BŁOGOSŁAWIONY EMILIAN KOWCZ PROBOSZCZ MAJDANKA - OŁEH KRUK - ebook

BŁOGOSŁAWIONY EMILIAN KOWCZ PROBOSZCZ MAJDANKA ebook

OŁEH KRUK

0,0

Opis

Błogosławiony Emilian Kowcz, nazywany Proboszczem Majdanka, jako kapłan greckokatolicki swoim poświęceniem zapisał się w historii XX w. Starał się jednać ludzi różnej narodowości i wiary, do końca swojej misji broniąc Polaków i Ukraińców, z determinacją ratując Żydów. W KL Lublin, nazywanym Majdankiem, pełnił posługę duszpasterską i uznając ją za swoją misję, Błogosławiony Emilian Kowcz – Proboszcz Majdanka, w poczuciu odpowiedzialności za współwięźniów, poniósł śmierć męczeńską.
Publikacja Błogosławiony Emilian Kowcz – Proboszcz Majdanka stanowi uhonorowanie osoby kapłana, który swoją postawą dawał świadectwo wiary zarówno w Boga, jak i w drugiego człowieka.

dr Krzysztof Żuk
Prezydent Miasta Lublina

 

Tylko ci, którzy z własnego doświadczenia znają tamte straszne czasy, mogą w pełni zrozumieć, jak wiele odwagi i poświęcenia potrzeba było wówczas, aby okazać zwykły ludzki odruch współczucia i solidarności.
Naszym obowiązkiem jest przywrócić pamięć o nich i należne im miejsce w panteonie bohaterów. W pełni na to zasłużyli. Pokazali, że zło trzeba i można
dobrem zwyciężać. Są wzorem człowieczeństwa dla nas i dla przyszłych pokoleń – ponad wszelkie granice, wszelkie wyznania, po wsze czasy.

prof. Adam Daniel Rotfeld

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 125

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Słowo wstępne

Szanowni Państwo!

Lublin jest miastem o ponad 700-letniej historii obfitującej w wydarzenia, które zmieniały Polskę i Europę. Tradycje jagiellońskie, wielokulturowość i wieloreligijność, w tym przedwojenna diaspora żydowska, uczyniły to miejsce niezwykle interesującym i pełnym różnorodności. Choć dziś Lublin jest tętniącym życiem, nowoczesnym miastem europejskim, to również tutaj druga wojna światowa odcisnęła swoje piętno.

Błogosławiony Emilian Kowcz, nazywany Proboszczem Majdanka, jako kapłan greckokatolicki swoim poświęceniem zapisał się w historii XX w. Starał się jednać ludzi różnej narodowości i wiary, do końca swojej misji broniąc Polaków i Ukraińców, z determinacją ratując Żydów. W KL Lublin, nazywanym Majdankiem, pełnił posługę duszpasterską i uznając ją za swoją misję, w poczuciu odpowiedzialności za współwięźniów, poniósł śmierć męczeńską.

Publikacja Błogosławiony Emilian Kowcz – Proboszcz Majdanka stanowi uhonorowanie osoby kapłana, który swoją postawą dawał świadectwo wiary zarówno w Boga, jak i w drugiego człowieka.

Dziękuję wszystkim zaangażowanym w przygotowanie niniejszej publikacji i serdecznie zapraszam Państwa do lektury.

dr Krzysztof Żuk

Prezydent Miasta Lublina

Błogosławiony Emilian Kowcz – Wielki Kapłan i Strażnik Wartości1

Spotykamy się dziś, aby dać świadectwo swej pamięci i wyrazić swój podziw dla pięknej i niezwykłej postaci księdza Emiliana Kowcza. Błogosławiony Emilian Kowcz należy do ludzi, którzy – jak latarnie morskie – wyznaczają kierunek drogi i nie pozwalają zatracić busoli nawet w czasach, kiedy wokół są deptane wszystkie prawa boskie i ludzkie. Działo się tak w Przemyślanach, w całej Galicji Wschodniej i na Wołyniu, kiedy po 17 września 1939 r. rozpoczęły się masowe wywózki na Sybir zamieszkałych tam od stuleci Ukraińców, Polaków i Żydów, a w szczególności – po zajęciu tych ziem przez Niemców pod koniec czerwca 1941 r.

