Odżywianie według Pięciu Przemian. Jak w przyjemny i radosny sposób wzmacniać zdrowie, chęć do życia i miłości - Barbara Temelie - ebook

Odżywianie według Pięciu Przemian. Jak w przyjemny i radosny sposób wzmacniać zdrowie, chęć do życia i miłości ebook

Temelie Barbara

0,0
54,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Czy pożywienie może nie tylko zapewniać nam przetrwanie, ale także wzmacniać nasz system odpornościowy i mieć dobroczynny wpływ na naszą psychikę? Jeśli odżywiamy się według tradycji Pięciu Przemian, to odpowiedź brzmi „tak”. Kuchnia Pięciu Przemian, wywodząca się wprost z tradycyjnej medycyny chińskiej, opiera się na potencjale energetycznym poszczególnych produktów spożywczych i wspiera kluczową dla zdrowia równowagę między elementami yin i yang. Gdy ta równowaga zostaje zachwiana, dopada nas wiele dolegliwości, m.in. zaburzenia koncentracji, zmęczenie, niepohamowana ochota na słodycze czy oziębłość seksualna. Dzięki tej książce nauczysz się, jak przywrócić utraconą stabilność organizmu, komponując posiłki w tzw. cyklu odżywczym Pięciu Przemian (Drzewo, Ogień, Ziemia, Metal, Woda), i wprowadzisz do swojej kuchni zdrowie, witalność i radość życia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 194

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Przedmowa

Przed­mowa

Dro­dzy czy­tel­nicy,

zanim przej­dzie­cie do lek­tury, któ­rej głów­nym tema­tem jest prze­cież przy­swa­jal­ność roz­ma­itych potraw, chcia­ła­bym już na wstę­pie zare­ko­men­do­wać wam dobro­czynny napój, o któ­rego zale­tach będzie­cie się mogli prze­ko­nać może nawet już pod­czas czy­ta­nia.

Dla Chiń­czy­ków, dla któ­rych jedze­nie i picie są rów­nie waż­nym źró­dłem dłu­go­wiecz­no­ści jak tai-chi i qigong, jest to pod­sta­wowy napój od tysięcy lat. Dowie­dzia­łam się o tym pod­czas moich podróży do chiń­skiej metro­po­lii Chengdu w latach 1995 i 1996. Teraz pra­gnę i wam zdra­dzić sekret tego „magicz­nego elik­siru”.

Mowa o naj­star­szym chiń­skim napoju, zna­nym od cza­sów odkry­cia pożyt­ków z ognia. Można go było dostać na każ­dym rogu, na długo zanim Chiń­czycy odkryli swój obecny naro­dowy napój, czyli zie­loną her­batę. I naj­wy­raź­niej dzięki swym dobro­czyn­nym wła­ści­wo­ściom zacho­wał popu­lar­ność przy­naj­mniej do lat 90. XX wieku.

Przy jakich­kol­wiek obja­wach złego samo­po­czu­cia napój ten jest zawsze środ­kiem pierw­szej pomocy, po który sięga się jesz­cze przed roz­po­czę­ciem ewen­tu­al­nej tera­pii.

Ma dosko­nałe wła­ści­wo­ści tera­peu­tyczne: wyko­rzy­sty­wany jest przy wsze­la­kich dole­gli­wo­ściach, od zła­ma­nego serca, przez ucisk na żołądku, po bóle głowy i zabu­rze­nia mie­siącz­ko­wa­nia. Dosko­nale chroni przed zim­nem, zapo­biega zabu­rze­niom tra­wie­nia i pro­ble­mom ze snem, rów­nież dla­tego, że uła­twia odzwy­cza­je­nie się od kawy. Oso­bom z nad­wagą pomaga rów­nież zre­zy­gno­wać ze sło­dzo­nych napo­jów i w rezul­ta­cie schud­nąć.

Jest bar­dzo pro­sty w przy­rzą­dza­niu i bez pro­blemu można go zabie­rać ze sobą w ter­mo­sie. Z całą pew­no­ścią nie daje nie­przy­jem­nych efek­tów ubocz­nych i w grun­cie rze­czy może zastą­pić wszyst­kie inne napoje. Zale­cane jest wypi­ja­nie od pół litra do dwóch litrów dzien­nie. Szcze­gól­nie odprę­ża­jąco i korzyst­nie dla zdro­wia działa fili­żanka wypita przed snem. I do tego pra­wie nic nie kosz­tuje.

Jeśli jesz­cze nie udało wam się zgad­nąć, o jakim cudow­nym pły­nie mowa, służę pod­po­wie­dzią: cho­dzi o gorącą wodę. I jesz­cze rada, jak zamó­wić ją w kawiarni lub restau­ra­cji. Jeśli mimo wie­lo­krot­nego tłu­ma­cze­nia obsługa wciąż nie bar­dzo wie, o co wam cho­dzi, spró­buj­cie w nastę­pu­jący spo­sób: „Popro­szę her­batę, ale bez torebki”.

Wprowadzenie

Wpro­wa­dze­nie

Czy to moż­liwe, że poma­rań­cze i kiwi, które zimą jemy dla zdro­wia, w rze­czy­wi­sto­ści osła­biają naszą odpor­ność? Albo że tak rze­komo zdrowe banany mogą wywo­ły­wać uczu­cie zmę­cze­nia, trud­no­ści z kon­cen­tra­cją i zafleg­mie­nie oskrzeli, a jogurt i chudy twa­róg w grun­cie rze­czy wcale nie poma­gają schud­nąć?

Są to sen­sa­cyjne nowo­ści, które być może spra­wią, że nasze sta­ra­nia, aby mieć wię­cej ener­gii, zdro­wie i lep­szą figurę, wresz­cie zostaną zwień­czone suk­ce­sem.

Znowu jakaś nowa dieta? Nic podob­nego. Odży­wia­nie oparte na zasa­dzie Pię­ciu Prze­mian nie jest dietą w tra­dy­cyj­nym sen­sie tego słowa. Nie powstało też w labo­ra­to­rium jakie­goś die­te­tyka-teo­re­tyka, lecz opiera się na liczą­cym tysiące lat bogac­twie doświad­czeń tra­dy­cyj­nej medy­cyny chiń­skiej. Jego zasady sto­suje się z powo­dze­niem rów­nież we współ­cze­snych Chi­nach w gospo­dar­stwach domo­wych, restau­ra­cjach i kli­ni­kach. Mimo to w naszym zachod­nim świe­cie na­dal wydaje się nowo­cze­sne czy wręcz prze­ło­mowe…

Moja książka to pro­po­zy­cja dla:

wszyst­kich, któ­rzy już wcze­śniej sta­rali się jeść zdrowo i świa­do­mie, lecz za każ­dym razem docie­rali do gra­nic roz­ma­itych spo­so­bów odży­wia­nia;

ludzi z zacię­ciem nauko­wym, któ­rzy dotąd wie­rzyli, że wital­ność, wydaj­ność i zdro­wie można osią­gnąć przede wszyst­kim dzięki dostar­cza­niu orga­ni­zmowi poszcze­gól­nych sub­stan­cji, takich jak skład­niki mine­ralne, wita­miny, enzymy itd.;

ludzi komu­ni­ka­tyw­nych i cie­szą­cych się życiem, któ­rzy chcie­liby wie­dzieć, jak następ­nego dnia zrów­no­wa­żyć zbyt obfity poczę­stu­nek na imie­ni­nach u cioci lub pyszny obiad w restau­ra­cji;

ludzi sza­le­nie zaję­tych, któ­rzy bez poświę­ca­nia zbyt dużej ilo­ści czasu mogą sami przy­rzą­dzać potrawy w opar­ciu o zasady Pię­ciu Prze­mian lub wybie­rać je w menu ofe­ro­wa­nym w restau­ra­cjach;

wszyst­kich, któ­rzy poszu­kują nowego, kom­plek­so­wego sys­temu odży­wia­nia, nie chcąc przy tym od razu rezy­gno­wać ze wszyst­kich dotych­cza­so­wych nawy­ków.

Pre­zen­to­wana przeze mnie wie­dza może się wyda­wać rewo­lu­cyjna, gdyż odży­wia­nie według Pię­ciu Prze­mian na pierw­szym miej­scu sta­wia ener­ge­tyczne dzia­ła­nie pro­duk­tów spo­żyw­czych i poka­zuje, w jaki spo­sób możemy sty­mu­lo­wać naszą aktyw­ność fizyczną i umy­słową i mieć wpływ na wła­sne emo­cje i zdol­ność do nawią­zy­wa­nia kon­tak­tów.

W chiń­skiej nauce o żywie­niu nie ist­nieją sztywne zakazy. Nasze nawyki żywie­niowe zmie­niają się w miarę pogłę­bia­nia naszej wie­dzy. Logika sys­temu Pię­ciu Prze­mian spra­wia, że wni­kli­wiej ana­li­zu­jemy wła­sne przy­zwy­cza­je­nia żywie­niowe i życiowe, będące źró­dłem naszych cho­rób. Otwiera też przed nami nowe drogi pro­wa­dzące do lep­szego samo­po­czu­cia.

Zdro­wie, jakość życia, wydaj­ność i szczę­śliwe związki mię­dzy­ludz­kie nie są dzie­łem przy­padku. Sta­no­wią raczej rezul­tat naszego dzia­ła­nia, pozy­tyw­nej wymiany z oto­cze­niem, a także racjo­nal­nego odży­wia­nia. Zaś dwa magiczne słowa, któ­rymi można opi­sać racjo­nalne odży­wia­nie, brzmią: przy­jem­ność (z jedze­nia) i przy­swa­jal­ność.

Chińska nauka o żywieniu na Zachodzie

Chiń­ska nauka o żywie­niu na Zacho­dzie

Pogłę­bia­jące się nie­za­do­wo­le­nie spo­łe­czeń­stwa zwią­zane z ist­nie­niem ogrom­nego rynku fama­ceu­ty­ków, czę­sto prze­pi­sy­wa­nych bez głęb­szego namy­słu, pocią­gnęło za sobą kilka pozy­tyw­nych zja­wisk. Wielu ludzi ponow­nie wzięło w swoje ręce odpo­wie­dzial­ność za wła­sne zdro­wie, czego efek­tem jest bar­dziej świa­dome odży­wia­nie i wzrost zapo­trze­bo­wa­nia na infor­ma­cje doty­czące pro­duk­tów żyw­no­ścio­wych.

Roz­wój medy­cyny opar­tej na naj­now­szych tech­no­lo­giach nie był w sta­nie powstrzy­mać pro­cesu pogar­sza­nia się stanu zdro­wia spo­łe­czeń­stwa. W pocze­kal­niach spe­cja­li­stów medy­cyny nie­kon­wen­cjo­nal­nej i na semi­na­riach doty­czą­cych zdro­wia można spo­tkać wielu ludzi roz­cza­ro­wa­nych kla­syczną medy­cyną. Nie pozo­staje to bez wpływu na tra­dy­cyjną służbę zdro­wia. Prze­peł­nione przy­chod­nie, kiep­skie efekty lecze­nia i eska­la­cja kosz­tów – wszystko to zmu­sza osoby odpo­wie­dzialne za tę sferę do zmiany myśle­nia, co z kolei warun­kuje prze­miany w naszym spo­łe­czeń­stwie. Kie­dyś czło­wiek wie­rzący w pocho­dzące ze Wschodu metody lecze­nia lub żywie­nia był nara­żony na kpiny i uwa­żany za dzi­waka lub odmieńca. Dziś pro­fe­so­ro­wie wykła­dają medy­cynę chiń­ską na uni­wer­sy­te­tach, a wiele uzna­nych insty­tu­cji z wiel­kim naci­skiem pro­pa­guje zdrow­szy model życia. Nie­za­leż­nie od tego spora część pacjen­tów wywiera pre­sję na insty­tu­cje pań­stwowe finan­su­jące świad­cze­nia zdro­wotne, chcąc je skło­nić do refun­do­wa­nia kosz­tów lecze­nia alter­na­tyw­nymi i oszczęd­niej­szymi meto­dami. Inna rzecz, że insty­tu­cje te by­naj­mniej się do tego nie spie­szą.

Nie­za­do­wo­le­nie z ist­nie­ją­cego stanu rze­czy pro­wa­dzi do otwar­cia na wszystko, co nowe. Dziś na szczę­ście możemy wybrać odpo­wia­da­jący nam model lecze­nia z sze­ro­kiej oferty natu­ral­nych metod i środ­ków wspo­ma­ga­ją­cych. Chiń­ska nauka odży­wia­nia zaj­muje wśród nich wysoką pozy­cję. Opiera się na spraw­dzo­nych kli­nicz­nie zdo­by­czach tera­peu­tycz­nych, któ­rych sku­tecz­ność potwier­dzana jest w Chi­nach od stu­leci. Die­te­tyka ta wyróż­nia się ponadto pro­stotą sto­so­wa­nia. Można ją wyko­rzy­sty­wać w każ­dej chwili, przy wybo­rze dań w restau­ra­cji, w każ­dej kul­tu­rze i w każ­dym kli­ma­cie, nawet jeśli nie dys­po­nu­jemy egzo­tycz­nymi przy­pra­wami czy wybit­nymi zdol­no­ściami kuli­nar­nymi. Dzięki niej można zre­zy­gno­wać z raczej znie­chę­ca­ją­cego do jedze­nia licze­nia kalo­rii, war­to­ści odżyw­czych oraz wita­min i skład­ni­ków mine­ral­nych. Osoby zdez­o­rien­to­wane sze­ro­kim wybo­rem róż­no­rod­nych diet zdro­wot­nych i odchu­dza­ją­cych, które nie wie­dzą, co jeść, a czego nie, znajdą w chiń­skiej nauce o odży­wia­niu roz­sądną alter­na­tywę.

Więk­szość teo­rii żywie­nia i diet oraz zasady die­te­tyki ogól­nej opie­rają się na zało­że­niu, że poszcze­gólne skład­niki pokarmu mają pozy­tywny wpływ na okre­ślone funk­cje orga­ni­zmu. Pra­wi­dło­wo­ści tego zało­że­nia nikt nie kwe­stio­nuje. Suma poszcze­gól­nych wpły­wów nie mówi jed­nak nic na temat oddzia­ły­wa­nia kom­plek­so­wego.

W jaki spo­sób poży­wie­nie, rozu­miane jako całość, oddzia­łuje na orga­nizm? Czy po posiłku czu­jemy się dobrze, czy jeste­śmy zmę­czeni i zde­kon­cen­tro­wani? Czy nasz sys­tem tra­wienny działa spraw­nie, czy też męczy nas uczu­cie prze­peł­nie­nia lub wzdę­cia? Czy jest nam cie­pło, czy mar­z­niemy? Czy nasz spo­sób odży­wia­nia chroni nas przed prze­zię­bie­niami i aler­giami, czy też nasza odpor­ność jest słaba? I co nie mniej ważne: czy jeste­śmy zado­wo­leni ze swo­jej figury, czy też nad­pro­gra­mowe fałdy spę­dzają nam sen z powiek? Wszyst­kie te pro­blemy powinno roz­wią­zać zdrowe, kom­plek­sowe i w miarę moż­li­wo­ści eko­lo­giczne odży­wia­nie. Ich przy­czyn należy bowiem szu­kać w braku rów­no­wagi w naszych nawy­kach żywie­nio­wych. Poszcze­gólne sub­stan­cje nic tu nie pomogą. Gdyby tak bowiem było, prze­zię­bie­nia już dawno prze­sta­łyby ist­nieć, jeśli wziąć pod uwagę nie­zmie­rzone ilo­ści wita­miny C, jakich cią­gle dostar­czamy orga­nizmowi, jedząc owoce połu­dniowe.

Rady wyni­ka­jące z powierz­chow­nej wie­dzy, zgod­nie z którą poszcze­gólne sub­stan­cje likwi­dują okre­ślone objawy, nie tylko nie odno­szą zamie­rzo­nego rezul­tatu, lecz wręcz dzia­łają na szkodę naszego zdro­wia. Prze­sadne zachwa­la­nie kon­kret­nych wita­min czy skład­ni­ków mine­ral­nych skła­nia wiele osób do nad­mier­nego sto­so­wa­nia pew­nych pro­duk­tów spo­żyw­czych lub poszcze­gól­nych pokar­mów, np. owo­ców połu­dnio­wych, pro­duk­tów mlecz­nych lub bana­nów w die­cie małych dzieci. Skut­kiem tego są zabu­rze­nia tra­wie­nia, zmniej­sze­nie ener­gii i wydaj­no­ści oraz osła­bie­nie odpor­no­ści. Zagad­nie­nia te zostaną wyja­śnione dokład­niej w dal­szej czę­ści książki. Skut­kom jed­no­stron­nego odży­wia­nia i zwią­za­nym z tym nie­do­bo­rom można zapo­biec, sto­su­jąc w żywie­niu róż­no­rodne pro­dukty spo­żyw­cze i wyko­rzy­stu­jąc sezo­nową ofertę świe­żych warzyw i owo­ców. Wielu ludzi odży­wia­ją­cych się tra­dy­cyj­nie, cie­szy się obec­nie lep­szym zdro­wiem niż zwo­len­nicy prze­róż­nych teo­rii żywie­nio­wych, gdyż te nowe kie­runki nie uwzględ­niają ener­ge­tycz­nego dzia­ła­nia pro­duk­tów spo­żyw­czych.

Znani euro­pej­scy przed­sta­wi­ciele medy­cyny natu­ral­nej, tacy jak Hil­de­garda von Bin­gen czy Hipo­kra­tes, dobrze znali kom­plek­sowe, ener­ge­tyczne oddzia­ły­wa­nie poży­wie­nia. Ich wie­dza i doświad­cze­nie nie docze­kały się jed­nak twór­czej kon­ty­nu­acji. Odpo­wie­dzial­ność za zdro­wie czło­wieka prze­jęły bowiem ana­li­tyczne bada­nia naukowe, a im węż­szy i bar­dziej wyspe­cja­li­zo­wany jest ich cel, tym bar­dziej tracą one z oczu ener­gię – czyli qi w uję­ciu chiń­skim – zawartą w poży­wie­niu i jej wpływ na zdro­wie czło­wieka jako cało­ści. Tym, czego naprawdę nam dziś potrzeba, jest po pro­stu zdrowy roz­są­dek, z pomocą któ­rego zdo­łamy wybrać odpo­wied­nie pro­dukty spo­żyw­cze. Przy­swa­jal­ność potraw to kwe­stia abso­lut­nie naj­waż­niej­sza, jeśli cho­dzi o nasze dobre samo­po­czu­cie. Zadbamy o nią, sto­su­jąc świeże, lokalne skład­niki, a także aro­ma­tyczne przy­prawy i zioła. Dużą rolę odgry­wają tu zwłasz­cza inten­sywne smaki i aro­maty natu­ral­nego pocho­dze­nia, które pobu­dzają prze­mianę mate­rii i oczysz­czają orga­nizm. Dzięki temu zyskamy jasny umysł, a przy oka­zji także świetną figurę!

