometeizmu. Obawia się, czy propozycje rozmówczyni nie doprowadzą do mitologizacji doświadczeń zamiast ich przetworzenia.

WWolnym rynku marzeń Janion wraca do kwestii zasygnalizowanych wwywiadzie. Cytuje Konwickiego, który w1987 roku wParyżu pomyślał, że warto „pójść wpolskość” tak daleko, by przegryźć się na drugą stronę (Janion 1991: 5). Był to czas pracy nad Lawą (1989), której scenariusz jest datowany na maj 1988 roku. Premiera filmu ma miejsce 6 listopada następnego roku, wradykalnie zmienionych okolicznościach politycznych (Kaniecki 2008: 27, 32; Maron 2019b:259, 309–310). Nie chodzi już tylko oPolskę. Trzy dni później pada mur berliński.

Autorka Wolnego rynku marzeń ogranicza się do polskiego punktu widzenia, twierdząc, że Lawa zamyka – jak teraz precyzuje – epokę „panowania jednolitego stylu romantyczno-symbolicznego”. Oceniając odbiór dzieła Konwickiego, Tadeusz Miczka napisał, że nie stało się ono „ani wPolsce, ani za granicą, wydarzeniem filmowym, ponieważ było jednocześnie filmem zbyt narodowym wwarstwie tematycznej inieokreślonym pod względem formalnym iideowym, apojawiło się na ekranach kin polskich wtedy, gdy ideologia romantyczna, podobnie jak sama twórczość Konwickiego, nie wzbudzała już większych emocji zpowodu zmian zachodzących wżyciu politycznym, społecznym ikulturalnym kraju iEuropy. [...] Adaptacja dramatu Adama Mickiewicza zamyka pewien okres narodowych dyskusji na temat aktualnych wartości polskiej tradycji romantycznej” (Hendrykowska 2012: 450). Znamienne jest użycie wtekście opublikowanym w1992 roku określenia „ideologia”, ale nie przypisywałbym mu pejoratywnego znaczenia. Skądinąd Konwicki nie zgadzał się ztezą okońcu paradygmatu romantycznego (Konwicki 2001: 182–183).

Nowa sytuacja była wyzwaniem dla inteligencji, powołanej do „kreowania wolnego rynku idei, do snucia różnych projektów życia duchowego, do tworzenia bogactwa języków mówiących orzeczywistości, które jest właściwe demokracjom”. Odczytania romantyzmu pójdą, jak już wiemy, wstronę filozofii egzystencji. Wśród przywoływanych wtym kontekście twórców obok Czapskiego Janion wymienia Conrada, „czyniącego zpolskiego doznania klęski totalne doświadczenie bytu”. Pojawiają się argumenty za tym, że dziedziną umożliwiającą dostęp do zmienionej romantycznej duszy będzie nie psychologia, lecz fenomenologia, anarzędziem – nie introspekcja, ale Blake’owska wyobraźnia (Janion 1991: 6).

W1996 roku Janion publikuje napisany wlatach 1990–1992 artykuł Zmierzch paradygmatu. Punktem wyjścia jej rozważań dotyczących współczesnych losów paradygmatu jest historia Czesława Miłosza, który zapytany przez przyjaciół zPolski, nie mógł sobie przypomnieć, dlaczego wlondyńskim wydaniu jego Wierszy z1967 roku została pominięta część Przedmowy zOcalenia (1945: 5):

Czym jest poezja, która nie ocala

Narodów ani ludzi?

Wspólnictwem urzędowych kłamstw,

Piosenką pijaków, którym za chwilę

ktoś poderżnie gardła,

Czytanką zpanieńskiego pokoju.

Poeta nie pamiętał, czy sam skreślił ten fragment. Ajeśli tak właśnie było, mógł kierować się obawą, że – jak pisał – „taka niewątpliwie romantyczna deklaracja prowadzi do nieporozumień” (Janion 2000: 20). Inaczej mówiąc, czytelnik mógłby pomyśleć, że Miłosz namawia do przestrzegania narzuconej przez romantyzm aodstraszającej Zachód normy „bycia Polakiem”, do znalezienia się wśród Polaków wGombrowiczowskiej – aw1967 roku także już Miłoszowej – dychotomii „Polacy – ludzie”. Albo – co gorsza – do przyjęcia romantycznej retoryki, romantycznej misji poezji iukształtowanej przez romantyzm narodowej służby literatury, nie mówiąc już odziedzictwie tyrtejsko-martyrologiczno-mesjanistycznym. Autorka przypomina, że Miłosz nazwał polski iMickiewiczowski mesjanizm „prowincjonalnym” i„żenującym”, zMickiewicza zachowując tylko „pogodną aprobatę istnienia, prostotę ipokorę” Pana Tadeusza iZdań iuwag. Nie ukrywając negatywnego stosunku do tych opinii, Janion ucieka od rekonstrukcji „własnej drogi”, którą poszedł autor Ziemi Ulro. Pozwala jej to bez przeszkód triumfować na koniec tej części wywodu. Oto bowiem Miłosz nie uniknął uznania przez publiczność za romantycznego wieszcza. Dla autorki artykułu koronnym dowodem na to był przebieg jego wizyty wPolsce wczerwcu 1981 roku, po uzyskaniu Nagrody Nobla. Atakże oczekiwania wobec poety wstanie wojennym. Choć bardzo tego nie chciał, został„wkręconywromantyczny system” (2000: 20–22).