Tylko ci, którzy z własnego doświadczenia znają tamte straszne czasy, mogą w pełni zrozumieć, jak wiele odwagi i poświęcenia potrzeba było wówczas, aby okazać zwykły ludzki odruch współczucia i solidarności. Pomoc ludziom prześladowanym była przejawem prawdziwego bohaterstwa. Na takie czyny zdobywali się nieliczni. Dla ratowania życia innych poświęcali własne. Janusz Korczak – choć mógł ratować własne życie – nie opuścił dzieci z sierocińca przy ulicy Krochmalnej. Zginął wraz z nimi w Treblince. Ojciec Maksymilian Kolbe za życie innego więźnia ofiarował w Oświęcimiu własne. Irena Sendlerowa – uhonorowana najwyższymi odznaczeniami Rzeczypospolitej – ryzykując życie własne i swojej rodziny, ratowała i uratowała życie setek dzieci. Znamy imiona i nazwiska blisko sześciu tysięcy Polaków, którzy otrzymali honorowy tytuł i medal Sprawiedliwych wśród Narodów Świata Instytutu Yad Vashem za ratowanie Żydów. Czasy były takie, że dla ratowania jednej osoby dziesiątki, a nawet setki ludzi ryzykowały własne życie. Ludzie ci ratowali w istocie honor całej ludzkości. W większości swej pozostali bezimienni. Wielu z nich zginęło, a ci, którzy przeżyli, nie zabiegali o żadne zaszczyty i odznaczenia.

Naszym obowiązkiem jest przywrócić pamięć o nich i należne im miejsce w panteonie bohaterów. W pełni na to zasłużyli. Pokazali, że zło trzeba i można dobrem zwyciężać. Są wzorem człowieczeństwa dla nas i dla przyszłych pokoleń – ponad wszelkie granice, wszelkie wyznania, po wsze czasy.

Z wielką radością przyjęliśmy w Polsce wiadomość, że papież Jan Paweł II ogłosił błogosławionym i wyniósł na ołtarze w czerwcu 2001 r. księdza Emiliana Kowcza – wraz z 26 innymi męczennikami Kościoła Greckokatolickiego na Ukrainie. Ofiara tego Wielkiego Kapłana zyskała w ten sposób najwyższe uznanie całego Kościoła powszechnego. Dopiero wtedy do świadomości milionów Ukraińców, Polaków i Żydów dotarło, że ksiądz Emilian – proboszcz Parafii Świętego Mikołaja w Przemyślanach – był człowiekiem niezwykłym. W czasie wojny bronił Polaków, kiedy byli prześladowani przez NKWD i ukraińskich sąsiadów; ratował Żydów mordowanych przez Niemców. Przestrzegał swoich rodaków przed współpracą ze zbrodniarzami.

Życie i działalność księdza Kowcza zostały szczegółowo udokumentowane. Opisali je ksiądz Stefan Batruch, Piotr Siwicki z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i inni. Mówił o nim na kolokwium profesor Michał Łesiów z Lublina. Nie jest moją intencją ani nie byłbym w stanie dodać cokolwiek nowego do tego wszystkiego, co z takim pietyzmem i taką starannością zostało zebrane i opowiedziane przez innych.

Kiedy otrzymałem zaproszenie do udziału w tej podniosłej uroczystości, zadałem sobie naturalne pytanie, dlaczego organizatorzy zwrócili się w tej sprawie do mnie. Jakkolwiek urodziłem się w Przemyślanach, to ze względu na wiek (miałem rok, kiedy wybuchła wojna) nie mogłem poznać księdza Emiliana. Nasze losy jednak w jakiś sposób się splotły. Ojciec Kowcz był związany z klasztorem Studytów w Uniowie, do którego trafiłem jako dziecko w czasie okupacji hitlerowskiej. Przebywałem tam aż do likwidacji zakonu przez władze komunistyczne.

Myślę, że dzisiejsza uroczystość to stosowny moment, abym zaświadczył, że ksiądz Emilian Kowcz nie był osamotniony. Dwaj wielcy hierarchowie Kościoła greckokatolickiego – metropolita Andrzej Szeptycki i jego brat Klemens, archimandryta uniowskiego monastyru Studytów, uczynili wiele, aby ratować niewinnych ludzi, bez względu na ich wyznanie i narodowość, przed zbrodniarzami – obojętne, czy sprawcami byli Niemcy, Ukraińcy, czy Rosjanie. W różnych formach – w listach do papieża, w homiliach i odezwach do wiernych – przeciwstawiali się zbrodniom i polityce ludobójstwa. Mówię o tym, ponieważ wokół osoby metropolity Andrzeja Szeptyckiego nadal panuje atmosfera niedomówień i półprawd. Archimandryta Klemens Szeptycki, któremu – podobnie jak wiele innych sierot czasu wojny – zawdzięczam życie, został aresztowany po wojnie przez NKWD i zmarł kilka lat później w więzieniu we Władimirze2. Los sprawił, że jako dyrektor Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem w Sztokholmie, zostałem przyjęty na prywatnej audiencji przez Jana Pawła II. Skorzystałem z tej sposobności, aby wyrazić swoją wdzięczność za wszystko, co ci ludzie zrobili dla mnie i dla wielu innych w czasie wojny.

