Duchy przeszłości - Camille O'Naill - ebook

Duchy przeszłości ebook

O'Naill Camille

0,0
15,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Daj się oczarować wiedźmom, poznaj tajemnice elfów, wkrocz do raju aniołów, zasmakuj nocnego życia z demonami.

Duchy przeszłości” to jedna z jedenastu niesamowitych historii zaklętych w zbiorze opowiadań „Szczypta magii”.

Książka wydana nakładem wydawnictwa Nie powiem, Hm... zajmuje się dystrybucją.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 32

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Rozległa kraina Raliontion pogrążona była we śnie. Wszyscy jej mieszkańcy spali spokojnie, wiedząc, że piękna Pani Reva czuwa nad nimi w trakcie swojej codziennej wędrówki po niebie. Trzema obliczami, roztaczającymi srebrną poświatę na atramentowym niebie, czuwała nad spokojnym snem swoich dzieci. Taką prawdę głosili kapłani na każdych modłach, w których tak chętnie uczestniczyła siostra Edgara i na które uparcie zabierała go ze sobą. On nie chodził na nie tak ochoczo jak Elina, zamiast tego wolał pomagać rodzicom w polu lub razem z przyjaciółmi biegać wzdłuż brzegu jeziora, nad którym położona była ich wioska. W końcu sam Dajmi’to wiedział, jak bardzo chłopak nie znosił dusznego zapachu kadzideł czy też trzeszczących desek tworzących ściany oraz dach rozpadającej się świątyni. Stare drewno nawet pod lekkim podmuchem letniego wietrzyka zaczynało się odzywać i zawodzić upiorną pieśń, odganiając cały urok podobno tkwiący w tym miejscu. Edgarowi trudno było nazwać ten budynek urokliwym, prędzej uważał go za odrażający. W dodatku za każdym razem, gdy w towarzystwie siostry przekraczał próg domostwa bogów, czuł się nieswojo i to nawet bardzo. Przez całe modły próbował stłumić chęć kręcenia się na miejscu i oglądania tych nieszczęsnych ścian. Na pamięć znał już każde załamanie, każde pęknięcie i każdą szczelinę w deskach, przez które zimną wdzierało się chłodne powietrze, latem zaś ciepłe podmuchy. Pozostawało mu jedynie słuchanie tego, co duchowny miał danego dnia do wygłoszenia, a także obserwowanie, jak obecni w świątyni na to reagują. Większość, w tym Elina, spijała te przypowieści niczym najprawdziwszy i drogocenny napój, lecz Edgar nigdy w nie nie wierzył. Były to bajania dla dzieci i łatwowiernych. Nie wierzył w Plu’rfi i w to, że bogowie mogliby kroczyć między nimi.

W swoim przekonaniu utwierdził się pewnej strasznej nocy, której spokój i charakterystyczna dla tej pory cisza zostały przerwane pełnymi przerażenia oraz rozpaczy krzykami mieszkańców wioski Edgara.

W powietrzu unosił się swąd płonących ciał. Czarny dym, mimo panującej ciemności, był zapewne widoczny z daleka i docierał aż do Sitaj, lecz nikt nie przybył potrzebującym na pomoc.

Z jednej z chat mężczyzna ubrany w kolczugę oraz skórzane, poplamione krwią spodnie wywlókł łkającą dziewczynę. Śmierdział alkoholem wymieszanym z potem i moczem, a jego twarz wykrzywiał tryumfalny uśmiech. Gdy mocniej zacisnął dłoń na czarnych lokach swej ofiary, z jej włosów na ziemię spadł wianek z niebieskich kwiatów. Moment później piękna ozdoba została zdeptana przez masywne buty zbira. Delikatne płatki wraz z ziarnkami piasku wzbiły się ponad ziemię, by po sekli1 ponownie wylądować.

Najeźdźcy podkładali ogień pod kolejne chałupy, również pod tę, z której przed chwilą została wyciągnięta dziewczyna. Nieszczęsna ponownie krzyknęła, próbując się wyrwać z żelaznego uścisku, niestety niewiele zdołała osiągnąć. Mężczyzna zaciągnął ją pod wiekowy dąb rosnący na środku wsi. Wokół pnia rozrzucone były resztki dzbanków, teraz zmienione już w gliniane skorupy. Słodkawy zapach zdeptanych owoców mieszał się ze spalenizną, powodując mdłości.

Siedzący w krzakach Edgar był zbyt przerażony, aby odwrócić wzrok od siostry, która jeszcze przed paroma seklami zdawała się najszczęśliwszą kobietą i razem z narzeczonym, a także całą wioską świętowała swoje zaręczyny. Chłopak chciał jej pomóc, lecz nie mógł. Nie potrafił. Wielkimi ze strachu oczami, obserwował, jak pomimo błagań i płaczu, mężczyzna rozdziera jej suknię. Gdyby nie był tak zlękniony, uniósłby osmolone rączki i zasłonił twarz, żeby nie oglądać tej okropnej sceny. Ale nie zdołał tego zrobić. Tak samo, jak nie mógł zatkać sobie uszu, kiedy bandyci wtargnęli do wioski podczas trwającego święta. Słyszał krzyki mordowanych kobiet, dzieci i mężczyzn, a potem już tylko mrożący krew w żyłach rubaszny śmiech. Mimo to siedział w ukryciu, tak jak kazała mu Elina. Wciśnięty w ciasny kąt, który zasłaniała ruchoma deska w ścianie, obserwował, jak do chaty wpada jeden ze zbójów i dopada do jego siostry. Nie odważyłby się opuścić kryjówki, gdyby nie ogień. Przez coraz większe kłęby duszącego dymu, nie mógł dłużej siedzieć w ukryciu, więc wyczołgał się z płonącej chałupy, po czym niezauważony przemknął do krzaków, w których teraz siedział. Miał zaledwie pięć lat i jedyne, co mu pozostało, to modlitwa. Posyłał prośby, wręcz błagania do Opiekunów, lecz żaden z nich nie odpowiedział. Żaden Gahun nie pojawił się, aby uratować jego Elinę oraz pozostałych mieszkańców wioski. Nie pojawili się… bo nie istnieli…

– Nahde gere! – Przekleństwo wyplute przez jednego ze zbirów zwróciło uwagę Edgara, przez co na nowo skupił wzrok na oprawcach siostry. – Suka mnie ugryzła!

– Przytrzymaj ją, zaraz inaczej zaśpiewa – odezwał się niższy z mężczyzn, a gdy wypowiadał te słowa, sięgnął do sakwy i wyjął z niej młotek.

Edgar zamarł wpatrzony w Elinę, która resztkami sił szarpnęła się, opluła zbliżającego się do niej zbira, a gdy to nie pomogło, zaczęła wszystkich ich przeklinać. Słysząc słowa płynące z jej zakrwawionych ust, zrobił wielkie oczy. Siostra pierwszy raz zamiast Gahunów wzywała na pomoc Plu’rfi.

Głos Eliny przybrał mroczny ton i choć chłopak nie rozumiał wszystkich słów, które wypowiadała, lub nie był w stanie ich dosłyszeć ze swojego miejsca, podświadomie czuł, jak wibrują w powietrzu, zupełnie, jakby stawały się rzeczą namacalną. Niestety nawet one nie pomogły. Stręczyciel uniósł młotek. Edgar odwrócił wzrok, nim go opuścił.

Głuchy odgłos uderzenia, a po nim krzyk, sprawiły, że musiał zatkać uszy, jeszcze bardziej przerażony niż przed paroma seklami. Jego ciało trzęsło się od wstrzymywanego płaczu. Niespodziewanie z otępienia wyrwał go czyjś dotyk. Podskoczył przestraszony, gdy na jego kościstym ramieniu zacisnęła się potężna dłoń. Poderwał się, chcąc uciec, lecz ramiona, które go chwyciły, były o wiele silniejsze. Nieznajomy zmusił Edgara do wstania, po czym odwrócił chłopaka w swoją stronę i klęknął, zrównując się z nim wzrostem.

– Nie krzycz i zamknij oczy – szepnął, a następnie wstał i odwróciwszy się, ruszył w kierunku zbirów, nie sprawdzając, czy Edgar go posłuchał, czy też nie. Zatrzymał się kawałek od Eliny i jej oprawców, po czym warknął:

– Zostawcie ją.

Ten, co seklę temu zamachnął się młotkiem na siostrę Edgara, spojrzał przez ramię na przybysza, a potem uśmiechnął się kpiąco. Przeszedł kilka kroków, poruszając wciąż trzymanym w dłoni narzędziem i otrzepując go z kropli krwi.

– Coś powiedział, przybłędo? – zapytał i śmiejąc się rubasznie, uniósł młotek, którym wskazał na obcego. – Każesz nam ją zostawić? Bo inaczej co? Jakiemu Gahunowi spod dupy wylazłeś?

– To nieistotne.

– Tak, się składa, że to ja ustalam, co jest istotne, a co nie, więc miel tym ozorem, póki go jeszcze ma…

Nie dane było mu dokończyć. Rozległ się huk, a wszystko wkoło się zakotłowało. Zbójcy zostali odrzuceni, zupełnie jakby coś niewidzialnego na nich wpadło i ich powaliło. Edgar przesuwał wzrokiem po powoli podnoszących się i jęczących mężczyznach. Potem wszystko zaczęło dziać się tak szybko, że sam nawet nie potrafił stwierdzić, czy wydarzyło się to naprawdę. Nie był w stanie zauważyć, kiedy nieznajomy wyciągnął dziwnie zakrzywione sztylety i zaczął się bronić przed ciosami najeźdźców. Walka trwała krótko. Zgrzyt stali i krzyki konających po sekli ustąpiły cichemu trzaskowi palących się drewnianych desek, które jakiś czas temu były fundamentami chałup, oraz nikłym nocnym odgłosom.

Edgar stał ciągle w swojej kryjówce, tak jak zostawił go nieznajomy, i patrzył, jak wojownik chowa dziwne sztylety, przypominające sierpy księżyca, do przytroczonych przy pasie pochew, po czym klęka obok nieruszającej się Eliny. Pochylił się nad ciałem, dotknął w paru miejscach i wykonał kilka niezrozumiałych dla Edgara czynności, aby na koniec ze smutkiem pokręcić głową.

– Nie pozwoliłem otworzyć ci oczu. – Cichy, acz stanowczy, mający w sobie wręcz naganę głos mężczyzny wyrwał Edgara z transu. Chłopak zrozumiał wtedy, że dla jego siostry nie było już ratunku.

Nieznajomy przybył za późno.

PRZYPISY

1 Sekla – jednostka odpowiadająca minucie (przyp. aut.).

Opowiadanie Duchy przeszłości jest częścią antologii Szczypta Magii.

#szczyptamagii

PRZECZYTAJ TEŻ

Antologia Szczypta magii

Opowiadanie Duchy przeszłości

© Camille O’Naill

© for the Polish edition by Wydawnictwo Hm…

All rights reserved.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody twórców.

Pod redakcją: D. B. Foryś

Redakcja: Monika Foltman

Korekta: Wydawnictwo Nie powiem

Projekt okładki: E.Raj

Skład: D. B. Foryś

Elementy graficzne w treści: pexels.com, unsplash.com, freepik.com

ISBN druk: 978-83-67448-47-5

ISBN e-book: 978-83-67448-57-4

Wydanie pierwsze

Wojkowice 2023

Wydawnictwo Nie powiem

E-mail: [email protected]

Telefon: 518833244

Adres: ul. Sobieskiego 225/9, 42-580 Wojkowice

www.niepowiem.com.pl