Istotnie, Miłosz bał się roli wieszcza; świadczy otym jego zachowanie wtrakcie pierwszego po trzydziestu latach nieobecności pobytu wPolsce, który nazwał „powrotem do kraju pierwszej emigracji” (Głowińska, Kopczyński 1981: 28). Wtedy właśnie czuł się „bardzo niewygodnie” podczas spotkania zczytelnikami wWarszawie. Na sali panowała rewolucyjna atmosfera, przypominająca mu moment przed powstaniem warszawskim. „Ico, ja miałbym tych młodych ludzi prowadzić na barykady?!” – komentował (Fiut 2013: 336).

Wcześniej jednym znajważniejszych doświadczeń Miłosza był wybór drugiej emigracji, dokonany w1951 roku. Tłumacząc powody decyzji opozostaniu we Francji wartykule Nie opublikowanym w„Kulturze”, po raz pierwszy posłużył się pojęciem Nowej Wiary, której – wswoim przekonaniu – był wierny wcześniej tylko jako „dobry poganin” (1951: 3). Wpublicystycznym wywodzie pisał odwóch rodzajach pogardy: opogardzie mędrców Nowej Wiary dla sytuujących się niżej whierarchii komunistycznego państwa pisarzy, ale też – choć bez użycia tego określenia – opogardzie dla głupców, bliskiej mu wtedy chyba iwyrażającej się wnastępującym rozumowaniu: „Czy szczęście ludzi, których horyzont myślowy jest ograniczony do kopania swoich ogródków, picia wina wkafejce iuprawiania hobbies nie jest szczęściem idiotów? Nie do takiego szczęścia dąży ludzkość poprzez śmierć iterror. Czy idiota będzie sadzić róże wswoim ogródku, czy rąbać las wkarnych brygadach, jest właściwie wszystko jedno” (1951: 5).

Kwestia „uwikłania poezji wprzemiany mentalności” zajmowała autora Zniewolonego umysłu długo iwcoraz to nowy sposób. W1982 roku mówił na Harvardzie: „[...] postawię proste pytanie: być może lament, tak dziś wpoezji rozpowszechniony, dowodzi jej proroczych darów ijest odpowiedzią na beznadziejną sytuację, wjakiej znalazła się ludzkość? Wtakim wypadku poezja raz jeszcze dowiodłaby, że umie być bardziej świadoma niż ogół obywateli czy też, że podnosi do potęgi to, co wich umysłach jest stale obecne, ale jakby przesłonięte”. To jest przywilej, ale także brzemię, bowiem zunifikowany świat nieustannie dostarcza poecie nowych wrażeń, przekazując informacje o„torturach zadawanych ludziom przez ludzi, głodzie, niewoli, poniżeniu”. Zaskakuje wobec tego końcowy wniosek: prawdopodobne jest zwycięstwo rozpadu, ale nadzieja też ma szansę na zwycięstwo. „[...] każdego dnia można widzieć znaki świadczące, że teraz, wtej chwili, rodzi się coś nowego, dotychczas nigdy nieznanego wtej skali: ludzkość jako żywioł świadomy swojej nieprzynależności do Natury – ponieważ tylko człowiek otrzymał wdziedzictwie ten skarb, jakim jest pamięć, czyli historia” (Miłosz 1983: 79, 91).

Wpostawie, której istota jest opisana wwywodach Miłosza, nieromantyczna wydaje się tylko relacja ludzkość – Natura (przez poetę pisana wielką literą). Niejasny pozostaje stopień zaangażowania czytelnika, odbiorcy sztuki, uczestnika kultury wproces odbioru, wymagający myślenia iprzeżywania. Dziś rynek kultury jest opisany za pomocą narzędzi, które precyzyjnie określają, kto sięga po jakie przekazy. Pozwala to coraz lepiej rozpoznawać horyzont oczekiwań odbiorcy. Ale wiek kupiecki iprzemysłowy nie był przecież objęty statystykami. Charakteryzując publiczność literacką XIX wieku, zdani byliśmy na wycinkowe przekazy, zktórych analizy wyciągano skrajnie odmienne wnioski. Spór Marii Janion zJerzym Jedlickim oto, co najchętniej czytano wkraju między powstaniem listopadowym istyczniowym – Mickiewicza czy Kraszewskiego – nie został rozstrzygnięty. Inigdy już chyba nie będzie (Kopczyński 1994: 8–9). Wobec czasów, októrych traktuje Miłosz, też można mieć wątpliwości. Zwłaszcza gdy mówimy oEuropie Środkowo-Wschodniej, tkwiącej wtedy wzakłamaniu, dotkniętej represjami, cenzurą izainteresowanej tylko częścią własnego dziedzictwa.

WZmierzchu paradygmatu Maria Janion używa pojęcia „romantyczny system”. Zalecając rozwagę wjego stosowaniu, wspomina, że istnieją prace historycznoliterackie ihistorycznofilozoficzne, które uprawniają do posługiwania się nim przy refleksji na temat „długiego trwania” wkulturze. System ten dominował wXIX wieku – mimo, jak pisze, „epizodu pozytywistycznego”. Panowanie to objęło także XX wiek, wktórym dojrzeć można trzy kulminacje: wokresie poprzedzającym Iwojnę światową, podczas II wojny – której apogeum było powstanie warszawskie, przedostatnie powstanie romantyczne – iwlatach 1980–1981, czasach ostatniej, bezkrwawej rewolucji. Te kulminacje zostały przygotowane przez sztukę, zawsze przekazującą romantyczną wizję artystyczną izdominowaną przez romantyczną emocjonalność.

Skrótowe przedstawienie dziejów systemu romantycznego pozwala autorce przejść do opisu stanu bezradności epoki końca „pewnego cyklu dziejowego wkulturze polskiej”. To proces „bolesny idramatyczny”, którego elementami są zarówno działania twórców iosób odpowiedzialnych za edukację, jak iodbiorców, porzucających bez żalu romantyczną spuściznę. Poczucie klęski związanej zrozpadem starej mitologii jest dotkliwe, tym bardziej że nie jest jasne, czym zostanie ona zastąpiona. Nie wiedziano wszak tego w1989 roku, choć jest on pełen niespotykanej od dawna społecznej energii. Nadchodzi wPolsce czas ważnych zmian iwiążących się znimi nadziei, ale też wątpliwości. Nie bez powodu Zbigniew Zapasiewicz nazywa go „okresem bezradności twórczej” (Hollender, Turowska 2000: 97). Podobną opinię formułuje Janion, mówiąc o„poczuciu bezkarności ibezradności, jakie rodzi załamywanie się na naszych oczach dotychczasowego systemu kultury polskiej” (1993: 146).

Wczęści artykułu zatytułowanej Zgubne panowanie jednego systemu Janion próbuje analizy Końca historii Francisa Fukuyamy, którego teza onadejściu epoki posthistorycznej pozwala, jej zdaniem, dostrzec globalny sens wtym, co dzieje się wPolsce. Przytacza pogląd François Fureta obraku nowych idei wEuropie Wschodniej 1989 roku. Szybko jednak cytuje Ralfa Dahrendorfa, który za niekwestionowane osiągnięcie tej części świata uważa własny model społeczeństwa otwartego, ponadto występuje przeciw Fukuyamie, przestrzegając przed zniewalającym panowaniem jednego systemu – kapitalizmu zastępującego komunizm. Nadejście kapitalizmu oznacza bowiem dla niego koniec kultury opartej na wartościach, których brakowało wżyciu publicznym (2000: 29–32).

Podsumowaniem rozważań jest Marzenie dla Polski, tytułem iprogramowym zamysłem odwołujące się do artykułu Václava Havla Marzenie dla Czechosłowacji, opublikowanego 25 czerwca 1992 roku w„The New York Review”. Marzenie – podstawowa kategoria romantycznego odczuwania – dotyczy roli kultury jako wspólnoty zwolenników liberalnego społeczeństwa otwartego iwyznawców tradycyjnych wartości oraz polityki niepoddającej się pragmatyzmowi izakorzenionej wmoralności. Tak jak wokresie Wiosny Ludów, szans na spełnienie utopii upatrują Havel iJanion wujawnianej przez Europę Zachodnią potrzebie transcendencji iodwołującej się do ludzkiej świadomości, umysłu iducha rewolucji egzystencjalnej (32–34).

We wstępie (Wyjaśnieniu) do książki Romantyzm iegzystencja. Fragmenty niedokończonego dzieła badaczka pisze otragizmie romantycznej egzystencji „rozpiętej między zbawieniem anicością. [...] Zbiegiem czasu coraz bardziej będą zyskiwały na znaczeniu towarzyszące romantycznemu odczuciu absurdalności igroteskowości istnienia – ironia imelancholia” (Janion, Żmigrodzka 2004: 6). Pojęciom tragizm, melancholia iironia romantyczna – kluczowym dla romantycznego paradygmatu widzianego zperspektywy pierwszej dekady XXI wieku – wdużej mierze odpowiadają postawy ewazyjna, tyrtejska iironiczna (Janion 1991: 50). Inaczej mówiąc, ucieczka przez światem, walka oniego idystans niekiedy prowadzący do rezygnacji.

1.2. Problemy zopisem

Najpełniejszą jak dotąd charakterystykę kolejnych ujęć paradygmatu iodnoszących się do niego okoliczności zawiera książka Tomasza Platy Pośmiertne życie romantyzmu (2017), tytułem nawiązująca do Pośmiertnego życia Konrada Wallenroda. Jej walorem jest zgromadzenie licznych źródeł publikowanych do 2017 roku i– co może się wydawać paradoksalne – publicystyczność. Autor jednak traktuje temat zpasją idzięki temu jego wywód jest sam wsobie interesujący jako swego rodzaju świadectwo siły paradygmatu.