Przepraszam za ten osobisty wątek. Mam jednak wrażenie, że pozwala on ukazać we właściwym świetle rolę nie tylko Emiliana Kowcza, lecz także całego Kościoła greckokatolickiego. W czasach pogardy i zniewolenia, które można porównać tylko do czasów Kościoła katakumb i prześladowań pierwszych chrześcijan, moralna i intelektualna elita społeczeństwa Ukrainy Zachodniej znajdowała oparcie i schronienie w cerkwiach i klasztorach. Nie inaczej było w Polsce i pozostałych krajach okupowanej Europy.

Jeden z uratowanych w Uniowie chłopców, który przebywał tam pod nazwiskiem Łewko Chamiński, został później w Stanach Zjednoczonych wybitnym, światowej sławy kardiochirurgiem dziecięcym. Po 45 latach – w wyniku zupełnie nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności – nawiązaliśmy kontakt. W swoim pierwszym liście do mnie napisał: „Jaki dziwny i tajemniczy jest ten świat! Podziwiam osiągnięcia tych spośród nas, którzy przeżyli, i to, co zdołali dać swoim rodzinom, społeczeństwom i światu, i nie mogę powstrzymać się od myśli, jak wiele mogłyby wnieść te wszystkie dzieci, które nie przeżyły”. Dodam, że z rąk hitlerowskich zbrodniarzy i ich pomocników zginęło wówczas ponad milion dzieci.

Ksiądz Emilian Kowcz próbował czynnie się temu przeciwstawiać od pierwszych dni. Do rangi symbolu urasta – przytoczona przez księdza Stefana Batrucha – opowieść o tym, jak Niemcy zamknęli od zewnątrz drzwi synagogi w Przemyślanach, w której zgromadzili się ludzie na modlitwę. Okrążyli budynek kordonem wojska i go podpalili. Ksiądz Emilian wraz z synem Myronem wbiegł w tłum i zażądał stanowczo, aby Niemcy opuścili to miejsce. Zdezorientowani żołnierze odjechali motocyklami na posterunek, a ksiądz Kowcz otworzył drzwi zablokowane ciężkim słupem i zaczął ratować przerażonych i półprzytomnych ludzi. Za zgodą metropolity Andrzeja Szeptyckiego udzielał też zbiorowych chrztów zgłaszającym się do niego Żydom. Chociaż w oczach Niemców przyjęcie chrztu nie miało znaczenia, gdyż Żydzi byli skazani na śmierć niezależnie od wyznania, to jednak z moralnego punktu widzenia miało to ogromne znaczenie. Było bowiem dla tych ludzi, pozbawionych jakiejkolwiek nadziei, świadectwem, że wokół nich są nie tylko dzieci szatana, lecz także wysłannicy niebios. To prawda – takich jak ksiądz Emilian Kowcz nie było wielu, dlatego tym większe znaczenie miała ich obecność. Emilian Kowcz wiedział, że nie może uratować ludzi, ale może nieść im pomoc.

W obozie na Majdanku potajemnie odprawiał liturgię, a w liście do rodziny prosił, aby nie podejmowała starań o jego uwolnienie. W grypsie z obozu pisał: „Nie marnujcie wysiłków, nie mogę stąd odejść, bo jestem potrzebny. Ci nieszczęśliwi ludzie, których są tutaj tysiące, potrzebują mnie. Jestem ich jedyną pociechą. Zostać tu jest moim obowiązkiem – i jestem szczęśliwy...”. W innym grypsie stwierdzał: „Wszyscy jesteśmy tu równi: Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Rosjanie, Litwini czy Estończycy. Jestem teraz jedynym kapłanem. Nie mogę sobie wyobrazić, co by oni beze mnie zrobili...”.

Nie wiem, czy Emilianowi Kowczowi udało się uratować choć jedno ludzkie życie. Ale wiem na pewno, że tacy jak on ratują wiarę w człowieka.

W pięciotysięcznych Przemyślanach mieszkali kiedyś w harmonii Polacy, Ukraińcy i Żydzi. Trzy piąte mieszkańców to byli członkowie Gminy Żydowskiej. Od kilku wieków Przemyślany były znane wierzącym Żydom ze sprawiedliwych cadyków, którzy nauczaliw XVIII w. Wspomina o nich Martin Buber w Opowieściach chasydów.

Dziś dla wszystkich ludzi dobrej woli Przemyślany to miasto, w którym nauczał i pomagał innym wielki kapłan, szlachetny człowiek – ksiądz Emilian Kowcz. To dzięki takim ludziom odradzają się na Ukrainie moralne wartości – wiara, nadzieja i miłość.

W życiu duchowej wspólnoty, jaką jest naród, wartości te mają większe znaczenie niż dobra materialne. To dzięki odrodzeniu tych właśnie wartości możliwe jest takie zbliżenie między naszymi narodami, jakiego nie było od stuleci.