Tradycyjna medycyna chińska i nauka o żywieniu

Tra­dy­cyjna medy­cyna chiń­ska i nauka o żywie­niu

Od trzech tysięcy lat tra­dy­cyjna medy­cyna chiń­ska posłu­guje się kom­plek­so­wym sys­te­mem odży­wia­nia w celu zacho­wa­nia zdro­wia i usu­nię­cia zabu­rzeń orga­ni­zmu. W ciągu minio­nych trzech tysiąc­leci sys­tem ten dostar­czył wystar­cza­jącą ilość dowo­dów na to, że istot­nie chroni zdro­wie aż do póź­nej sta­ro­ści i przy­wraca orga­ni­zmowi utra­coną rów­no­wagę. Oprócz metod tera­peu­tycz­nych – aku­punk­tury, zie­lar­stwa i gim­na­styki lecz­ni­czej – bar­dzo ważną rolę w pro­fi­lak­tyce zdro­wot­nej odgrywa tra­dy­cyjna chiń­ska nauka o żywie­niu. W Euro­pie jest ona jesz­cze mało znana, do czego mogły się przy­czy­nić nastę­pu­jące fakty.

Pierw­szymi przy­by­szami z Zachodu, któ­rzy w Chi­nach zetknęli się z medy­cyną, byli misjo­na­rze w XVI wieku, a po nich żądni przy­gód naukowcy. Naj­bar­dziej spek­ta­ku­lar­nym zja­wi­skiem chiń­skiej medy­cyny, z jakim się tam spo­tkali, była bez wąt­pie­nia aku­punk­tura. Każdy, kto choć raz widział zdję­cie przed­sta­wia­jące ope­ra­cję wyko­ny­waną w chiń­skiej kli­nice, może sobie bez trudu wyobra­zić wra­że­nie, jakie to na nich wywarło. Leka­rze prze­pro­wa­dzają zabieg na otwar­tym ciele pacjenta znie­czu­lo­nego za pomocą aku­punk­tury, a on w tym cza­sie roz­ma­wia z instru­men­ta­riuszką. Nic więc dziw­nego, że to aku­punk­tura w pierw­szym rzę­dzie wzbu­dziła zain­te­re­so­wa­nie bada­czy i pierw­sze prace medyczne tłu­ma­czone z chiń­skiego doty­czyły wła­śnie tego tematu. Jed­nak fakt, że pacjen­towi poda­wano spe­cjalne potrawy, a młoda matka bez­po­śred­nio po poro­dzie otrzy­my­wała rosół z kur­czaka, goto­wany uprzed­nio na małym ogniu przez 28 dni, uszedł ich uwa­dze.

Kolej­nego powodu, dla któ­rego mniej doce­niano zna­cze­nie odży­wia­nia w porów­na­niu z aku­punk­turą, należy szu­kać w tym, że Kościół, a także nauka, jesz­cze do nie­dawna były domeną męż­czyzn. Cudowne dzia­ła­nie posil­nych zup i her­ba­tek zio­ło­wych nie wyda­wało się warte wzmianki ani misjo­na­rzom, ani naukow­com. Jak więc mieli się o tym dowie­dzieć ich rodacy w kraju? Od tej reguły ist­nieje jed­nak wyją­tek: jedna chiń­ska roślina lecz­ni­cza wzbu­dziła zain­te­re­so­wa­nie podróż­nych płci męskiej. Był to korzeń żeń-sze­nia. Czy przy­pad­kiem nie dzięki dzia­ła­niu zwią­za­nemu ze zwięk­sze­niem poten­cji?

W Chi­nach tera­pia zio­łowa i żywie­niowa są ze sobą ści­śle powią­zane. Zarówno w kli­ni­kach, jak i w gospo­dar­stwach domo­wych zioła lecz­ni­cze gotuje się czę­sto razem z potra­wami. I tak w rosole z kur­czaka można nie­raz zna­leźć korzeń dang gui (dzię­giel chiń­ski) o lekko gorz­kim smaku. Rosół jest posilny i pobu­dza wydzie­la­nie pły­nów przez orga­nizm, nato­miast korzeń dang gui ma dzia­ła­nie krwio­twór­cze. Połą­cze­nie to spra­wia, że zwy­kła zupa staje się dro­go­cen­nym lekar­stwem w lecze­niu wszel­kich zabu­rzeń krwi. Dla Chiń­czy­ków jest rze­czą oczy­wi­stą, że zupa powinna być nie tylko smaczna, lecz rów­nież mieć dzia­ła­nie zdro­wotne. Tym samym sztuka kuli­narna zyskuje dodat­kowy wymiar.

Ważne jest przy tym, żeby odróż­niać żywie­nie tera­peu­tyczne od codzien­nego. W tej książce posta­ram się przy­bli­żyć jedy­nie ogólne normy rzą­dzące odży­wia­niem. Aby móc je zasto­so­wać w tera­pii kon­kret­nych scho­rzeń, nie­zbędna jest dia­gnoza posta­wiona w opar­ciu o tra­dy­cyjną medy­cynę chiń­ską. Od począt­ków ist­nie­nia chiń­skiej die­te­tyki przez Wielki Mur Chiń­ski prze­wę­dro­wało wielu tury­stów; zmie­niły się też nawyki kuli­narne i potrzeby Chiń­czy­ków. W wielu rodzi­nach żyją­cych w więk­szych wspól­no­tach zasady żywie­nia nie zmie­niły się do dziś i wciąż są sto­so­wane z wiel­kim powo­dze­niem, podob­nie jak w nie­du­żych jadło­daj­niach. Mogłam się o tym prze­ko­nać jesz­cze w roku 1997 pod­czas mojego trzy­mie­sięcz­nego pobytu w sta­rej czę­ści olbrzy­miego mia­sta Chengdu. Można więc poku­sić się o stwier­dze­nie, że chiń­ska die­te­tyka należy do naj­bar­dziej spraw­dzo­nych i sku­tecz­nych sys­te­mów żywie­nio­wych, jakie ist­nieją. Jedze­nie poda­wane pacjen­tom w szpi­ta­lach, w pry­wat­nych kuch­niach, sto­łów­kach i restau­ra­cjach bar­dzo by zyskało na war­to­ści, gdyby choć w czę­ści inspi­ro­wało się tą formą żywie­nia. I nie cho­dzi wcale o to, by goto­wać tylko chiń­skie potrawy, ale by sto­so­wać zasady yin i yang oraz kuchni Pię­ciu Prze­mian pod­czas tra­dy­cyj­nego goto­wa­nia. Można je bowiem łatwo wpro­wa­dzić w życie, przy­go­to­wu­jąc potrawy z innych krę­gów kul­tu­ro­wych, np. dobrze znane dania kuchni śród­ziem­no­mor­skiej.

Czy to kucharz, czy lekarz? Apteka czy restau­ra­cja?

Ryba, mięso, warzywa, młoda cebulka i por:

Smaczne potrawy zastę­pują tabletki i pigułki,

Odżyw­cze potrawy są lekar­stwem na wszyst­kie dole­gli­wo­ści.

Chiń­ski wiersz (pocho­dze­nie nie­znane)

Chińska filozofia długowieczności

Chiń­ska filo­zo­fia dłu­go­wiecz­no­ści

Próżny wysi­łek prze­kształ­ce­nia nie­szla­chet­nego mate­riału w szla­chetne złoto jest tylko jed­nym przy­kła­dem dążeń czło­wieka Zachodu do tech­nicz­nego postępu, które w dużej mie­rze wywarło decy­du­jący wpływ na roz­wój naszej cywi­li­za­cji. W Chi­nach nato­miast źró­dłem roz­kwitu było dąże­nie do nie­śmier­tel­no­ści lub przy­naj­mniej dłu­go­wiecz­no­ści. Zaowo­co­wało to licz­nymi osią­gnię­ciami kul­tu­ral­nymi, a także przy­czy­niło się do dosko­na­le­nia tra­dy­cyj­nej medy­cyny, łącz­nie z die­te­tyką. Ten kie­ru­nek roz­woju Chiny zawdzię­czają tao­izmowi, który czer­pie wie­dzę z obser­wa­cji przy­rody i zgłę­bia­nia związ­ków kosmicz­nych.

Jed­nym z głów­nych moty­wów tao­izmu jest nauka o prze­mia­nach. Mówi ona, że w kosmo­sie nie ma nic sta­tycz­nego, że wszystko jest w cią­głym ruchu. Jeśli coś wydaje nam się stałe, to dzieje się tak dla­tego, że pro­ces powsta­wa­nia lub roz­padu jest tak powolny, iż nie jeste­śmy w sta­nie go spo­strzec. Jeśli przez kilka lat obser­wu­jemy kamień lub górę, wydają nam się one nie­zmienne. A jed­nak po dłuż­szym cza­sie wyraź­nie spo­strze­gli­by­śmy zmianę. Przy­roda nie „myśli” w kate­go­rii lat, lecz tysiąc­leci.

My rów­nież pod­le­gamy sta­łemu pro­ce­sowi prze­obra­ża­nia, a przy­szłość jest wielką nie­wia­domą. Chcąc uwol­nić się od tej egzy­sten­cjal­nej nie­pew­no­ści, ludzie pró­bo­wali roz­szy­fro­wać pra­wi­dło­wo­ści rzą­dzące zmia­nami. Kiedy rozu­mie się jakiś pro­ces, traci on swoją grozę, a staje się prze­wi­dy­walny i obli­czalny. Lęk przed nie­zna­nym towa­rzy­szący ludz­kiej egzy­sten­cji jest siłą napę­dową roz­woju filo­zo­fii, reli­gii, kul­tury i postępu tech­nicz­nego.

W Chi­nach pra­gnie­nie wyzwo­le­nia się od zmór ludz­kiej egzy­sten­cji – nie­szczęść, cho­rób i śmierci – wydało na świat tao­izm. Roz­wój mądro­ści, pozna­nie początku bytu – oto jakie były cele uczniów tao­istycz­nego mistrza Lao Tsy. Wiele czasu musieli oni poświę­cać ćwi­cze­niom medy­ta­cyj­nym, żeby osią­gnąć wysoką duchową doj­rza­łość, do któ­rej dążyli. Ponie­waż nie przy­wią­zy­wali do rein­kar­na­cji tak dużej wagi jak bud­dy­ści – bud­dyzm dotarł do Chin dopiero w VI wieku n.e. – ich głów­nym celem było osią­gnię­cie nie­śmier­tel­no­ści lub przy­naj­mniej sędzi­wego wieku. Temu wła­śnie pod­po­rząd­ko­wano wszyst­kie pozo­stałe potrzeby. Dąże­nie do osią­gnię­cia dłu­giego życia słu­żyło pier­wot­nie innemu nad­rzęd­nemu celowi: dąże­niu do oświe­ce­nia. Z cza­sem jed­nak filo­zo­fia dłu­go­wiecz­no­ści roz­wi­nęła wła­sną dyna­mikę, a wła­ściwy cel – oświe­ce­nie – zszedł na drugi plan. Osią­gnię­cie zaś sędzi­wego wieku w dobrym zdro­wiu stało się celem samym w sobie, idée fixe Chiń­czy­ków.

Wyra­zem tych sta­rań są nie­zli­czone ćwi­cze­nia słu­żące utrzy­ma­niu dobrego zdro­wia: medy­ta­cje i gim­na­styka lecz­ni­cza, np. tai-chi, a także inten­sywny roz­wój tra­dy­cyj­nej medy­cyny chiń­skiej: aku­punk­tury, zio­ło­lecz­nic­twa, die­te­tyki oraz dia­gno­styki. Idea dłu­go­wiecz­no­ści spo­wo­do­wała, że przed ówcze­snymi leka­rzami sta­wiano wyso­kie wyma­ga­nia, ocze­ku­jąc, że nie dopusz­czą oni do powsta­nia cho­roby. To z kolei owo­co­wało obszerną wie­dzą na temat przy­czyn cho­rób.

Skarb, jakim było doświad­cze­nie medyczne, prze­cho­wy­wano i dzie­dzi­czono w rodzi­nach leka­rzy jako wie­dzę tajemną. Tra­dy­cja ta, wyni­ka­jąca z poli­tycz­nej i spo­łecz­nej struk­tury Chin, przy­czy­niała się wpraw­dzie do zacho­wa­nia owej nauki w nie­zmie­nio­nej for­mie i do jej pra­wi­dło­wego prze­kazu, lecz nie sprzy­jała by­naj­mniej opiece medycz­nej nad całym spo­łe­czeń­stwem.

Pro­fi­lak­tyka, będąca naczelną zasadą tra­dy­cyj­nej medy­cyny chiń­skiej, wymaga dużej zręcz­no­ści we wcze­snym wykry­wa­niu pro­ce­sów cho­ro­bo­wych. Dziś jesz­cze chiń­ska dia­gno­styka pozwala na roz­po­zna­nie cho­roby lub, innymi słowy, zabu­rze­nia rów­no­wagi w orga­ni­zmie, zanim jesz­cze poja­wią się poważne objawy. Dzięki mie­rze­niu pulsu w nad­garstku w sze­ściu róż­nych miej­scach w dwóch płasz­czy­znach można dokład­nie okre­ślić stan dwu­na­stu narzą­dów i ogólny stan zdro­wia danej osoby. Dokładne oglę­dziny języka, jego kolor, kształt, wil­got­ność, ruchli­wość, barwa i rodzaj nalotu to kolejny zna­czący śro­dek dia­gno­styczny. Obrazu dopeł­niają wywiad prze­pro­wa­dzony z pacjen­tem oraz dia­gno­styka twa­rzy i reszty ciała. Taka dia­gnoza poprze­dza porady die­te­tyczne mające na celu zapo­bie­ga­nie lub wyle­cze­nie cho­roby.

Wcze­sne wykry­wa­nie zmian cho­ro­bo­wych wymaga jed­nak cze­goś wię­cej: innego spo­sobu patrze­nia. Żołą­dek nie staje się chory dopiero wtedy, gdy odczu­wamy ból. Pro­ces cho­ro­bowy toczył się w nim już wiele lat wcze­śniej. Zanim doszło do zawału serca, chory przez dłuż­szy czas cier­piał na dole­gli­wo­ści. Zabu­rze­nia snu czy wewnętrzny nie­po­kój mogą wyni­kać z prze­cią­że­nia pracą lub nad­mier­nego obcią­że­nia emo­cjo­nal­nego. Sześć­dzie­siąt pro­cent nie­miec­kiego spo­łe­czeń­stwa skarży się na zabu­rze­nia snu, wewnętrzny nie­po­kój, mdło­ści, zapar­cia, nad­wagę, zmę­cze­nie, trud­no­ści z kon­cen­tra­cją i inne – na tzw. zabu­rze­nia funk­cjo­nalne. Na wszyst­kie te dole­gli­wo­ści ist­nieją pigułki. Nikt jed­nak nie pyta o praw­dziwe przy­czyny róż­nych przy­pa­dło­ści i nikt nie widzi związku mię­dzy począt­kowo banal­nym obja­wem a póź­niej­szą poważną cho­robą. Tra­dy­cyjna medy­cyna chiń­ska nie czyni by­naj­mniej w tym wzglę­dzie cudów, ale sta­wia pyta­nie o przy­czynę i roz­po­znaje związki. W celu ich zro­zu­mie­nia ważne jest dokład­niej­sze pozna­nie chiń­skiego spo­sobu patrze­nia na ludz­kie ciało.

Zaburzona równowaga organizmu

Zabu­rzona rów­no­waga orga­ni­zmu

Czym jest zdrowie?

Życie opiera się na dwóch skład­ni­kach: ener­gii i sub­stan­cji. Jeśli któ­re­goś z nich jest zbyt dużo lub zbyt mało, czło­wiek zaczyna cho­ro­wać. Jeśli jed­nego skład­nika nie ma wcale, nie ma też życia. Śmierć ozna­cza, że ener­gia i sub­stan­cja oddzie­lają się od sie­bie. Pogląd ten wpro­wa­dza nas w sam śro­dek chiń­skiej filo­zo­fii: model yin i yang.

Ener­gia, zwana przez Chiń­czy­ków qi (czyt. ćchi), ma cha­rak­ter yang, podob­nie jak wszystko, co świa­tłe, roz­świe­tlone, skie­ro­wane do góry i na zewnątrz, jak dzień, słońce, wszystko, co męskie, aktywne, nie­ma­te­rialne, nie­wi­dzialne, nie­na­ma­calne.

Sub­stan­cja ma cha­rak­ter yin, tak jak wszystko, co ciemne, cie­ni­ste, skie­ro­wane do wewnątrz i w dół, jak noc, księ­życ, wszystko, co kobiece, zacho­waw­cze, mate­rialne, widzialne, nama­calne. Ener­gia i sub­stan­cja są jak ogień i woda: kon­tro­lują się wza­jem­nie. Ogień może zamie­nić wodę w parę, a woda może uga­sić ogień. Har­mo­nijne współ­gra­nie obu tych bie­gu­nów zapew­nia zdro­wemu orga­ni­zmowi wywa­żoną tem­pe­ra­turę i dyna­mikę.

Brak rów­no­wagi ozna­cza: zbyt gorąco lub zbyt zimno, zbyt sucho lub zbyt mokro, zbyt szybko lub zbyt wolno.

W słow­nic­twie uży­wa­nym przez medy­cynę chiń­ską czyn­nik yang, ener­gia, czę­sto zwany jest qi. Dla czyn­nika yin, czyli sub­stan­cji, uży­wane są poję­cia „soki” lub „krew”. Nie­kiedy mówi się o qi i krwi, a innym razem o qi i sokach.

Yin i yang Yang ozna­cza ener­gię qi, świa­tło, dzień, słońce, wszystko, co męskie, aktywne, nie­ma­te­rialne, nie­wi­doczne, nie­na­ma­calne. Yin ozna­cza sub­stan­cję, ciem­ność, noc, księ­życ, wszystko, co żeń­skie, zacho­wu­jące życie, mate­rialne, widoczne, nama­calne.

Yang organizmu

Na płasz­czyź­nie fizycz­nej yang ozna­cza qi i cie­pło, a więc to, co utrzy­muje orga­nizm przy życiu, łącz­nie z kom­ple­tem jego funk­cji; zawiera rów­nież uczu­cia, myśli i wszystko to, co duchowe. Pod­su­mo­wu­jąc, jest to więc wszystko, co nie­wi­dzialne, co należy do bycia żywym. Pierw­szy sto­pień nie­do­boru w zakre­sie yang okre­śla się mia­nem nie­do­boru qi. Prze­ja­wia się on mię­dzy innymi zmę­cze­niem i trud­no­ściami z kon­cen­tra­cją. Nie­do­bór qi i cie­pła jest pogor­sze­niem stanu nie­do­boru qi i nazywa się go nie­do­bo­rem yang. Zawiera w sobie wszyst­kie objawy nie­do­boru qi, a ponadto idzie w parze z uczu­ciem zimna: dresz­czami, zim­nymi sto­pami oraz umy­sło­wym i fizycz­nym wyczer­pa­niem. Nad­miar yang obja­wia się jako uczu­cie gorąca, zaczer­wie­nie­nie twa­rzy, wybuch gniewu albo prze­sadna aktyw­ność.

W przy­padku zabu­rze­nia rów­no­wagi mamy więc do czy­nie­nia z nad­mia­rem albo z nie­do­bo­rem yang lub też z nie­do­bo­rem qi (nad­miar qi nie ist­nieje, gdyż qi jest zawsze czymś pozy­tyw­nym). W pierw­szym wypadku chiń­ska medy­cyna mówi, że „yang jest w nad­mia­rze”. W innych wypad­kach zaś, że „yang lub qi jest osła­bione”. Mówi się też cał­kiem ogól­nie: „Korzeń yang jest chory”.

Yin organizmu

Yin orga­ni­zmu odpo­wia­dają poję­cia: krew, soki oraz sub­stan­cja. Zawie­rają one w sobie wszystko, co mate­rialne: płyny ustro­jowe, krew, kości, tkanki, mię­śnie, masę mózgu itp., innymi słowy: wszystko, co widzialne. Jeśli zabu­rze­niu ulega korzeń yin, docho­dzi do nie­do­boru krwi, nie­do­boru yin lub nad­miaru yin. Przy nad­mia­rze yin mamy do czy­nie­nia z nagro­ma­dze­niem wil­goci w orga­ni­zmie, okre­śla­nym czę­sto po pro­stu jako wil­goć, któ­rego nie należy utoż­sa­miać z dobrymi pły­nami ustro­jo­wymi. W tym bowiem wypadku w tkan­kach gro­ma­dzi się woda i nie­stra­wione pozo­sta­ło­ści pokar­mów, co pro­wa­dzi do opu­chli­zny i ocię­ża­ło­ści koń­czyn. Z tego powodu docho­dzi do zafleg­mie­nia oskrzeli, poja­wie­nia się cel­lu­litu, nad­wagi, a także psy­chicz­nej ocię­ża­ło­ści, leni­stwa i przy­gnę­bie­nia.

Pierw­szym stop­niem nie­do­boru korze­nia yin jest nie­do­bór krwi, który czę­sto dotyka kobiety. Dia­gnoza ta ozna­cza w chiń­skiej medy­cy­nie coś innego niż w medy­cy­nie aka­de­mic­kiej. Obej­muje ona zarówno zmniej­sze­nie ilo­ści krwi, czę­sto za sprawą obfi­tych krwa­wień mie­siącz­ko­wych, jak rów­nież pogor­sze­nie jej funk­cji i jako­ści. Nie­do­bór krwi nie sięga tak głę­boko jak nie­do­bór yin i obja­wia się głów­nie wraż­li­wo­ścią oczu na świa­tło, skłon­no­ścią do skur­czów mię­śni i bla­do­ścią twa­rzy.

Nato­miast nie­do­bór yin czę­ściej wystę­puje u męż­czyzn. Obja­wia się sucho­ścią; płyny ustro­jowe ule­gają wyczer­pa­niu. Osoba tym dotknięta jest nie­spo­kojna i ner­wowa, ewen­tu­al­nie wychu­dzona. Skóra i włosy mają skłon­ność do prze­su­sza­nia się. Poja­wiają się nocne poty, zabu­rze­nia snu i uczu­cie gorą­cych stóp. Nie­przy­jemne objawy towa­rzy­szące okre­sowi prze­kwi­ta­nia u kobiet: ude­rze­nia gorąca, nocne poty i zabu­rze­nia snu, są obja­wem natu­ral­nego nie­do­boru yin, który spra­wia, że men­stru­acja zostaje zatrzy­mana, co chroni sta­rze­jącą się kobietę przed dal­szą utratą krwi.

Przy­to­czone tu przy­kłady dają ogólne, pobieżne roze­zna­nie w spo­so­bie poj­mo­wa­nia zabu­rzeń funk­cjo­nal­nych przez medy­cynę chiń­ską. W prak­tyce dia­gno­styka ma za zada­nie stwier­dze­nie braku rów­no­wagi w każ­dym narzą­dzie z osobna. Zabu­rze­nie rów­no­wagi w jakimś orga­nie nastę­puje wów­czas, gdy ma on zbyt dużo lub zbyt mało yin lub yang, bądź też kiedy qi jest w zastoju. Zdro­wie ozna­cza har­mo­nijną współ­pracę wszyst­kich narzą­dów dzięki wywa­żo­nej podaży qi i soków.

Ponie­waż orga­nizm ludzki jest nie­ustan­nie nara­żony na waha­nia czyn­ni­ków wewnętrz­nych i zewnętrz­nych, owo wyrów­ny­wa­nie jest pro­ce­sem, który w zdro­wym orga­nizmie odbywa się bez prze­rwy. Jeśli jeden narząd doświad­cza nad­miaru lub nie­do­boru, inne organy trosz­czą się o ponowne przy­wró­ce­nie rów­no­wagi, dostar­cza­jąc lub odpro­wa­dza­jąc qi i soki. Zdrowy spo­sób odży­wia­nia, wywa­żona podaż qi i soków spra­wiają, że wewnętrzne waha­nia utrzy­mują się w dopusz­czal­nych gra­ni­cach. Na tej pod­sta­wie natu­ralny mecha­nizm regu­la­cji orga­ni­zmu jest w sta­nie wyrów­nać krót­ko­trwale obcią­że­nie wywo­łu­jące w jed­nym z narzą­dów nie­do­bór lub nad­miar.

Jak organizm dba o równowagę?

Jak orga­nizm dba o rów­no­wagę?

W poniż­szym roz­dziale czy­tel­nicy znajdą zarys fizjo­lo­gii, a więc wie­dzy o funk­cjo­no­wa­niu orga­ni­zmu w uję­ciu medy­cyny chiń­skiej.

Tak jak to obja­śni­łam powy­żej, w przy­padku zabu­rze­nia funk­cji, okre­śla­nego w tra­dy­cyj­nej medy­cy­nie chiń­skiej rów­nież mia­nem „zespołu”, cho­dzi zawsze o nad­miar lub nie­do­bór yang (czyli qi i cie­pła) lub yin (czyli soków i krwi) w jed­nym lub więk­szej licz­bie narzą­dów. Jak wia­domo, krew pły­nie w naczy­niach krwio­no­śnych, a qi pły­nie w tzw. meri­dia­nach, czyli nie­ma­te­rial­nych prze­wo­dach ener­ge­tycz­nych, a także krąży swo­bod­nie po orga­ni­zmie. Prze­pływ qi w meri­dia­nach i prze­pływ krwi w naczy­niach są ze sobą ści­śle powią­zane. Sprzy­jają sobie lub hamują się wza­jem­nie w zależ­no­ści od tego, czy orga­nizm jest drożny, czy zablo­ko­wany.

Meri­diany i naczy­nia krwio­no­śne łączą ze sobą narządy. Krew odży­wia, chło­dzi i nawilża orga­nizm; daje czło­wie­kowi spo­kój duchowy, opa­no­wa­nie oraz zdol­ność odprę­że­nia i spo­koj­nego snu. Rege­ne­ra­cja i sen przy­no­szący odpo­czy­nek zależą od dobrego stanu krwi.

Qi dyna­mi­zuje, trans­por­tuje, wydala i ogrzewa. Jego naj­waż­niej­sza funk­cja polega jed­nak na prze­mia­nie sub­stan­cji obcych dla orga­ni­zmu, czyli poży­wie­nia, w jego treść, np. mię­śnie czy kości. Ta tzw. funk­cja prze­miany mate­rii i wyda­la­nia sub­stan­cji odpa­do­wych, które powstają w pro­ce­sie prze­kształ­ca­nia (tra­wie­nia), może być speł­niana jedy­nie za pomocą qi.

Qi uak­tyw­nia czło­wieka, wydo­by­wa­jąc jego ini­cja­tywę, uczu­cia i radość życia. W zależ­no­ści od tego, jakie kon­kret­nie zada­nia reali­zuje, qi otrzy­muje różne nazwy. Jeśli dba o odpor­ność, wów­czas zwie się wei qi (ener­gia ochronna). Wei qi chroni orga­nizm przed cho­ro­bami zakaź­nymi i wpły­wami kli­ma­tycz­nymi. Ener­gia ta nie pły­nie w obiegu meri­dia­nów, lecz krąży swo­bod­nie po orga­nizmie i wokół niego.

W tra­dy­cyj­nej medy­cy­nie chiń­skiej wyróż­nia się pięć par narzą­dów: wątroba i pęche­rzyk żół­ciowy, serce i jelito cien­kie, śle­dziona i żołą­dek, płuca i jelito grube, nerki i pęcherz. W tej wła­śnie kolej­no­ści poprzez meri­diany narządy zaopa­try­wane są w qi. Stąd też obieg ten nosi nazwę cyklu odżyw­czego. Rysunki na stro­nach 108 i 124 uka­zują ów cykl Pię­ciu Prze­mian.

Każda para składa się z jed­nego narządu yin i jed­nego narządu yang. Pierw­szy z wymie­nio­nych jest yin, a drugi yang. Narządy yin, zwane rów­nież narzą­dami gro­ma­dzą­cymi, wytwa­rzają qi i yin. Narządy yang, zwane też narzą­dami pustymi, służą pobie­ra­niu poży­wie­nia i powie­trza, uczest­ni­czą w pro­ce­sach wyda­la­nia i tra­wie­nia.

Jeśli pod wpły­wem jakie­goś obcią­że­nia w któ­rymś orga­nie zużywa się wię­cej krwi lub qi, jest on chro­niony podwój­nie. Z jed­nej strony drugi z pary narzą­dów stara się wyrów­nać nie­do­bór, jaki wystą­pił u part­nera, odda­jąc mu część swo­jego qi lub swo­jej krwi, a z dru­giej strony tak samo postę­puje para narzą­dów znaj­du­jąca się przed nim. Jeśli na przy­kład w śle­dzio­nie wystę­puje nie­do­bór qi, wspiera ją żołą­dek; także para serce – jelito cien­kie oddaje śle­dzio­nie wię­cej qi, żeby przy­wró­cić zachwianą rów­no­wagę. Doświad­cze­nie uczy jed­nak, że to silne yang nerek sta­nowi naj­więk­szą pomoc w sytu­acji, gdy qi śle­dziony ulega osła­bie­niu wsku­tek spo­ży­wa­nia przede wszyst­kim suro­wych (a więc zim­nych) warzyw i owo­ców, fer­men­to­wa­nych pro­duk­tów mlecz­nych i pie­czywa, czyli posił­ków, które w odróż­nie­niu od tre­ści­wych, goto­wa­nych potraw nie zawie­rają żad­nych roz­grze­wa­ją­cych przy­praw. W dłuż­szej per­spek­ty­wie może to dopro­wa­dzić do nie­do­boru yang nerek – dole­gli­wo­ści, z jaką czę­sto zma­gają się kobiety, które dbają o zdrową dietę, tylko nie­stety kie­rują się błęd­nymi zało­że­niami.

Naszki­co­wany tu obraz jest dużym uprosz­cze­niem mecha­ni­zmu współ­gra­nia poszcze­gól­nych narzą­dów. Ma on na celu una­ocz­nie­nie ści­słej współ­pracy pomię­dzy ele­men­tami zło­żo­nego kom­pleksu zwa­nego ludz­kim orga­ni­zmem. Dzięki niej zarówno zja­wi­ska nega­tywne, jak i pozy­tywne wpły­wają zawsze na cały orga­nizm. Z tego względu naj­lep­szą ochroną przed sła­bo­ściami zarówno ciała, jak i ducha jest kom­plek­sowe odży­wia­nie. Dzięki spo­ży­wa­niu wyso­ko­war­to­ścio­wych pro­duk­tów spo­żyw­czych qi, krew i soki zapew­niają narzą­dom opty­malne zaopa­trze­nie i w przy­padku dys­har­mo­nii poma­gają uru­cha­miać pro­ces regu­la­cji.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki