Etniczna apteka. Najskuteczniejsze preparaty z roślin leczniczych z całego świata. Wskazania, zastosowanie, działanie - Ingfried Hobert - ebook

Etniczna apteka. Najskuteczniejsze preparaty z roślin leczniczych z całego świata. Wskazania, zastosowanie, działanie ebook

Ingfried Hobert

4,0

Opis

Autor zebrał tradycyjną wiedzę medyczną od narodów i kultur ze wszystkich kontynentów, i potwierdził jej skuteczność przy pomocy nowoczesnych metod naukowych. Rezultatem są skuteczne mieszanki ziołowe i różnorodne receptury, które pomagają zwalczać wiele chorób. Ta książka zawiera unikalną wiedzę holistycznego uzdrawiania, która może pomóc Ci w sposób naturalny we wszystkich dziedzinach życia. Poznasz przepisy na wzmocnienie witalności i odporności, pobudzenie procesów samouzdrawiania oraz skuteczne mieszanki z roślin leczniczych, grzybów, korzeni i enzymów. Odkryjesz najlepsze preparaty na silne serce, świeży umysł, zdrowe stawy, dobry wzrok czy aktywne trawienie. Pozbędziesz się alergii i zachowasz prawidłową wagę. Domowa apteczka na dolegliwości ciała i ducha.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 329

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (2 oceny)
1
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kornik177

Nie oderwiesz się od lektury

Mądrze napisane, ale nie ma przepisów
00

Popularność




REDAKCJA: Irena Kloskowska

SKŁAD: Krzysztof Remiszewski

PROJEKT OKŁADKI: Krzysztof Remiszewski

TŁUMACZENIE: Piotr Lewiński

KOREKTA: Urszula Kiełczewska

ILUSTRACJE I ZDJĘCIA: na stronach: 80-81, 167-168 – dzięki uprzejmości Verlag Via Nova,

strona 107 – United States Department of Agriculture, autor: Keith Weller (Image Number K3024-19),

pozostałe: Depositphotos

Wydanie I

BIAŁYSTOK 2019

ISBN 978-83-8168-260-2

Tytuł oryginału: Die Ethno Health Apotheke. Die besten Heilpflanzenrezepturen unserer Erde. Indikationen, Anwendungen, Wirkungen

Copyright 2017 © by Ingfried Hobert and Svenja Zitzer

Published by Verlag Via Nova, 36100 Petersberg, Germany

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Vital, Białystok 2018

All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana

ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych,

kopiujących, nagrywających i innych bez pisemnej zgody posiadaczy praw autorskich.

Książka ta zawiera porady i informacje odnoszące się do opieki zdrowotnej. Nie powinny one jednak zastępować porady lekarza ani dietetyka. Jeśli podejrzewasz u siebie problemy zdrowotne lub wiesz o nich, powinieneś skonsultować się z lekarzem, zanim rozpoczniesz jakikolwiek program poprawy zdrowia czy leczenia. Dołożono wszelkich starań, aby informacje zaprezentowane w tej książce były rzetelne i aktualne podczas daty jej publikacji. Wydawca ani autor nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek skutki dla zdrowia, mogące wystąpić w wyniku stosowania zaprezentowanych w książce metod.

15-762 Białystok

ul. Antoniuk Fabr. 55/24

85 662 92 67 – redakcja

85 654 78 06 – sekretariat

85 653 13 03 – dział handlowy – hurt

85 654 78 35 – www.vitalni24.pl – detal

strona wydawnictwa: www.wydawnictwovital.pl

Więcej informacji znajdziesz na portalu www.odzywianie24.pl

Podziękowania

Mojemu długoletniemu przyjacielowi i towarzyszowi na drodze życia, Remo Rittinerowi, należą się szczególne podziękowania za zachęty do napisania tej książki oraz wiele wzbogacających inspiracji. Dziękuję też współautorce, Svenji Zitzer, która wspaniale wspierała mnie w poszukiwaniach wszystkich wyników badań i informacji źródłowych oraz wniosła wartościowy wkład w pracę nad nadaniem książce właściwej formy. Na podziękowania zasłużyli również moi przyjaciele: Ruediger Dahlke, Franz Mühlbauer, Daniela Herzberg, Kai i Antje Tittelmeier oraz Lüder i Hauke Schulz za wsparcie w postaci różnych ważnych sugestii.

W gruncie rzeczy to zawsze związki z  ludźmi nadają życiu jego wartość.

Wilhelm Freiherr von Humboldt

PrzedmowaRemo Rittiner

Od ponad dwudziestu lat czekałem na tę publikację, a także wspaniałe produkty firmy Ethno Health przeciwko najrozmaitszym chorobom i objawom. Cóż to za radość trzymać teraz w rękach książkę doktora Ingfrieda Hoberta zawierającą całą tę cenną wiedzę, którą w niej zebrał!

Doktora Hoberta znam od ponad dziesięciu lat i jestem zafascynowany jego holistycznym podejściem do medycyny, psychosomatyki oraz zharmonizowanego leczenia objawów i chorób. Jego wieloletnie doświadczenie w dziedzinie medycyny akademickiej oraz tradycyjnej sztuki uzdrawiania Chin i Tybetu, a także europejskich tradycji leczniczych czyni go wyjątkowym ekspertem etnomedycyny. Jego głęboka znajomość psychosomatyki oraz subtelna zdolność wczuwania się w innych ludzi zafascynowały mnie i głęboko poruszyły od chwili naszego pierwszego spotkania. Doktor Hobert znakomicie potrafi postrzegać człowieka w sposób całościowy i rozpoznać, czego mu potrzeba dla odzyskania równowagi na poszczególnych poziomach istnienia. Dzięki temu umożliwia on uzdrowienie i transformację. Na kursach szkoleniowych terapii jogi ajurwedyjskiej, które prowadzę w Niemczech, Austrii i Szwajcarii, doktor Hobert zachwyca przyszłe adeptki tej dyscypliny rozległymi kompetencjami fachowymi i mądrą sztuką inspirowania ludzi. Zachęca przy tym zawsze do stawiania najważniejszych pytań i znajdowania w sobie odpowiedzi, które wzniosą każdego na wyższy poziom świadomości i dzięki którym każdy może uwolnić się od dawnych, niezdrowych wzorców. Dzięki swojemu wieloletniemu doświadczeniu ten lekarz i autor połączył najlepsze moce i zioła naszej planety w nowe, skuteczne receptury lecznicze. Wiem, że jest on nie tylko lekarzem z 30-letnim doświadczeniem, ale też prowadził intensywne studia naukowe, by wyszukać godne zaufania informacje na temat składników ziół leczniczych oraz koniecznych do uzdrowienia dawek. Między innymi dlatego udało mu się lepiej określić optymalną ilość przyjmowanych ziół. Są one teraz dostępne w postaci niezwykle skutecznych i unikalnych preparatów Ethno Health. Wiele z opisanych w książce mieszanek zażywałem osobiście i jestem zachwycony ich harmonijnym działaniem. Na przykład Wurzel-Komplex („zestaw korzeni”) dał mi potężny zastrzyk energii, a przede wszystkim zwiększył wytrzymałość. Jakiś czas temu, mając przeziębienie z gorączką 39 stopni, zażyłem preparat OPC-Kraft i już następnego dnia byłem znowu w formie. Klienci informują o podobnych sukcesach: ustąpieniu bólu po zażyciu przewiercienia i dzięgielu, powrocie motywacji i wzmocnieniu dzięki korzeniowi Rehmannia, lepszej odporności za sprawą Immunkraft, przyroście energii przy jednoczesnym spadku masy ciała po stosowaniu preparatu Eiweiss-Vitalkomplex („witalny zestaw białek”) i tak dalej.

Na kartach swojej książki doktor Hobert zabiera nas w pasjonującą podróż po różnorodnym świecie etnomedycyny. Już na początku dowiadujemy się, jakie metody i środki sprawdziły się przez tysiąclecia w medycynie holistycznej różnych ludów i kultur. Dla kontrastu w następnym rozdziale autor wyjaśnia, jakie nieodwracalne szkody spowodować mogą „farmaceutyczne smoczki”. Aż nadto jasne staje się, jak bardzo niedoceniane są jeszcze zagrożenia i przeciwwskazania w obszarze napięć chemia–człowiek. Fakt, że informacje te pochodzą od przedstawiciela medycyny akademickiej, ułatwi wielu osobom krytyczne spojrzenie na zagrożenia i działania niepożądane farmaceutyków.

W następnym rozdziale doktor Hobert obszernie opisuje, jak możliwe jest zdrowienie, i podkreśla, że jest to zawsze samouzdrawianie. W każdym procesie samouzdrawiania istotne jest rozpoznanie i zaakceptowanie własnej strony światła i cienia. Aby ułatwić zrozumienie tej zależności, autor przytacza wiele przykładów, na podstawie których objaśnia kroki do samouzdrowienia. Dodatkowo odpowiednie afirmacje do każdego obrazu choroby dają jasne wskazówki, jak każdy powinien się dostosować i czego naprawdę potrzebuje do holistycznego uleczenia.

W następnym rozdziale doktor Hobert zebrał opisy uzdrowicielskich mocy korzeni, jagód, glonów, grzybów leczniczych, enzymów, probiotyków i OPC (oligomerycznych proantocyjanidyn), a także wyjaśnił wielostronne działanie najlepszych sporządzonych z nich preparatów. Następnie przedstawił obszernie najważniejsze wypróbowane mieszanki ziołowe Tradycyjnej Medycyny Chińskiej (TMC). Objaśnia działanie najskuteczniejszych ziół i roślin leczniczych naszej planety, których możemy w dzisiejszych czasach potrzebować, od tych pochodzących z dalekiego Tybetu do hodowanych w naszych ogródkach. To fascynujące zdać sobie sprawę, że natura na wszystkie choroby przygotowała też dla nas odpowiednie zioła lecznicze. W tym miejscu staje się jasne, jak dogłębną wiedzą na temat najlepszych ziół naszej planety dysponuje doktor Hobert. Jego wyjątkowa umiejętność udostępnienia tej dawnej wiedzy w postaci nowych receptur z pewnością nie tylko na mnie robi ogromne wrażenie i stanowi jego wielki dar dla nas wszystkich. Nowe receptury Ethno Health oparte są na jego 30-letnim doświadczeniu lekarza zarówno medycyny akademickiej, jak i etnomedycyny.

Serdecznie gratuluję mojemu przyjacielowi, doktorowi Hobertowi, i jego współautorce, Svenji Zitzer, tego mistrzowskiego dzieła, które zmotywuje wielu ludzi, by leczyli się z pomocą najlepszych środków pochodzących z natury. W książce tej każdy znajdzie właściwą receptę dla siebie. Z całego serca i z wielkim entuzjazmem polecam tę nieocenioną publikację w czasie, który zbyt często oddala nas od natury i naszej zdrowej równowagi. Tym bardziej jestem wdzięczny za to, że doktor Hobert dzieli się z nami wszystkimi swoją obszerną wiedzą i doświadczeniem. Na moich kursach terapii jogi, a z pewnością także na wielu innych szkoleniach dotyczących zdrowia, książka ta stanie się zapewne pomocą dydaktyczną. Oby Etniczna apteka wielu ludziom przyniosła uleczenie, zdrowie i głęboką transformację.

Słowo wstępneRuediger Dahlke

Święci religijnych tradycji i kultur, jak na przykład tybetańscy lamowie-lekarze albo szamani przeszli całkiem odmienną drogę niż zachodnia medycyna akademicka, aby znaleźć środki lecznicze. Zamiast próbować poprawiać dzieło Boże, rozkładać je na części składowe, a następnie według własnego uznania mieszać je na nowo, zaufali doskonałości Jego stworzenia. Wychodzili przy tym z założenia, że zawiera już ono wszystko, czego potrzebujemy dla zachowania zdrowia bądź odzyskania go. Całkowicie zgodnie z myślą Paracelsusa, który zakładał, że przeciw każdemu cierpieniu istnieje jakieś zioło, w stanie transowej introspekcji poszukiwali oni odpowiednich ziół i właściwych sposobów ich komponowania. I tak w oparciu o bogactwo naturalnych roślin i ich składników powstały specyfiki, które na przestrzeni tysięcy lat udowodniły swoją skuteczność.

Podczas gdy „okres połowicznego zaniku” wiedzy medycyny akademickiej jest niezwykle krótki, medycyna tybetańska, indyjsko-ajurwedyjska czy chińska, a także tradycyjna medycyna europejska mogą się powoływać na nieprzerwaną tradycję liczącą tysiące lat.

Ten, komu jako dziecku podczas mierzenia butów prześwietlano stopę albo kogo w czasach szkolnych wielokrotnie poddawano przez kilka sekund czy minut działaniu promieni rentgenowskich przed ekranem fluoryzującym, a także ten, kto wie, że we wszystkich krajach rozwiniętych błędy lekarzy i działania niepożądane przepisywanych przez nich leków zajmują dziś trzecie miejsce jako przyczyna zgonów, powinien ostrożnie podchodzić do medycyny akademickiej i kontakty z nią ograniczyć do sytuacji absolutnie kryzysowych, kiedy rzeczywiście może ona uratować życie. Ostrożność jest na pewno lepsza niż niepowodzenie w postaci takich obrazów klinicznych jak nowotwór. Pewne szwedzkie studium ujawniło, ile przypadków raka wywołały masowe badania przesiewowe. Także na temat skanowania raka piersi z mammografią istnieją wstrząsające badania, a mimo to prowadzi się je nadal.

W porównaniu z szybkim upadkiem „prawd” medycyny akademickiej, stare tradycje uzdrawiania cechuje imponująca wiarygodność. Dlatego rozumiem, że coraz więcej osób odwraca się od medycyny konwencjonalnej i szuka wiarygodnej pomocy w dawnych tradycjach, które szanują stworzenie, zamiast chcieć je poprawiać, i działają w zgodzie z naturą, a nie przeciwko niej. Toteż z przyjemnością patrzę na projekt mojego bliskiego kolegi, eksperta etnomedycyny doktora Ingfrieda Hoberta, który także mnie wspiera w szkoleniu w dziedzinie medycyny integralnej, łącząc najlepsze elementy starych tradycji leczniczych naszej planety dla dobra współczesnych pacjentów. W naszych czasach potrzebne są konkretne wybrane środki lecznicze, a na szczęście dla nas wszystkich istnieją one – teraz także w postaci tego wspaniałego wyboru, w odpowiednich dawkach i koniecznej jakości.

Z autorem tej książki, doktorem Hobertem, od dwudziestu lat łączy mnie też swego rodzaju medyczna przyjaźń, wiele czasu spędzamy razem na łodziach i w autobusach, rozmyślając o naszej medycynie. Podobnie jak ja, przez ponad 30 lat podróżował on przez świat najróżniejszych ludów, kierowany pragnieniem lepszego poznania ich uzdrawiającej mądrości. Zdobył przy tym ogromną wiedzę. Podsumował ją w zbiorze przepisów tej książki, łącząc to, co najlepsze z różnych kultur naszej planety. Na koniec sprawdził w amerykańskich bibliotekach uniwersyteckich, jakie składniki zawierają dane rośliny lecznicze, i porównał tradycyjne metody ich stosowania z wynikami współczesnych badań naukowych, aby rozstrzygnąć decydującą kwestię koniecznych dla ich uzdrawiającego działania dawek terapeutycznych.

Dlatego cieszę się, że po długim okresie przygotowań ukazuje się teraz ta książka o produktach z apteki Ethno Health. Chociaż z jednej strony specyfiki te w tym zestawieniu i opakowaniu są nowe, z drugiej jednak były od niepamiętnych czasów sprawdzane w medycynie chińskiej oraz tradycjach indyjsko-ajurwedyjskiej i tybetańskiej, a teraz są też dostępne w Europie w bardziej skutecznej postaci, w wystarczających dawkach i sprawdzonej jakości. Życzyłbym sobie, by wielu lekarzy i terapeutów, a także samych pacjentów wybrało z leczniczej skarbnicy natury odpowiednie dla siebie środki, co pozwoli im bardziej zbliżyć się do swego centrum.

Przedmowa– siła ciekawości i entuzjazmu

Kiedy zadaję sobie dzisiaj pytanie, jaką pasję „odziedziczyłem” w największym stopniu po moim ojcu oprócz wielu innych wspaniałych rzeczy, odpowiedź brzmi: moją nieposkromioną, często nadmierną ciekawość. Ta tęsknota, żeby zobaczyć coś nowego i czegoś się dowiedzieć, gnała mnie za sprawą niemających końca pytań i trudnego do opisania, lecz bardzo uszczęśliwiającego pragnienia przeżycia przygody w świecie innych ludów i kultur. Byłem ciekawy i głodny świata z jego ukrytymi skarbami. Jednocześnie byłem i wciąż jestem zafascynowany, a także coraz bardziej na nowo poruszony niewiarygodnymi zdolnościami człowieka i nie było dla mnie rzeczy bardziej zajmującej niż pytanie jak działa ta kompozycja ciała, umysłu i duszy? Jaka siła prowadzi do tego, że rany zabliźniają się, a wszystko samo z siebie wciąż się reorganizuje i zdaje się dążyć do uleczenia i zdrowia? Jaka kryje się za tym „dobra” moc? Czy chce nas doprowadzić do wyższych rzeczy? Dokąd prowadzi podróż, jaki jest jej cel i sens? Gdzie leży szczęście i w czym tkwi sekret witalności i zdrowia? Jakie narzędzia mamy w sobie, by to osiągnąć? Jak możemy wykorzystać te i inne naturalne moce, by zdać sobie sprawę z naszych talentów oraz potencjałów i stopniowo je rozwijać? Jakie przeszkody trzeba pokonać na tej drodze?

Tak więc już podczas studiów zjeździłem świat, na długo zanim zakończyłem formalnie moje wykształcenie fachowe w dziedzinie medycyny wewnętrznej, intensywnej terapii i wreszcie kardiologii. Wyjechałem najpierw w góry Sri Lanki, aby w typowym szpitalu w dżungli na obrzeżach Kandy uczyć się podstawowej medycyny praktykowanej „gołymi rękoma” – i jak się okazało – także aktywnie ją uprawiać. Było to ekscytujące doświadczenie, zwłaszcza że mój pobyt tam przypadł na okres wojny domowej między Syngalezami a Tamilami, więc musiałem kompetentnie zmierzyć się z sytuacją, chociaż nie byłem jeszcze w pełni ukształtowanym lekarzem. Ranni leżeli po dwóch na jednym łóżku i trzeba ich było opatrzyć najprostszymi środkami, wszędzie potrzebowano pomocy. Nauczyłem się tam wykorzystywać zmysły i intuicję oraz jak najlepiej radzić sobie w trudnych warunkach, by złagodzić cierpienie.

Później pogłębiłem moje relacje z wiejską ludnością Sri Lanki i zabrałem do domu liczne próbki do mojej pracy doktorskiej. Dotyczyła ona specjalnych enzymów trzustkowych i związku między bogatą w błonnik dietą a prewencją chorób jelita grubego – szczególnie raka okrężnicy. W tym samym czasie badałem też dla zaprzyjaźnionego profesora zawartość DDT w mleku kobiet w tej części świata.

Podczas studiów działałem następnie we Francji i Portugalii, gdzie zafascynowało mnie bogactwo doświadczeń całkiem prostej wtedy medycyny wiejskich lekarzy. Tam też nauczyłem się korzystać z dostępnych w owym czasie środków, aby wykonywać diagnostykę, i obserwowałem postępowanie lekarzy z pacjentami.

Po ukończeniu studiów pracowałem przez jeden sezon jako prawdziwy wiejski doktor w Algarve na południu Portugalii, następnie na Abaco, odległej, lecz fascynującej wyspie w archipelagu Bahamów, a wreszcie w klinice medycyny naturalnej na wyspie Gran Canaria, po czym otworzyłem własną praktykę w Niemczech nad jeziorem Steinhude.

Jednak także tam ogarnęła mnie znowu ciekawość wiedzy leczniczej obcych kultur. Zbyt pełna była skarbnica tej dojrzewającej przez tysiąclecia mądrości innych ludów, zbyt cenna jej zawartość, którą chciałem poznać. Stałem się, jak mawiali moi przyjaciele, swego rodzaju „łowcą szamanów”. Szukałem szamanów i uzdrawiaczy we wszystkich częściach świata i wypytywałem ich o tajemnicę szczęścia i zdrowia. Nazwałem to później „ethno pickingiem”. Oznacza to badania najważniejszych roślin leczniczych oraz metod uzdrawiania dla sprawdzenia, co jest naprawdę skuteczne i co mogłoby znaleźć zastosowanie również u nas na Zachodzie.

Od dawna marzyłem, aby odwiedzić w końcu Australię i od Aborygenów, „ludzi początku”, dowiedzieć się czegoś o ich wiedzy leczniczej. W Nowej Południowej Walii na południu Australii poznałem podówczas prawie 90-letniego Gaboo, członka starszyzny Aborygenów cieszącego się dużą sławą, bo to on w latach osiemdziesiątych zapowiedział z Ayers Rock nadejście New Age, wzbudzając falę w tej części świata. Na krótko przed jego śmiercią spotkał mnie wielki zaszczyt: przeszedłem inicjację dzięki niemu samemu i jego córce. Podczas nocnego rytuału, przy wtórze śpiewów, na moim ciele od głowy do stóp wymalowano różnymi pigmentami koloru ochry i ziemi zwierzęta totemiczne. Odbyło się to w starym miejscu mocy u stóp świętych dla Aborygenów gór Gulaga. Następnej nocy odbyłem we śnie podróż, która poruszyła najgłębsze warstwy mego jestestwa. Doświadczyłem głębokiej więzi z naturą czy też może zanurzyłem się na krótki czas w duszy świata. Te przeżycia po raz pierwszy trwale zmieniły moje życie i mogłem się otworzyć na rzeczy wokół, których wcześniej nie dostrzegałem.

Żona Gaboo, znana zielarka Nakari, oraz jedna z jej uczennic, Juta Stepanovs wtajemniczyły mnie w pradawną wiedzę o roślinach leczniczych australijskiego interioru. Tutaj odkryłem moją miłość do szczególnych roślin tego kontynentu oraz sztukę wykorzystywania ich w celu uzdrawiania bez niszczenia ich. Otworzyło mnie to jeszcze bardziej na tamtejsze rośliny lecznicze, na których temat opublikowałem już trzy książki. Moja podróż do tej części świata doprowadziła mnie jeszcze na koniec na Wyspę Północną Nowej Zelandii do potomka Maorysów, pierwotnych mieszkańców tych ziem, którego sposób życia w izolacji na szczycie góry zrobił na mnie wrażenie. Nauczył mnie on niezapomnianej techniki medytacyjnej.

W ciągu następnych lat jako windsurfer i surfer dwukrotnie trafiłem na Hawaje, raz na Oahu i Maui, a raz na Kauai, prawdziwą wyspę szamanów. Tak odszukałem Salomona Kauai, szamana kahuna (strażnika tajemnej wiedzy). W niezapomniany sposób wtajemniczył mnie on w uzdrowicielską wiedzę medycyny huna oraz „ducha aloha”. Od niego dowiedziałem się też po raz pierwszy o słynnym rytuale ho’oponopono, który do dzisiaj towarzyszy mojej codziennej pracy.

Kolejne podróże zaprowadziły mnie do Ameryki Środkowej i Południowej. Udałem się do Brazylii, w region na północ od Rio (Armação dos Búzios), a także na półwysep Jukatan w Meksyku, gdzie zajmowałem się roślinami leczniczymi stosowanymi przez tamtejszych curandero (uzdrawiaczy). Później w Patagonii i Ziemi Ognistej spotkałem kilka ostatnich szamanek ludu Mapuche, które wyjawiły mi zaskakujące rzeczy na temat miejscowych roślin leczniczych z owego krańca świata.

W latach dziewięćdziesiątych doszło do tego, że przestałem się śmiać. Za bardzo ciążył mi gorset medycyny akademickiej, a zwłaszcza biurokracja i związane z nią bzdury. Tym razem pociągnęło mnie do marabutów, lekarzy z pustyń Afryki Zachodniej. W Gambii odbyłem ciekawe spotkania z różnymi pustynnymi szamanami i lokalnymi czarownikami voodoo. Podczas gdy początkowo zostałem uwiedziony przez dwóch „małych mistrzów” (szarlatanów), w końcu wylądowałem u właściwego, bardzo czczonego marabuta. Jego uzdrawiające rytuały związane z talizmanami gris-gris i amuletami ju-ju, a wreszcie szczególna ceremonia, podczas której musiałem złapać ptaka pośrodku pustynnej wioski, pomogły mi ostatecznie ponownie odnaleźć mój, nienaruszony jak się okazało, śmiech… było to niezapomniane przeżycie.

Innym razem poniosło mnie do Japonii, do Tokio oraz znajdującego się na południu tego kraju świata wysp Izu, a szczególnie na wyspę Niijima. Tam poznałem tradycję medytacji zen i japońską ceremonię picia herbaty. Ponadto miałem mnóstwo możliwości skosztowania różnych gatunków glonów w postaci sałatek i dodatków do sushi. Krasnorosty, nori, a zwłaszcza wakame tak bardzo rozbudziły moje zainteresowanie, że zagłębiłem się w problematyce terapii glonami, a później odwiedziłem farmy tych roślin w Bretanii, a także fabrykę glonów i firmę produkującą z nich kosmetyki na południu Francji. Glony są odtąd stałym elementem moich koncepcji terapeutycznych. Na podstawie tych doświadczeń powstały dwie moje książki.

Moje najbardziej intensywne podróże zaprowadziły mnie na przełomie tysiącleci do Nepalu, Indii i Tybetu. Na początku jednak do kolonii uchodźców tybetańskich w środkowych Indiach (Mundgod i Hunsur) oraz do Dharamsali, gdzie w szpitalu Men-tsee-khang intensywnie zajmowałem się korzeniami tradycyjnej medycyny tybetańskiej. Jakimś cudem uzyskałem zgodę na półtoragodzinną prywatną audiencję u jego świątobliwości Dalajlamy w jego świętym pałacu. Wspomnienie jego śmiechu i nieopisanie serdecznego i ciepłego uścisku dłoni jeszcze dziś budzą we mnie radosny dreszcz. Między innymi właśnie owo głęboko dla mnie poruszające spotkanie przyczyniło się do tego, że czternaście lat później Dalajlama odwiedził mnie w Steinhude, gdzie na wyspie na jeziorze Steinhuder Meer miał niezapomniane wystąpienie przed czterema tysiącami słuchaczy. Jego postawa i słowa wywołały nieopisane uczucie szczęścia u tych wszystkich, którzy otworzyli się na jego obecność. Ten związek z nim oraz osobami z jego otoczenia doprowadził do tego, że przez okres dwunastu lat raz w roku pięciu tybetańskich mnichów, w tym zwykle także jeden lekarz amchi, przyjeżdżało do mnie do Steinhude najczęściej na cztery tygodnie. Wraz z moim tybetańskim przyjacielem, Geshe Gendunem Yontenem, przybliżali nam swoją kulturę, rytuały relaksacyjne oraz wiedzę na temat człowieka i ziół leczniczych. Przekazywali mi swoją mądrość, a ja w coraz większym stopniu ją wykorzystywałem. Na podstawie tych doświadczeń powstały trzy kolejne książki.

Później podróżowałem też do samego Tybetu. Dżipem pojechałem przez Wyżynę Tybetańską do Lhasy, gdzie odwiedziłem między innymi zbudowany w 1916 roku i kwitnący do dzisiaj pierwszy ośrodek medycyny tybetańskiej – tamtejszy szpital Men-tsee-khang. Główny lekarz osobiście wprowadził mnie w istotę tej liczącej 2300 lat tradycji leczniczej.

Podczas jednej z owych podróży przeżyłem głęboko poruszające szczególnego rodzaju osobiste spotkanie z pewnym mądrym tulku, wysokim dygnitarzem z kolonii uchodźców Mundgod w środkowych Indiach. Po wieloletniej niewoli w chińskim więzieniu mieszkał on w izolacji w ciemności głębokiej jaskini. Był bardzo szanowany jako wyrocznia, mówiono, że także Dalajlama odwiedza go regularnie raz w roku. To spotkanie zasadniczo zmieniło moje życie. Kilka miesięcy później zdarzyło się dokładnie to, co ów tulku przepowiedział. Spotkałem pewną kobietę, zakochałem się, urodziły mi się dwie wspaniałe córki…

Po przełomie tysiącleci zacząłem żyć trochę spokojniej. Fascynowało mnie wówczas ciepło i morze, więc zaciekawił mnie świat wysp Oceanu Indyjskiego. Wielokrotnie podróżowałem z rodziną na archipelag na północny wschód od Madagaskaru (moje dzieci uczęszczały w tym czasie do miejscowej szkoły na wyspie Mahe). W ciągu tych lat przy wsparciu dwóch bonne hommes du bois (leśnych zielarzy uzdrowicieli) zmapowałem tam około 60 roślin leczniczych, opublikowałem też na ten temat kilka rozpraw.

Późniejsze podróże odbyłem do sułtanatu Omanu oraz na Półwysep Arabski, gdzie zajmowałem się tradycyjną medycyną rodem z Księgi tysiąca i jednej nocy. Dzieli się ona na medycynę beduińską oraz medycynę proroka Mahometa. W Maskacie odwiedziłem szpital Royal Hospital of Oman tamtejszego sułtana Kabusa ibn Sa’ida. Bardzo inspirujące wrażenie wywarła na mnie zdumiewająco nowoczesna podówczas tamtejsza medycyna. Podobny szpital widziałem kilka lat później w sułtanacie Brunei na Borneo – był to Jerudong Park Medical Center sułtana Hassanala Bolkiaha, gdzie praktykowano najnowocześniejszą medycynę w najlepszym wydaniu. Ta ówczesna bardzo szczególna „podróż etnograficzna” wiodła między innymi także przez apteki zielarskie miasta Ho Chi Minh (dawnego Sajgonu) w Wietnamie, a także do gęstych nadrzecznych lasów mangrowych na północ od Sihanouk w Kambodży, a na koniec także na Bali, wyspę bogów i demonów, gdzie zakosztowałem uroku tego miejsca i niezwykłych roślin z tamtejszych lasów deszczowych.

O dziwo, dopiero wiele lat później miałem to szczęście, że dwójka przyjaciół, Michael i Vasanti, przypomniała mi na Korfu, że książka o roślinach leczniczych nie może zostać napisana bez uwzględnienia doświadczeń z „duchowym światem” roślin Amazonii, czyli krótko mówiąc z ayahuascą i kaktusem San Pedro. Los tak chciał, że już kilka tygodni później spotkałem na odległej wyspie „Rachel”, balijską szamankę, która umożliwiła mi głębokie doświadczenie z ayahuascą i San Pedro. Doszło do tego podczas ośmiogodzinnej ceremonii, która odbyła się z uwagą i miłością w czasie pełni księżyca przy wtórze świętych pieśni, gdy w tle rozlegał się szum morza. Tak więc dzięki wyciągom z tych dwóch roślin przeżyłem daleko idący kontakt z moim jestestwem i celebrowałem nieopisane „wejście we własne ciało”…

Rozdział 1Wprowadzenie – witalna esencja życia

Wspaniałe moce i możliwości

Jak by to było móc w końcu znowu budzić się rano bez bólów, bez zesztywniałych stawów, bez duszności czy potrzeby zamartwiania się o poziom cukru albo ciśnienie krwi? Jak by to było żyć bez silnych leków i uzależnienia od medycyny? Jak by to było, gdyby pierwsza myśl po przebudzeniu brzmiała: jestem zdrowy, mogę swobodnie i lekko spełnić dar nowego dnia?

Czy znasz to? Masz wspaniałe pomysły i inspiracje, chcesz jak najszybciej koniecznie zmienić wiele rzeczy. Ale już po kilku dniach stwierdzasz, że czujesz się zbyt zmęczony, ociężały i pozbawiony inicjatywy, więc po prostu nie jesteś w stanie uczynić pierwszego kroku. Możesz sobie wyobrazić, że nagle znów odczuwasz ochotę i świeżość i z nowym rozmachem zabierasz się za coś nowego? Może nawet realizujesz całkiem nowy styl życia? To, co możemy sobie wyobrazić i przeczuć, możemy też osiągnąć. Cóż za świetna perspektywa!

Chciałbym zaprosić cię, abyś odbył ze mną podróż przez wspaniały świat pełen możliwości. Abyś obejrzał skarby, które mogą uczynić życie zdrowszym i bardziej witalnym. Skarby, które mogą nam pomóc ze świeżą energią i wolnym umysłem osiągnąć spełnienie serca. Z pewnością masz jakieś wyobrażenie o tym, jak mogłoby wyglądać szczęśliwe i spełnione życie, może masz już nawet jakąś wizję, plan czy całkiem konkretny projekt. Nieważne, czy chciałbyś być zdrowszy, silniejszy, bardziej spełniony czy szczęśliwy, masz moc, by to zmienić. Możesz wejść w proces transformacji i przezwyciężyć przeszkody między tobą a szczęściem. Aby tę siłę obudzić i wzmocnić, a także wyeliminować przeszkody na drodze rozwoju możliwości i potencjałów, możesz wykorzystać tradycyjne, obejmujące wysokie dawki składników preparaty medycyny naturalnej ze wszystkich części naszej planety. Mogą one posłużyć jako narzędzie ułatwiające proces transformacji do nowego, bardziej spełnionego życia. Stabilne zdrowie jest możliwe. Uleczenie przewlekłych chorób może się udać. Od nas zależy, czy odkryjemy nową chęć życia, która pozwoli odczuć lepsze zdrowie i większe spełnienie, a dawna wiedza lecznicza innych kultur może się w tym dla nas okazać bardzo użyteczna.

Dysponujemy dziś bezprecedensową wiedzą, która pozwala znaleźć pomoc i wsparcie zarówno w przypadku słabości fizycznej, jak i psychicznej.

W dowolnym momencie możemy trwale poprawić stan zdrowia, samopoczucie i siłę życiową, a także w całkiem naturalny sposób pobudzić proces uzdrawiania bez potrzeby uzależniania się od chemii z jej zagrożeniami.

Tradycyjna i sprawdzona wiedza lecznicza przypomina skarbiec pełen ekscytujących doświadczeń, które ułatwiają bycie człowiekiem: to wiedza empiryczna, gromadzona przez tysiąclecia we wszystkich kulturach przez uzdrawiaczy, zielarki i szamanów dla dobra ich społeczności i przekazywana następnym pokoleniom. Mieli oni przed oczami cel: ułatwić i wzbogacić życie ludzi z ich otoczenia. To, co sprawdziło się, było zachowywane i przekazywane dalej. To, co sprawdziło się w poszczególnych kulturach, chciałbym zaprezentować w tej książce.

Skupię się na pytaniach:

Co ma dla mnie natura, gdybym chciał

… żyć długo i zdrowo?

… mieć jasny, czujny umysł?

… znów poczuć w sobie młodzieńczą siłę i wigor?

… profilaktycznie utrzymywać na wysokim poziomie odporność i siły obronne organizmu?

… odnaleźć pełnię sił twórczych i prawdziwe spełnienie?

Jak mogę zmobilizować siły dla pełnego rozwinięcia mojego potencjału, jeśli

… jestem wyczerpany i wypalony?

… cierpię na ostre lub przewlekłe dolegliwości i choroby?

… nie jestem z siebie zadowolony, a smutek lub lęki zatruwają mi życie?

… brakuje mi radości, odwagi i woli życia?

… nie mogę po prostu uciec od stresu i zregenerować się?

Czego tak naprawdę potrzebujemy, aby długo i zdrowo żyć – i w jakiej ilości?

W skrócie: co możemy rozsądnie wykorzystać ze skarbnicy natury, by mieć więcej siły, by zregenerować się w niezbędny sposób, by znów był dla nas całkowicie dostępny nasz pełny potencjał? Gdzie właściwie biją źródła tej siły, jak możemy je wykorzystać i co tak naprawdę oddziela nas od mocy, którą moglibyśmy dysponować? Nie załatwią tego ani witaminy, ani liczne zalewające rynek suplementy diety, niekontrolowane, przesadnie drogie, o beznadziejnie niskich zalecanych dawkach.

Jagody zamiast beta-blokerów – nie zawsze musi to być chemia

Po okresie mojej pracy w szpitalach miałem wątpliwości co do mocy ziół leczniczych, dziś jednak po wielu latach obserwacji jest dla mnie pewne: istnieje silna medycyna naturalna. Zawierające wysokie dawki składników preparaty ziołowe z całego świata wytrzymują próbę badań naukowych. Przy odpowiedniej dawce i składzie ich skuteczność jest zdumiewająca. Mogą one wykazać jeszcze silniejszą moc uzdrawiającą, jeśli stosuje się je w odpowiednich warunkach. Kiedy pacjent aktywnie kształtuje korzystne okoliczności, takie leki mogą przejawić pełną skuteczność i dochodzi do uzdrowienia. W wielu przypadkach można wówczas nawet odstawić chemiczne farmaceutyki. Szczególnie w chorobach żołądka i jelit, reumatyzmie, zaburzeniach metabolizmu lipidów, cukrzycy, zaburzeniach lękowych i depresjach oraz wielu chorobach serca, także w nadciśnieniu można bez żadnego ryzyka, pod fachową kontrolą odstawić leki bądź znacząco ograniczyć ich dawkę.

Istnieją preparaty zawierające wysokie dawki leków naturalnych mogące poszerzyć świadomość, wyciągi z korzeni dające wewnętrzne oparcie i stabilność, wyciągi z jagód czyniące nas bardziej odpornymi na wszystkich płaszczyznach, glony wzmacniające życiową pewność siebie, grzyby lecznicze pobudzające procesy psychicznego puszczania oraz enzymy i OPC (oligomeryczne proantocyjanidyny) rozniecające wewnętrzny ogień.

Dawna wiedza lecznicza odkryta na nowo

Moje podróże w poszukiwaniu źródeł siły życiowej, szczęścia i zdrowia zabrały mnie w najodleglejsze zakątki świata. Poznałem wielu małych i wielkich mistrzów. Byli wśród nich uwodziciele popełniający mnóstwo niedorzeczności oraz inni, którzy przemawiali bez słów, głęboko mnie poruszając. Wszystkim im jestem głęboko wdzięczny. Wszyscy oni poszerzyli moje horyzonty i wzbogacili mnie swoim istnieniem.

Z każdej podróży przywoziłem inspiracje i nową wiedzę, a potem wykorzystywałem je w mojej praktyce. Zebrałem tutaj to, co rzeczywiście działa. Są to w moim przekonaniu najbardziej sprawdzone kompozycje roślin leczniczych, które ludzie odkryli i których skuteczności doświadczyli. Pochodzą z najróżniejszych regionów ziemi, z głębi australijskiego interioru, a także z najodleglejszych rejonów Uralu, wysokich dolin Tybetu i Nepalu, pustyń Bliskiego Wschodu i Afryki Zachodniej, z pampasów Ameryki Południowej albo tropikalnych lasów pierwotnych Azji Południowej, by wymienić tylko kilka miejsc.

Receptury, które sprawdzają się od tysiącleci, a z powodu swojej skuteczności są przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Aby mieć pewność, że także dawka będzie odpowiednia, sprawdziliśmy składniki najważniejszych roślin leczniczych w specjalnych amerykańskich uniwersyteckich bankach danych (między innymi NCBI/PubMed), wyjaśniając też decydującą kwestię efektywnej dawki leczniczej. Poznaliśmy tam wyniki zdumiewająco wielu badań dotyczących składników roślin leczniczych oraz ich dowiedzionych naukowo sposobów działania. Mogliśmy przy tym stwierdzić, że nawet uzdrawiacze z głębi australijskiego interioru wykazali się niewiarygodnie dobrym instynktem, wybierając rośliny lecznicze i sposoby ich dawkowania. Badania wciąż potwierdzają to, co szamani i tak już wiedzieli dzięki „wewnętrznemu wczuwaniu się”. Dawni uzdrowiciele nie potrafiliby nazwać składników roślin, ale dzięki obserwacji dowiadywali się, na co one pomagają, uzyskując przy tym zaskakująco trafne wyniki. Są to leki naturalne, z reguły doskonale tolerowane przez organizm, niewykazujące żadnych działań niepożądanych i bogate w niesyntetyczne, często pełne mocy substancje czynne.

Ograniczę się do tego, co sprawdziło się podczas 25 lat mojej praktyki lekarskiej. Można tu zasadniczo wyróżnić trzy segmenty:

• najnowocześniejszą diagnozę (w tym czytanie pulsu i diagnostykę laboratoryjną);

• stosowanie tradycyjnych metod uzdrawiania (preparaty ziół leczniczych ze wszystkich części świata);

• psychoterapię (podstawy terapii ajurwedyjskiej/duchowej).

Ponieważ medycyna naturalna wymaga pewnych warunków ramowych, dzięki którym jest bardziej skuteczna, włączyłem też kilka rozdziałów o regeneracji, optymalnym odżywianiu, sporcie, medytacji oraz nauce o energii. Więcej szczegółowych informacji można znaleźć w moich wcześniejszych książkach.

Nieważne, jaki kierunek terapeutyczny jest twoją pasją, czy jesteś nauczycielem jogi lub tai chi, coachem, trenerem regeneracji, psychoterapeutą, osteopatą, fizjoterapeutą, trenerem sportowym, mistrzem reiki, lekarzem, stomatologiem, weterynarzem czy farmaceutą, nie gra to żadnej roli. Pozwól się zainspirować i otwórz na wspaniałe skarby tej bardzo wielostronnej medycyny naturalnej.

Równowaga, wzrost i dalszy rozwój – plan natury

Rozwój oznacza, że coś istniejącego w stanie utajonym może w sprzyjających warunkach rozkwitać i wzrastać. Jeśli wzrost ten ustaje za sprawą czynników wewnętrznych lub zewnętrznych, organizm może to okazywać w postaci zaburzeń samopoczucia lub nawet objawów chorobowych. Zupełnie jakby chciał zwrócić nam na to uwagę i zmotywować do podjęcia kroków w celu zmiany sytuacji, przywrócenia równowagi i ponownego sprowadzenia do centrum. Tak więc we wczesnym okresie medycyny lekarze zawsze dążyli do tego, aby znaleźć właściwy „medy-kament”, „re-medium”, aby przywrócić utracone wcześniej zdrowe centrum. To samo podejście naturalnie wykorzystuje „medy-tacja”.

Być żywą istotą oznacza rozwijać się.

Ajurweda, indyjska nauka o zdrowym życiu w zgodzie z naturą, wychodzi z założenia, że w każdej jednostce ludzkiej drzemie potencjał zdrowia, wewnętrzna siła dążąca do wyższego porządku i optymalnego dalszego rozwoju, źródło energii życiowej, które jest do naszej dyspozycji i z którego w każdej chwili możemy czerpać. Samouzdrowienie jest możliwe, jeśli się na to zdecydujemy. Jak jednak urzeczywistnić ten potencjał? Na początku oczywiście żyjąc w zgodzie z prawami natury, słuchając głosu naszej percepcji i intuicji, zamiast go ignorować. Wiele czynników z natury, jak na przykład światło, ciepło, świeżość, klimat, woda, odżywianie, zioła i oczywiście rośliny lecznicze, może nam pomóc zachować równowagę. Leki i preparaty chemiczne mogą w szczególnych przypadkach, zwłaszcza nagłych, okazać się pomocne, ratować życie i być dla nas wszystkich błogosławieństwem. Często jednak zaburzają naturalne mechanizmy regulacyjne i procesy samouzdrawiania. Poprzez swoje liczne, nierzadko nieprzewidywalne działania niepożądane mogą spowodować nowe nieszczęście, ograniczając nasze życie.

Mamy w sobie wszystko, czego potrzebujemy, aby móc żyć zdrowo i w pełni sił.

Zaprasza nas ono, abyśmy dane nam istnienie zorganizowali w taki sposób, żeby żyć zgodnie z własną indywidualną konstytucją, a przy tym w coraz większej harmonii z naszymi własnymi, całkiem indywidualnymi podstawowymi wibracjami, i to w formie, która umożliwia wzrost. Inteligencja naszego ciała, nasza zdolność odczuwania siebie i postrzegania naszych potrzeb pomagają nam znaleźć całkiem osobisty rytm i styl oraz świadomie prowadzić autentyczne życie.

Matka Ziemia – organizm, który nigdy nie śpi

Każdego dnia najróżniejsze spektakle natury nadają naszej planecie nowe oblicze: jest to ogromny organizm, który nigdy nie śpi i wciąż podąża za własnym rytmem. Cóż za zapierające dech w piersiach piękno i różnorodność otwierają się przed nami, gdy spoglądamy z góry w dal albo możemy podziwiać ziemię z samolotu: imponująca układanka lasów, strumieni, rzek, jezior, oceanów, wysp, gór, pustyń i dryfujących lodów. Wszystko jest w ruchu, płynie i nieustannie ewoluuje. Ziemia troszczy się o nas, pijemy jej wodę, jej rośliny i owoce wykorzystujemy jako pożywienie. Liście drzew dają nam świeże powietrze do oddychania, odpoczywamy w ich cieniu i zawsze możemy wesprzeć się o ich pień. W równowadze natury wszystko ma swój sens, a każde, nawet najmniejsze i najmarniejsze stworzenie – własne zadanie. Zatem także każda roślina w szczególny sposób służy swemu bliższemu lub dalszemu otoczeniu, wnosząc wkład w zachowanie równowagi w ramach specjalnych prawidłowości.

Wszędzie istnieje życie, wszystko wydaje się tak wspaniale przeplatać, łączyć i wzajemnie wspierać.

Kiedy jesteśmy gotowi całkiem świadomie widzieć, słyszeć, wąchać, smakować, odczuwać, oddychać, mówić, śpiewać, jeść, dotykać się, poruszać i kroczyć naprzód na własnych nogach, otwiera się przed nami zupełnie szczególna pełnia.

Doświadczamy wówczas wspaniałej siły wszystkich objawiających się nam darów, które pozostają do naszej dyspozycji, jeśli zechcemy je wykorzystać. Rośliny i owoce lecznicze to cenna część tych darów, z ważnego powodu dostępnych dla wszystkich żywych istot.

Co świadczy o jakości życia?

Czy nie byłoby wspaniale, gdyby nasze działania były przeniknięte świeżą siłą życiową, gdyby swobodny umysł pozwalał nam lekko i energicznie przejść przez dzień, gdyby uczucia pełni i wdzięczności dawały spełnienie serca? Wszystko to byłoby tak istotne, a jednak zwykle przeważają zewnętrzne bodźce i zagłuszają to, co rzeczywiście ważne. Wielu z nas tak naprawdę nie zauważa, czego dla siebie potrzebujemy i co w rzeczywistości rozwesela nasze serce. „Kiedy ostatni raz miałem ochotę zawołać »hurra!«? Dlaczego tak trudno mi skupić się na wszystkich tych otwierających serce momentach?”. Zamiast tego pozwalamy, aby naszą codzienność determinowały niezadowolenie i wynikające stąd zmęczenie, apatia i napięcia. Jak pięknie byłoby po prostu oddychać i być! Być, cieszyć się bez myślenia i oceniania! Do tego jednak muszę zauważać, co mi służy, co mnie ożywia i daje dobre samopoczucie.

Mieszanki roślin leczniczych mogą nas w bardzo szczególny sposób wesprzeć na drodze do ugruntowania, odwagi i asertywności.

Jesteśmy zaproszeni, aby bardziej wsłuchiwać się w siebie i zwracać większą uwagę na własną świadomość w konfrontacji z wymaganiami świata zewnętrznego. Do tego potrzebne jest dobre ugruntowanie, wewnętrzna stabilność.

Jasne spojrzenie – równomierny przepływ energii

Każdego dnia doświadczam cudownych mocy, które emanują od ludzi. Przez nasze ciało przepływa niewidzialna siła życiowa, której istnienie trudno naukowo udowodnić i którą możemy odczuć – czasem bardziej, czasem mniej. Może przejawiać się w sposób silny lub też słaby. Źródło to czasem tryska, a czasem nie. Z tego źródła wraz z wejściem w życie powstaje biegunowość yin i yang, z której rozwija się współgra pięciu elementów (żywiołów), a z niej wszystkie inne rzeczy. Z tego wewnętrznego centrum karmi się dzień po dniu nasza wewnętrzna siła. Szczery, otwarty uśmiech na twarzy – czy może to być oznaka pełni, wdzięczności i zgody na to, co jest? Nasze źródło energii tryska często, kiedy zdajemy sobie sprawę ze swojej pełni i czujemy, że stanowimy jedność w przepływie, że jesteśmy w swoim żywiole, w swojej mocy.

Człowiek, którego energia życiowa w ten sposób płynie, ma jasne, pewne spojrzenie, lśniące oczy, silny, wyraźny głos, mocny uścisk dłoni oraz zdecydowany, przytomny wygląd. Jego aura, podobnie jak jego tarcza obronna lub układ odpornościowy pozostają nietknięte. Jest on pozytywnie nastawiony do życia, autentyczny, w harmonii z sobą i światem, potrafi śmiać się z siebie i własnych wad. Dzięki tej pewności siebie otwiera serce na ludzi, nie kryjąc się przed nimi. Gdziekolwiek się pojawi, cieszy swoją żywotnością ludzkie serca, jest więc mile widziany. Jego charyzma tryska energią, a każdy nieświadomie (lub świadomie) chciałby coś z tego uszczknąć.

Z azjatyckiego punktu widzenia każde ziemskie życie jest wyrazem wszechogarniającej siły, dynamicznej energii, która wszystko przenika i prześwietla.

Żywotność, charyzma, pogoda ducha, opanowanie, wewnętrzna siła, odwaga, radość, entuzjazm i pasja świadczą o równomiernym przepływie energii życiowej.

Tajemnica shen: moc stojąca za świadomością

Serce odgrywa kluczową rolę w równowadze sił. Z punktu widzenia tradycji chińskiej jest ono pośrednikiem i zwornikiem między uniwersalnym duchem a ziemskim istnieniem. Tutaj odzwierciedla się wyższa świadomość. Ludzka świadomość jako mały wycinek uniwersalnej kosmicznej świadomości jest niczym fala unosząca się na oceanie Tao (wszystkiego, co istnieje). Świadomość serca to znacznie więcej niż rozum i myślenie. Chodzi raczej o postrzeganie pozarozumowe.

Możemy wiele zobaczyć, jeśli po prostu patrzymy.

Shen bierze początek z miejsca, gdzie całują się niebo i ziemia. Jest źródłem inspiracji i pozostaje w bezpośrednim związku z uniwersalną mocą twórczą.

Świadomość związaną z sercem Chińczycy nazywają shen. Jest to niezwykle subtelna i niematerialna postać qi. Wraz z qi pozostaje w nieustannej współgrze oddziaływań. Shen to czysta świadomość. Karmi się sama sobą, jest jednocześnie percepcją, świadomością i wglądem. Jest to głos serca, który wskazuje nam drogę, abyśmy dokładnie wiedzieli i czuli, co należy robić.

Shen jest, by tak rzec, subtelną jakością życia: kwitnieniem i migotaniem. Spojrzenie człowieka o silnym shen jest uderzająco jasne jako wyraz czujnego ducha. Jego postawa jest wyprostowana, co odpowiada „wewnętrznemu wyprostowaniu”. Także jego z siłą wypowiadane słowa są poruszające, pociągające i przekonujące. Stan shen zależy od esencji i qi. Podczas gdy esencja (to, co dziedziczymy głównie od rodziców) przedstawia nasz stan najgęstszy, a qi nasz stan wysubtelniony, shen jest naszym stanem najsubtelniejszym i udziałem w istocie.

Jeśli esencja i qi pozostają silne i kwitnące, to shen jest czujne, jasne i zrównoważone. Jeśli qi lub esencja ulegną wyczerpaniu, cierpi na tym shen, staje się niejasne i przymglone. Szczególnie stres emocjonalny i wszelkie formy nadmiernego wysiłku osłabiają esencję i qi. Shen ma najściślejszy związek z sercem. Tu przebywa ono i stąd oddziałuje na wszystkie komórki organizmu. Dlatego nazywane jest też duchem serca. I przeciwnie: subtelna percepcja zmysłami prowadzi do wzmocnienia shen.

To, co mówimy, zmieni nasz świat.

Kiedy jesteśmy w pełni świadomi, duch serca pozostaje jasny. Jeśli natomiast jest on zamglony lub nagle wyczerpany, tracimy świadomość. Ostatecznie to właśnie duch serca – shen – może „odczuwać” emocje i odczucia z dystansu. Jeśli shen jest silne, to świadomość i percepcja są czujne i jasne. Bodźce mogą być przyjmowane i uświadamiane. Zainicjowana zostaje odpowiednia reakcja. Im silniejsze jest shen, tym lepsza zgodność z naturalnym światem takim, jaki on jest. Mądrość i inteligencja wyrastają z silnego serca.

Shen jest wyrazem świadomości i percepcji. Im bardziej ono rozkwita i iskrzy, tym subtelniejsze jest nasze postrzeganie.

Czujna świadomość zwraca się na zewnątrz, aby nawiązać kontakt z otoczeniem. Kiedy kieruję uwagę na przyrodę lub człowieka, wtedy wykorzystuję shen. Również sen jest wyrazem shen. W nocy shen zawiesza swą aktywność w świecie zewnętrznym, wycofując się do serca. Świadomość jest wtedy skierowana do wewnątrz i człowiek śpi. Ponieważ shen jest też strażnikiem naszych marzeń sennych, niespokojne sny wskazują na zaburzenie qi serca (pustka krwi albo yin w sercu), podobnie jak zaburzenia snu świadczą generalnie o zaburzeniu przepływu energii serca. Także przestrzenie naszej podświadomości są przeniknięte przez shen. Jest to bogaty świat archetypicznych obrazów, z których utkane są mity, symbole i ryty ludzkości. Kryją się tutaj głębokie mądrości, które mogą się okazać przydatne w naszym życiu, ale także je zniszczyć.

Kiedy odżywiamy serce tak, że bije namiętnie i czyni radosne skoki, mamy silne shen.

Oznaki silnego shen

• wizje, sny i pomysły, które nadają sens naszemu życiu;

• mądrość, inteligencja, szybkie myślenie, dobra pamięć;

• świadomość, percepcja, wgląd, przytomność;

• obecność, charyzma, jasne spojrzenie, wyprostowana postawa;

• bycie aktywnym, ożywionym, intuicyjnym, konsekwentnym w dążeniu, skupionym.

Oznaki słabego shen

• zmęczenie, przyćmiona świadomość;

• bezustanne myślenie, zła pamięć, roztargnienie;

• brak wglądu, niewielkie zrozumienie;

• niepokój, nieład, nieuporządkowane wyobrażenia;

• nierozsądne i chaotyczne działanie, niepokój;

• osłabienie świadomości i zdolności percepcji;

• niewielka zgodność ze światem natury.

Jakie czynniki odpowiadają za osłabienie, blokadę czy przymglenie subtelnej energii shen-qi, pokazuje szczegółowy wywiad chorobowy połączony z diagnozą pulsową oraz badaniem oglądowym języka, oczu i moczu. Terapia polega, zależnie od przyczyny, na detoksykacji, zmianie sposobu odżywiania, stosowaniu ziół, medytacji i ćwiczeniach oddechowych. Centralnym elementem jest stara tybetańska metoda akupunktury, której korzenie sięgają medycyny Żółtego Cesarza z dawnych Chin. Wiedza o shen i umiejętność postępowania z nim należy do najlepiej strzeżonych tajemnic dawnego Tybetu. To, że możemy dzisiaj pracować z shen, otwiera przed nami nieprzeczuwane źródła siły.

Preparaty leków naturalnych w wysokich dawkach jak Wurzel-Komplex („zestaw korzeni”) i Herzkraft („moc serca”) oraz Schisandra 13 mogą wzmocnić shen.

Sok życia – osiem szlachetnych kropli

Z punktu widzenia nauk ajurwedy my, ludzie, mamy do dyspozycji jako energię życiową osiem szlachetnych kropli. Kiedy te osiem kropli wyczerpie się, wydobywa się z nas ostatnie tchnienie i życie dobiega końca. Od nas zależy, jak troskliwie obchodzimy się z tą energią.

Gdyby porównać dostępną nam energię do zawartości butelki, możemy podzielić nasze zachowania na działania, które nas karmią, a tym samym napełniają butelkę, oraz te, które nas wyniszczają, a więc zużywają energię. Jeśli czerpiemy z butelki więcej energii, niż jej tam umieszczamy dzięki regeneracji, jej poziom obniża się, aż osiągnie wartość rezerwową. Wtedy system zaczyna dawać sygnały ostrzegawcze, zwracając uwagę na groźną sytuację. Sprawdź, gdzie zużywasz więcej energii niż twój system jest w stanie wytrzymać. Zaprzestań tego albo bardziej zadbaj o „tankowanie”, robiąc rzeczy, które naprawdę uzupełniają zużyte „paliwo”.

Przesłanie objawów brzmi: „Zatrzymaj się i spójrz”.

Coraz wyraźniejsze przesłania eskalują do silniejszych objawów, które coraz bardziej uwidaczniają konieczność zmiany. Coś, co zaczyna się od przykrego odczucia, może prowadzić do złego samopoczucia, niepokoju, bezsenności, braku apetytu i coraz ostrzejszych bólów. System organizmu chce zapobiec poprzez te wezwania osiągnięciu, a nawet przekroczeniu najniższego stanu rezerwy. Jeśli do tego dojdzie, następuje „zwarcie”. Komórki ulegają zniszczeniu, pojawia się poważna choroba dająca się stwierdzić i zdiagnozować metodami medycyny akademickiej.

Źródła siły

Nasza siła życiowa (prana, qi), symboliczna zawartość naszego akumulatora, karmi się z dwóch podstawowych źródeł: 1) odziedziczonej energii naszej konstytucji fizycznej, która manifestuje się poprzez nasze geny. Karma indywidualna oraz rodzinna (grupowa) zagęszcza się tutaj jako struktura genetyczna 2) pozyskanej energii, na którą w każdym momencie możemy aktywnie wpływać. Obejmuje ona głównie:

• energię z oddychania i dostawy tlenu;

• energię ze sprzyjającej życiu i naturalnej żywności;

• energię ze struktury rodzinnej i więzi społecznych;

• energię z więzi i kontaktu z naturą;

• energię z rytmu spokoju, relaksu i ruchu;

• energię z zaufania do życia;

• energię z miłości do siebie i do życia w ogóle;

• energię z pasji, entuzjazmu i radości z tego, co czujemy i robimy;

• energię z siły obecności w teraźniejszości;

• energię ze świadomości, empatii wobec siebie i więzi ze sobą;

• energię z pewności, że jest się na właściwej drodze życiowej (sens/spełnienie);

• energię z wdzięczności oraz akceptacji teraźniejszości i przeszłości;

• energię ze współczucia i chęci wzniesienia swego wkładu, wzbogacenia życia innych;

• energię z wizji i dalekowzrocznych kreatywnych i twórczych aspektów;

• energię z zaspokojenia naszych fizycznych i psychoemocjonalnych podstawowych potrzeb (szczegóły, patrz: dalej);

• energię z poczucia pewności, bezpieczeństwa i przynależności;

• energię z osobistej autentyczności, prawdomówności i uczciwości.

Od nas zależy, czy uświadomimy sobie istnienie tych źródeł i w wystarczającym stopniu zwrócimy się ku nim.

Rzeczywiste odczuwanie pragnienia życia

Poczucie bycia żywym jest wyrazem głębokiego spotkania z tym, co właśnie jest. Jest to kontakt z działającą rzeczywistością. Czujemy się tym szczęśliwsi, im bardziej dostrzegamy szczęście w nas samych w chwili obecnej, doskonałej chwili, do której nie można niczego dodać ani której nie można niczego ująć, będącej wyrazem i urzeczywistnieniem całego kosmosu w teraźniejszości. Cóż to za wspaniałe uczucie! Kto je zna, pragnie go więcej. Nasze ciało samo może nam służyć do uchwycenia tego momentu za pomocą wszystkich dostępnych narzędzi. Dlatego ciało wraz z narządami zmysłów jest niedocenionym instrumentem pozwalającym rzeczywiście doświadczyć świeżości przestrzeni. W każdym momencie jesteśmy zachęcani do przeżywania wspaniałej szansy chwili obecnej. Udaje się to tym łatwiej, im mniej oceniamy i osądzamy. W każdym momencie jesteśmy zaproszeni, by ćwiczyć się w akceptacji i zaufaniu do prawdy oraz poprawności tego, co teraz jest, zaufaniu, że wszystko płynie i że jest to w porządku.

„Nie zadawaj sobie pytania, czego potrzebuje świat. Zapytaj siebie, co sprawia, że naprawdę żyjesz. A potem idź i rób to. Świat bowiem potrzebuje ludzi, którzy przebudzili się do życia”.

Harold Whitman

Siła dzięki zdumiewającemu oddaniu dla życia

Większość technik medytacyjnych i rytuałów uczy nas, jak nawiązać kontakt z chwilą obecną oraz odczuwać i praktykować moc milczenia. Zatrzymujemy się, aby poczuć treść nas samych i wyostrzyć zmysły, kierując je zarówno do wewnątrz, jak i na zewnątrz. Tak więc pozwalamy sobie praktykować i obserwować to, co się w nas rozwija. To oddanie, w którym „odpuszczamy”, uwalnianie, które pozwala ciału, uczuciom i myślom iść swoim biegiem w pulsującej obecności chwili. Jest to droga do doświadczenia własnej prawdy, która po prostu wszystko obejmuje i wchodzi w kontakt ze światem jako całością.

Siła dzięki entuzjazmowi, zachwytowi i dreszczowi wzruszenia

Wiele praktyk duchowych jest zachętą dla nas, byśmy nie tłumili tęsknot i pragnień, lecz świadomie je spełniali. Wówczas staną się one paliwem, które ostatecznie doprowadzi nas do kontaktu z prawdziwymi podstawami egzystencji. Jest to świadome zaangażowanie się w życie bez kierowania się wyobrażeniami innych. Ale zarazem konfrontacja z własnym cieniem, lękami i projekcjami, które stoją między nami a rzeczywistością. Cieniem, który zostanie prześwietlony i wydobyty na światło dzienne, abyśmy mogli swobodniej, a ostatecznie z większym pragnieniem i pasją zanurzyć się zdumieni w teraźniejszości, którą nazywamy życiem. To zdumienie i zachwyt są najsilniejszymi źródłami mocy, jakie posiadamy.

Uczucia jako wskazówki kierujące ku mocy

Uczucia wiążą nas z naszymi potrzebami. Pomagają pozostać przy życiu, podtrzymywać dobre samopoczucie, a ostatecznie stać się szczęśliwymi. Ilekroć odbieramy i doceniamy jakieś uczucie, pojawia się ulga. Przyjemne uczucia, jak radość, zadowolenie czy pogoda ducha wskazują, że potrzeby są zaspokojone, a nasze energie mogą płynąć bez przeszkód. Uczucia przykre, jak zwątpienie, pomieszanie, zazdrość czy lęk objawiają się szybko jako zaburzenia samopoczucia, objawy czy nawet bóle. Pokazują, że nasze życie jest ograniczone, a potrzeby pozostają niezaspokojone. Dochodzi do blokad w przepływie energii, które stają się coraz bardziej zauważalne. Mogą one nasilić się aż do konkretnych chorób. Pomagają nam zachować życie i wypełnić nasze powołanie.

Związek z samym sobą, z naturą oraz z bliźnimi to trzy wielkie dostępne nam źródła mocy.

Im bardziej jesteśmy związani z naszymi uczuciami, tym równomierniej płyną strumienie naszej siły życiowej (qi) i tym większy jest nasz wigor.

Potrzeby i ich moc

To, jak bardzo jesteśmy obecni i uważni na naszej duchowej drodze, szczególnie uwidacznia się w naszym języku. Wyraża on naszą wewnętrzną postawę. Pozwala rozpoznać, jak bardzo możemy wczuć się w siebie i w innych. Pokazuje nasz stopień współczucia i empatii. W zależności od tego, jak dalece uwzględniamy potrzeby i uczucia nasze oraz drugiego człowieka, wchodzimy w związek lub też oddzielamy się. Empatia jest przy tym podstawową postawą wyrażającą życzliwość i pragnienie wzbogacenia innych. Aby jednak móc wczuć się w innych, bardzo pomocna jest umiejętność postrzegania własnych uczuć. Moje uczucia wskazują mi moje potrzeby. Złe uczucia świadczą o tym, że czegoś mi brakuje, że jakaś potrzeba pozostaje niezaspokojona. Ponieważ wszystko, co na co dzień robimy, służy zaspokojeniu którejś z naszych potrzeb, dobrze jest rozumieć, jakie właściwie potrzeby mamy jako istoty ludzkie. Wszystkie one łączą nas, ludzi, wzajemnie ze sobą.

Siedem grup elementarnych potrzeb determinuje całe nasze myślenie, działanie, a zatem nasze życie.

„Uzdrawianie odbywa się poprzez mówienie o tym, co się właśnie dzieje w chwili obecnej”.

M. Rosenberg

1. Opieka fizyczna.

Te potrzeby fizyczne, jeśli przez dłuższy czas pozostają niezaspokojone, szybko dają o sobie znać za pomocą różnych sygnałów i objawów. Potrzeba powietrza i oddychania jest tak zasadnicza, że już kilkuminutowy brak wystarczy, by zakończyć nasze istnienie. Powietrze do oddychania jest zatem źródłem siły życiowej numer jeden.

Inne źródła siły: powietrze, woda, pożywienie, ruch, zdrowie, pomieszczenie (ochrona, ciepło i tak dalej), spokój/relaks, sen, bliskość fizyczna, seksualność (erotyka).

2. Związek/uznanie.

Od pierwszej chwili życia niemowlę pragnie więzi poprzez dotyk skóry, kontakt i postrzeganie znajomego zapachu, uderzeń serca i tak dalej. Związek i komunikacja na różnych poziomach stanowią w konsekwencji najsilniejsze źródła energii.

Inne źródła siły: bezpieczeństwo, zaufanie, ludzka serdeczność i czułość, harmonijne relacje, poczucie więzi, zrozumienie, szacunek, przynależność/poczucie wspólnoty, szczere opinie innych, uwaga i miłość, wsparcie, porządek, struktura.

3. Niezależność.

Każda forma ucisku i zacieśnienia w strukturach społecznych ogranicza ludzki potencjał. Jeśli człowiekowi nie wolno przeżywać swoich uczuć, choruje. Wiele tradycyjnych przekonań i wyobrażeń niesie ze sobą wysoki potencjał chorobowy (dokładnie tak jak religijny „kaftan bezpieczeństwa”). Potrzeba wolności, niezależności i samorealizacji nie została jednak uwzględniona jako podstawowe prawo człowieka w konstytucjach wszystkich oświeconych państw.

Inne źródła siły: wolność, samostanowienie, godność ludzka.

4. Uczciwość i szczerość.

Bardzo wysoki potencjał wywoływania choroby drzemie w nonkonformistycznym (normopatycznym) zachowaniu. Jeśli ludzie zawsze mówią „tak”, chociaż myślą „nie”, powstaje wewnętrzny sprzeciw, który nie jest dobry dla duszy i pochłania mnóstwo sił. Jeśli ludzie robią dobrą minę do złej gry i nie zaprzestają działania wbrew własnemu przekonaniu, wkrada się „złość” jako rabuś energii, złość na samego siebie – zwątpienie w siebie, wyrzuty wobec siebie. Nasza głęboka wewnętrzna potrzeba autentyczności zostaje zaburzona, a ciało zwraca nam na to uwagę. System „oczekuje” od nas twórczego i kreatywnego, a przede wszystkim odważnego rozwijania naszych możliwości. Jeśli nie rozwijamy się na poziomie duchowym, to zamiast tego może szybko rozwinąć się coś na poziomie fizycznym (na przykład rak).

Inne źródła siły: autentyczność, kreatywność, twórczy rozwój, samoakceptacja, zaufanie do siebie, wzrost i rozwój.

5. Śmiech/zabawa/celebracja.

Kiedykolwiek odczuwamy radość i chęć życia oraz dajemy temu wyraz, napełnia nas to energią i karmi nasze życie. Ale trzeba też celebrować lub docenić momenty najróżniejszych życiowych przejść.

Inne źródła siły: zwycięstwo, sukces, celebrowanie marzeń i życiowych przejść, relaks i czas wolny, niedziela i święto, urozmaicenie, przygoda, zabawy, ale także strata czy rozstanie (rytuały okresu dojrzewania i menopauzy).

6. Zrobienie czegoś dla innych.

Kierując się współczuciem i empatią, zrobić coś, by złagodzić lub wzbogacić życie innych: troszczyć się o ich dobro albo pomagać im przeżyć.

Inne źródła siły: pomaganie, troska o innych, społeczna współodpowiedzialność za chorych, cierpiących, dzieci i osoby starsze, okazywanie innym wsparcia czy zainteresowania.

7. Duchowość.

Głęboko w każdym z nas tkwi motor ewolucji, siła zaprogramowana na dalszy rozwój. Ciekawość, żądza wiedzy i wyczucie wzrostu są siłą napędową. Podobnie jak nurtujące nas intelektualne pytania. Skąd przychodzimy? Dokąd zdążamy? Co kieruje nami lub naszym życiem? Jaki jest sens naszej egzystencji?

Inne źródła siły: rozwój świadomości, postrzeganie wszystkimi zmysłami, nasze magiczno-mistyczne moce, sensowność, pokój, jasność, orientacja duchowa, piękno, harmonia, inspiracja.

„Bardziej polubisz innych ludzi, jeśli będziesz słuchać ich serc, a nie głów”.

M. Rosenberg

Gra życia – taniec sił pięciu elementów (pięciu żywiołów)

Ponad pięć tysięcy lat temu chińscy lekarze, wykorzystując system porządkowania rzeczywistości oparty na koncepcji pięciu elementów (żywiołów), opracowali mające podstawy filozoficzne, a zarazem niezwykle praktyczne podejście do leczenia. Ten jedyny w swoim rodzaju system klasyfikowania i diagnozowania miał pomóc ludziom zrozumieć, kim są, dlaczego zachowują się w określony sposób i jaki wpływ ma to na ich środowisko. Mieli zdać sobie sprawę, jak niepodzielnie związane są świat wewnętrzny i zewnętrzny, jak świat wewnętrzny odzwierciedla się na zewnątrz. Przy użyciu sił pięciu elementów możemy rozpoznać stany nierównowagi w naszym systemie i usunąć je, zanim rozwinie się choroba.

Według tych dawnych, do dziś aktualnych nauk moce pięciu elementów kierują naszą egzystencją fizyczną, emocjonalną i duchową, a także cyklami wzrostu i przemian w nas i świecie zewnętrznym. System ten wciąż zaskakuje swoją przejrzystością i precyzją w opisie wszelkich procesów życia. Wyjaśnia przyczyny i działanie energii przyrody oraz ich podstawowe elementy składowe.

Wiedza o mocach elementów drewna, ognia, ziemi, metalu i wody, ich jakościach i właściwościach, a także dynamicznych wzajemnych oddziaływaniach jest kluczem do zrozumienia wszelkich zdarzeń naturalnych.

Owe pięć żywiołów (elementów) oddziałuje ze sobą wzajemnie według specyficznych wzorców i cykli. Dzięki sposobowi, w jaki w całkiem indywidualny sposób znajdują one wyraz w każdym z nas, powstaje nasza całkiem swoista osobowość ze wszystkimi jej emocjonalnymi reakcjami, duchowymi tęsknotami, a także fizycznymi mocnymi i słabymi stronami.

Jeśli moc któregoś z tych elementów przejawia się zbyt silnie lub zbyt słabo, dochodzi do zaburzeń w przepływie energii, które oddziałują na emocje, zachowanie, a w końcu na samopoczucie fizyczne. Głębokie zrozumienie relacji tych wewnętrznych sił ze światem wokół nas umożliwia celowe ich wykorzystywanie, a przez to wprowadzanie zmian w naszym życiu.

„Życie prawdziwie wymaga wielkiej miłości, głębokiego poczucia ciszy, wielkiej prostoty z bogactwem doświadczeń. Wymaga to umysłu, który jest zdolny do jasnego myślenia, który nie jest związany przez przesądy czy uprzedzenia, przez nadzieję czy strach”.

Jiddu Krishnamurti

Cykl sił

Każda z sił pięciu elementów wymaga równowagi.

Woda nawilża naturę i umożliwia wzrost drzew, dając siłę drewnu. Im więcej płynie energii drewna, tym więcej potrzeba wody. Jeśli jednak nadmiernie podlewa się roślinę, może też szybko zgnić.

Drewno odżywia ogień. Bez drewna opałowego nie ma ognia. Siła i jakość drewna decydują o tym, jak silnie i jak długo może płonąć ogień. Jeśli dołoży się zbyt wiele drewna naraz, płomień zgaśnie.

Ogień spala drewno na popiół. A ten odżywia ziemię i daje jej siłę. Jeśli nie otrzyma ona dostatecznej ilości nawozu, pozostanie jałowa. Ale nadmiar popiołu lub nawozu zakryje ją i zdusi.

Ziemia przekazuje swoją siłę elementowi metalu. Słaba ziemia nie tworzy żadnych bogactw naturalnych. Jeśli jednak ziemia jest nadmiernie silna, nie mamy dostępu do cennego metalu.

Metale, minerały i skały tworzą grunt, na którym porusza się woda. Nadają jej kierunek i karmią ją solami mineralnymi i pierwiastkami śladowymi. Jeśli metal jest słaby, woda pozostaje bez siły życiowej. Nadmiar metalu czyni ją zaś niezdatną do picia. Mogą też powstawać zaburzające przepływ osady.

Cykl dzienny

To samo przeżywamy podczas 24 godzin doby. Wczesnemu rankowi, kiedy kwiaty otwierają się, przyporządkowana jest faza drewna. Potem następuje południe, gdy słońce stoi najwyżej, jako faza ognia. Człowiek osiąga najwyższą formę i wykorzystuje energię ognia, aby wykonać codzienną pracę. Następnie przychodzi popołudnie jako faza ziemi i wreszcie wieczór, faza metalu, gdy natura wycofuje się na noc. Dzienna praca została wykonana i można skoncentrować się na rzeczach, które są dla każdego osobiście ważne. Zapada noc, faza wody, czas spokoju i uzupełniania energii. Jest teraz ciemno i większość ludzi śpi, aby zgromadzić energię na nowy dzień.

Cykl pór roku

Siły elementów odzwierciedlają się też w porach roku. Na wiosnę, gdy drzewa zaczynają puszczać pędy, energia drewna jest najsilniejsza. Jeśli nasienie krokusa rozwinie w marcu swoją energię drewna, da mu ona siłę, by przebić się przez zmarzniętą, może jeszcze pokrytą śniegiem ziemię. Kiedy słońce w lecie rozgrzewa ziemię, energia ognia jest najsilniejsza. Teraz natura przejawia swój najbardziej ognisty, namiętny rozwój. Woń kwiatów, przepych barw, taniec motyli i świergot ptaków to szczyt naturalnej ekspresji. Przyroda jest w pełnym rozkwicie, namiętnie rozgrywa swoją siłę. Późnym latem w naturze zaczyna dominować energia elementu ziemi. Matka Ziemia wydaje teraz swoje skarby: zboże i wszystko, co z niej pochodzi, może zostać zebrane. Na jesieni natura zaczyna powoli wycofywać się. Jest to pora metalu. Natura odpuszcza. Liście spadają z drzew, świat zwierząt i roślin szykuje się do zimy. Kiedy przyroda pogrąża się w zimowym śnie, panuje czas energii wody. Na pierwszy plan wysuwają się refleksja i wycofanie się, ale też spokój i gromadzenie. W zimie zamyka się cykl elementów.

Fazy życia i ich moce

W poszczególnych fazach życia moce energetyczne określonego etapu są nam dostępne w specyficznej postaci.

Moc drewna

Tak jak na wiosnę nasza kreatywność i wigor są największe, ponieważ wspiera nas silna, dynamiczna energia drewna, a później ognia, tak faza młodości i wczesnej dorosłości jest odpowiednia przede wszystkim do tego, by kroczyć drogą działania. Głód i pragnienie życia są ogromne i należy je zaspokoić. Wzrastać poprzez wyzwania, śmiało kroczyć nowymi drogami – takie są zadania. Nie jest to pora na drogę medytacji, zatopienia czy zen. Można teraz objąć w posiadanie prawa natury, formułować zamiary i intencje, które tworzą rzeczywistość odpowiadającą młodzieńczej twórczości.

Narodziny, wzrost, duch odkrycia, nieograniczone myślenie i działanie determinują ten etap życia. W żadnej jego fazie nie rozwijamy się tak szybko i niepohamowanie jak w pierwszych dwóch dekadach. Dziewiczo kształtujemy plany, bez ograniczeń podążamy za tęsknotami. Codziennie podejmujemy wyzwania, a każda porażka staje się zarazem motywacją do nowej próby. W tej fazie śmiało stosujemy się do praw natury, dopóki w późniejszym okresie uwarunkowane przekonania i zbędne lęki nie ograniczą zdolności do wzrostu i nie będą coraz bardziej paraliżować.

Preparat Immukraft („moc odporności”) wzmacnia element drewna.

Preparaty leków naturalnych w wysokich dawkach pozwalają wzmocnić osłabione elementy energetyczne.

Moc ognia

Kolejna faza, ognia, jest kulminacją odwagi i pragnienia próbowania nowych rzeczy. Dziki płomień entuzjazmu, miłości i namiętności wygasa. Droga do „ty”, a więc do głębszej komunikacji nabiera kształtu. Uczucia są bardziej świadomie postrzegane i poddawane refleksji na różnych poziomach. Świadomość zyskuje na znaczeniu.

Preparaty Enzymkraft („moc enzymów”) i OPC-Kraft („moc OPC”) wzmacniają element ognia.

Moc ziemi

Z punktu widzenia tradycji chińskiej w połowie życia występuje punkt zwrotny od yang do yin. Okres materialnej ekspansji i podbojów minął. Teraz nadszedł czas, aby wyznaczyć nowe priorytety, skoncentrować się i skierować uwagę do wewnątrz. Wraz z wkroczeniem w okres elementu ziemi zaczynamy tworzyć bezpieczne ramy dla nas samych i naszej rodziny. Teraz często rezygnujemy z własnych spraw, rozpoczyna się pora służby. Nie jest to już czas na wielkie cele i niezmordowane wysiłki, lecz faza opieki, miłującej troski i współczucia. Motto brzmi teraz: obserwować i wczuwać się. Możemy w ten sposób pogłębić nasze wglądy bez konieczności zwracania się na zewnątrz. Nasze dzieci uczą nas wszystkiego, co musimy wiedzieć. Jest to droga miłości, współczucia i poznania przez obserwację i refleksję.

Jeśli konieczność reorientacji tej „ziemnej” fazy życia zostanie zignorowana i wyparta, powstaje zaburzenie równowagi. Naturalny przepływ ulega zakłóceniu. Tak zwany kryzys wieku średniego, właściwie tylko wycofanie dla zrewidowania nastawienia, zostaje stłumiony i desperacko próbujemy przez resztę życia zachowywać się tak, jakbyśmy byli wiecznie młodzi i wciąż musieli robić rzeczy odpowiadające fazie ognia. Zwiększa to zagrożenie chorobami dróg żółciowych, występuje też ryzyko zawału serca.

Preparat Wurzel-Komplex („zestaw korzeni”) wzmacnia element ziemi.

„Narodziny nie są jednym aktem; jest to proces. Celem życia jest być w pełni narodzonym, choć jest jego tragedią, że większość z nas umiera, zanim w ten sposób się urodzi”.

(tłum. M. Macko)

Erich Fromm

Moc metalu

Następująca teraz jesień życia (faza metalu, przyporządkowana płucom) to pora „żniw”. To, co zostało zasiane na wiosnę, rozkwitło w lecie i wydało owoce późnym latem, może zostać zebrane. Przyjemność, dojrzałość, mądrość, poszukiwanie sensu, postrzeganie subtelnych uczuć, uważność, świadomość i pogodny spokój mogą charakteryzować ten etap życia. Można się teraz w końcu skoncentrować na tym, co jest naprawdę trwałe, zwrócić do wnętrza i oddać refleksji nad poczynionymi doświadczeniami, zwycięstwami i porażkami, a także wyciągniętymi z nich wnioskami.

We wszystkich epokach i kulturach ludzi będących na tym etapie życia traktowano w sposób godny i z szacunkiem, bardzo też doceniano bogactwo ich doświadczeń. Zajmowali honorowe miejsce w społeczności, a na przykład w radzie starszych byli często tymi, od których ostatecznie zależał los wspólnoty.

Jest to etap udoskonaleń i ponownego namysłu. Odejście dzieci stwarza psychiczną przestrzeń na zwrócenie się do wnętrza. Przestrzeń, której często brakowało przez dziesiątki lat, zostanie teraz wypełniona. Dojrzewa lepsze zrozumienie głębszych współzależności. Wewnętrzne skarby chcą się ujawnić, przypominamy sobie o niewykorzystywanych dotąd talentach i potencjałach, rozwijamy je. Przynajmniej teraz jest możliwość poddania życia gruntownej transformacji.

Preparat Pilzkraft („moc grzybów”) wzmacnia element metalu.

Moc wody

Mądrość, wglądy, skromność i niewymuszone opanowanie charakteryzują fazę wody. Dzięki refleksji i syntezie zajmuje się inną postawę wobec rzeczywistości, inaczej też ją ocenia. Teraz filozofuje się wobec życia. Wykorzystane możliwości, przeżyte miłości i namiętności, szacunek i wdzięczność wobec tego, co było i jest, lecz także istota tego, co się zrobiło dla wielkiej całości i współistnienia determinują jakość tej retrospekcji.

W tym cyklu życia przygotowujemy się, aby opuścić nasze ciało i znowu połączyć się z jednością, z której przyszliśmy. Życie wycofuje się z ciała, by w innym czasie i miejscu odrodzić się i przejść tam na nowo cały cykl.

Jest to faza kontemplacji i ascezy, droga mądrości i poszukiwania związku z boskością, droga zen. Nie trzeba już niczego robić, głód i pragnienie słabną. Gotowość do tej ostatniej przemiany rośnie w miarę, jak ma się poczucie, że zrobiło się, co należało. Jeśli spróbuje się niewłaściwych rzeczy w nieodpowiednim momencie przy nieadekwatnym wysiłku, można szybko stracić centrum. Ostatecznie chodzi o to, aby jak w łucznictwie w odpowiedniej fazie życia znaleźć odpowiednie napięcie – i we właściwym momencie odpuścić.

Preparat Algenkraft („moc glonów”) wzmacnia element wody.

Wszystko jest dobre takie, jakie jest. I wszystko w życiu ma swój czas.

Procesy samouzdrawiania (salutogeneza)

Procesy samoorganizacji zależą w ogromnej mierze od warunków, w jakich ona zachodzi. Medycyna, którą stosujemy w przypadku zaburzeń, może korzystnie lub niekorzystnie wpływać na proces samouzdrawiania. Może go wspierać i pobudzać albo też blokować. Jakich warunków potrzebujemy my, ludzie, aby móc zaktywizować siły samoleczenia? Jakie warunki musimy czynnie kształtować, aby samouzdrawianie dało lepsze efekty?

Korzystne warunki ramowe, w których samouzdrawianie lepiej się powiedzie, panują wtedy, gdy pacjent:

• jest świadomy, że chce odzyskać (lub zachować) zdrowie;

• dzięki wycofaniu się tworzy spokój i przestrzeń na uzdrawianie;

• ma poczucie, że rzeczywiście może uczestniczyć w tym procesie;

• rozumie, jak odbywa się proces uzdrawiania;

• ma zaufanie do własnych zdolności samoleczenia, działających w jego wnętrzu;

• ma zaufanie do osób, które chcą mu pomóc;

• potrafi wyobrazić sobie, jak to jest cieszyć się znowu stabilnym zdrowiem;

• wykazuje zrozumienie i pokorę względem zależności przyczynowych (w sensie: choroba jako symbol bądź szansa) albo też jasnych przyczyn w sensie błędów kształtowania życia (nieprawidłowe odżywianie, niedobór ruchu i tak dalej).

Szczęściarze z nas. Jak wszystkie żyjące systemy jesteśmy w stanie uruchomić procesy samoorganizacji. Jest to dla nas wszystkich wielkie szczęście, oznacza bowiem, że uzdrawianie zachodzi od wewnątrz, musi więc stać za tym jakaś moc.

Jak to możliwe z naukowego punktu widzenia, że organizmowi udaje się zdrowo wzrastać, rozwijać i rozmnażać? Salutogeneza jako nauka o podstawach zdrowego ludzkiego rozwoju zajmuje się, w przeciwieństwie do patogenezy (nauki o powstawaniu chorób), procesami i zewnętrznymi warunkami, które umożliwiają zdrowy rozwój. Z tej salutogenetycznej perspektywy powstawanie choroby jawi się w zupełnie innym świetle niż w przypadku, gdy a priori zajmujemy się wyłącznie unikaniem i zwalczaniem. Jeśli jednak nasze myślenie, badanie i działanie zorientujemy wyłącznie na patogenezę, całkowicie tracąc z oczu podstawy zdrowego ludzkiego rozwoju, jak to się obecnie dzieje w znacznej części medycyny akademickiej, to powstaje niebezpieczeństwo, że skierujemy się przeciwko zdrowemu rozwojowi człowieka i sami będziemy tworzyć choroby.

Salutogeneza: nauka o procesach sprzyjających zdrowiu.

Jeśli chodzi o procesy wspierające zdrowie, to naukowiec Andronow, pionier badań nad salutogenezą, tak opisuje kryteria sprzyjające procesowi samouzdrawiania:

1. Wewnętrzna zgodność, autentyczność i poczucie więzi wzmacniają proces zdrowienia podobnie jak podnosząca na duchu komunikacja międzyludzka. Dążenie do wewnętrznej zgodności (koherencji) jest zasadą nadrzędną, działającą prawdopodobnie we wszystkich żywych organizmach. Odpowiada ona za to, że żywe stworzenia mogą w sposób złożony i zdrowy organizować się z chaosu wbrew fizycznym prawom entropii.

2. Atrakcyjne cele i wyobrażenia zorientowane na dobre samopoczucie, pewność, pożądanie, jakość życia, radość, sprawność fizyczną, poczucie sensu, mądrość i tym podobne są bardziej pomocne niż praca ukierunkowana przede wszystkim na walkę z chorobami i czynnikami ryzyka.

3. Myślenie i działanie zorientowane na zasoby, związane z własnymi zdolnościami i potencjałami, a więc skupiające się na źródłach dobrego samopoczucia i dalszego rozwoju, a nie na deficytach, zaburzeniach i blokadach.

4. Szacunek do autopercepcji oraz indywidualnych interpretacji i ocen własnego spostrzegania.

5. Dynamiczne działanie zorientowane na znajdowanie rozwiązań, ukierunkowane na rozwój (auto-)regulacji i regeneracji.

6. Samoregulacja i zdolność samouzdrawiania człowieka postrzegane są wielowymiarowo w jego odniesieniach rodzinnych, wspólnotowych, kulturowych, globalnych, a także uniwersalnych. Procesy społeczno-kulturowe rozumiane są jako samoregulujące promowanie zdrowia.

7. Zdrowie i choroba – w procesie życia występuje zawsze zarówno choroba, jak i zdrowie (a nie: albo-albo).

Dwie strony rzeczywistości

Byłoby wielką arogancją uznawać za godną zaufania rzeczywistość wyłącznie to, czego istnienie naukowo dowiedziono. Wciąż się przekonuję, że istnieje subtelna, intuicyjna wiedza wykraczająca poza to, co da się udowodnić, a oparta na doświadczeniu. Twierdzenia nauki przypominają mi często sytuację, jakby morze przeczesano siecią o pięciocentymetrowych okach, a na koniec powiedziano „teraz już wszystkie ryby wyłowiono z morza”. Tutaj mamy według naszych definicji materialny, uchwytny świat, którego istnienie da się udowodnić naukowo, a obok istnieje świat niematerialny, subtelny, który często można postrzegać tylko intuicyjnie, w którym jednak przebiegają przecież efektywne procesy. Ostatecznie wiara w absolutność nauki jest po prostu kolejną wiarą wśród wielu.

Nasze zwykłe naukowe myślenie z jego „chęcią i koniecznością udowodnienia” pozwala uchwycić tylko fragment rzeczywistości.

Dlatego musimy przyjąć do wiadomości istnienie zarówno świata obiektywnie realnego, jak i świata niewidocznego potencjału, uzupełniając jeden punkt widzenia drugim. Na ten subtelny poziom w sposób korzystny bądź niekorzystny wpływa nasza świadoma lub nieświadoma wewnętrzna postawa oraz nasze zachowanie w interakcji ze środowiskiem społecznym.

Całą rzeczywistość możemy uchwycić tylko wtedy, kiedy rozszerzymy perspektywę na oba światy.

Na tym poziomie działa wiele ze starych technik duchowych, a także niektóre z tradycyjnych, szczególnie indyjskich i chińskich leczniczych mieszanek ziołowych. Te odkrycia pradawnej filozofii indyjskiej opisano już w Wedach, a zrealizowano praktycznie w medycynie ajurwedyjskiej, na długo nim fizyka kwantowa uzyskała dokładnie te same wyniki. Zatem z punktu widzenia ajurwedy najbardziej ukryty, najgłębszy i najskuteczniejszy potencjał znajduje się jako prawdziwa jaźń w nas samych, a nie poza nami. Zachęca się nas do podjęcia decyzji, czy chcemy pójść tym śladem i w naturalny sposób zbliżyć się do tego jądra, źródła naszej siły.

Rozdział 2Zaburzenia równowagi energetycznej

Przez pośpiech tracimy to, co ważne

D