Od ponad dziesięciu lat Polska występuje jako adwokat sprawy ukraińskiej we wspólnocie demokratycznych państw. W ostatnim [2003] roku padło szczególnie dużo ważkich słów. Mam na myśli spotkanie naszych prezydentów w 60. rocznicę tragicznych wydarzeń na Wołyniu, nad grobami pomordowanych tam dziesiątków tysięcy ludzi. Mam też na myśli działania Polski na rzecz zbliżenia Ukrainy do NATO i do Unii Europejskiej, a zarazem – te wszystkie nasze wysiłki, które wspierają kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego i utrwalanie reguł państwa prawa i poszanowania osoby ludzkiej.

W Orędziu na Światowy Dzień Pokoju 1 stycznia [2004 r.] Jan Paweł II przypomniał, że pokój powinien być budowany na filarach wskazanych przez Jana XXIII w encyklice Pacem in terris, to znaczy na prawdzie, sprawiedliwości, miłości i wolności. Wymaga to wychowywania nowych pokoleń w duchu tych ideałów, aby przygotować lepsze czasy dla całej ludzkości.

W czerwcu ubiegłego [2003] roku miałem sposobność odwiedzić rodzinne strony – byłem w Przemyślanach, w Uniowie. Do dziś jestem pod wrażeniem odrestaurowanego z pietyzmem, wspaniałego zabytkowego kompleksu klasztornego – bodaj jednego z najpiękniejszych monastyrów na Ukrainie. Odbudowano tam mury, odrestaurowano cerkiew, ikony i malowidła, a – co ważniejsze – odradza się tam życie duchowe. Uniów ponownie staje się celem wielotysięcznych pielgrzymek z całej Galicji Wschodniej. Myślę, że mieszkańcy Przemyślan i okolic mogą być dumni, że – mimo wszystkich codziennych trudności – rozkwita tam na nowo życie, któremu patronuje Błogosławiony Emilian Kowcz.

O dziele, którego dokonali ojcowie Kościoła greckokatolickiego – metropolita Andrzej Szeptycki, archimandryta Klemens Szeptycki, Błogosławiony Emilian Kowcz i dziesiątki innych kapłanów, nieznanych z imienia zakonników i zakonnic – do niedawna wiedzieli tylko nieliczni. Paradoks czy też grymas historii sprawił, że więcej na ten temat pisano w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie niż w Polsce czy na Ukrainie. Tylko w latach 90. trafiło do moich rąk kilka wspomnień i publikacji naukowych3, które ukazały się na ten temat w języku angielskim. Z myślą o wychowaniu dla pokoju, do którego nawołuje Papież Polak, warto, aby również w Polsce i na Ukrainie przypomniano, że nawet w najtrudniejszych czasach szacunek dla innego człowieka i respektowanie jego godności – to wartości najwyższe, za które najlepsi spośród nas gotowi byli płacić cenę życia. Dzisiejsza uroczystość jest swoistą, spóźnioną o 60 lat spłatą długu, jaki zaciągnęliśmy wobec księdza Emiliana Kowcza.

W znanym wierszu o trudzie wykuwania drogi do prawdy wielki ukraiński poeta Iwan Franko pisał:

Prześniłem sen przedziwny. Jak gdyby tuż przede mną

Dolina niezmierzona rozwarła się do dna,

A ja łańcuchem skuty, pod skałą stoję ciemną

I granit jej olbrzymi unosi się nade mną,

A obok, mnie podobnych, postaci ludzkich ćma.

[...]

I każdy wiedział dobrze, że sławy nie zdobędzie,

Wdzięczności nie zaskarbi za swój katorżny trud,

Że wtedy ludziom wolnym ta droga służyć będzie,

Gdy my ją przebijemy i wyrównamy wszędzie,

Gdy nasze kości tutaj spopieli żar i chłód.

[...]

Wiedzieliśmy niestety. I dusza nas bolała,

I każdy w swoim sercu tę krzywdę mocno czuł,

Lecz ani łzy, ni rozpacz, ni ból piekący ciała,

Ni klątwa nas od czynu powstrzymać nie zdołała,

I każdy bez ustanku w granity dalej kuł.

[...]

I tak idziemy naprzód, w gromadzie jednej, skuci,

Złączeni świętą myślą, wciąż krusząc skalny głaz,

I niech nas przeklinają, niech świat w niepamięć rzuci,

Przebijemy prawdzie drogę, przeklęci i zaszczuci!

Dopiero po nas wzejdzie dla wszystkich szczęścia brzask4.

Jednym z tych, którzy wykuwali drogę do prawdy, był Błogosławiony Emilian Kowcz. A do nas należy troska o to, by gorzkie słowa poety nie sprawdziły się i by pamięć o Sprawiedliwych Ukrainy była częścią historycznej świadomości naszych narodów.

prof. Adam Daniel Rotfeld

1 Na podstawie wystąpienia wiceministra spraw zagranicznych, profesora Adama Rotfelda, wygłoszonego podczas uroczystości w Muzeum na Majdanku z okazji 120. rocznicy urodzin i 60. rocznicy śmierci Błogosławionego Emiliana Kowcza, 18 lutego 2004 roku.

2 Miasto w Rosji, stolica obwodu włodzimierskiego; leży nad rzeką Klaźmą.

3 K.I. Levin, A Journey Through Illusions, Fithian Press, Santa Barbara 1994; D. Kahane, Lwow Ghetto Diary, The University of Massachusetts Press, Amherst 1990; P.R. Magosci (ed.), Morality and Reality. The Life and Times of Andrew Sheptytskyi, University of Alberta, Edmonton 1989; L. Chameides, Strangers in Many Lands. The Story a Jewish Family In Turbulent Times, printed in the USA, 2012; Wspomnienia z dzieciństwa jego brata Z. Barnea: The Narrow Bridge. Remembrance of a Jewish childhood during the Second World War, United States Holocaust Memorial, Museum Collection, 2015.

4 I. Franko, Kamieniarze, przeł. L. Pasternak, w: I. Franko, Wybór poezji, oprac. F. Nieuważny, Wrocław 2008, s. 39–40.

Wprowadzenie

Publikacja jest poświęcona życiu i działalności duchownego Kościoła greckokatolickiego Emiliana Kowcza (1884–1944), który był uczniem i współpracownikiem metropolity Andrzeja Szeptyckiego. Przez większą część życia ksiądz Kowcz pełnił posługę proboszcza w Przemyślanach, galicyjskim miasteczku. Zawsze stawał w obronie uciskanych i prześladowanych, nie zważając na ich pochodzenie etniczne czy na wyznawaną religię. Pomagał Ukraińcom, Polakom i Żydom, za co zawsze spotykały go nieprzyjemności ze strony różnych władz. Cudem wyrwawszy się NKWD, ksiądz Emilian trafił w ręce gestapo. Następnie został osadzony w niemieckim obozie koncentracyjnym na Majdanku, gdzie kontynuował swoją posługę duszpasterską. Tam jego życie dobiegło końca. W 2001 r. papież Jan Paweł II ogłosił księdza Kowcza błogosławionym Kościoła katolickiego.

Opowieści o życiu księdza Kowcza są przeplatane reportażami z miejsc, w których żył i służył. Publikacja zawiera wiele archiwalnych i współczesnych fotografii.

Książka jest skierowana do wszystkich osób zainteresowanych walką o wolność i prawa człowieka, historią Europy Środkowo-Wschodniej, a także współczesnymi problemami etycznymi.

Posłanie dla świata i siebie samego

Chciałbym sobie wyobrazić, jaki on był – jego charakter, postawę, sposób prowadzenia rozmowy, modlitwę.

Na fotografiach dostrzegam spojrzenie pewnego siebie człowieka – jednocześnie srogiego i dobrego. Czarno-białe obrazy codzienności rysują przede mną, jak mogło wyglądać jego życie: dzieciństwo, nauka w Rzymie, służba, wizytowanie wsi, rozmowy, korespondencja, żarty, smutki, lęki, gniew, przebaczenie, modlitewna troska o ludzi, o cudze i własne dzieci.

Gdy otworzycie tę książkę, ujrzycie przed sobą człowieka. Zło wejdzie w jego świat i odbije się na tych czarno-białych fotografiach szarą mgłą i trwogą. Codzienność stanie się koszmarem. Umierać, płonąć i konać będą miliony. I w tym piekle stanie się cud. Tak dokona się prawdziwy Boski cud księdza Emiliana Kowcza – duchownego, który poszedł na śmierć, by ocalić człowieka i Boga. Mogę się tylko domyślać, że był szczęśliwy.

To prawdziwe szczęście i spokój – być z Bogiem, gdy wokół szaleje piekło. Słowa księdza Kowcza spisane w obozie koncentracyjnym na Majdanku – że pozostanie właśnie tu, bo widzi Boga i o Nim świadczy – to jedne z najmocniejszych słów, jakie kiedykolwiek wypowiedział człowiek na tej ziemi. To słowa biblijne, ewangeliczne, będące poza czasem i przestrzenią. To słowa podyktowane przez Boga i On jest w nich obecny.

Uważny czytelnik, który będzie studiować tę ciekawą i – moim zdaniem – dobrze przygotowaną książkę o życiu, ofierze i śmierci księdza Emiliana Kowcza, odkryje dla siebie unikalną postać w historii Kościoła. Serdecznie dziękuję nieobojętnym autorom i pomysłodawcom tej publikacji. Nawet ona nie naświetli jednak wszystkich szczegółów życia Błogosławionego Męczennika. Właśnie dlatego chciałoby się, by prace badawcze nad działalnością księdza Kowcza, a także nad historią wzlotów i upadków jego epoki nie ustały, ale były kontynuowane.

Osoba Emiliana Kowcza jest świadectwem zdolności człowieka do czynienia cudów w warunkach ogromnego, wszechogarniającego zła, które staje się codziennością. W jego życiu, cierpieniu i ofierze widzę uniwersalną metaforę losu człowieka i jego wyboru, jak też symboliczne odzwierciedlenie losu Kościoła.

Był to człowiek, duchowny, obrońca, który znalazł się w centrum najgłębszego upadku natury ludzkiej i w tych niewyobrażalnych warunkach pokazał najwyższą ludzką cnotę – umiejętność złożenia ofiary z siebie samego, obrony innych, pokonywania granic i wznoszenia się ponad przeciętność – do kochania i pokonywania nienawiści miłością.

Skromny proboszcz z Przemyślan jest przykładem najwyższych cnót ducha ludzkiego. Stoi on w szeregu nie tylko ze świętymi i z męczennikami, lecz także ze wszystkimi bohaterami rodzaju ludzkiego, których świat zapamiętał jako wyrazicieli naszej godności. Emilian Kowcz to posłanie dla świata.

W największym duchowym zrywie naród przemawia do świata poprzez przykłady losów swych konkretnych synów i córek i pokazuje, że zdolny jest poświęcić samego siebie, stawać w obronie słabszych, wyciągnąć rękę do sąsiada, przebaczyć bliźniemu krzywdy i prosić o przebaczenie własnych grzechów, a pośród codzienności, wstrząsów i prób, wśród różnych religii i języków, w zmieniającym się świecie – widzieć przed sobą człowieka. I widzieć Boga.

Emilian Kowcz to także posłanie dla nas samych. Uczy nas przezwyciężania małoduszności. Pokazuje nam, jak nie wpuścić do serca obojętności dnia powszedniego. Najważniejszą nauką Emiliana Kowcza jest miłość, jej potrzeba i odwaga wybierania między miłością a obojętnością. Nie chodzi o to, by każdy z nas dokonywał bohaterskich czynów czy składał ofiarę z własnego życia. W swojej ziemskiej wędrówce każdy z nas musi jednak wybrać gotowość stawania po stronie prawdy i sprawiedliwości, dzielenia przeżyć i bólu innych, wzięcia na siebie odpowiedzialności.

Wpatrując się w wizerunek księdza Kowcza, szukamy i będziemy szukać niezwykłych znaków. Będziemy starać się rozszyfrować istotę i siłę jego losu, energii, ofiary, lecz trudno powiedzieć, czy odnajdziemy dokładną definicję tego cudu.

Spójrzmy w głąb własnego życia. Wybierajmy dobro. Każdy nasz dobry uczynek będzie świadectwem przed Bogiem, światem i nami samymi, że warci jesteśmy szczęścia.

Dane w Kijowie przy Patriarchalnym Soborze Zmartwychwstania Pańskiego, w dzień Świętych męczenników Agatonika i tych, co z nim

4 września AD 2017

Arcybiskup Większy Światosław Szewczuk

Zwierzchnik Kościoła Greckokatolickiego

Wyciągał rękę do każdego, kto potrzebował pomocy

Niestrudzona służba skromnego duchownego z Przemyślan dla wielu ludzi stała się arką ratunku pośród śmiertelnego potopu trzech „izmów” XX w.: nazizmu, komunizmu i szowinizmu. Był to okres wstrząsów i zarazem wielkich nadziei. W pewnym sensie przypominał czasy dzisiejsze.

W Galicji Kościół greckokatolicki wspierał duchowo i materialnie prostych ludzi przy pomocy kapłanów najbardziej aktywnych i oddanych sprawie. Jednym z nich był ksiądz Emilian, który pełnił posługę w Przemyślanach i w okolicznych wsiach. Kultywując chrześcijańskie wartości – przede wszystkim miłość do bliźniego – zawsze stawał w obronie pokrzywdzonych i upośledzonych, niezależnie od ich przynależności narodowej i religijnej. W złej godzinie znajdował w swej arce miejsce dla każdego potrzebującego. Ratował Ukraińców, Polaków i Żydów... Modlił się za tych, którzy stali się narzędziem zła, lecz sam nigdy nie nosił zła w swoim sercu.

Ksiądz Kowcz odszedł do wieczności, składając samego siebie w ofierze w imię ludzkiej godności. Pomagał ludziom uniknąć śmierci, a także strachu przed nią. Tak właśnie osiągnął życie wieczne i został włączony w zastępy błogosławionych męczenników.

Niniejsza książka opowiada o życiu i działalności księdza Emiliana. Jest próbą oddania ducha epoki, tak bliskiego i zrozumiałego dla współczesnych, próbą odtworzenia ciernistej drogi wielkiego Chrześcijanina, próbą zebrania jego pomysłów i dzieł, niepojętych zarówno dla nas, jak i dla jemu współczesnych. Sprawiedliwość Boża, której z pewnością był on narzędziem, nie zawsze jednak musi być pojmowana przez człowieka.

Iwan Wasiunyk

Przewodniczący Komitetu do spraw Uczczenia Pamięci

Błogosławionego Emiliana Kowcza

„Dlaczego mały pastuszek nie ma schronienia?”

Emilian Kowcz przyszedł na świat 20 sierpnia 1884 r. w rodzinie greckokatolickiego duchownego Hryhorija, zamieszkałej we wsi Kosmacz1. Korzenie Kowczów sięgają wsi Lubień Mały na ziemi lwowskiej, gdzie w 1861 r. urodził się ojciec Emiliana – Hryhorij Kowcz.

Pierwsze lata życia małego Emiliana upływały w bajkowej scenerii Karpat. Jak wspominała jego mama Maria, lubił słuchać kołysanek i nie mógł zasnąć, dopóki nie usłyszał pieśni o małym pastuszku sierotce, który zagnawszy trzodę owiec na noc do stajenki, grał na fujarce i podśpiewywał do momentu, aż wszystko wokół usnęło, nawet ptaszek w gniazdku. Tylko pastuszek nie wiedział, gdzie położyć głowę. Na drugi dzień Emilian zapytał, dlaczego wszyscy mają schronienie na noc, a mały pastuszek nie.

Ksiądz Hryhorij był jednym z tych, którzy z oddaniem pracowali dla Kościoła. Gdy w 1894 r. otrzymał probostwo we wsi Lisowce2, zorganizował tam oddział Proswity3, chóry, amatorskie koło i zakupił książki do miejscowej biblioteki. W książce Duchowe źródło Lisowiec Wasyl Sopiwnyk pisze: „Rozkwit Kościoła greckokatolickiego we wsi przypada na lata służby księdza Hryhorija Kowcza. Sumiennie pracował w winnicy Chrystusowej, w pełni oddając się obowiązkom duszpasterskim. W tych czasach słusznie uważano duchownego za jedynego moralnego przywódcę gromady. Jego energiczna działalność na tym tle przypominała małe, ale jasne łuczywo”4. Praca ojca na rzecz społeczności była dla Emiliana drogowskazem na całe życie.

„Rodzina greckokatolickiego księdza, w której wychowywał się ksiądz Emilian – opowiada badacz Wołodymyr Hryb – od pierwszych dni życia swoich dzieci starała się zakorzenić w ich sercach najważniejsze wartości chrześcijańskie. Rodzice księdza Emiliana Kowcza własnym przykładem chrześcijańskiego życia starali się nauczyć przyszłego Błogosławionego Męczennika codziennej służby bliźniemu i gorliwego wykonywania obowiązków chrześcijańskich, a z czasem powinności wynikających ze stanu duchownego”5.

Ksiądz Hryhorij czynił co w jego mocy, by zapewnić dociekliwemu synowi wykształcenie, ale z powodu częstych przeprowadzek rodziny na nowe parafie Emilian wielokrotnie zmieniał szkołę. Systemowe wykształcenie zdobył w kołomyjskim gimnazjum, gdzie uczył się w latach 1903–1904, a egzaminy złożył w gimnazjum akademickim we Lwowie. Wtedy też zdecydował się zostać duchownym. Jako prymus, utalentowany młodzieniec dostał propozycję wyjazdu na studia do Rzymu, a wszystko dzięki finansowej pomocy metropolity Andrzeja Szeptyckiego. W latach 1905–1911 Emilian zgłębiał filozofię i teologię na Papieskim Uniwersytecie Urbaniana.

Dwudziestego czwartego października 1910 r. Emilian Kowcz ożenił się z Marią Dobrianśką. Urodziła się ona w 1891 r. na Bukowinie, również w rodzinie duchownego. Uczęszczała do szkół w Kocmaniu i Kołomyi, w dzieciństwie pobierała prywatne lekcje gry na fortepianie; miłość do muzyki pozostała w niej zresztą na całe życie.

W 1911 r. Emilian Kowcz przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa Grzegorza Chomyszyna. Wtedy też młody ksiądz został skierowany do swojej pierwszej parafii – osady Podwołoczyska w obwodzie tarnopolskim. W 1912 r. zgłosił się do pracy w Bośni i wziął pod opiekę parafię w miasteczku Kozarac i pobliskie osady.

„Oprócz służby w swojej wsi, mąż wiele dni spędzał na podróżach do okolicznych wiosek, gdzie odwiedzał wiernych, którzy tam osiedli – wspomina żona Emiliana Kowcza. – Mieszkali na ogromnym terenie, przeważnie na zboczach gór. Osadnicy żyli biednie, więc z wielką radością witali swego duszpasterza, gdy przybywał zaspokoić ich duchowe potrzeby. Prawie z każdego wyjazdu mąż przywoził ze sobą kilkoro dzieci, a przy okazji kolejnego odwoził je do domu. Zostawiając je pod moją opieką, mówił: «Nakarm je czymś innym, niż jedzą w domu, i niech pobawią się trochę zabawkami naszych dzieci»”6.

Latem 1914 r. wybuchła pierwsza wojna światowa. Bałkany, nazywane wówczas „beczką prochu”, stały się areną zaciekłych walk. W 1916 r. ksiądz Kowcz powrócił do Galicji. Przez jakiś czas był pomocnikiem proboszcza we wsi Sarniki Górne w powiecie rohatyńskim7.

Atmosfera Kosmacza

„Pisanka w Boskiej dłoni” – tak poetycko nazywana jest wieś Kosmacz. Mieszka tu prawie sześć tysięcy osób, a każda rodzina kultywuje dawne tradycje i zwyczaje. Miejscowi rzemieślnicy zmieniają święta religijne w prawdziwe festiwale, proponując gościom wyroby z drewna, wyszywanki, pisanki i ręcznie wytwarzane instrumenty muzyczne. Kosmacz to serce Huculszczyzny, ozdoba Karpat i największa wieś pod względem powierzchni. Rozrzucona na brzegach rzeki Pistynki, przypomina prawdziwy skansen.

Z Kosmaczem są związane losy wielu znanych ludzi. Tu, w miejscowej cerkwi, za czasów Związku Sowieckiego został ochrzczony Wiaczesław Czornowił; to stąd na zesłanie trafili Walentyn Moroz i Wasyl Romaniuk, który wiele lat później, przybrawszy imię Włodzimierz, został patriarchą Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego. Pod koniec XIX w. urodził się tu wreszcie Emilian Kowcz, przyszły błogosławiony, męczennik.

Harmonia, cisza i spokój – oto, co najbardziej urzeka w Kosmaczu przybyszów z miasta. Jakby trafili na inną planetę, do innego wymiaru, rządzącego się swoimi prawami. A zorientować się w wielu uliczkach, rozbiegających się na wszystkie strony, wcale nie jest tak łatwo i bez lokalnych przewodników się nie obejdzie. „W naszej wsi znajdują się dwie cerkwie: prawosławna i greckokatolicka – wyjaśnia pani Maria, gospodyni, u której się zatrzymujemy. – Wam oczywiście chodzi o świątynię Trójcy Świętej. Zaraz zadzwonię do proboszcza, będzie na was czekał”8.

Bez trudu odnajdujemy obie cerkwie usytuowane obok siebie. Spotykamy się tam z księdzem Ihorem Andrijczukiem. „Cerkiew pw. Świętych Piotra i Pawła zbudowali i poświęcili grekokatolicy jeszcze na długo przed 1905 r. – opowiada. – Po drugiej wojnie światowej, gdy przyszli komuniści, oddano ją Rosyjskiemu Kościołowi Prawosławnemu. Na początku lat 90. XX w.miejscowi grekokatolicy chcieli odzyskać świątynię, lecz aby nie zaostrzać tak powszechnego w owym czasie konfliktu, pozostawili ją ostatecznie parafii prawosławnej, która w swoim czasie przeszła pod zwierzchnictwo Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Dziś jest to chroniony przez państwo zabytek architektury. Lokalna społeczność greckokatolicka postanowiła wybudować sobie nową świątynię. W 1995 r., w dzień Trójcy Świętej, poświęcono kamień węgielny i dzięki staraniom wielu ludzi stanęła tu cerkiew pod takim wezwaniem. Pytacie o Emiliana Kowcza? On się tu tylko urodził... Trudno więc szukać we wsi wspomnień na jego temat, ale gdy jego imię zaczęło być powszechnie znane, a Święty Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym, w miejscowości dziwiono się, że ktoś taki istniał i do tego urodził się tutaj. Koniec końców, jedna z ulic w Kosmaczu została nazwana jego imieniem. Czasem dziennikarze piszą w biografiach Emiliana Kowcza, że uczęszczał do szkoły w Kosmaczu, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne. Ojciec Emiliana – Hryhorij był tutaj pomocnikiem proboszcza dość krótko, więc wątpliwe, by mały Emilian zdążył podrosnąć na tyle, żeby zaczął chodzić do szkoły”.

„W której właściwie cerkwi w 1884 r. służył Hryhorij Kowcz?” –