Plata stawia tezę, że Maria Janion nie godzi się zupadkiem paradygmatu romantycznego, buntuje się przeciw niemu, aprzy tym

jej przeprowadzona na przełomie lat 80. i90. reinterpretacja tradycji romantycznej to wgruncie rzeczy melancholijna próba utrzymania zmarłego przy życiu. Janion intensywnie pracuje, by dla romantycznych mitów znaleźć miejsce wnowych czasach. Iodnosi sukces. Romantyzm wPolsce trwa. Nawet więcej, pozostaje głównym językiem publicznym, najważniejszym kodem naszej kultury [...]. Jeśli spróbujemy zdefiniować najważniejsze narracje polskiej kultury po 1989 roku, to spostrzeżemy, że wszystkie wjakimś stopniu flirtują zdziedzictwem romantyzmu” (Plata 2017: 31).

Nie jest to teza nowa – wróżny sposób dochodzą do niej wcześniej Magdalena Rabizo-Birek (2012) iMichał Kuziak (2014, 2014a) – ich opracowań autor nie przywołuje – atakże recenzentka książki, Agata Bielik-Robson, której prace uPlaty się pojawiają, choć nie całkiem wtej sprawie.

Badacz nazywa postawę autorki Zmierzchu paradygmatu melancholijną itytułuje wstępny rozdział Romantyczna melancholia Marii Janion. Choć nie wydaje mi się to do końca trafne, trudno jednak ztym sądem polemizować, gdyż Plata nie przedstawia swojego rozumienia pojęcia, nie odnotowuje też wbibliografii ważnych dla badań nad pre- iromantyczną melancholią pozycji, np. książek Marka Bieńczyka (1998, 2002) iMarty Piwińskiej (2005), nie mówiąc już opróbie odwołania się do poglądów Schlegla na ten temat. Natomiast propozycja wykorzystania melancholii wanalizie paradygmatu jest godna uwagi. Dalsza część wywodu – że wszystkie najważniejsze narracje polskiej kultury po 1989 roku „wjakimś stopniu flirtują” zromantyzmem – jest prawdziwa otyle, iż romantyzm pozostaje „wjakimś stopniu” źródłem całej kultury współczesnej, mimo że jej twórcy nie zawsze mają tego świadomość. Nie dowiadujemy się jednak zksiążki, jakie narracje ma na myśli autor. Można przypuszczać, że mają one związek zopisem odwoływania się do romantyzmu przez prawicę (zwłaszcza po katastrofie smoleńskiej), lewicę imieszczańskie centrum, który zajmuje kolejne rozdziały.

Plata traktuje otrzech różniących się radykalnie językach publicznych, które „zdominowały rodzimą świadomość zbiorową wostatnim ćwierćwieczu”. Sens ikształt owych języków – nazywanych przez niego „zwartymi narracjami objaśniającymi rzeczywistość” – rekonstruuje, przywołując różne teksty kultury: dzieła teatralne, filmy, powieści, wypowiedzi teoretyczne ipublicystykę, wystąpienia polityczne. Zdaniem autora, były one motywowane „na głębokim poziomie” przez wyobraźnię romantyczną. Niezależnie od opcji politycznej, proces ten rzadko wiązał się ze znajomością tradycji romantyzmu, był raczej przypadkowy niż celowy iuświadomiony, iprzede wszystkim – wybiórczy. Zromantyzmu brano to, co było wygodne. „Traumatyczne doświadczenie” zostało wten sposób „przepracowywane wsystematycznie ponawianych performatywnych aktach, wramach których przekaz kultury romantycznej zostaje odegrany, przeinterpretowany, zawłaszczony, awfinalnej instancji – wymyślony na nowo, stworzony wformie dostosowanej do aktualnych potrzeb” (135–136, 150).

Wwywodzie Platy budzi jeszcze wątpliwości wymienne posługiwanie się pojęciami „język” i„narracja”, „romantyzm” i„paradygmat romantyczny” oraz nieprzekonujące odwoływanie się do wyobraźni romantycznej. Mimo powyższych zastrzeżeń zgadzam się zautorem, że wieszczenie ośmierci romantyzmu (paradygmatu) było przedwczesne. Wykonana przez niego praca jest ważna, tym bardziej że rekonstrukcja toku myślenia idyskusji, którego początkiem są wywiad Bernata oraz publikacja Projektu krytyki fantazmatycznej iZmierzchu paradygmatu, ajego ostatnie elementy pojawiają się wkońcu drugiej dekady XXI wieku – najważniejszy znich już po wydaniu książki Platy – jest trudna ztrzech powodów.

Po pierwsze, Maria Janion wielokrotnie zmieniała poglądy, chwilami sama krytykując swoje wcześniejsze tezy. Niekiedy dotyczyło to spraw zasadniczych. Na przełomie XX iXXI wieku badaczka podkreśla, że nie pogrzebała romantyzmu. „Pani już stwierdziła, że romantyzm się skończył” – mówi Małgorzata Baranowska. „Nie tyle, że się skończył, ile że mamy do czynienia ze zmierzchem paradygmatu romantycznego. Postawiłam taką tezę na początku roku 1990 icoraz bardziej się ona sprawdza” – brzmi odpowiedź. Awwywiadzie udzielonym Katarzynie Janowskiej iPiotrowi Mucharskiemu precyzuje: „Otóż sądzę, że istnieje wyraźna różnica między romantyzmem iromantycznym paradygmatem kultury. Ogłosiłam nie koniec romantyzmu, lecz koniec paradygmatu kultury romantycznej wPolsce” (2000: 36, 246). Nie jest jasne, czy panuje wdalszym ciągu zmierzch paradygmatu, czy jednak już się on skończył. Dopiero w2018 roku dowiadujemy się ostatecznie, że śmierć paradygmatu jeszcze nie nadeszła.

Wtomie wydanym w2000 roku ważną prognozę zMarzenia dla Polski:

Filozofia egzystencji, wydobyta również zpolskiego romantyzmu, lecz inaczej odczytanego, będzie nieodzownym składnikiem tego nowego myślenia, które powinno starać się zrównoważyć inspiracje kultury wysokiej ikultury masowej, kultury ogólnonarodowej iposzczególnych kultur alternatywnych, kultury „swojej” ikultur „obcych”

autorka opatruje komentarzem: „Cóż za utopijne rojenia!” (2000: 34).

Wlistopadzie 2004 roku – pół roku po wejściu Polski do Unii Europejskiej – Pracownia Romantyczna Instytutu Badań Literackich PAN organizuje konferencję Doświadczenia europejskie Wielkiej Emigracji ipropozycje dla Europy polskich romantyków. Janion wygłasza na niej referat Pożegnanie zPolską?, którego główne myśli można także odnaleźć wpublicystyce drukowanej przez nią wtym czasie m.in. na łamach „Nauki”, „Krytyki Politycznej” i„Gazety Wyborczej” (Szałagan, Taperek 2016). Kluczowe pytanie tekstu opublikowanego wksiążce pokonferencyjnej brzmi: „Czy ico romantycy polscy zrobili Polakom, jakie im złożyli propozycje, że dziś chcą opuścić Polskę dla Europy?”. Wśród wyjaśnień pojawia się „błyskawiczny skrót dziejów naszych cnót patriotycznych izwiązanych znimi niekiedy dwuznacznych trudności”, obejmując m.in. przekonanie opotrzebie niesienia „naszych wartości” do „zepsutego moralnie Zachodu”, wyższości narodu polskiego nad innymi wynikającej zmęczeństwa, ofiary, cierpienia, przelanej krwi, niemożności pożegnania się zPolską żałobną iwymagającą ofiary, atakże brzemieniem kolonialnym ipostkolonialnym. Wywód kończy się wyrazistą oceną:

Polska – wbrew pobożnym życzeniom izakłamanym zapewnieniom – nie jest dzisiaj krajem wielokulturowym. Jest ubogim ipłaskim monolitem, przeważnie narodowo-katolickim. Dlatego tak męczy niektórych swoich obywateli, którzy pragną się znią pożegnać dla Europy, rozumianej jako przestrzeń wolności kultury (2006: 253–254, 261, 263–264).

Tezy referatu nie są prostym zaprzeczeniem myśli zawartej wtytule wydanej cztery lata wcześniej książki Do Europy – tak, ale razem znaszymi umarłymi,zmieniają jednak stan rzeczy. Autorka referatu dochodzi do wniosku, że pamięć ocierpieniach, trzymanie się polskości, trwanie misterium Dziadów – oznaczające kontakt żywych ztymi, którzy odeszli – iinne romantyczne gesty, rytuały, formy pamięci mogą zostać wykorzystane przeciw wartościom, jakim służyły wokresie niewoli i– po koniecznych zmianach, składających się na projektowany wzwiązku zprzekształceniami paradygmatu program dla inteligencji – miały służyć nadal.

Po dwunastu latach badaczka nie ma już żadnych złudzeń. Jej zdaniem nastąpił centralnie zaplanowany zwrot ku kulturze romantycznych epigonów, obejmujący bogoojczyźniane stereotypy imesjanistyczny mit Smoleńska. Zwrot ten ma wyłącznie polityczny cel itworzy szkodliwą martyrologię. W2014 roku Janion mówi oprawicy, która „rozumie paradygmat romantyczny jako arsenał walki oanachroniczną polską tożsamość” (Szczuka 2014: 21). Dwa lata później, ujawniając silne emocje, pisze wliście do Kongresu Kultury: „powiem wprost – mesjanizm, ajuż zwłaszcza państwowo-klerykalna jego wersja, jest przekleństwem, zgubą dla Polski. Szczerze nienawidzę naszego mesjanizmu”. Wdalszym ciągu jednak wierzy wpracę zmłodymi ludźmi, wotwarcie zbiorowej pamięci, wprzemianę żałoby wempatię, wodrzucenie zgody na technicyzację humanistyki. To wszystko „odbędzie się wtych najbliższych, trudnych latach” (Janion 2016).

Po drugie, sprawę dodatkowo komplikuje rozległy iwieloraki odbiór idei Janion. Jej rozumowanie wywołuje komentarze ibudzi polemiki, niekiedy bardzo emocjonalne. Jako że – jak powiedziałem wyżej – prezentuje ona poglądy niejednolite, komentarze ipolemiki często pogłębiają nieporozumienia. Ponadto krytycy autorki Zmierzchu paradygmatu posługują się czasem argumentami trudnymi do oceny – awięc także odrzucenia.

Tak jest wwypadku socjologów przywoływanych w2003 roku przez Teresę Walas. Nie zaobserwowali oni „wkulturze polskiej podobnej ujednoliconej zasady czy formy, której istnienie potwierdzone by zostało przez tak ważny dla socjologów autorytet masowej świadomości potocznej”. Ten autorytatywny sąd prowokuje pytania „ostan, wjakim paradygmat romantyczny dotrwał do lat ostatnich iojego faktyczne społeczne umocowanie” (2003: 159).

Chciałoby się poznać jak najwięcej odpowiedzi na te pytania, udzielanych na kanwie badań naukowych, wdyskusjach natomiast pojawiają się uogólnienia wynikające jedynie ze szczątkowych obserwacji lub taką metodą uzupełniane. Często są one oderwane od tez Janion tak dalece, że trudno dopatrzyć się związku. Walas wyśmiewa metodologię tworzenia takich komentarzy, pisząc, że socjologia, zwłaszcza taka właśnie, którą ironicznie nazywa „obserwacyjną”, jest – tak jak medycyna – powołaniem wielu badaczy-amatorów (159, 189–190). Sama jednak nie opiera się przecież tylko na opiniach udowodnionych naukowo. Dotyczy to też tych części jej wywodu, które wydają mi się najważniejsze. Przede wszystkim poglądu, że romantyczny paradygmat polskiej kultury należy rozpatrywać wopozycji do kultury plebejskiej, która wytworzyła nieprzystający do niego system wartości. Chłopska trzeźwość, rozsądek, trzymanie się realiów, uległość wobec władzy iszacunek dla niej – nie odpowiadają oczywiście romantycznej gotowości do czynu, gorączce, determinacji iumiłowaniu wolności. Spojrzenie na ich relację można by jednak długo komplikować, odwołując się na przykład do kultury ludowej jako jednego ze źródeł romantyzmu ido dziejów tego współistnienia, niekiedy zakłamywanych ze względu na konieczność prezentowania jednolitej postawy wobronie niepodległości (160–162).

Zastrzeżenia do opozycji kultura plebejska – paradygmat romantyczny biorą się stąd, że ten ostatni przynosi – zgodnie zprzywołaną wcześniej myślą Janion – bogactwo znaczeń. Bogactwo to majątek, ale także różnorodność, wielość. Wiadomo przecież – również dzięki badaczce ijej uczniom – że już romantyzm wkraju mozolnie przekuwał wlatach 1831–1863 idee odważnie inowatorsko opisujące świat wmyśli dostępne „ogółowi”, który co żywo ibezlitośnie je przekształcał. Krytycy romantyzmu nie kwestionowali raczej talentu Mickiewicza, chętniej odnosili się do recepcji jego dzieł, bez trudu znajdując wtym obszarze fakty ipostawy pozwalające budować antyromantyczne fantazmaty. Brzozowski, którego obserwacje zachowały wwielkiej mierze aktualność do dziś, źródeł „Polski zdziecinniałej” nie szukał wszak wDziadów części III, lecz wadaptacji paradygmatu romantycznego przez polityków narodowców na plebejsko-kościelną modłę.

Wreszcie, po trzecie, kłopoty zanalizą obecności paradygmatu romantycznego wpolskim życiu kulturalnym ipolitycznym wynikają też ztrudnej sytuacji użytkownika pojęcia „romantyzm”, który odważyłby się definiować przedmiot swoich dociekań. Komplikacje wtej mierze są nieustannie dostrzegane przez krytyków ibadaczy, również tych, których interesuje kontekst filmowy (Maron 2019b: 29–37, 426). Już w1925 roku Zygmunt Łempicki publikuje rozprawę Świat książek iświat rzeczywisty, której wstępna część jest aktualnym do dziś ujęciem problemu (1966a: 329–361). W1965 roku Janion zwraca uwagę na diametralnie różne podejścia do epoki prezentowane przez Lovejoya, który widzi wniej przeciwieństwa uniemożliwiające mówienie oniej jako ocałości, iWelleka, znajdującego historyczne argumenty na rzecz spójnej wizji jednolitego romantyzmu. Idąc tym torem, badaczka dostrzega wpolskim romantyzmie antynomiczność spirytualizmu ihistoryzmu (1967: 118, 130). WOdnawianiu znaczeń natomiast przedstawia wizję romantyzmu jako całości pełnej kontrastów: ironicznych, tragicznych albo ironiczno-tragicznych, obfitującej wróżne sposoby widzenia rzeczywistości. „Czy to będzie tragiczna ironia losu, jak wBalladynie, czy tragizm kolizji dwóch etyk: rycerskiej ispiskowej, jak wKonradzie Wallenrodzie, czy ironia kreacjonizmu, jak wBeniowskim, czy tragizm starcia indywidualizmu imesjanizmu, posłannictwa jednostki iposłannictwa zbiorowości, jak wDziadach, czy tragiczna ironia dziejów, jak wLilli Wenedzie, czy to będzie tragiczny mściciel ibuntownik (bohaterowie Marii, Kordiana, Wacława dziejów Garczyńskiego) – wszędzie obserwujemy najwyższe napięcie ścierających się idei, losów, racji”. Dla konstrukcji bohatera literackiego wydaje się natomiast istotne, że romantyzm otworzył najcenniejsze dla człowieka nowożytnego drogi inicjacji: do wewnątrz iwhistorię (1980: 161–162).

W1971 roku Władysław Tatarkiewicz pisze artykuł pod znamiennym tytułem Romantyzm, czyli rozpacz semantyka, wktórym stawia m.in. tezę okonieczności ustalenia najpierw, co jest differentia specifica romantyzmu, następnie zaś sprawdzania na poziomie każdego utworu, czy „romantyczne elementy” – występujące wszak nie tylko wromantyzmie – mają wnim przewagę (1971: 19). Choć ten pogląd historyka filozofii był przywoływany przy wielu okazjach, wypada również tym razem podkreślić, że jego propozycja wydaje się trudna do zastosowania wpraktyce.

Być może rozwiązaniem jest traktowanie romantyzmu zgodnie zpostulatem Agaty Bielik-Robson „jako paradygmatu niedokończonego – wciąż aktualnego, bo pokrywającego się znaszym doświadczeniem nowoczesności”. Jasne, że – jak podkreśla autorka tomu esejów Romantyzm. Niedokończony projekt – nie oznacza to apologii. Opisywane przez nią współczesne (romantyczne) „ja” nie ma wygodnej, stabilnej pozycji. Próbując porzucić niedokończony paradygmat, wswej wędrówce ztrudem dociera do miejsca, w którym daje się dotknąć realnego (2008: 444–446). Dodam, że ustalenia Janion ijej współpracowników nie muszą być dla niego ważne – wksiążce Bielik-Robson, której głównym tematem jest aktualność romantyzmu, ich badania nie są przytoczone ani razu.

Inne – niesprzeczne zpropozycją Bielik-Robson – możliwości otwiera wykorzystanie określenia „orientacja romantyczna”. To przypomniane przez Łempickiego „trafne idobitne wyrażenie” pochodzi od Novalisa, który uważał, że życie jest powieścią (romansem), należy zatem kształtować je tak, jak wwybranych powieściach. Przyjęcie takiego założenia oznacza przypisanie wielkiej roli czytaniu prowadzącemu do rozumienia. Daje ono szansę na ucieczkę przed trywialnością. Następnym etapem jest osiągnięcie stanu, wktórym hermeneutyką staje się także spojrzenie na świat – rzeczywisty, ale mieszający porządek natury isztuki do tego stopnia, że jego skuteczny opis wymaga stosowania narzędzi właściwych romantycznej lekturze. Może to prowadzić do histrionizmu, który rzecz jasna nie jest dla romantyka niczym złym. Wręcz przeciwnie, bycie kimś innym niż wzwykłym życiu to sytuacja pożądana (Łempicki 1966a: 350–352, 354, 356–357, 360).

Trudności wdefiniowaniu romantyzmu można postrzegać wrelacji zproblemem dookreślania terminu paradygmat romantyczny – skoro nie wiadomo, gdzie przebiegają granice romantyzmu, jak precyzyjnie mówić ojego paradygmacie? Oddziałują one nadto na zakres ikształt prac nad romantyzmem podejmowanych przez młodszych badaczy, których ambicją jest reinterpretacja spuścizny epoki – często wprowadzająca niewykorzystane przez Janion ikrąg jej współpracowników konteksty, zwłaszcza międzynarodowe. Jako ważny przedmiot badań pojawia się związek romantyzmu i(po)nowoczesności, wtym także myśli współczesnej. Temat nie jest nowy, lecz jego ujęcie zmienia się wraz rozwojem badań obejmujących okres od XVII wieku.

Próbą podsumowania stanu rzeczy jest wstęp do poświęconego obecności romantyzmu wczasach poromantycznych numeru „Przeglądu Humanistycznego” z2014 roku. Jego autor, Michał Kuziak, pisze o„dwóch wyrazistych projektach tożsamościowych”: filozoficznym, zaproponowanym przez Agatę Bielik-Robson, iwspólnotowym, pochodzącym od Jarosława Marka Rymkiewicza. Dla Bielik-Robson tradycja romantyczna jest podstawą do konstruowania koncepcji podmiotowości i„odtrutką” na postmodernizm idekonstrukcję. Rymkiewicz traktuje ją jako „remedium zarówno na nowoczesność (zjej dominacją racjonalnej podmiotowości), jak ina ponowoczesność (zneoliberalizmem ijego konsekwencjami)”. Kuziak zwraca także uwagę na zmienność (poszerzenie) formuły istnienia romantyzmu we współczesności. Zdaniem badacza „coraz trudniej mówić ohermeneutycznym trwaniu (choć pewnie istnieją iresidua takiego zjawiska), to raczej specyficzne epifanie”. Ponadto nowe perspektywy otwiera postmodernistyczne podejście do przeszłości, pozwala bowiem zrobić znią wszystko, awięc również pominąć to, co ma nam do powiedzenia. Warto zatem stale pamiętać owynikających stąd niebezpieczeństwach (Kuziak 2014a: 4–5), nie tylko, dodam, odnoszących się do nauki.

1.3. Wuniwersum rodzących się upiorów

WGorączce romantycznej Maria Janion nazwała sytuację zRomantyczności „skandalem poznawczym”. Lud, który widział więcej niż mędrzec, został wsparty tylko przez romantycznego poetę. „Świat niewidzialny to podstawowy wymiar rzeczywistości romantycznej – twierdziła. – Skandalem poznawczym dla romantyków było to, że oficjalna kultura nie znała inie chciała znać tego wymiaru” (1975: 28).

Tomasz Plata, atakże winny sposób iwmniejszym wymiarze Teresa Walas iAgata Bielik-Robson wskazują, że po 1989 roku do roli głównego obszaru skandali aspiruje polityka, bezpardonowo wykorzystująca paradygmat romantyczny do mitologizacji przeszłości ibudowania modeli komunikacji, których celem jest zdobycie iutrzymanie władzy. Dostrzeżona przez Janion „walka paradygmatów-systemów”, rozumiana jako konflikty „odmiennych punktów widzenia iobrazów świata” (1975: 26), przybiera nową, zredukowaną postać. Nie ma ona znaczenia poznawczego, amoże nawet pewne dostępne wromantyzmie narzędzia zostają zatracone. Nie dowiadujemy się dzięki niej niczego ważnego oduchowej naturze świata.

Marii Janion – warto to teraz podkreślić – nie chodzi oratowanie zagrożonego paradygmatu romantycznego. Jeśli nie ma on już niczego do zaoferowania, może spokojnie odejść (2000: 254–255). Podsumowanie dwudziestoparoletnich przemyśleń idyskusji na ten temat znajdujemy wnapisanym na jej prośbę w2018 roku tekście bratanka – Ludwika Janiona. Przytaczam go wcałości, gdyż został opublikowany tylko jako Przypis do Zmierzchu paradygmatu wminiaturowym wznowieniu książki Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś iinformacji onim nie ma nawet wspisie treści.

Myśl ozmierzchu paradygmatu symboliczno-romantycznego wpolskiej kulturze – dodajmy: polskiego paradygmatu, bowiem to polska historia uczyniła go dla nas swoistym nie tylko wtreściach, ale też woddziaływaniu, celnie nazywanym terrorem mitów romantycznych – awięc myśl ta wczasie pierwszego wydania Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś była przede wszystkim postulatem badawczym, odnotowującym zarówno archaiczność polskiego romantycznego strychu zfantazmatami we wchodzącej wdwudziesty pierwszy wiek Europie, jak też ekspansywność globalnej kultury komercyjno-rozrywkowej; niebezpiecznej, bo dostarczającej alibi na życie duchowe, oferującej wzamian za żmudną pracę nad sobą namiastkę tego, co przeżyli inni.

Obroną przed humanistyczną pustką miało być kształcenie sięgające tradycji Goetheańskiego Bildung: oświeceniowej idei formowania osobowości ku nawykowi jej samorozwoju, abyś wiedział, co przeżyłeś, aby twoja egzystencja była świadoma, rzeczywista, pełna.

Od początku swej pracy naukowej Maria Janion analizowała zarówno wielki romantyzm emigracyjny, przesłanie wieszczów, jak ipoezję tak zwanego romantyzmu krajowego, rymowaną, rytmiczną, odwołującą się do bieżącej polskiej niedoli, ale pozbawioną perspektywy egzystencjalnej – poezję na najbliższe godziny, ale nie poezję projektu duchowego życia. Śledziła powolny proces sprowadzania romantyzmu do zbioru mitów, które łatwo było wykorzystywać, by na końcu na przykład romantyczny patriotyzm zamienić wuliczny szowinizm.

Myśl ozmierzchu paradygmatu romantyczno-symbolicznego nie wszyscy odczytali dokładnie. Wielu czytelników widziało ją jako określenie stanu definitywnego, dla innych stała się hasłem, tymczasem zmierzch nie oznacza końca. Ozmierzchu wylatuje sowa Minerwy, ale też ozmierzchu rodzą się upiory.

Wznowienie tej książki przychodzi wczasie, gdy groźniejsze stało się nie strywializowanie kultury, choć ono stwarza ludzi bezmyślnych iniezdolnych do czynu, ale pasożytowanie na mitach romantycznych ilepienie zidei iduchowych symboli narzędzi bezpośredniego gwałtu, bo to stwarza ludzi równie bezmyślnych, ale już zdolnych do czynu – najgorszego (Janion, Ludwik 2018).

Autor Przypisu zwraca uwagę na kluczowe znaczenie słowa „zmierzch”, występujące wszak wtytule jednego znajważniejszych dla całej koncepcji tekstów programowych. Podkreślone zostaje wyraźnie, że nie oznacza on końca. Wizja paradygmatu, która wynika zostatniego przesłania Marii Janion, jest zdominowana przez rodzące się ozmierzchu upiory, odpowiadające za wykorzystywanie mitów romantycznych do tworzenia narzędzi bezpośredniego gwałtu. Azatem nie chodzi już oocen