Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Warszawa literacka w okresie międzywojennym - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 kwietnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt chwilowo niedostępny

Warszawa literacka w okresie międzywojennym - ebook

Lata dwudzieste i trzydzieste w Warszawie to okres niezwykłej erupcji talentów, barwnych historii i przemian samej stolicy. W Warszawie działali najwybitniejsi pisarze. To tutaj toczyło się różnobarwne życie artystyczne. Do dzisiaj krążą powstałe wówczas anegdoty. Autor stara się pokazać pisarzy od strony nie tylko zawodowej, ale i prywatnie, niejako w szlafroku. 

Warszawscy literaci okresu międzywojennego byli ludźmi o bogatych osobowościach. Każdy z nich miał jakieś dziwactwo, coś go wyróżniało. Irzykowski nie umiał zawiązać krawata. Nosił więc tzw. krawatki, czyli niedbale zasupłane wstążki. Gałczyński i Nałkowska pisali zielonym atramentem, który dawał im natchnienie. Strug pisał na kolorowych kartkach. Boy używał maszyny do pisania i tylko poprawki dodawał ręcznie. Lubił zmieniać swoje teksty także w korektach. 

Witkacy, Choromański i Giedroyć zażywali narkotyki, Dąbrowska brała strychninę. Lechoń był lekomanem. Tuwim cierpiał na agorafobię i całymi dniami nie wychodził z domu. 

Uniłowski i Słonimski nie mieli matury. Tuwim, Gałczyński i Broniewski nie ukończyli studiów. Broniewski i Sergiusz Piasecki siedzieli w więzieniu. Piasecki i Giedroyć mieli związki z polskim wywiadem.

Witkacy, Słonimski i Jan Nepomucen Miller pojedynkowali się. Słonimski, Dołęga i Nowaczyński brali udział w bójkach. Antoni Słonimski odbił Kazimierzowi Wierzyńskiemu narzeczoną, z którą się potem ożenił. Leśmian jeździł do Warszawy z Zamościa do kochanki, tłumacząc żonie, że jedzie kupić masło warszawskie, bo zamojskie jest gorsze. Po powrocie poety do domu okazywało się, że masło ma etykietkę mleczarni z Zamościa.

Hemara we wrześniu 1939 roku zostawiła żona, Maria Modzelewska. W liście napisała mu: „Jasiu, nie gniewaj się, musiałam, zostawiam ci Józię”. Wspomniana Józia była jej matką.

Takie historie na tle Warszawy międzywojnia przedstawia Piotr Łopuszański w swojej książce.  

Piotr Łopuszański (ur. 1966) – pisarz, publicysta. Z wykształcenia filozof. Studiował na Uniwersytecie Warszawskim także polonistykę i historię sztuki. Jako publicysta zadebiutował w 1991 roku na łamach prasy literackiej. Publikował m.in. na łamach „Życia Warszawy”, „Przeglądu Artystyczno-Literackiego”, „Twórczości”, „Podkowiańskiego Magazynu Kulturalnego” , „Pamiętnika Literackiego”, „Stolicy” i „Skarpy Warszawskiej”.

Zajmuje się badaniem życia i twórczości Bolesława Leśmiana, o którym wydał 3 książki. Ponadto opublikował m.in. biografię „Gustaw Holoubek. Filozof bycia”, oraz „Warszawę literacką w PRL” i książkę „PRL w stylu pop”.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8097-967-3
Rozmiar pliku: 2,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Zwykle gdy się pisze o literaturze dwudziestolecia międzywojennego, wymienia się poetów Skamandra, awangardy, paru prozaików, np. Nałkowską, Dąbrowską, czasem jeszcze jakiegoś pisarza, a pomija wielu twórców, którzy należąc do średniego pokolenia, nadal tworzyli i kształtowali klimat epoki. Przykładem wydawany kilkakrotnie w latach 70. tom Prozaicy dwudziestolecia międzywojennego w opracowaniu Bolesława Farona. Nie ma w tym dziele szkiców o Żeromskim i laureacie Nagrody Nobla Władysławie Reymoncie, a są Jalu Kurek, Jan Wiktor. Nie ma Ferdynanda Goetla, ale jest Bruno Jasieński.

Po części wynikało to ze zbytniej specjalizacji badaczy literatury. Jeśli ktoś zajmował się dwudziestoleciem międzywojennym, to nie Młodą Polską, więc powstawał problem, jak kwalifikować twórców działających w obu epokach. Gdzie umieścić Żeromskiego, Reymonta, Leśmiana, Staffa, a nawet Witkacego. W okresie PRL-u w doborze nazwisk odgrywała rolę także polityka. Przemilczano znaczenie pisarzy niemile widzianych przez władze. W okresie stalinowskim obowiązywał zakaz publikacji np. Kornela Makuszyńskiego, Stanisława Ignacego Witkiewicza, wierszy Bolesława Leśmiana, Kazimierza Wierzyńskiego, Jana Lechonia, Kazimiery Iłłakowiczówny, a nawet Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Z Ferdynanda Goetla zrobiono faszystę i kolaboranta hitlerowskiego. Oto w przypisach do Dzienników Zofii Nałkowskiej czytamy: „Był jedynym z wybitniejszych pisarzy, którzy poddali się rejestracji w hitlerowskim Urzędzie Propagandy w Warszawie”. W rzeczywistości nie był to dowód kolaboracji, bowiem zarejestrowali się wtedy także inni znani pisarze i krytycy, jak Karol Irzykowski, Kornel Makuszyński, Tadeusz Breza, Adolf Nowaczyński. Rejestracja nie miała nic wspólnego z poparciem dla polityki okupanta. Czemu więc komuniści chcieli oczernić Goetla? Co odróżniało tego pisarza przykładowo od Leopolda Staffa, który po wojnie otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego i był z atencją przyjmowany przez Bolesława Bieruta? Otóż to Ferdynand Goetel, a nie autor Barwy miodu, pojechał do Katynia i napisał o tym relację. Zatem powodem anatemy najprawdopodobniej było ogłoszenie przez pisarza prawdy o zbrodni katyńskiej.

W okresie PRL-u starano się stworzyć na nowo hierarchię znaczenia pisarzy. Lansowano i wydawano autorów, którzy poparli władze (jak Tuwim, Iwaszkiewicz, Broniewski, Gałczyński, Żukrowski, Dobrowolski, Auderska, Dobraczyński, a z młodszych Bratny, Woroszylski, Konwicki), a przemilczano twórców niechętnie odnoszących się do nowego ustroju. Po wyjeździe z kraju przez Miłosza na trzydzieści lat zapanowało milczenie o poecie, przerwane dopiero w 1980 roku, gdy Czesław Miłosz dostał Nagrodę Nobla. Przemilczano twórców emigracyjnych, zwłaszcza współpracujących z Radiem Wolna Europa. Na margines spychano więc pisarzy wybitnych lub tylko popularnych w okresie międzywojennym. Zakazano wydawania niektórych książek (choćby Uśmiechu Lwowa Makuszyńskiego, Na probostwie w Wyszkowie Żeromskiego, Z Ziemi Chełmskiej Reymonta, Bolszewików i bolszewizmu w Rosji Parandowskiego, książki o Leninie Ossendowskiego czy wiersza Piłsudski Lechonia). A we wznawianych książkach cenzura uruchamiała swoje nożyce. Gdy czyta się np. Kroniki tygodniowe Słonimskiego wydane w 1956 roku i porównuje z wersją bez cenzury, widać wyraźnie, jak zmasakrowano myśl autora felietonów, powycinano co celniejsze sformułowania, pointy, a nawet często połowę kroniki. Podobnie było w przypadku edycji Pism Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Kto nie ma ostatniego tomu, wydanego tylko raz, w 1992 roku, a zawierającego usunięte przez cenzurę szkice (przykładowo o teatrze w Łucku czy felietonu Gide’owskie problemy), ten nie zna prawdziwego Boya. Najczęściej ofiarą nożyc padały recenzje sztuk radzieckich lub aluzje do sytuacji w ZSRR. Nie puszczono też felietonu o polskich działaniach kulturalnych na Kresach. Z kolei z książek Witkacego usuwano zdania dotyczące rewolucji i osoby Stalina czy... Piłsudskiego.

Ze wspomnień wycinano relacje o wojnie 1920 roku (np. z książki Stanisława Lama Życie wśród wielu). Z dzienników Nałkowskiej skreślono refleksje pisarki na temat rewolucyjności. Nie drukowano relacji Irzykowskiego, Makuszyńskiego, Żeromskiego o wydarzeniach wojny polsko-radzieckiej.

Tak indoktrynowane pokolenia czytelników nie znają więc naprawdę literatury dwudziestolecia międzywojennego. Urobiono rzesze badaczy, święcie przekonanych, że ważni są tylko ci twórcy, o których czytali w peerelowskich podręcznikach Anny Milskiej, Ryszarda Matuszewskiego czy Jana Zygmunta Jakubowskiego.

Pewną rolę w nieprawdziwym przedstawianiu dokonań pisarzy w dwudziestoleciu międzywojennym odgrywała też moda. W latach 30. i zaraz po wojnie gardzono stylistyką Młodej Polski. Modernistyczne metafory, estetyzm i egzaltacja nie pasowały do nowoczesności, a więc lekceważono dorobek pisarzy pokolenia młodopolskiego. Twórcy awangardy gardzili „paseistami”, skamandryci lansowali swoje środowisko i przeceniali rolę, jaką rzekomo odgrywali. Potrzebne jest więc nowe spojrzenie na twórczość lat międzywojnia.

Niestety, także dzisiejsze publikacje często pomijają wybitne postacie ze świata literackiego Warszawy międzywojennej. Teresa Dąbrowska, pisząc o literatach mieszkających w Warszawie w okresie międzywojnia, pominęła skamandrytów, Kadena-Bandrowskiego, Żeromskiego, Reymonta, Makuszyńskiego, Staffa, natomiast wspomniała Iłłakowiczównę, która przez pewien czas mieszkała w Poznaniu, czy Michała Choromańskiego, mieszkańca Zakopanego. Pisała także o Kazimierzu Przerwie-Tetmajerze, który swoją działalność literacką wtedy zakończył, zmagając się z postępującą chorobą psychiczną.

W książce Remigiusza Piotrowskiego Literaci w przedwojennej Polsce z 2014 roku znalazło się kilka błędów merytorycznych (ze słynnym passusem o pani Krzywickiej jako matce Ireny), a także pominięci zostali pisarze i krytycy prawicowi: Jan Lorentowicz, Władysław Rabski, Wacław Grubiński, Maria Rodziewiczówna. Nie ma też słowa o Janie Parandowskim czy Poli Gojawiczyńskiej. Pominięto kilku członków Polskiej Akademii Literatury: Zenona Przesmyckiego, Wacława Berenta. Tymczasem dwudziestolecie Polski odrodzonej charakteryzowało się właśnie bogactwem poglądów, żywością (często wręcz napastliwością) w dyskusji. Skutkiem jednej z polemik było pobicie Adolfa Nowaczyńskiego przez krewkiego antagonistę. Publicysta stracił oko. Wydawano pisma: od narodowo-katolickich, przez monarchistyczne, po liberalne i socjalistyczne, a nawet komunistyczne, od konserwatywnych, po awangardowe i futurystyczne. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Jak podaje Sławomir Koper (Afery i skandale Drugiej Rzeczypospolitej) w okresie międzywojennym ukazywało się ponad 20 tysięcy tytułów czasopism. W Warszawie według ustaleń Stefana Żółkiewskiego w 1919 roku wydawano 395 czasopism, pięć lat później 446, by w 1928 roku liczba tytułów wzrosła do 715. Największe nakłady miała tradycyjnie prasa endecka, na drugim miejscu sytuowała się prasa propiłsudczykowska (od 1926 roku sanacyjna). Mniejszą popularność miały czasopisma lewicowe, ugrupowań chłopskich, a najmniejszą – pisma komunistyczne.

Pisarze bywali często redaktorami. Wacław Berent prowadził „Pamiętnik Warszawski”, Kazimierz Wierzyński redagował „Kulturę”, Jan Lechoń „Cyrulika Warszawskiego”, Julian Tuwim pismo „To-To”. Ferdynand Goetel był naczelnym „Naokoło świata”. Kornel Makuszyński prowadził dział literacki w dzienniku „Rzeczpospolita”. W 1937 roku Bolesław Leśmian chciał z Kornelem Makuszyńskim założyć pismo dla młodzieży.

Okres 1918‒1939 był niezwykle bujny w polskiej literaturze. Zniesienie cenzury w 1918 roku i odzyskanie przez Polskę niepodległości pozwoliło na swobodny rozwój prasy, wydawnictw i kabaretów. Warszawa, która na powrót stała się stolicą, była ważnym ośrodkiem wydawniczym. Tu działała spółka „Gebethner i Wolff”, wydawał książki i albumy Jakub Mortkowicz, później jego żona Janina, tomy wierszy i biografie były domeną Jakuba Przeworskiego, którego spadkobiercą został jego syn Marek. Były wydawnictwa Arcta i Hoesicka, powstało wydawnictwo „Rój”, gdzie działał Wańkowicz, oraz „Ignis”, w którym pracowali Wierzyński i Lechoń. Niektórzy autorzy wydawali swoje utwory własnym nakładem.

Półki księgarskie zajmowały dzieła różnej maści: od wybitnych powieści, przez nowe tomy poezji i krytyki, po literaturę popularną, kryminały, romanse, powieści sensacyjne i podróżnicze, satyrę.

Warszawa w okresie międzywojnia była miejscem, w którym działali najwybitniejsi pisarze. To tutaj toczyło się kolorowe życie artystyczne i literackie. Anegdoty powstałe wówczas krążą do dzisiaj. Starałem się pokazać pisarzy od strony nie tylko publicznej, ale i prywatnie, niejako w szlafroku. Stąd częste cytaty z ich listów i dzienników. Sięgnąłem po roczniki ówczesnej prasy i pism literackich, aby wydobyć rozmaite wypowiedzi, felietony i artykuły znanych autorów.

W pracy nad tą książką musiałem weryfikować wiele nieprawdziwych opowieści, jak np. rzekome wspomnienia Czajki (Izabeli ze Schwartzów Gelbardowej, po wojnie znanej jako Czajka-Stachowicz), aby ustalić, która z anegdot (często podawanych w różnych wersjach) jest prawdziwa. Z ograniczonym zaufaniem musiałem podchodzić do treści książek wydanych przez renomowane nawet wydawnictwa, ponieważ zdarzały się błędy, pomyłki i nieścisłości. Autorka jednej z prac pisała, że edycję Pism Boya zakończono w 1975 roku, podczas gdy ostatni tom wyszedł w 1992 roku. W książce Remigiusza Piotrowskiego pod zdjęciem młodego Jakuba Mortkowicza i jego żony Janiny z początku XX wieku widniał podpis, że na zdjęciu są Hanna Mortkowicz-Olczakowa z mężem. W przypisach do Kronik tygodniowych Słonimskiego można przeczytać, że w 1936 roku Piotr Choynowski wszedł do Polskiej Akademii Literatury, chociaż od roku już nie żył. Jego miejsce zajął Ferdynand Goetel. Również w Kalendarium Leśmianowskim Jacka Trznadla znalazło się wiele błędów, na które zwróciłem uwagę wydawcy.

Życie literackie też było odmienne od dzisiejszego. Odbywało się przeważnie w kawiarniach. Stąd ogromna popularność kawiarni literackich: „Udziałowej”, „Ziemiańskiej”, „Astorii”, „Kresów” i wielu innych. To warszawska kawiarnia była często redakcją pism, giełdą nazwisk literackich, a nawet akademią (prywatną jeszcze) literatury, której pomysł rzucił w kawiarni „Miki” (Karola Mueckego) Wacław Grubiński, a prezesem został Edward Słoński. Należeli do niej Andrzej Niemojewski, Gustaw Daniłowski, Władysław Reymont, Stefan Żeromski, Bolesław Leśmian i Zofia Nałkowska. Ostatnich dwoje trafiło do prawdziwej akademii w 1933 roku. W „Ziemiańskiej” Mieczysław Grydzewski redagował swoje „Wiadomości Literackie”, a Lechoń ze Słonimskim ustanawiali hierarchię literacką. W „Astorii” swój stolik miał Kornel Makuszyński, a w „Zodiaku” pod koniec lat 30. Witold Gombrowicz.

Gałczyński i poeci „Kwadrygi” chodzili do „Kresów” oraz do „Empire” naprzeciwko uniwersytetu, kiedyś eleganckiego lokalu, teraz miejsca spotkań cyganerii.

Do legendy przeszły opowieści o pisarzach, którzy bywali w „Ziemiańskiej”, „IPS-ie” czy „Astorii”, opływali w dostatki i byli idolami czytelników. Jak zwykle bywa z legendami, ten obraz, utrwalony przez wielu autorów wspomnień i opracowań, niewiele ma wspólnego z ówczesną rzeczywistością.

Bardzo wielu znaczących pisarzy żyło w niedostatku, a stosunki wydawnicze wołały o pomstę do nieba. Ten temat był podnoszony w 1920 roku na pierwszym zjeździe literatów z wszystkich zaborów. O wyzyskiwaniu pisarzy grzmiał Żeromski. W nędzy żyli Jan Lechoń i Jarosław Iwaszkiewicz (później bogato ożeniony), Karol Irzykowski. Zofia Nałkowska chodziła w podartym płaszczu. Nawet w latach 30. Antoni Ferdynand Ossendowski, poczytny autor wielu książek, bywał w kłopotach finansowych. Witold Gombrowicz do 1933 roku był utrzymywany przez bogatego ojca, a po jego śmierci oszczędzał na wszystkim: na taksówkach (chodził więc pieszo), na kawie w kawiarniach itd.

Problemy z wydawcami mieli Boy, Dąbrowska, Witkacy, Wiech, Leśmian, a nawet Staff, któremu Ossolineum w 1931 roku nie chciało przyjąć do druku tomu Wysokie drzewa. Najmniej egzemplarzy dzieła sprzedał Witkacy. Jego praca filozoficzna rozeszła się w 12 egzemplarzach.

Boy, oszukany przez nierzetelnego wydawcę, sam stał się wydawcą. Tadeusz Żeleński pisał: „Był okres, gdy stosunki z księgarstwem doprowadziły mnie do rozstroju nerwowego i ocaliło mnie jedynie oddanie spraw młodemu i energicznemu sekretarzowi. I z tego czasu została mi refleksja: czemu środowisko, które z zawodu swego powinno być naturalnym pomocnikiem i przyjacielem pisarza, tak często działa jak najgorszy wróg”. W 1926 roku w odpowiedzi na ankietę „Kuriera Czerwonego” Boy napisał: „O wydawcach mówi się dużo złego – znam ich jak zły szeląg (...). Sam byłem wydawcą, wydrukowałem z musu własnym kosztem przeszło czterdzieści tomów swoich książek”. Za własne pieniądze musieli drukować Schulz, Gombrowicz i Stefan Wiechecki.

Kilku autorów zarabiało piórem całkiem nieźle: Słonimski, Dołęga-Mostowicz, Tuwim – pisząc do kabaretów, Wańkowicz – zajmując się reklamą (to on wymyślił slogan „cukier krzepi!”).

Teatry otrzymujące dotacje nie liczyły się z frekwencją, więc wystawiały sztuki słabych autorów, którzy otrzymywali jedynie mizerne tantiemy z wpływów od biletów. Obrastali w piórka wydawcy, dyrektorzy, urzędnicy, a ogół literatów klepał biedę. Szukali więc pracy w urzędach: w cenzurze jak Lemański, w Sejmie jak Iwaszkiewicz i Irzykowski.

Nakłady książek wynosiły około 3 tysięcy egzemplarzy, poezji jeszcze mniej. W 1929 roku ukazało się około 6 tysięcy książek, od beletrystyki, przez poezję, po dzieła naukowe, podręczniki itd. Honoraria autorów wynosiły wówczas od 5 do 20% ceny sprzedaży książki. Częstą praktyką nieuczciwych wydawców było nadbijanie nakładu ponad wartość umówioną. Wielu pisarzy żyło w nędzy, w listach i dziennikach znanych twórców pojawia się temat braku gotówki.

Problemem był analfabetyzm. Dwie trzecie ludności nie umiało czytać, a wielu spośród tych, którzy umieli, nie miało zwyczaju sięgać po książkę. W Warszawie odrębną grupą byli Żydzi ortodoksyjni, którzy często w ogóle nie czytali po polsku. Dla nich wychodziły pisma i gazety w jidysz. Dla tych, co znali polski, a nie chcieli się asymilować, wychodził „Nasz Przegląd”, zwalczany przez Słonimskiego w „Wiadomościach Literackich”. Środowisko „Wiadomości Literackich” było z kolei zwalczane przez pisarzy awangardy oraz kręgi narodowe czytające „Gazetę Warszawską”, a w latach 30. tygodnik „Prosto z Mostu”.

W drugiej połowie lat 30. w Warszawie wychodziły trzy tygodniki literackie („Pion”, „Wiadomości Literackie” i „Prosto z Mostu”). Dziś nie ma żadnego. Od 1933 roku działała Polska Akademia Literatury. Nad jej wskrzeszeniem dyskutowano po II wojnie, ale ostatecznie władze nie zdecydowały się na reaktywację PAL.

Pisarze apelowali o stypendia, o fundusz emerytalny, o przyznawanie nagród. I z czasem powstały nagrody państwowe, również Warszawa przyznawała swoje nagrody literackie. Problem był jednak z nagrodzonymi. Gdy w 1936 roku nagrodę otrzymał średni poeta Roman Kołoniecki, ówczesny prezes warszawskiego oddziału Związku Zawodowego Literatów Polskich, wtedy Antoni Słonimski napisał, że jest to zlekceważenie poetów utalentowanych. „Nagrody nie dostał ani Tuwim, ani Pawlikowska, ani Leśmian, ani Wierzyński. Nie dostał Lechoń”. Kiedy „Wielką Warszawską” otrzymał w 1933 roku Boy, wyprzedzając o jeden głos Marię Rodziewiczównę, stolica podzieliła się na dwa obozy: liberałowie cieszyli się, „Wiadomości Literackie”, „Kurier Poranny” i inne pisma, z którymi współpracował autor Mózgu i płci fetowały pisarza. W „Cyruliku Warszawskim” pokazano, jak Boy wyprzedza o włos autorkę Miedzy ustami a brzegiem pucharu. Z kolei prasa narodowa uznała zwycięstwo „bolszewika” za skandal.

W latach międzywojennych namiętności wzbudzały nie tyle dzieła literackie, jak Przedwiośnie, Generał Barcz, Brązownicy, Piekło kobiet, Beniaminek, Lenin, Pod znakiem faszyzmu, Na tropach Smętka i inne, ile raczej poglądy polityczne ich autorów. Słonimski nigdy nie pochwalił w recenzjach pisarzy narodowych, „Tygodnik Ilustrowany” publikował tylko recenzje autorów współpracujących z Gebethnerem i Wolffem, a to z prostego powodu, że to wydawnictwo było właścicielem „Tygodnika”. Obraz literatury pokazany w „Wiadomościach Literackich”, „Tygodniku Ilustrowanym” czy „Prosto z Mostu” był więc zafałszowany, stronniczy.

Głównym centrum literatury w Polsce była stolica. Inne ośrodki, jak Kraków, Lwów, Wilno, Poznań, Lublin, odgrywały znacznie mniejszą rolę. Najwybitniejsi zjeżdżali do Warszawy i tu rozwijali swoje skrzydła, wchodzili w świat literacki.

Urodzonymi warszawiakami byli nieliczni: Leśmian, Berent, Lechoń, Słonimski, Gojawiczyńska, Andrzejewski, Gałczyński, Uniłowski. Reszta to przyjezdni. I często to właśnie literaci z innych regionów i miast, jak Kaden, Goetel czy Parandowski, zdobywali uznanie i rządzili światem literackim.

Niniejsza książka jest podróżą do lat międzywojennych. Przedstawia Warszawę i jej pisarzy wielu generacji w pełnym przekroju politycznym. Okres międzywojenny budzi żywe zainteresowanie czytelników. Na temat rozmaitych aspektów dotyczących ówczesnej Warszawy ukazało się wiele książek. Spośród tych traktujących o pisarzach żyjących w stolicy w dwudziestoleciu międzywojennym warto wspomnieć o interesującej pracy zbierającej informacje o skamandrytach Warszawa skamandrytów Lidii Sadkowskiej-Mokkas. Ogromny trud zadał sobie profesor Janusz Degler, badający życie i twórczość Witkacego. Ja osobiście od lat zajmuję się życiem i twórczością Bolesława Leśmiana.

Mimo upływu lat nie mamy jednak biografii wielu ważnych pisarzy: Kornela Makuszyńskiego, Juliusza Kadena-Bandrowskiego (książka Sprusińskiego koncentrowała się na twórczości). Nie wydano też wszystkich utworów pisarzy tamtego okresu. Nie wyszły do dziś listy Struga, korespondencja Miriama. To co w czasach PRL-u chciano skazać na zapomnienie, w dużej części zapomniano i tylko sporadycznie wychodzi na jaw. Takie książki Żeromskiego jak Snobizm i postęp czy Inter arma nie funkcjonują w świadomości społecznej.

Spośród poetów II RP przez lata najpopularniejsi byli Staff i Tuwim, nieco mniej Broniewski i Gałczyński. Teraz na czoło wysuwa się Leśmian. Z biegiem lat czytelnicy zapominają o wielkich poetach. Leopold Staff jest niemal zapomniany. Rzadko ukazują się książki jemu poświęcone, a dobrej biografii nie ma do dziś.

Warszawscy literaci okresu międzywojennego byli barwnymi ludźmi o bujnych osobowościach. Każdy z nich miał jakieś dziwactwo, każdego coś wyróżniało. Oto kilka ciekawostek o warszawskich pisarzach tego czasu.

Irzykowski nie umiał zawiązać krawata. Nosił więc tzw. krawatki, czyli wstążki, niedbale zasupłane. Gałczyński i Nałkowska pisali zielonym atramentem, który przynosił im natchnienie. Strug pisał na kolorowych kartkach. Boy używał maszyny do pisania i tylko poprawki dodawał ręcznie. Lubił zmieniać swoje teksty także w korektach.

Witkacy, Choromański i Giedroyć zażywali narkotyki, Dąbrowska brała strychninę. Lekomanem był Lechoń. Leśmian miał kompleksy z powodu niskiego wzrostu i łysiny. Tuwim cierpiał na agorafobię i okresami nie opuszczał mieszkania, zwłaszcza w czasie depresji, gdy jego matka popadła w chorobę psychiczną i została umieszczona w sanatorium. Do szpitala dla nerwowo chorych w Tworkach poszedł Choromański, żeby zebrać materiał do reportażu. Gałczyński przyjaźnił się z jasnowidzami.

Uniłowski i Słonimski nie mieli matury. Tuwim, Lechoń, Wierzyński, Gałczyński i Broniewski nie ukończyli studiów. Uniłowskiego, Gałczyńskiego i Gombrowicza fascynował lud i lumpenproletariat.

W więzieniu siedzieli Broniewski i Sergiusz Piasecki. Piasecki i Giedroyć mieli związki z polskim wywiadem.

Boy sypiał w łóżku ze spanielką Gapą, która rano przynosiła mu gazety. Tak jak Nałkowska i Leśmian, Boy-Żeleński lubił czytać w łóżku.

Pojedynkowali się Witkacy, Słonimski, Jan Nepomucen Miller. W bójkach brali udział Słonimski, Dołęga i Nowaczyński.

O plagiat oskarżano akademików literatury, Wincentego Rzymowskiego i Wacława Sieroszewskiego. Polemiki i ataki prasowe były wtedy bardzo ostre. Nowaczyńskiemu Słonimski napisał: „Rudy, do budy”, a o Boyu pisano „szabes-boy”. Publicyści radykalnie narodowego „Prosto z Mostu” wyciągali poetom pochodzenie (Iłłakowiczównie tatarskie, a Leśmianowi żydowskie), podczas gdy sam redaktor naczelny tygodnika, Stanisław Piasecki, był po matce w połowie Żydem.

Antoni Słonimski odebrał Kazimierzowi Wierzyńskiemu narzeczoną, z którą się potem ożenił. Leśmian jeździł do Warszawy z Zamościa do kochanki, tłumacząc żonie, że jedzie kupić masło warszawskie, bowiem zamojskie miało być gorsze. Po powrocie poety do domu okazywało się, że masło ma etykietę mleczarni z Zamościa.

Hemara we wrześniu 1939 roku zostawiła żona, Maria Modzelewska. W liście napisała mu: „Jasiu, nie gniewaj się, musiałam, zostawiam ci Józię”. Wspomniana Józia to była jej matka.

Myślę, że te przykłady wystarczą jako zachęta do lektury.

*

Lata 20. i 30. w Warszawie to okres niezwykłej erupcji talentów, barwnych historii i przemian samej stolicy, o czym warto było opowiedzieć, by przeszłość stała się bliska dzisiejszym czytelnikom.

Celowo nie obciążałem mojej książki przypisami. Podaję bibliografię, gdzie można znaleźć wykorzystane przeze mnie informacje. Czerpałem również z ówczesnej prasy codziennej i pism literackich. W archiwach zapoznałem się z nieznanymi wcześniej pismami Bolesława Leśmiana z 1920 roku i z nieopublikowanymi jeszcze listami Andrzeja Struga. Serdecznie dziękuję za udostępnienie tych materiałów pani Katarzynie Piktel z Muzeum Andrzeja Struga w Warszawie i panu dyrektorowi Radosławowi Płuciszowi z Ministerstwa Sprawiedliwości.

Piotr Łopuszański
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: